~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 3

środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 3

Jak mówiłam wstawiam. Niestety niezbetowany, ale mam nadzieję, że to aż tak nie popsuje efektu... Tak naprawdę te pierwsze rozdziały mogą wydawać się takie jak te wszystkie historyjki, ale obiecuję, że to później się zmieni ;3 Oczywiście uwielbiam zakłócać przebieg wydarzeń i robić podobne tego typu rzeczy, więc mam tylko nadzieję, że się nie pogubicie. Zdaję sobie sprawę, że strasznie dużo fajnych pomysłów zostało wyczerpanych w blogach i ff, więc niestety kilka podobnych faktów może wystąpić i u mnie, no ale nie chcę Was zniechęcać, więc może lepiej, abyście puścili w niepamięć tą moją gadkę i sami ocenili ;)


 To... to... – zająknęła się.
 No mów wreszcie – powiedziała głośniej Hermiona nie dając jej ucieczki przed tym, co miała jej powiedzieć.
 To... No chodzi o Harry'ego. – Ostatnie zdanie wydusiła z siebie na jednym tchu przez co brązowowłosa miała problemy ze zrozumieniem. Jednak, gdy po kilku sekundach dotarł do niej sens słów natychmiast zbladła i sprawnie wyczarowała sobie krzesło,by usiąść. Momentalnie zabrakło w jej ciele siły, a nogi odmówiły posłuszeństwa.
 Jak to Harry? Co on ci zrobił? – Nie mówiła tego z wyrzutem, a raczej z głębszą ciekawością i nie dało się ukryć w jej głosie nutki zdenerwowania.
 Tak naprawdę to nie jego wina. – Zaczęła pośpiesznie tłumaczyć chłopaka, lecz gdy ujrzała miażdżące spojrzenie przyjaciółki, które mówiło "a może go jeszcze przeprosisz za to, że płakałaś?!" dała sobie z tym spokój i cicho westchnęła wiedząc, że nie uda jej się wyminąć od tego tematu.
 No więc? – ponaglała ją Hermiona nie ukrywając już zdenerwowania w tym, że dziewczyna nadal milczy.
 No więc... Powiem ci w skrócie o czym mówił do mnie Har... – Próbowała jak najszybciej z tego wybrnąć obronną ręką, ale brązowowłosa nie była głupia, a wręcz przeciwnie przewyższała inteligencją prawie wszystkie osoby w szkole, z wyjątkiem niektórych nauczycieli, więc nie było szans, aby się jej wywinąć. Popsuła ten plan przerywając jej.
 Nie, Ginny. Opowiesz mi po kolei, wszystko i dokładnie, nie omijając żadnego, ale to żadnego szczegółu, bo i tak się o nim dowiem, a lepiej jakby to wyszło z twoich ust – powiedziała lodowatym głosem, który nie znał takiego słowa jak "sprzeciw" i przez chwilę nie wiedziała czy nie za bardzo wystraszyła dziewczynę.
Weasley po chwili jednak opuściła głowę i klapnęła na krzesło, które znajdowało się naprzeciw Hermiony pokazując jedynie, że się zgadza.
 Dobrze. W takim razie zacznijmy od dzisiejszego poranka. – Spojrzała w oczy swojej przyjaciółce, która skinęła tylko lekko głową i kontynuowała. – Tak jak zwykle nic nadzwyczajnego się nie działo; wstałam rano, przyszykowałam się i poszłam zjeść śniadanie do Wielkiej Sali. Od razu wyczułam, że atmosfera przy gryfońskim stole jest napięta, a bardziej szczegółowo powietrze w otoczeniu Harry'ego i Rona, którzy byli bardzo podenerwowani, jakby planowali skok na bank Gringotta. Zapytałam ich czy coś się stało, pragnęłam się czegoś dowiedzieć, ale oni tak szczegółowo odpowiedzieli, że pewnie przy ich obecności obeschłyby diabelskie sidła. – Uśmiechnęła się lekko pod nosem ze swojego porównania. – Nie chciałam się zdenerwować z samego rana, więc zaprzestałam przesłuchania, bo wiedziałam, że i tak nic z nich nie wyciągnę. W ciszy zjedliśmy śniadanie, oczywiście patrzyłam na nich kątem oka, ale oni wymieniali tylko spojrzenia, po których nie można było dużo wywnioskować. Kilka minut później zaczęli się szybko zmywać, a swoje zachowanie tłumaczyli tym, że muszą odrobić jakąś wielce ważną i długą pracę domową jaka była zadana na wakacje, ale nie ujawnili mi z czego i szybko prysnęli widząc, że zamierzam ich wypytać jak już się do mnie odezwali...
 Pff... Praca domowa i Ron? – Zaśmiała się Hermiona. – Harry'emu jeszcze z przymkniętym okiem bym uwierzyła, ale twój brat? Przecież on z trudem odrabia prace domowe w szkole, a co dopiero w czasie wakacji. Odkąd pamiętam wywijał się wymówką, że zdąży jeszcze zrobić albo nauczyciele o tym zapomną, a teraz miałby ją robić i to w dodatku dzień przed wyjazdem? Coś tu chyba zbytnio naciągnęli prawdę... – Zaczęła rozmyślać, ale po chwili przypominając sobie w jakiej jest teraz sytuacji zostawiła myślenie na później i tylko kiwnęła głową na znak żeby kontynuowała.
 Szczerze mówiąc nie wiem jak to się stało, ale moje ciało postanowiło za nimi pójść. Tak po prostu. Nim się zorientowałam szłam wzdłuż korytarza w bezpiecznej odległości od Harry'ego i Rona. Wszystko wydawało by się normalne, gdyby nie fakt, że nie szli oni w kierunku portretu Grubej Damy, a skrzydła należącego do Ravenclawu. Cóż chyba nie jest to normalne, aby Gryfoni uczyli się razem z Krukonami, przynajmniej w moim mniemaniu. No, ale tak czy owak przemieścili się schodami na ich piętro i pomimo tego, że znajdywali się już daleko to jeszcze bardziej byli zdenerwowani i nerwowo rozglądali się na boki. Aż się dziwie, że mnie nie dostrzegli, tym bardziej, że z tej ciekawości zapomniałam rzucić na siebie zaklęcia Kameleona, aby nie było mnie widać.  
Ginny zapomniała już, że przed chwilą płakała i kontynuowała:
– Jednak ku mojemu zdziwieniu minęli drzwi i ruszyli w stronę jakieś opuszczonej sali. O mało na nich nie wpadłam, kiedy Ron bez ostrzeżenia się zatrzymał. Przez chwilę byłam pewna, że mnie usłyszał i zaraz mnie znajdzie, a potem zacznie na mnie wrzeszczeć i krzyczeć, że ich śledzę... Jednak nic takiego się nie stało. Ron stał chwilę w milczeniu zastanawiając się nad czymś gorączkowo, a Harry tylko się na niego patrzył w oczekiwaniu. Potem mój brat powiedział tylko "to na pewno wypali" i odszedł jak gdyby nigdy nic się nie działo w stronę naszego dormitorium. Jedyne co mi pozostało, to dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodziło... Czekałam ukryta za posągiem Reweny Ravenclaw przez kilka minut, które wydawały mi się wiecznością i czekałam na to co zrobi Harry. Przecież on nigdy nie miał przede mną żadnych tajemnic, tak? A w tamtej chwili ewidentnie na kogoś czekał, a to co zobaczyłam aż za bardzo pokazało mi jak dużo ich miał i jak bardzo byłam naiwna i ufna wobec niego... Z drzwi stojących obok mnie wyszła nie kto inna jak Cho Chang! Wyobraź to sobie! Krukonka, z którą Harry był kilka miesięcy temu i zostawił ją z powodu zdrady! – Poczerwieniała ze złości na samo wspomnienie o tym. – To wszystko przez nią! Przez tą jędzowatą ździrę! – Hermiona wiedziała, że nie ma dużo czasu, by przyjaciółka zaczęła sobie wszystko przypominać i rozdrapywać rany w sercu.
 Uspokój się, Ginny – powiedziała łagodnie. – Powiedz co się działo dalej. Przejdźmy do punktu kulminacyjnego, który wszystko rozstrzygnął. – Skrzywiła się słabo na myśl,  że zachowuje się prawie tak samo jak ci wszyscy nędzni psycholodzy w mugolskim świecie.
 No więc po tym jak się "przyjacielsko" przywitali – nakreśliła w powietrzu niewidzialne cudzysłowy – weszli do tej pustej sali. Przymknęli za sobą tylko drzwi, pewnie dlatego, że nie byli pewni czy na pewno uda im się później stamtąd wydostać... Wyglądali jakby nie było to ich pierwsze spotkanie. Ba! Na pewno nie było, bo z tej ohydnej twarzy Cho nadal nie schodził paskudny uśmiech, na którego widok troll od razu by uciekł... Oczywiście nie straciłam pół godziny, aby w takim momencie orzec, że to przecież jest mój chłopak i powinnam mu ufać. – Ginny przechodziła teraz z etapu płaczu na gniew. – Po kilku minutach stwierdziłam, że pewnie nie znajdują się już przy drzwiach, więc pomału do nich podeszłam i lekko je pchnęłam. Nie było to jednak najlepsze posunięcie, bo po tym co zobaczyłam od razu chciało mi się cofa. – Skrzywiła się i nie mogąc powstrzymać już emocji wybuchła. – On się z nią obściskiwał! Harry jak gdyby nigdy nic obmacywał ją!
Płonęła ze złości i wstała na równe nogi, by za chwilę przechadzać się w tą i z powrotem po sali. Hermiona poszła w jej ślady i odesłała obydwa krzesła za pomocą różdżki.
 Dobierał się do niej, a ona tylko uśmiechała się z satysfakcją! Nim zdążyłam zrobić jakikolwiek ruch zaczął ją rozbierać, a ona już mu ściągała spodnie! Po prostu obrzydliwe! Nie przypuszczałam, że on jest taki dwulicowy i zakłamany. Najgorsze chyba nie było jednak to, że zaraz mieli jak gdyby nigdy nic uprawiać seks z czego wywnioskowałam, a to, że oni pochłaniali się nawzajem ustami całując się zawzięcie. Hermiono, jeszcze nigdy nie widziałam, aby ktoś tak całował drugą osobę, tak jakby nie widzieli się od dekady, a przedtem ze sobą romansowali!  Cały czas mnie okłamywał, a za plecami po prostu bzykał się z jakimiś ździrowatymi jędzami! A potem wracał do Pokoju Wspólnego i bez jakichkolwiek wyrzutów zajmował się dalej tym, co codziennie. Żałuje, że wtedy będąc tam nie wparował do środka, ale jedyne miejsce, do którego mogłam pobiec była łazienka, gdzie w spokoju się wypłakałam... Chciałam mu to wszystko powiedzieć, że nie zasługuje na mnie, że jest totalnym dupkiem, a dziewczyny śpią z nim tylko dlatego, że jest Wybrańcem. – Załkała. – Dlatego przyszłam tutaj, jednak go nie było i właśnie dlatego stoję tu przed tobą, i histeryzuje jak Trelawney. Ale teraz myślę, że może to moja wina, że on tak robi? Może to dlatego, że co raz więcej czasu spędzam nad książkami i nie rozmawiamy dużo, zwracamy na siebie mniej uwagi?
 Twoja wina?! Niech ja tylko go spotkam! Ten łajdak powinien na kolanach cię przepraszać za to co zrobił i błagać o wybaczenie, a nie ukrywać to wszystko. – Hermiona jeszcze bardziej się wściekła, a Ginny tylko zwiesiła głowę. – Już ja mu pokażę jak należy traktować kobiety!
 Nie! Proszę, Hermiono nie rób nic głupiego! – Przeraziła się rudowłosa wyobrażając, jak chłopiec ląduje w Skrzydle Szpitalnym, a dyrektor przeprowadza dochodzenie na terenie całej szkoły gotów walczyć o swój "cud".
 Ginny, robienie głupot to moje drugie imię – zażartowała, nie chcąc mówić nic więcej, aby jej nie zdenerwować. Nim rudowłosa zdążyła cokolwiek powiedzieć jej przyjaciółka była już za drzwiami pokoju i zastanawiała się, w którą stronę się wybrać, aby "przypadkowo" wpaść na Harry'ego. Najpierw sprawdziła wszystkie sale znajdujące się na krukońskim piętrze i wszelkie możliwe zakamarki, które znała, lecz nigdzie go nie znalazła. Zegar za jej plecami zadźwięczał głośno dając znak, że nadeszła godzina dziewiętnasta, co samo w sobie oznaczało zakończenie poszukiwań, chyba, że Harry nie znalazłby się na kolacji, co było mało prawdopodobne, jeżeli normalnie pokazywał się w Pokoju Wspólnym.
Hermiona weszła do Wielkiej Sali i od razu jej spojrzenie powędrowało do gryfindorskiego stołu, gdzie słuchać było śmiechy Harry'ego i Rona, który zdążył dopiero co wyjść ze Skrzydła Szpitalnego, gdzie odpoczywał kilka godzin. A teraz zachowywał się, jak gdyby nigdy nic – ich rozbawione głosy rozchodziły się po sali, mieszające się z innymi rozmowami.
Dziewczyna powstrzymała pragnienie zrobienie czegokolwiek Wybrańcowi, nawet jeśli miałoby być to zwykłe rzucenie się na niego z pięściami, co zwykli robić w mugolskim świecie. Powściągnęła emocje i zasiadła na swoim zwykłym miejscu obok Rona i Ginny, która uznała, że nie wytrzyma widoku chłopaka, który tak ją upokorzył. Dziewczyna zrozumiała to i obiecała, że w razie czego znajdzie jej jakąś wymówkę. Nie mogła jednak nic przełknąć i tylko z obrzydzeniem patrzyła na dwóch chłopaków, którzy śmiali się bez opamiętania, a ktokolwiek kto śmiał się tylko o coś ją zapytać traktowany był mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i nie odważył się wydać z siebie żadnych odgłosów, szybko uciekając wzrokiem od jej spojrzenia. Hermiona mimo, że nie raz robiła rzeczy z impulsu, to tym razem wszystko sobie przemyślała i ustawiła plan działania, który pomimo wszystko nie był długi, a raczej rzeczowy. Musiała jednak poczekać aż oni zjedzą co nie wychodziło im najszybciej, a wręcz przeciwnie – jak na złość siedzieli przy stole aż tak długo, że prawie wyszli jako ostatni. Dziewczyna spojrzała na miejsce zajmowane przez nauczycieli i odetchnęła z ulgą stwierdzając, że większość z nich udała się już do swoich pokoi widząc, że uczta się skończyła. Jedynie został dyrektor i Hagrid, którym najwidoczniej się nie spieszyło, więc czekali aż wszyscy uczniowie się rozejdą.
W końcu Harry i Ron ruszyli w stronę dormitorium ciągle rozmawiając i się śmiejąc. Hermiona nie mogła już utrzymać na wodzy. Jednym sprawnym ruchem pokonała odległość pomiędzy nią a chłopakami i zanim którykolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć przycisnęła Harry'ego do ściany znajdującej się przy schodach, które prowadziły do portretu Grubej Damy.


3 komentarze :

  1. Masz świetne porównania. Bardzo miło się czytało, reakcja Ginny całkowicie uzasadniona, a żądza mordu Hermiony heroiczna. Mam nadzieję, że Harry dostanie za swoje, ja osobiście przyłożyłabym mu na środku Wielkiej Sali i wyciągnęła za uszy na korytarz, i tam ochrzaniła z góry na dół. A gdzie jest nasz ukochany Mistrz Eliksirów?

    OdpowiedzUsuń
  2. No. no. no... Panie Potter! Ładnie to tak bzykać inną koleżankę, kiedy Ginny zalewa się łzami? Rozdział super, coś się ruszyło! Wciągające opowiadanie ale resztę zostawiam sobie na jutro :D
    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń