27.12.13: Aż w oczy parzy, jak
spojrzę na te początkowe rozdziały i od razu wszystko, co możliwe, chcę w nich
zmieniać.
Na początku wykreowałam taką
małą, bezbronną Hermionkę, która nie ma o niczym, a później stworzyłam potwora
xd
Jedynie czemu nie podejmuję się na razie zmiany tych rozdziałów, to po
prostu ze względu na to, że jest to dokumentem tego, jakich postępów się
dokonałam.
Wielu Czytelników opuszcza tego
bloga po przeczytaniu tego rozdziału, jednak chciałabym byście przeczytali
jeden z najnowszych wpisów i zobaczyli, jak to jest teraz ;)
Koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami. Nie
lubiła tego okresu, ponieważ musiała pozostawić wszystko do czego przez kolejny
rok się przyzwyczaiła i wszystkie przygody, które tylko czekały, aż ktoś się na
nie natknie i posmakuje choć trochę adrenaliny. Na samą myśl, że przez ten czas
nie będzie mogła wstąpić do biblioteki skręciło ją w żołądku. Pomimo sześciu
lat spędzonych w szkole nadal nie była dosyć nasycona wiedzą i chciała wiedzieć
jeszcze więcej.
Czas pędził co raz szybciej i szybciej nie zważając na nic.
Hermiona znajdowała się w Wielkiej Sali, gdzie próbowała przełknąć swój
przedostatni obiad w szkole, następnego dnia wieczorem po kilku lekcjach, które
były praktycznie tylko słowami ostrzegającymi co mogło się wydarzyć podczas
wakacji i wolnymi godzinami lekcyjnymi miała być już w pociągu. Najpierw miała
zamieszkać u Rona i Ginny przez kilka dni po przyjeździe z Hogwartu, potem
pojechać do domu i znów wrócić pod dach państwa Weasley'ów, i przygotować się
przed powrotem do szkoły. W tym roku rodzice nie mogli odwieźć jej na peron,
gdzie czekałby na nią transport do magicznego Hogwartu, więc dlatego miała tak
pomieszany plan zamieszkiwania, na co skrzywiła się z niesmakiem. Nie lubiła
być na czyjejś głowie ani tym bardziej na utrzymaniu, dlatego ten plan się jej
nie podobał. Na swoje szczęście miała chociaż wokół siebie ludzi, których
uwielbiała i obdarzała wielką miłością.
Hermiona siedziała na swoim łóżku w dormitorium dziewczyn i
głaskała ręką jedwabistą pościel myśląc nad tym jak wygodnie jej się tu sypia.
Do jasnej cholery, co ona tak histeryzowała?! Przecież za dwa miesiące znowu
rozpocznie się nauka i niezliczona liczba prac domowych. Znowu zobaczy
nauczycieli, których lubi jak profesor McGonagall, i których wręcz nie znosiła,
gdzie główną osobą był profesor Snape, który zdążył już ją z rana wyprowadzić z
równowagi na zajęciach, gdzie odjął jej 60 punktów od Gryffindoru. 60 punktów!
W głowie jej się to nie mieściło, że za takie coś tyle punktów straciła od
swojego domu. Całe szczęście był to koniec roku, chociaż nie była pewna czy
profesor Snape nie zabierze tych punktów od nowego roku. Przypomniała sobie
całą tą sytuację i ich rozmowę, jeżeli można było nazwać to rozmową, bo w
większości wypowiadała się to jedna osoba, a na pewno nie była to ona.
– Granger coś ty, do ciężkiej cholery, narobiła?! – wrzeszczał
najęcie zdenerwowany profesor Snape, chociaż tak naprawdę dzieliło ich tylko
kilka metrów i czuła, że ogłuchnie. Tak, na pewno ogłuchnie, jeżeli jeszcze
wyjdzie z tego starcia żywa, a tego nie była już taka pewna.
Potraktował ją jeszcze gorszym spojrzeniem, po którym, aż
dziw, że nie uciekła najdalej jak mogła. W klasie panowała grobowa cisza i
jedynie ofiara całego zdarzenia uśmiechała się szeroko, i mruczała coś pod
nosem ledwo stojąc na nogach.
– Ja, przecież... Ja nic nie zrobiłam to... – Zaczęła się
tłumaczyć, lecz nie dane jej było dokończyć, bo w zadanie wciął jej się Mistrz
Eliksirów.
– Nic nie zrobiłaś? – wrzasnął plując jadem naokoło i huknął
pięścią w stół, przez co kilka mikstur wylało się z kociołków. Była pewna, że
cały Hogwart usłyszał ten wrzask i każdy dziękował Merlinowi w duchu, że nie
jest on kierowany w ich stronę. – A kto, do cholery, mówił abyś pomagała temu
idiocie?! Miałaś się zająć się własną miksturą, a nie kolejny raz przysparzać
problemy! – Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem.
Wyczuwała, że nie może być to tylko przyczyna tego małego
wypadku, bo nie było sensownych argumentów, żeby za coś takiego aż tak na nią
wrzeszczeć. Działy się straszniejsze rzeczy, prawda? Pewnie spojrzał, że jeżeli
i tak się wścieka, to może jeszcze bardziej się wściec i rozładować emocje na
niej. Chociaż... Przecież to był Snape. Dupek, który był lodowaty nie miał
żadnych, ale to żadnych emocji. Nic. Żadnych uczuć, no dobra, jedynie te negatywne.
– Ale... Ale ja... – Spróbowała znowu wszystko wytłumaczyć,
ale zaczęła się jąkać widząc czarne oczy profesora, które przepełnione były
zdenerwowaniem i frustracją. Odwróciła mimowolnie wzrok na jedyną osobę,
której teraz było do śmiechu – Rona.
– Zachowałaś się nadzwyczaj lekkomyślnie! – Jeszcze raz
głośno krzyknął, ale spróbował się opamiętać i następne słowa jakie wypadły z
jego ust były nad wyraz spokojne i opanowane, a jedynie przez jad z jakim
wypowiadał każde słowa dało się rozpoznać, że nadal przemawia Mistrz Eliksirów.
– Nie żebyś w przeciągu tych nędznych sześciu lat zachowywała się tak, aby
można było stwierdzić czy posiadasz jakikolwiek mózg. – Prychnął jadowicie i obrzucił ją ponownie
jednym ze spojrzeń, którymi niszczył swoich uczniów. – Jednak to, co zrobiłaś
wykracza poza normy, a ja nie mam zamiaru przez takie osoby jak ty tracić
posady albo wolnych wieczorów.
Obrzucił ją spojrzeniem pełnym obrzydzenia co do jej osoby.
W Hermionie zawrzało i nie była pewna czy uda jej się
wytrzymać przed wybuchem i wytknięcia mu wszystkiego w twarz, na tyle jasno,
aby to jego cholerne ego w końcu zrozumiało z kim walczy. Spróbowała
powściągnąć emocje, wiedziała, że nie byłaby najlepsza droga, gdyby wybuchła, a
wręcz przeciwnie – jedna z najgorszych.
– Nie powiem, że nie miałbym niezłego ubawu z kolejnego
przygłupa z rodu Weasley'ów, bo nie wiedziałem, że może być jeszcze głupszym – powiedział
złośliwie, a jego kąciki ust zadrżały lekko, gdy ujrzał na twarzy brązowowłosej
strach połączony razem ze zdenerwowaniem i determinacją. Niezłe połączenie,
pomyślał - ale nie w sytuacji, gdzie naraziłaś go, Granger, na całkowity powrót
do rozwoju niemowlaka, a wierz mi nie leczyłbym go. – Ostatnie słowa wysyczał
jadowicie.
Ktoś z tłumu uczniów po pewnym czasie ciężkiej ciszy wykazał
w końcu trochę odwagi i podniósł rękę, i gdy w końcu lodowaty głos zapytał o co
chodzi z pośpiechem wyjaśnił mu, że chciałby zabrać Rona do skrzydła
szpitalnego. Snape tylko leniwie wskazał rękę w kierunku drzwi, zapominając w
ogóle, że chłopak nadal tu stał oszołomiony eliksirem, po czym nim się obejrzał
ich już nie było. Spodobało mu się to. Oznaczało to tylko jedno: ta
„konfrontacja”, w której powiedzmy sobie szczerze nigdy by nie wygrała ta
przemądrzała Wszystko-Wiedząca-Encyklopedia tylko wzmocniła jego stanowisko i
pokazała innym, że nie należy z nim zadzierać. Uśmiechnął się w duszy z pełną
satysfakcją.
– Panno Granger, czy uświadomiła sobie pani co właśnie pani
zrobiła i mogła zrobić panu Weasley'owi Eliksirem Głupoty? – spytał już
bardziej opanowany, lecz nie wpływało to na jego jad w głosie, tym bardziej, że
z pełną radością stwierdził, że dziewczyna zaciska pięści i szczękę najmocniej
jak się da. Palce były już blade, a z niektórych miejsc na dłoni widać było
wydobywające się malutkie kropelki krwi. Widać było, że nie umie porządnie
powściągnąć emocji, lecz zaskoczyła go, że jeszcze się na niego nie wydarła, na
co szczerze liczył podświadomie, a jej głos, gdy się wypowiedziała jeszcze
bardziej go zaskoczył tym, że nie wydała to co chciała zrobić, chociaż już z
dwóch kilometrów było widać jak od niej buzuje wściekłość.
– Tak, panie profesorze – powiedziała cicho i prawie
całkowicie powstrzymując zdenerwowanie, i chęć mordu, na kimkolwiek kto stanie
jej na drodze, chociaż teraz chodziło tylko o jedną osobę. Cholernego dupka z
lochów.
Spojrzała w dół, bo gdziekolwiek indziej się patrzyła
ciśnienie jej skakało i wszystko wracało. Wszystko, co właśnie powiedział, a
tym bardziej jedno zdanie „Jednak to co zrobiłaś wykracza poza normy, a ja nie
mam zamiaru przez takie osoby jak ty tracić posady”. TAKIE jak ona?! Czyli
zapewne chodziło mu o to, że była z mugolskiej rodziny. Była szlamą i to mu się
nie podobało. Znalazł się jeden z najlepszych! Pieprzony Śmierciożerca! Jeszcze
lepiej! Ona to chociaż nic nie robiła, a on zabijał prawie codziennie bezbronne
ofiary. Traktował ich Niewybaczalnymi i gdzieś to miał jak oni się czuli! Ha!
Jak pewnie większość Śmierciożerców cieszył się i śmiał z nich. Miała ochotę mu
to wszystko wykrzyczeć i stąd wyjść, ale widziała, że pomimo wszystkiego będzie
jeszcze o wiele lepsza sytuacja, w której będzie mogła to wykorzystać.
– W takim razie wyśmienicie! – krzyknął z podstępnym
uśmieszkiem na twarzy, a ona wiedziała, że nie zapowiada to dobrego końca, tym
bardziej, kiedy on użył słowa „wyśmienicie” ciesząc się z tego zarazem?! Chyba
nie w tym wcieleniu. Jej myśli przebiegające przez głowę zatrzymały się, gdy
zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli w ekstremalnym tępię pakować swoje rzeczy
do plecaków i jak najszybciej znikać z pola widzenia profesora Eliksirów. Kiedy
była już prawie przy drzwiach dodał jeszcze bardziej zjadliwie – Ach! No tak
byłbym zapomniał, sześćdziesiąt punktów od Gryffindoru! – Oczywiście wszyscy
wiedzieli, że była by to ostatnia rzecz jaką by zapomniał.
Stanęła jak wryta, jakby ktoś dźgnął ją nożem w plecy, a w
żołądku zawiązał jej się supeł, który ściskał się co raz bardziej. Chciała
tupnąć nogą z zezłości, ale nie dość, że wyglądałoby to dziecinnie i
wypominałby jej to na każdym kroku to także w pełni usatysfakcjonowałoby go.
Czując na sobie wzrok profesora, który tylko czekał na reakcję z jej strony na
te wszystkie słowa podniosła tylko wysoko głowę, prychnęła na odchodne i poszła
przed siebie na kolejne lekcje. Czuła się upokorzona i tak jakby każda
przechodząca osoba patrzyła się na nią wzrokiem mówiącym „To ta szlama, która
myślała, że jest najlepsza, a teraz widać, że nic nie umie dobrze zrobić i
prawie by zabiła swojego przyjaciela”. Oczywiście fizycznie mikstura nie mogła
go zabić, ale powrót na rozwój niemowlęcia miał z nim prawie tyle samego.
Starając się nie patrzeć na nikogo ruszyła w stronę skrzydła
szpitalnego, by zobaczyć w jakim stanie znajduje się teraz Ron.
Świetne! :)
OdpowiedzUsuńCześć ! Dopiero Cię odnalazłam. To jest dobre słowo ODNALAZŁAM, a to dlatego, ze bardzo lubię te parkę. Sama również o nich pisałam dość sporo, dobrze jest wrócić wspomnieniami do tego cudownego człowieka. Tego mi było trzeba ! Będę czytać!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sev jak zawsze zlosliwy, czyli taki, jaki powinien byc ;> Biedny Ron, jestem ciekawa jak się będzie zachowywal ;p ale Hermiona biedniejsza, upokorzona przez Snape'a.. lecę czytać dalej :>
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo dziękuję Ci za komentarz na moim blogu. Rozdzialik bardzo ,,milusi", Snape wychodzi Ci wyjątkowo kanonicznie, brawo! Granger jeszcze wykrzyczy co jej leży na sercu? Jak miło. Z perspektywą takich zdarzeń, zaciekawiona lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńPo długim poszukiwaniu sevmione,którego nie czytałam w końcu znalazłam się tutaj.
I...podoba mi się!
Może nie wiem jeszcze jak się to wszystko potoczy,ale spodobał mi się twój styl.
Lece czytać dalej.
Weny.
Pozdrawiam,Lili
opowiadaniahp.blogspot.com
Hej! Wpadłam przez przypadek na twoja ostatnia miniaturkę i stwierdziłam, że jest super!
OdpowiedzUsuńTeraz zabieram się za całe opowiadanie i pewnie zajmie mi to trochę czasu :)
Rozdział fajny, ale rzeczywiście niektóre sformułowania dość... dziwne ;)
Widać wyraźnie, że Snape lubi prowokować i czerpie z tego dziką satysfakcję. A Hermiona... jak to Hermiona...
Idę dalej
Hej! Wpadłam przez przypadek na twoja ostatnia miniaturkę i stwierdziłam, że jest super!
OdpowiedzUsuńTeraz zabieram się za całe opowiadanie i pewnie zajmie mi to trochę czasu :)
Rozdział fajny, ale rzeczywiście niektóre sformułowania dość... dziwne ;)
Widać wyraźnie, że Snape lubi prowokować i czerpie z tego dziką satysfakcję. A Hermiona... jak to Hermiona...
Idę dalej
Cześć.
OdpowiedzUsuńZaczęłam właśnie czytać Twoje opowiadanie. Skoro piszesz, że dalej, jest lepiej - wytrwam i obiecuję, że będę póki co zwracać większą uwagę na treść, niż na styl. Chwilami musiałam dwa razy przeczytać całe zdanie, żeby wiedzieć, o co chodzi xD. Każdy kiedyś zaczynał, a publikowanie wymaga pewnej odwagi. Całkiem niezła scena początkowa. Zabieram się za wszystko, co jest dalej. Postaram się komentować wraz z postępem czytania.
Apocalyptic Unicorn
Momentami lekko chaotyczne, ale nie na tyle by nie dało się tego zrozumienieć. Postaram się komentować jak najczęściej. Pozdrawiam Itami.
OdpowiedzUsuńGenialne! Dopiero teraz odkryłam Twój blog, lecz zapowiada się fantastycznie, dlatego z pewnością będę "zatracać się w nim" dalej :P
OdpowiedzUsuńPominęłam ten rozdział, wybacz :/ Ale postanawiam Ci zaufać i lecę czytać dalej :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHej! Szukałam jakiegoś fajnego opowiadania i natrafiłam na twoje. Przeczytałam dopiero pierwszy rozdział, ale bardzo mi się spodobał. Biorę się za czytanie reszty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy blog o tej tematyce i jak na razie mi się podoba. Zobaczymy co będzie dalej ;)