~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 55

piątek, 1 maja 2020

Rozdział 55

Kilka kolejnych stron napisanych przez kilka ostatnich dni. Przez weekend będę w pracy, więc wrzucam teraz. Poza tym lubię trochę dramaturgii i nie mogłam się oprzeć, by nie zakończyć w tym miejscu. 

Dawajcie znać, jeśli upatrzycie jakieś błędy. Zazwyczaj przeglądam dopiero po kilku dniach rozdział, bo nie lubię od razu cofać się do początku rozdziału - mój umysł jest ustawiony bardziej na dalsze pisanie niż szczegółowe sprawdzanie. 

Trzymajcie się cieplutko i nie zwariujcie!




       Hermiona miała pustkę w głowie pakując kolejne ubrania i książki do torby. Co na pewno musiała ze sobą zabrać? Czy powinna porozmawiać z Harry’m i Ronem przed wyjściem? Przerwała pakowanie i usiadła na łóżku trzymając w ręce masywną książkę. Czy to był dobry moment na jej wyjazd? Czy nie powinna była naprostować najpierw relacji z chłopakami? Nie może przecież ich tak nagle zostawić, a później wrócić, Merlin jeden wie kiedy i oczekiwać, że z dnia na dzień staną się ze sobą znów zżyci. A tego przecież będzie chciał Voldemort. 
Westchnęła, odłożyła książkę na bok i podeszła do okna. Popatrzyła się w ciemne niebo, po czym oparła głowę o zimną szybę. Była rozdarta. Chcąc wkupić się w szeregi Czarnego Pana musiała mieć coś więcej niż stado, a chcąc go pokonać musiała znaleźć się w jego szeregach. Hermiona wiedziała, że nikt nie wymaga od niej tak wielkich wyrzeczeń, ba, na pewno nikt nie wymagałby tego, by walczyła przeciwko Voldemortowi na własną rękę. Ale czy wierzyła w ich zwycięstwo? Czy chciała powierzyć swoje życie w ręce obcym jej ludziom? Czy mogła odpuścić sobie i nawet nie postarać się zawalczyć we własnym zakresie? Nie, jasne, że nie. 
Podniosła wzrok i wyjrzała przez okno. Na dworze było tak spokojnie, teraz wiatr wiał tak łagodnie, tak delikatnie, jakby nie zagrzewał do walki, a mówił by zwolniła. Więc zwalniała. Zrzuciła torbę z łóżka i się na nim położyła. Wyjedzie, gdy ogranie sprawy z chłopakami, gdy będzie spokojnie i stabilnie. I postara się ogarnąć to szybko, jak najszybciej się uda. Tak, by nie czuć, że piasek ucieka jej pomiędzy palcami. 
W głowie utworzyła projekcję scen, w których zbliżała się do chłopaków. Wyobrażenia mniej lub bardziej realne przedstawiały jak w trójkę rozmawiali, śmiali się i obejmowali – jak za starych czasów. Do tych obrazów zasnęła. 
Hermiona weszła wraz z uczniami do Wielkiej Sali. Myślała, że wszystkie głowy jak na zawołanie odwrócą się w jej stronę, jednak nikt w tłumie nawet na dłużej nie zawiesił na niej spojrzenia. Zapomniała jak bardzo brakowało jej tego uczucia, normalności, życia zwykłej uczennicy, odkrywania nowych książek, pisania prac, wykładów, nauki. 
Z daleka zobaczyła rudą i czarną czuprynę. Chłopcy siedzieli przy stole i zawzięcie o czymś dyskutowali. Hermiona zatrzymała się i przyjrzała im się uważnie. Na samo wspomnienie tego, ile razem przeszli zrobiło jej się cieplej na sercu. Jak mogła być na nich zła? Dumbledore co chwila powierzał im ciężkie zdania, a oni nie mieli żadnego zaplecza, by im podołać. Czy ktokolwiek przeszkolił ich do szukania i niszczenia takich przedmiotów, jak horkruksy? Czy posiadali odpowiednią wiedzę i doświadczenie? Czy ktokolwiek z ich rówieśników przebywających w Hogwarcie posiadał taką wiedzę?
Ron szturchnął Harry’ego i teraz obaj wypatrywali się w nią z niepokojem wymalowanym na twarzy.
– Hermiona? – zapytał zszokowany Harry. Jego twarz momentalnie rozpromieniła się. – Hermiona! – zawołał. Wstał, podbiegł do niej i przygarnął ją do siebie, otulając ją ramionami.
Hermiona stała jak sparaliżowana. Kiedy ostatnim razem ktoś ją przytulił i tak ucieszył się na jej widok? Kiedy ostatnim razem czuła ciepło drugiego ciała tak blisko swojego? Przymknęła oczy i mocno objęła Harry’ego w klatce zaciskając ręce na jego bluzce. Wzięła głęboki wdech zaciągając się jego zapachem. Pachniał jak dom. 
– Hej, wszystko w porządku? – Odsunął Hermionę delikatnie od siebie i spojrzał na jej załzawioną twarz.
– Tak, tak. – Zaśmiała się krótko, wycierając oczy rękawem. – Po prostu tęskniłam za wami. – Spojrzała nad jego ramieniem na Rona.
– Jak się trzymasz? Dumbledore powiedział nam o twoich rodzicach. Wiem, że musiał im wymazać pamięć i ich przenieść. 
– Tak, nie było łatwo znaleźć im nowe miejsce do życia. Poza tym wiem, że wciąż żyją, ale to było tak samo trudne, jakby umarli.
– Wiem, nie mogę sobie nawet wyobrazić przez co musiałaś przejść. Ale… Hmm… – Spojrzał na nią niepewnie. – Rozumiem, że to dla ciebie było bardzo trudne, ale dlaczego nie chciałaś naszej pomocy?
– Harry, po prostu nie mogłam was tym obarczać. Idą ciężkie czasy i każdy będzie musiał się z czymś zmierzyć, a ty i tak masz wystarczająco na głowie i tak mało czasu, by wszystko ogarnąć. Poza tym nie dogadywaliśmy się ostatnio, nie pamiętasz? – Spojrzała na niego niepewnie.
– Pamiętam, pamiętam. – Westchnął ciężko. – Ale to wszystko zakrywa o absurd. Sporo o tym myślałem. Tyle lat przyjaźni nie da się zniszczyć przez nieporozumienia, stres, głupie słowa rzucone pod wpływem emocji, prawda? Chcę, żeby wszystko było jak dawniej. – Sapnął, patrząc gdzieś ponad jej ramieniem.
Nic nie będzie takie jak dawniej, pomyślała.
– Ja też. – Uśmiechnęła się do niego smutno.
– Chodźmy do Rona. Tylko nie przejmuj się, jeśli będzie uszczypliwy. Bardzo dotknęło go, gdy dowiedział się, że chcesz sama sobie dać radę z tym wszystkim. – Machnął ręką w powietrzu, jakby chciał nakreślić „to wszystko”, co miał na myśli. 
– Jasne.
Podeszli do stołu i zajęli swoje miejsca.
– Hej, Ron – zagadnęła niepewnie.
– Hej, Hermiono – odpowiedział kwaśno. – Kopę lat, nie?
Westchnęła, ale nie odpowiedziała na zaczepkę.
– Jak tam u was? Dyrektor nie za wiele mi mówił o waszych postępach. Jak wam idzie praca nad obroną i nad rzucaniem zaklęć? Czujecie się bardziej przygotowani?
Ron burknął coś pod nosem, co przypominało „a co cię to interesuje”, ale Harry podłapał temat.
– Tak. – Uśmiechnął się. – Dumbledore zorganizował dodatkowe zajęcia, byśmy poważniej podchodzi do obrony przed czarną magią i pozwolił nam na pracę w parach. Mówię ci, musisz to zobaczyć, nie da się tego opisać słowami.  
– Na pewno wymiatacie. A jak z horkruksami? Wiecie coś więcej na ich temat? Szukaliście jakiś?
– Dumbledore powiedział, że jest sześć horkruksów. – Ściszył głos do szeptu. – W następnym tygodniu mam mu pomóc przy pozbyciu się jednego.
Hermiona wyprostowała się, powędrowała wzrokiem od Harry’ego do Albusa.
– Mówił coś więcej? Wie, co to może być?
– Nie mam zielonego pojęcia, cały czas o tym myślę i na nic nie wpadłem. Próbowałem go wypytać, ale po tym, jak mnie poprosił o pomoc przestał w ogóle mnie słuchać, jakby był w swoim świecie. Sprawiał wrażenie, jakby się martwił. Szczerze mówiąc to miał taką minę, że nawet bałem się dopytywać o czym myśli. 
– Pewnie to nic takiego, Harry. Na pewno nie chodzi o waszą podróż, po prostu cały czas myśli o tym jak wygrać z Voldemortem. – Próbowała go pocieszyć.
– Tak, pewnie tak – odpowiedział bez przekonania. – Skończyliście jeść? – Spojrzał na ich dwójkę. – To co, gotowi na zajęcia?
Hermiona uśmiechnęła się najszczerzej jak potrafiła, Ron za to znowu coś burknął, ale wstał i zabrał swoje rzeczy. Przejęła się tym, co powiedział jej Harry. Skoro Dumbledore prosił go o pomoc, to znaczy, że coś było nie tak. Czy nagle dało mu się we znaki starcze zmęczenie? Co mogło wpłynąć na to, że tym razem dyrektor miałby nie poradzić sobie sam? I dlaczego ona nic nie wiedziała na ten temat? Czy Severus też nic o tym nie widział? W głowie kłębiło jej się tysiąc myśli na minutę.
Po skończeniu zajęć Hermiona pożegnała się z chłopakami i skierowała się do swojego dormitorium. Dzisiejsze zajęcia podniosły ją na duchu i poczuła się jak dawna uczennica, której nie dotyczyła wojna, a ona sama zaabsorbowana była jedynie przedmiotami szkolnymi i poszerzaniem swojej wiedzy.
– O widzę, Granger, że szybko uporałaś się z gryzącym cię problemem. – Usłyszała zgryźliwy komentarz za plecami.
Odwróciła się w stronę, z której dobiegał głos i założyła ręce na piersi.
– Nie uporałam się z tym jeszcze – odpowiedziała lekko.
– Jeśli mnie pamięć nie myli to byłaś ty, która jeszcze wczoraj tak wojowniczo wypowiadała się na temat ratowania wilkołaków i ulżenia im podczas wojny. Widzę, że szybko zmieniłaś zdanie.
– Wcale nie zmieniłam zdania. Muszę jednak załatwić coś zanim wyjadę.
– Niby co? Zachować pozory? Nie było cię na zajęciach od miesięcy i nagle się pojawiasz znikąd, chyba musisz jeszcze raz przeczytać na czym polega zachowywanie pozorów – odparł Severus kąśliwie.
– Nie chodzi o zachowanie pozorów. – Wwierciła w niego oczy. Czy nie mógłby się od niej chociaż raz odczepić?
– A więc o co chodzi? Zatęskniłaś i liczysz na zmartwychwstanie Złotej Trójcy? A może doszłaś do wniosku, że wilkołaki i tak nie wyzbędą się swoich naturalnych odruchów, po tym jak oberwą Cruciatusem, tak jak ty nie potrafiłaś zapanować nad swoimi, a twój plan już na samym początku był skazany na porażkę?
– Wręcz przeciwnie, uważam, że ma bardzo duże szanse na powodzenie. I nie, nie chcę reanimować naszej paczki. Nie mogę jednak zostawić ich tak po prostu i sobie pojechać.
– Czemu nie? A czy spowiadasz im się z tego, gdzie znikasz podczas pełni i czy prosisz o poradę dotyczącą przywództwa stada? 
– To nie ich sprawa – warknęła.
– Skoro to nie ich sprawa, to po co mieszasz im znowu w głowach? – dociekał. Podszedł bliżej i ściszył głos. – Po co robisz im nadzieję, że będziesz obok, aby im pomóc, w momencie gdy zaraz znowu cię nie będzie? Chcesz poczuć się ważna? O to chodzi? Chcesz by zastanawiali się, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje? O to chodzi? Chcesz być w centrum uwagi, cały czas obecna w ich myślach?
– Nie. – Ucięła. Jak on w ogóle śmiał sugerować takie rzeczy? Przecież to był czysty obłęd. – Chcę dla nich jak najlepiej, chcę dla stada jak najlepiej, jednak żeby wszystko miało ręce i nogi nie mogę wyjechać będąc z chłopakami na złej stopie.
– Dlaczego nie? – Severus wwiercił w nią oczy, jakby chciał przejrzeć ją na wylot.
– Bo Czarny Pan może chcieć ode mnie pewnych informacji, dlatego nie. Może chcieć bym zbliżyła się do Harry’ego i wykorzystała swoją pozycję. Może chcieć, bym nakierowała Harry’ego na coś konkretnego, tak aby uwierzył, że zyskuje przewagę. – Wypaliła.
Severus zaśmiał się szyderczo.
– I wszystko jasne. Zostajesz w Hogwarcie i opóźniasz znalezienie leku dla stada po to, by utrzymać swoją pozycję w szeregach Czarnego Pana. Pozycję, którą masz tylko ze względu na Pottera.
– Nie tylko ze względu na Harry’ego. – Oburzyła się. – Jakbyś nie pamiętał przewodzę także stadem.
– Jakbyś nie pamiętała, to nie tylko twoje stado co pełnie przechadza się po Zakazanym Lesie. 
W Hermionie zabuzowało się. Chciała coś powiedzieć, odgryźć się, ale nawet nie wiedziała, gdzie miałaby zacząć.
– Następnym razem, Granger, jeżeli prosisz mnie o zajęcie się twoim stadem, to na bieżąco informuj mnie o zmianie swoich planów. – Wyminął ją, nie dając szansy na odpowiedź i ruszył do lochów.
Po spotkaniu Severusa na korytarzu nie spotkała go przez tydzień na zebraniach z wilkołakami.  Przez pierwsze dwa dni myślała, że może miał coś ważnego do zrobienia, jednak teraz była pewna, że po prostu chciał jej zadziałać na nerwy. Na pewno nic ważnego nie mogło go zatrzymać, skoro normalnie prowadził zajęcia. Zajęcia, na których z uporem także ją ignorował. Już nawet nie chodziło o ignorowanie jej podniesionej ręki, ale nie wyczytywał nawet jej nazwiska podczas sprawdzania listy. I nikt tego nie zauważył! Nawet Harry się nie zdziwił. Oczywiście wytłumaczyła to sobie tym, że przez tyle zajęć jej nie było i profesorowie automatycznie omijali ją podczas sprawdzania obecności. Czuła się zmęczona obecną sytuacją. Szczerze mówiąc zapomniała już jakie jest ciężkie prowadzenie podwójnego życia, na które składa się jedynie kilka godzin snu na dobę. Trudno było jej to przyznać, nawet przed sobą, ale dopiero teraz zauważyła, jak bardzo pomoc Severusa w przygotowywaniu wilkołaków do walki ją odciążała. Cały czas w głowie odtwarzała w głowie tamtą rozmowę na korytarzu. Siedziała jej z tyłu głowy przez całe dnie, przypominając o sobie jak głęboko wbita drzazga w palcu, którą czuje się dopiero jak dotknie się miejsca, w którym utkwiła. Nie wiedziała czemu Snape zareagował tak gwałtownie na to, że została w Hogwarcie, podejmując na razie inną decyzję. Nie czuła się jednak jeszcze na tyle stłamszona pracą, by do niego iść i to wyjaśniać. A już na pewno nie będzie do niego szła i prosiła o pomoc. Jakby nie patrzeć doskonale dawała sobie radę ze stadem, kiedy jej nie pomagał. Musiała tylko wrócić na właściwe tory i do poprzedniej formy. 
Weszła do lasu nie oglądając się za siebie. Przez całą drogę myślała jedynie o Harry’m. Dzisiaj wraz z Albusem wyruszyli na poszukiwania horkruksu. Nie udało jej się dowiedzieć, dokąd się wybierają, kiedy planują wrócić ani czego szukają. Była pewna, że Dumbledore ma jakiś trop, a Harry był odpowiedzią, inaczej sam by się tym zajął. Nie mówiąc o tym, że od jakiegoś czasu zaczął się dziwnie zachowywać. Nie dopytywał jej czemu wróciła na zajęcia, nie interesował się jej relacją z Voldemortem, ogólnie robił wszystko, co mówiło, że ma wolną rękę do działania. Jednak czy pozwoliłby komukolwiek robić coś po swojemu bez swojej interakcji? Merlin jeden wie, że próbowała to rozgryźć, ale nie miała żadnego tropu. 
 Pęknięcie gałęzi nieopodal wyrwało ją z zamyślenia. Zatrzymała się, ugięła lekko nogi, przygotowując się do potencjalnego skoku i wytężyła słuch. Sekundy miały, lecz nic nie zwróciło jej podejrzenia. Pewnie nocne zwierzęta obudziły się i wyszły na polowanie. Ruszyła dalej w stronę miejsca, w którym spotykała się ze swoim stadem.
Nauka walki odbywała się w najlepsze, gdy poczuła, że ktoś za nią stoi.
– A gdzie się podział profesorek? – zakpił.
– Ma swoje sprawy do załatwienia, Dan. – Obejrzała się przez ramię i spojrzała mu w oczy. – Poza tym nie należy do stada.
– Czyżbyś nacisnęła mu na odcisk?
– Nikt nikomu na nic nie nacisnął. O co chodzi?
– Po prostu nie wierzę w jego intencje. Zapomniałaś z kim masz do czynienia? Severus Snape, mistrz manipulacji, perswazji i zdrajca – wysyczał z obrzydzeniem.
– Jeszcze dwa tygodnie temu nie wykazywałeś żadnego zainteresowania jego osobą. Co się zmieniło?
– Znikł, to się zmieniło. Nagle był i puf, wyparował. 
– Tak jak mówiłam, Snape nie jest członkiem stada i nie musi być na wszystkich spotkaniach. Jeśli masz czas na takie rozmyślania, to może idź pomóc swoim kolegom, co przy okazji przyczyni się do wzmocnienia stada – warknęła.
– Hermiono – powiedział miękko i poczekał aż się odwróci. – Nie bądź zła. Nie mówię tego, by być uszczypliwy. Chcę dla nas jak najlepiej, dla ciebie. – Spojrzał jej w oczy i złapał ją za ramię. – Po prostu nie ufaj mu, dobrze? Skąd możesz mieć pewność, że nie wyda nas Czarnemu Panu? Że nie zdradzi nas dla własnego dobra?
– Po prostu wiem, okej? Ufam mu i to się nie zmieni – odpowiedziała twardo. – Jeśli chcesz walczyć z nami to nie podważaj moich decyzji, jasne?
– Jasne jak słońce. – Zaśmiał się lekko, podniósł ręce w geście obronnym i dołączył do stada.
Hermiona była przekonana, że Severus nie zrobiłby niczego, co naraziłoby jej stado na niebezpieczeństwo. Nie zmienia to jednak faktu, że Dan zasadził w jej sercu ziarno niepewności. 
Weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Ciemność pożarłaby pomieszczenie, gdyby nie ogień lekko tlący się kominku. 
– Po co tu przyszłaś? – zapytał nieuprzejmie Ron, łypiąc na nią nad ramieniem.
– Na pewno nie przyszłam się kłócić, okej? – Zrobiła kilka kroków do przodu. – Pomyślałam tylko, że pewnie tak samo jak ja przejmujesz się Harry’m…
– I że może co? Że może raźniej będzie nam się przejmować wspólnie?
– Coś w tym stylu. – Podeszła do kanapy i zajęła miejsce. Ron siedział na wyciągnięcie ręki od ognia, skubiąc palcami dywan. 
– Co on niby cię obchodzi? Nie było cię przez tyle czasu, że już się zaczęliśmy z tym godzić.
– Ja też nie miałam łatwo, Ron – powiedziała lekko rozgoryczona. 
– Na pewno łatwiej niż Harry, któremu zagraża Sam-Wiesz-Kto. 
– Nawet sobie nie wyobrażasz przez co przechodziłam – syknęła oburzona wstając. – Nie chciałam was w nic mieszać, właśnie przez to, że Harry ma już wystarczająco na głowie. Myślisz niby, że od początku chciałam ze wszystkim radzić sobie sama? – Nie wiedziała już czy mówi o prawdziwej sytuacji, w której się znalazła, czy o wymyślonej historii z jej rodzicami. Czuła jednak, że w końcu gniew, który się w niej gromadził znajduje ujście. 
– Na pewno sama o tym zdecydowałaś. Poza tym pomijając Harry’ego byłem też i ja. Mogłaś mi powiedzieć. – Stanął naprzeciw niej, mierząc ją wyzywającym spojrzeniem.
– I niby co ci powiedzieć? Że muszę na razie pojechać i żebyś nie mówił Harry’emu?
– Na przykład, a czemu by nie?
– No nie wiem, może dlatego, że oboje doskonale wiemy, że nie zachowałbyś tego dla siebie. 
– No jasne! Jeszcze będziesz próbowała mi wmówić, że nie potrafię trzymać języka za zębami – warknął. 
– Bo nie umiesz, nie muszę nikomu niczego wmawiać! Zawsze, gdy coś się dzieje lecisz do Harry’ego, a nawet jeśli starasz się coś przed nim ukryć to i tak od razu wiadomo, że coś ukrywasz.
– No i co? To że nie umiem okłamywać mojego najlepszego przyjaciela to taka wielka wada?
– Nie, Ron. – Ściszyła głos i zrobiła krok w jego stronę. – Wiem, że chcesz dla niego jak najlepiej i chcę, żebyś zobaczył, że to samo ja dla niego chcę. Dlatego nic wam nie powiedziałam. Sam przyznałeś, że nie wychodzi ci utrzymywanie przed nim tajemnicy, więc nie wiem o co bijesz pianę. 
– Po prostu nie chcę, żeby znowu był rozkojarzony. – Popatrzyła na Rona zdziwiona. – Nie wiedział, co się dzieje, gdy zaczęłaś znikać, a raczej nie taki powinien być skoro zamierza mierzyć się z Sama-Wiesz-Kim, prawda?
Zamilkła i przyjrzała się uważnie młodemu Weasley’owi. Przez cały czas, gdy nie była obok nich myślała, że zachowują się dalej jakby mieli po dwanaście lat. Myślała, że Ron potrafi jedynie robić sobie żarty z nadchodzącej wojny, i że dlatego potrzeba jak najwięcej pomocy z zewnątrz. A prawda była taka, że sytuacja zmusiła ich do dorośnięcia, przynajmniej tymczasowego. Już nie mogli dłużej olewać sprawy i traktować wszystkiego jak kiepski żart.
– Prawda. – Przyznała.
– Więc jeśli zamierzasz zaraz znowu znikać, to po prostu się nie zadamawiaj. Tak bardzo jak mnie irytuje, że zajmujesz się czymś, nie pomagasz nam i nie chcesz nic o tym powiedzieć, tak też nie mam na to wpływu, bo wiem, że jak będziesz chciała to po prostu znikniesz. Więc się zdecyduj czy zostajesz z nami, czy masz coś innego na głowie. – Odwrócił się od niej i poszedł do dormitorium. 
Hermiona siedziała oparta na podłodze oparta o łóżko i myślała zgodnie z radą Rona. Obok niej stał kieliszek napełniony białym winem. Od kiedy znalazła się z powrotem w otoczeniu chłopaków z łatwością przyszło jej się zaadaptować do sytuacji, miała poczucie jakby nie było jej może przez dwa dni, podczas których po prostu źle się poczuła i musiała od wszystkiego odpocząć. Gdy była z nimi na lekcjach czuła się na powrót jak nastolatka, która nie ma wpływu na wojnę. Jak nastolatka, którą można odsunąć na bok, tak aby to dorośli zajęli się sprawę. Jak nastolatka, której nikt nie będzie miał za złe, jeśli coś pójdzie nie tak. Której nikt nie obwini… Ale to było fałszywe. Złudne i fałszywe. Sama karmiła się fantazjami, które nie miały prawa się wydarzyć. Ciężko było jej to przyznać, ale Ron miał rację. Nie powinna była wracać, równie dobrze mogła pogadać z nimi i stworzyć kolejne fałszywe wspomnienia. I jak zwykle mieć nadzieję, że Czarny Pan jej nie przejrzy. Być może już ją przejrzał. Do diabła. Upiła łyk wina. Równie dobrze Snape mógł już ją wydać. Byłaby to wystarczająca informacja by wzmocnić swoją pozycję w kręgu.
Usłyszała jak ktoś bezpardonowo szarpnął drzwi, szybko wszedł i zatrzasnął nimi za sobą. Zanim nawet zdążyła odstawić kieliszek na podłogę usłyszała:
– Albus umiera. 
Hermiona siedziała zdumiona, jej umysł powoli trawił tę informację, ale nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Czuła się jakby spała na jawie.
– Jak to „umiera”? – Wykrztusiła w końcu.
– Tak jak ludzie umierają, gdy zaatakuje ich klątwa rzucona przez Czarnego Pana. Albus postanowił odbyć przygodę, której motywem przewodnim były horkruksy i popełnił błąd. Błąd, który najwyraźniej będzie kosztował go życiem.
– Czemu mówisz to z taką lekkością? – Oburzyła się. – I czy nic nie da się z tym zrobić? Na pewno coś da się zrobić.
– Widzę, że ilość wypitego alkoholu zdążyła już wpłynąć na i tak ograniczoną ilość szarych komórek. Może mam ci jeszcze przeprowadzić wykład z tego jak działają horkruksy? – Zirytował się. Jak ona śmiała w ogóle przypuszczać, że niczego nie zrobił, by tego głupca uratować? Poza tym, już od samego początku mówił mu, że to poroniony plan, ale nie chciał go słuchać. Co mógł niby więcej zrobić? Albus miał swoje lata i na pewno nie był człowiekiem, którym można było zarządzać.
Łypnęła na niego okiem, ale nie odgryzła się.
– A co z Harry’m?
– Jak zwykle, niczego nieświadomy. 
– Czyli co teraz? – Jej głos zdawał się być odległy, zmęczony. Kiedy pogodziła się z tym, że ludzie, którzy znajdują się obok niej będą odchodzić? – Albusa czeka powolna śmierć, podczas której przedstawi nam plan walki z Czarnym Panem?
– Wręcz przeciwnie. – Uśmiechnął się kpiąco. – Czeka go całkiem szybka śmierć.
– Co masz na myśli? Przecież takie klątwy powolnie wysysają energię, niszczą od środka, doprowadzają do szaleństwa z bólu.
– Dlatego Dumbledore zginie inaczej. – Stał przy jej biurku, przeglądając bezkarnie jej notatki i bawiąc się pionkami planszy, na której obmyślała taktykę dla jej stada. Wziął jeden pionek do ręki i przemienił go w miniaturkę dyrektora.
– Niby jak?
– Pytanie nie jest jak, ale z czyich rąk. – Odwrócił się w jej stronę trzymając figurkę na otwartej dłoni. – Z moich. – Zmiażdżył figurkę, a gdy z powrotem otworzył pięść wysypał się z niej popiół. 

12 komentarzy :

  1. Kiedy next? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem :/ Od maja nawet nie usiadłam do kolejnego rozdziału, ale wiem, że chcę opowiadanie skończyć - wcześniej czy później c:
      Szczęśliwego Nowego Roku! :))

      Usuń
  2. Nadal czekam na next!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak motywują takie komentarze! <3 Bardzo jest wdzięczna :))

      Usuń
  3. Kochana, nadal czekam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa jak miło było z rana przeczytać taki komentarz!! <3
      Na pewno wrócę!

      Usuń
    2. Super! Nie poganiam, bo wiem, że trzeba znaleźć i czas i motywację. Pozdrawiam cieplutko <3

      Usuń
  4. Czy jest tu kto? ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem! Ba, wczoraj skończyłam czytać opowiadanie, by przypomnieć sobie na czym skończyłam i by móc powrócić do pisania 🔥

      Usuń
  5. Jest tu jeszcze ktoś? Bo ja nadal czekam na kontynuację takiego cudownego opowiadania. Jeśli nadal tu jesteś to życzę weny by napisać next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłaszam się! Jeśli nie czytałaś najnowszych rozdziałów to zapraszam :)

      Usuń