~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 46

wtorek, 27 lutego 2018

Rozdział 46

Jestem, jestem :)

Błędy wyłapane przez czujne oko Sevannte!



Hermiona Granger nie zapominała o swoich szkolnych obowiązkach. Mimo pozalekcyjnych zajęć ze Snapem, niekiedy wieczornych zebrań w towarzystwie stada i zaledwie kilku spotkań z Draconem – nad czym akurat najbardziej ubolewała – Granger starała się prowadzić w dalszym ciągu normalne życie. Z Harrym i Ronem dalej nie rozmawiała, a jedynie gromili się wzrokiem, co z pewnością nie sprzyjało rychłemu zbrataniu się na nowo, jednakże z Ginny jej kontakt jeszcze bardziej się polepszył i dzięki niej wiedziała jak radzą sobie chłopcy, jak reagują na informację o Bitwie. I tak, jak się mogła spodziewać, dowiedziała się, że ta dwójka przejęła się jedynie na początku wakacji, gdy wieść o wojnie była świeża i czuć było oddech Voldemorta na karku. Ze słów jakie przekazała jej rudowłosa wynikało, że mimo iż Harry coraz częściej jest zdenerwowany i siedzi gapiąc się w przestrzeń, to nic innego w tym kierunku nie robi. Nie mogła podważać słów Ginny, bo od razu dało się zauważyć, że Wybraniec miał coraz częściej posępny humor, worki pod oczami i całymi dniami siedział przybity bijąc się z myślami. Hermiona wolała akcję i czyny niż zatracanie się w myślach, ale nie była w stanie w jakikolwiek sposób zmotywować chłopaka, a Ginny, mimo kilku podjętych prób, nie dała rady przekonać go do zmiany jego podejścia. Postanowiła, że pójdzie z tą sprawą do Dumbledore’a, bo on był w stanie naprowadzić Harry’ego Pottera na odpowiedni tor, bez wytykania mu, ile już czasu stracił na bezsensowne myślenie, zamiast zająć się udoskonaleniem swoich zdolności.
Dziewczyna z westchnieniem otworzyła drzwi.
– Ciężki dzień? – usłyszała kąśliwy głos przy biurku.
– A żebyś wiedział  – westchnęła raz jeszcze i opadła na krzesło.
– To będzie jeszcze cięższy. Eliksiry same się nie zrobią. – Popatrzył na nią spode łba, przerywając przeglądanie prac drugoroczniaków. Widząc, jak z bólem wstaje i udaje się do laboratorium wrócił do własnej pracy.
Czterdzieści minut i czternaście eliksirów później Severus stanął w progu i patrzył na poczynania gryfonki, która całkowicie nie zdawała sobie sprawy z jego obecności tkwiąc w głębokim zamyśleniu.
Severus odchrząknął i podszedł do szafki z eliksirami.
– Tutaj jest coś dla ciebie – powiedział jakby od niechcenia i postawił flakonik obok niej. – Kolejny wilkołaczy eliksir. Radziłbym ci spróbować od razu, a po dwóch dniach napisać mi sprawozdanie.
Hermiona przewróciła oczami na ten pomysł, ale wypiła eliksir duszkiem zgodnie z zaleceniem, po czym sprzątnęła fiolkę i gdy już miała wrócić z powrotem do swoich komnat zauważyła, że Snape łapie się za przedramię. Odwróciła się w jego kierunku, ale dostrzegła jedynie zamykające się drzwi od sypialni. Po kilkudziesięciu sekundach wrócił do pomieszczenia przebrany w inne szaty i z maską w ręce. Minął ją w locie i dopiero przy drzwiach zorientował się, że dziewczyna wciąż znajduje się w jego laboratorium.
– Granger, zabezpiecz moje komnaty i widzimy się jutro wieczorem o tej samej godzinie – krzyknął i wyszedł kierując się na błonia.
Hermiona nic nie odpowiedziała, bo i tak cokolwiek by to nie było, to i tak nie zostałoby usłyszane. Postanowiła, że resztą eliksirów zajmie się następnego dnia skoro i tak nie były potrzebne na cito.

– Hej, Hermiono – znajomy głos zatrzymał ją na schodach.
– Cześć, Ginny, gdzie się wybierasz?
– A tak łażę bez większego celu – wzruszyła ramionami.
Hermiona popatrzyła na nią podejrzliwie.
– Wszystko w porządku?
– Niby tak…
– Ale…?
– Ale tak jakoś nie do końca, sama nie wiem. Chyba w końcu zaczęła do mnie dochodzić myśl o wojnie, ofiarach, niepewnej przyszłości – westchnęła.
– Może pójdziemy do mnie, skoro jeszcze nie odebrali mi pokoju Prefekt Naczelnej przez zaniedbywanie obowiązków? – roześmiała się lekko. – Dawno nie rozmawiałyśmy.
– Całkiem dobry pomysł – uśmiechnęła się smutno.
– Musisz z tym przestać, Ginny – wskazała palcem na nią.
– Ze sobą? – prychnęła.
– Z tym smutkiem. Nie pasuje ci. Chodź, idziemy stąd, natychmiast poprawimy ci nastrój. – Wzięła rudowłosą pod ramię.

– A więc chwila, chcesz mi powiedzieć, że jesteś wilkołakiem, i że Draco Malfoy ci pomaga? – Starała się uporządkować informacje, które właśnie dostała. Upiła kolejny łyk wina.
– Dokładnie tak. – Hermiona podniosła kieliszek w toaście.
– Ale jak to się stało, że nikt o tym nie wie? I czemu akurat teraz mi o tym mówisz? Czemu mi?
– Parę osób o tym wie, ale powiedzmy, że chcąc pomóc bardziej w wojnie zaangażowałam się w plany, których nie poparłaby duża część Zakonu. Ani planów, ani mojego zaangażowania – westchnęła i spojrzała na dziewczynę. – Ginny… – Złapała ją za rękę. – Jesteś moją przyjaciółką i nieważne jak dawno temu rozmawiałyśmy od serca. Nie chciałam cię niczym martwić, ale to było bardzo egoistyczne z mojej strony. Teraz więcej ludzi wie o moim wilkołactwie niż na samym początku i już jestem świadoma, że mimo tego świat się nie zawalił, a wieść nie rozeszła się po całym Hogwarcie. A tobie mogę zaufać. Tym bardziej jeśli mogłam zaufać Draconowi.
Ginny rzuciła się na Hermionę, by ją mocno uściskać.
– Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś. Mimo że trochę zabolało, że fretka dowiedziała się szybciej ode mnie. – Dała jej kuksańca w bok.
– Nie doceniłam tego ślizgona.
– A więc co? Toast? Za nas? – uśmiechnęła się szeroko.
– Za nas i za zaufanie.
Stuknęły się kieliszkami i upiły kolejny łyk wina.

Hermiona bawiła się z Ginny w najlepsze, opowiadając śmieszne anegdoty i słuchając plotek, jakie krążyły po szkole, gdy do jej nosa doleciał okropny zapach. Popatrzyła na przyjaciółkę, ale ta nawet na chwilę nie przerwała opowiadania.
– Gin, czujesz to?
– Ale co? – odpowiedziała zaskoczona.
– Taki trochę smród, ale nie do końca nieprzyjemny.
– Niczego nie czuję. – Rozejrzała się dookoła. – Nawet nie mam pojęcia skąd możesz to czuć.
– A pozwolisz, że pójdę sprawdzić, co to jest? W końcu muszę korzystać z tego, że ma tak wyczulony nos, prawda?
– Jasne, Herm. A mogę tutaj zostać? Czuję, że jak pójdę do dormitorium, to zaraz chłopcy zaatakują mnie gradem pytań i na nic zda się ten przyjemny wieczór – wyjaśniła.
– Nie ma sprawy – uśmiechnęła się do niej ciepło. – Rozgość się, bo i tak nie wiem, czy wrócę na noc, ale w razie czego, to się nie przejmuj, okej? – Ginny pokiwała głową. – To ja lecę.
Granger szła za zapachem, ale gdy znalazła się przy drzwiach wejściowych zawahała się przez chwilę. Skąd mógł dobiegać ten zapach? Przecież nigdy nie wyczuwała niczego, co było oddalone o kilometr od niej. Tym bardziej nie tak wyraźnie. Wyszła przez drzwi i rozejrzała się dookoła szukając źródła zapachu, ale nie ujrzała niczego, ani nikogo. Zaczęła iść przed siebie przez błonia, tak jak ją wiódł odór.
Gdy doszła do bramy rozejrzała się niepewnie. Wyciągnęła różdżkę i rzuciła Lumos. Dopiero wtedy dostrzegła dwa ciała wciąż z maskami na twarzy. Zdjęła obie z nich i upewniła się, że jest to Severus Snape i Draco Malfoy, a nie jakiś pasażer na gapę.
 – Na litość Merlina, co wam się stało i jak długo tu leżycie? – wyszeptała lekko spanikowana.
– Nie zadawaj pytań, Granger, tylko nas stąd zabierz.
– Was też miło widzieć – prychnęła. – Nie ruszajcie się. Muszę poprawić trochę wasz stan, bo się wykrwawicie w drodze.
Hermiona zajęła się najpierw Draconem, który w ogóle się nie odezwał przez cały ten czas. Jego szaty były zakrwawione, a pustym wzrokiem patrzył się gdzieś w dal. Dziewczyna przyklękła obok niego i zaczęła powoli opatrywać jego rany.
– Hej, Draco, popatrz się na mnie. Wszystko w porządku? – zapytała zatroskana.
Odpowiedziała jej cisza.
– Draco… – wyszeptała. Złapała go lekko za podbródek i obróciła twarz w jego stronę. Jego puste oczy tak nią wstrząsnęły, że aż dech zaparło jej w piersi. Wiedziała, że jest wyczerpany, ale nie tylko o to chodziło. Voldemort musiał go złamać i czegoś od niego wymagać. A ona w tym momencie musiała wiedzieć, o co chodziło, nawet jeśli miała później siebie za to nienawidzić.
Popatrzyła mu głęboko w oczy i rzuciła legilimens. Fala obrazów i emocji napłynęła na nią natarczywie niemalże atakując. Przeglądała je dokładnie, ale szybko, chcąc jak najszybciej wyjść z jego umysłu. Wiedziała, kiedy dotarła do najważniejszego wspomnienia i złapała się za nie kurczowo. Oglądała całą sytuację dokładnie, spijając każde słowo wypowiedziane przez Czarnego Pana, starając się zwrócić uwagę na każdy szczegół. Gdy wyszła z głowy Dracona zauważyła, że ten sapie ciężko, a jego oczy prawie niezauważalnie świecą się w ciemności. Praktycznie była przekonana, że chłopak będzie na nią za to zły.
Rzuciła na Malfoy’a kilka dodatkowych zaklęć, które zasklepiały rany i składały połamane kości, po czym podeszła do Snape’a.
– Coś ty mu zrobiła, Granger? – warknął na powitanie.
– Musiałam się dowiedzieć, co tam się stało – syknęła. – Widziałeś w jakim jest stanie? Praktycznie nie kontaktuje.
– To może zamiast penetrować mu mózg, to z nim pogadasz, kretynko? – wycharczał, a jego ciałem zawładnął kaszel.
– Przestań się wiercić, Snape. Nie czas na morały. Szybko cię poskładam i idziemy stąd nim ktoś nas zauważy. – Zaczęła rzucać inkantacje.
– To się streszczaj – warknął zniecierpliwiony, czekając aż w końcu rzuci na nich Kameleona i przeniesie ich do jego komnat.
Hermiona zniesmaczona spojrzała na pozostałe rany u mężczyzn, ale postanowiła zająć się nimi dokładniej przy lepszym świetle, dlatego też wyczarowała nosze i sprawiła, że gęsiego lewitowały za nią, gdy kierowała się do prywatnych komnat Mistrza Eliksirów.

Dziewczyna położyła Dracona w łóżku, w którym czasami ona dochodziła do siebie i zaczęła powoli rozpinać jego szatę doszukując się ran, z których wciąż uchodziła krew. Chłopak nawet słowem się do niej nie odezwał, tępo patrząc w sufit. Hermiona była zmartwiona jego zachowaniem, oczywiście wiedziała już czym ono było spowodowane, ale nie przypuszczała, że Draco aż tak się załamanie. To nie była sytuacja bez wyjścia. Merlinie, ona już nawet wymyśliła wyjście!
Po kilkunastu minutach rzucania odpowiednich inkantacji i paru fiolkach eliksirów później Draco zasnął, a ona poszła zająć się Severusem Snapem, który, ku jej zaskoczeniu, wciąż cierpliwie czekał na magicznych noszach, które mu wyczarowała. On, tak samo jak chrześniak, nie odezwał się do niej ani słowem, gdy przenosiła go do sypialni, kładła na łóżku i rozpalała dodatkowe świece, by lepiej widzieć. Ba, nawet nie skomentował, gdy wzięła się za rozpinanie jego surduta w poszukiwaniu niezasklepionych ran, przez co coraz bardziej nerwowo łypała okiem w jego stronę.
– No powiedz coś, Snape – wysyczała po kilku minutach, gdy już nie mogła znieść ciszy.
– Czy ci na nim zależy, Granger?
Hermiona przerwała leczenie, stanęła wyprostowana i popatrzyła na niego hardo.
– Oczywiście, że tak. Przecież to mój przyjaciel – odparła oburzona.
– Przyjaciołom raczej się nie włamuje do głowy.
– Oj już daj spokój. Sam lepszy nie jesteś. Zrobiłam, co musiałam zrobić.
– Czyżby? – Wspiął się na łokciach.
– Tak. Musiałam wiedzieć, co takiego się tam stało, że Volde… Czarny Pan doprowadził go do takiego stanu.
– Nie mogłaś się mnie zapytać?
Hermiona popatrzyła się na niego jakby postradał zmysły, ale uzmysłowiła sobie, że nawet o takim wariancie nie pomyślała.
– Ee… No niby mogłam – uciekła wzorkiem. – Ale może nie powiedziałbyś mi wszystkiego – odparła z pretensją.
– Może Draco też nie, jakbyś się go zapytała – uciął.
Dziewczynę ogarnęły wyrzuty sumienia. Wiedziała już wcześniej, że nie będzie to idealne rozwiązanie, ale w tamtym momencie nie widziała innego poprawnego. Czyżby znowu zbyt egoistycznie myślała?
– Idę spać na kanapie, bo Ginny zajęła mój pokój.
– Weasley’ówna?
– Tylko taką znam.
– Czyli z nią byłaś zanim przyszłaś do nas? A nie na błoniach?
– Właśnie miałam o tym porozmawiać. – Odeszła na kilka kroków od niego, zgasiła nadprogramową ilość świec i skrzyżowała ręce na piersi. – Nie wiem jak to jest możliwe, ale siedząc w pokoju Prefekt Naczelnej poczułam waszą krew… No może nie tak, że wiedziałam od razu, że jest wasza, ale po zapachu doszłam do bramy.
– Dziwne – odparł zamyślony. – Zdarzało ci się już tak kiedyś?
– Właśnie nie, a z pewnością nie na tak dużą odległość. Nie wiem czym zostało to wywołane.
– Panna Wiem–To–Wszystko nie wie? – zakpił.
– Tak się składa, że nie – odpowiedziała hardo. – Ciekawe czy ty niby wiesz…
– Wiem.
Hermiona popatrzyła na niego spode łba. Nawet przy tak małej liczbie świec oświetlających jego twarz było widać, że się z niej naśmiewa i nawet nie próbował jakoś wybitnie tego zatuszować.
– No to czym?
– Granger, jesteś wyjątkowo głupia czy masz pamięć złotej rybki? Czyżbyś zapomniała, że brałaś wcześniej wilkołaczy eliksir? Widzę, że nie jesteś w stu procentach trzeźwa, ale chyba wraz ze wzrostem promili nie spada ci diametralnie IQ?
– Jestem trzeźwa – burknęła.
– Tak? To chuchnij.
– Nie będę chuchać.
– Bo nie jesteś trzeźwa.
– Oczywiście, że jestem!
– Jakbyś była to byś chuchnęła.
– Jak ja zaraz chuchnę, to się nie pozbierasz.
– Aż tak popiłaś?
– Ugh… Wcale nie popiłam.
Złapał ją za przedramię i przyciągnął.
– Tak? To chuchnij.
Zgromiła go wzrokiem.
– Nie – warknęła, wyszarpnęła rękę i wyciągnęła różdżkę. – Usiądź, to jeszcze zerknę na plecy.
Severus powstrzymał się od komentarza, ale zadowolony był, że wytrącił ją z równowagi. Można było powiedzieć, że to była jedyna rozrywka tego wieczora. Złapał Hermionę ponownie za przedramię, ale tym razem, ażeby za jej pomocą dźwignąć się do pozycji siedzącej. Dziewczyna usiadła na łóżku tuż za nim. Odpięła pelerynę, zdjęła surdut i powoli zsunęła koszulę uważając, by delikatnie odczepić ją od zakrzepniętej już krwi. Rzuciła zakrwawiony materiał na podłogę i jednym ruchem różdżki sprawiła, że poleciał do zlewu i sam zaczął się prać.
Hermiona użyła różdżki, by dokładniej obejrzeć ten obszar ciała profesora. Jej oczom ukazała się różnorodna odcień czerwieni, która na tle bladych pleców mocno się wyróżniała. Były tam starsze blizny, które poprzez bieg lat przybrały blady odcień, ale były też takie, które nie wyglądały na świeże, jednak ich kolor wciąż był mocno intensywny. No i oczywiście, były nowe rany, na których krew zdążyła już zakrzepnąć.
Dziewczyna przesunęła powoli różdżką wzdłuż rany oczyszczając ją i starając się zatamować krwawienie. Niektóre z obrażeń posmarowała maścią, ażeby zostały jak najmniejsze blizny. Nie żeby przypuszczała, że Snape’owi robi to różnicę, ale jeśli wzięła już sprawy w swoje ręce, to nie mogła robić niczego na pół gwizdka.
Gdy dokończyła swoją pracę nie odzywając się, opuściła sypialnię Snape’a. Nie mogła przyznać mu całkowitej racji, ale chyba po raz pierwszy nie była w stanie wyprzeć jego słów, ani spojrzenia na sprawę z głowy. Bądź co bądź wychodziłoby na to, że ma rację. Chociaż bardzo by chciała, to nie wiedziała, czy zwykle przeprosiny wystarczą na zadośćuczynienie jej działania. Ale z drugiej strony to Draco, jej przyjaciel i to przecież nie od dzisiaj, raczej zrozumie, że musiała to zrobić, prawda? Że chciała mu jedynie pomóc, bo widziała, że należy prędko reagować i że gdyby chciała wejść do jego umysłu z innym zamiarem, to już dawno by to zrobiła, a przynajmniej spróbowałaby, bo wiedziała, że jego oklumencja, jak i legilimencja jest na naprawdę wysokim poziomie – zapewne wzmacniana przez obu ojców; biologicznego, jak i chrzestnego.
Ułożyła się na kanapie i przykryła kocem, który transmutowała z gumki do włosów. Chciała, by jutrzejszy dzień jak najszybciej nadszedł. Chciała wstać o poranku i natychmiast przeprosić Dracona i błagać o wybaczenie. Chciała pójść do niego już teraz, ale była niemalże pewna, że nawet nie zwróci na nią uwagi, jak podczas badania. Musiała poczekać, więc zamknęła oczy próbując jak najszybciej zasnąć.

– Jak to nie mogę tam wejść? – oburzyła się.
– Normalnie. Nie możesz mu przeszkadzać – odparł zniecierpliwiony.
– Muszę z nim porozmawiać – nalegała.
– Już wystarczająco zrobiłaś, nie wydaje ci się?
– Jeszcze jedna wzmianka na ten temat, a wyrwę ci ten język.
– Granger, dochodzi dopiero ósma rano, a ty już próbujesz nieudolnie mi grozić? Chodź do kuchni, bo nawet nie będę próbował usłyszeć, co do mnie stąd krzyczysz.
Hermiona założyła ręce na piersi, ale posłusznie podążyła za nim do pomieszczenia. Zasiadła przy stole, a przed nią pojawiła się filiżanka kawy. Naprzeciwko niej w niemalże dwumetrowej odległości zasiadł Severus Snape z poranną gazetą – nawet nie próbowała zgadywać skąd ją wytrzasnął.
– Muszę z nim porozmawiać – powtórzyła się.
– Już to słyszałem. – Upił łyk kawy i rozłożył gazetę. – On sobie tego nie życzy.
– Draco? – zapytała zdziwiona. – Już odzyskał świadomość?
– Można tak to ująć – odpowiedział przeglądając prasę. – Doprecyzowując powiem, że jak się obudziłem poczułem silne zaklęcia rzucone na jego drzwi. Po krótkiej rozmowie wyjaśniło się, że starał się, abyś nie weszła do jego pokoju. Nie chce cię widzieć.
– Ale ja muszę zobaczyć jego.
– Granger, powiem to ostatni raz – spojrzał znad gazety. – Możesz być albo skretyniałą, wścibską, egocentryczną gryfonką, albo pozwolić mu na własne działania. Pierwsza opcja od razu sprawi, że w najbliższym czasie nie zamienicie ze sobą ani słowa, a druga pozwoli mu na przemyślenie sprawy jeszcze raz, na zimno. Więc co wybierasz? – Nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem.
Hermiona popatrzyła na niego lodowato. Może byłaby bardziej zdenerwowana, gdyby słyszała jad w jego głosie, jednak w tym momencie jego głos był tak spokojny, że wbrew jej świadomości spokój ten przechodził na nią.
– Dobra, niech ci będzie – warknęła. – Ale żeby później nie było, że nie próbowałam wyjaśnić sytuacji.
– Jakby było jeszcze co wyjaśniać – prychnął. – Postąpiłaś jak postąpiłaś i już teraz tego nie zmienisz.
– Sęk w tym, Snape, że on nie wiedział jak postąpić, gdy Czarny Pan zaszczycił go takim zadaniem, ale ja wiem.
– Czyżby?
– Czy to nie oczywiste? Przecież od razu nasuwa się odpowiedź. Kto inny sprawdzi się w tej roli lepiej ode mnie?
– W roli wystraszonej nastolatki porwanej, by wstrząsnąć sercami nauczycieli i rówieśników, która wróci w kilku kawałkach albo nie wróci wcale?
– No właśnie w tym rzecz, że ja wrócę. Przecież to idealne rozwiązanie i dobrze o tym wiesz.
– Granger, gdyby Czarny Pan chciał ci zmasakrować twarz w ramach rozrywki, to by cię wezwał jednym kiwnięciem palca, a nie bawił się w kotka i myszkę. Wie, że wiesz, że ja i Draco jesteśmy Śmierciożercami. Ja i Draco wiemy, że jesteś wilkołakiem.
– Ale szkoła nie wie. A dla reszty osób to będzie wstrząsające. Bo dla nich cały czas jestem jednym z trzech wierzchołków Świętej Trójcy.
– I właśnie póki nie jest jasno powiedziane, że chodzi o ciebie, to Zakon nie zdecyduje się na posłanie przyjaciółki Harry’ego Pottera. Będą kombinować albo szukać ochotników.
– To powiedzmy im, że Czarny Pan chciał mnie. Przecież to bardziej prawdopodobne niż to, że chciał randomowego ucznia, którego wybierze Draco Malfoy.
– A jak Draco wyjaśni, że spośród tylu uczniów szwendających się po korytarzach jego wybór padł akurat na ciebie, osobę, która miała być w jakimś małym stopniu ważniejsza dla Czarnego Pana od innych uczniów?
– Wymyśli coś. Powie, że jestem szlamą, że chciał się odegrać na Harrym, że zawsze żywił do mnie nienawiść, cokolwiek.
– Powiedz mi jeszcze, że wykreuje sobie fałszywe wspomnienia, z których wynika, że cię nienawidzi – prychnął
– A czemu nie?
– Bo raz to przeszło. Miało prawo przejść tylko raz.
– Skoro przeszło raz, to przejdzie i drugi – odpowiedziała przekonana.
– Za dużo sobie wyobrażasz, Granger. Owszem, Czarny Pan mógł dać się nabrać na jedną taką zagrywkę, ale on nie jest głupi. Gdyby był, nie zaszedłby tak daleko i nie stworzyłby takiego imperium jakie ma. 
– Ale dał się przechytrzyć. 
– Albo my się daliśmy, Granger. Nigdy nie powinnaś być do końca pewna kto nad kim góruje, bo to może być złudne. Algorytm postępowania Czarnego Pana jest nieprzewidywalny, tak samo jak jego myśli i każdy z nas powinien być tego świadom. 
– Cóż za mądrości z rana. Ale wracając do tematu, jeśli ktokolwiek ma iść do niego, to tylko ja. Kogokolwiek innego Draco nie wybierze, to będzie to dla niego zbyt wielkie obciążenie. Przecież on się załamie, Snape. Pośle niewinną osobę w ręce Czarnego Pana i będzie napiętnowany przez każdą pojedynczą osobę w szkole. A tak to tego unikniemy, nie sądzisz? 
– Według twojego rozumowania, to wciąż będzie napiętnowany – prychnął. 
– Może i tak, ale w głębi duszy będzie wiedział, że to najrozsądniejsze rozwiązanie, że akurat ja przeżyje – a z kim innym mógłby nie mieć takiej pewności. 
Severus pokręcił głową. 
– To nie ma prawa się udać, Granger. Czy ty tego nie widzisz?
– Jeśli nie spróbujemy, to się nie przekonamy – wzruszyła ramionami. – To jak?
Severus westchnął i przetarł zmęczoną twarz dłonią. Czy to wszystko się aż tak pokomplikowało, czy to on był już na to za stary?

Hermiona zadowolona z siebie szła pustym korytarzem. Spotkanie Zakonu miało się odbyć za kilka minut i nie chcąc się ani spóźnić, ani narazić na nieprzychylne spojrzenia reszty członków zebrania narzuciła sobie jeszcze szybszy krok. Nie obgadała do końca planu ze Snapem, ale w pełni powierzyła mu odegranie dramatycznej sceny i ślepo godziła się na wszystko, co wymyślił.
Wślizgnęła się do pomieszczenia, pomachała Ginny, a gdy ta wskazała jej miejsce obok siebie, które dla niej zajęła, jakoś jej się od razu cieplej na sercu zrobiło.
– Wiesz o co chodzi? – Rudowłosa pochyliła się w jej stronę i zniżyła głos do szeptu.
– Tylko częściowo. Sama zaraz się przekonasz – puściła do niej oczko. – Im głośniej będziesz krzyczeć tym lepiej – dodała, po czym roześmiała się na widok jej twarzy.
– Czy wreszcie wszystkie osoby, które miałem nadzieję dzisiaj uniknąć, zebrały się i mogą w końcu przymknąć się i posłuchać? – zabrał głos Severus Snape.
Pomruki dobiegły z sali, ale jak na zawołanie wszyscy zamilkli.
– A więc… – Powolnym krokiem przechadzał się przed pierwszym rzędem przeciągając ciszę tak długo, aż w końcu nie dało się usłyszeć nawet pojedynczego szurnięcia.  – Dyrektor Albus Dumbledore ma wam do przekazania wiadomość najwyraźniej niecierpiącą zwłoki, natomiast ja przychodzę z nowiną, która ją z pewnością przebije.
– Do meritum – warknął Szalonooki.
– Nie ma pośpiechu. – Rozłożył ręce, zatrzymał się, popatrzył powolnie na każdego z nich, po czym kontynuował przemieszczanie się. – Ale jeśli już tak bardzo nie możesz się doczekać, to wyjawię wam perwersyjne pragnienia starszego pana… I nie mam tym razem na myśli tego zbereźnika Albusa – prychnął i machnął ręką. – Raczej tego drugiego, wiecie na oko metr osiemdziesiąt, lubujący się w czarnej magii, z brakującym wyczuciem taktu i kompletnie bez wyrafinowania… A, no i oczywiście, bez nosa, teraz już każdy z was powinien wiedzieć o kim mówię. W każdym razie złożył on jednemu z moich podopiecznych ofertę nie do odrzucenia, bo wiadomo, co się dzieje z tymi, którzy nie wykonują swoich rozkazów, prawda? – zapytał z twardą nutką i zerknął na Dumbledore’a z kpiącym uśmiechem na ustach. –  Tak czy owak w tym właśnie pomieszczeniu znajduje się osoba, którą sam Czarny Pan spośród innych wybrał, co na swój pokręcony sposób można uznać za komplement.
– Kogo? – McGonagall zbladła na twarzy, a jej pytanie niemalże szeptem zostało wypowiedziane.
– Nikt nie ma ochoty na zabawę? Zgadujcie. Obiecuję, że to nie jest takie trudne – powiedział kpiąco.
– Powiedz kogo – zacharkał Moody.
– Hermionę Granger, oczywiście. – Wskazał na nią ręką uśmiechając się groźnie.
Wszystkie spojrzenia powędrowały nagle w jej stronę, a ona sama udawała zaskoczoną.
– Jak to, panie profesorze? – powiedziała ledwie słyszalnie. Przełknęła głośno ślinę i wstała z miejsca. – A–ale ja nie rozumiem.
– Czego tu nie rozumieć? – Powolnie zaczął się do niej zbliżać. – Czarny Pan chcę cię mieć – wysyczał.
– Severusie! – Albus popatrzył na niego srogo, po czym wstał zza biurka.
– Dyrektorze, chyba pan na to nie pozwoli?! – pierwsza odezwała się Ginny. Wyglądała na przestraszoną, a jej wzrok był utkwiony w Mistrzu Eliksirów. Jednak, gdy przeniosła spojrzenie na Hermionę, ta jedynie do niej mrugnęła i wtedy zrozumiała, o co wcześniej chodziło jej przyjaciółce. – Tak nie można! To obłęd!
– Albusie, chyba nie będziesz brał tego na poważnie? – z końca sali zabrała głos Molly. Ewidentnie dało się usłyszeć drżenie jej głosu.
– Tak nie może być!
– Nie możemy się na coś takiego zgodzić!
– To psychol!
– Jak ja go tylko dorwę…
– Chyba mu się do końca w głowie poprzewracało…
W pomieszczeniu zapanował hałas. Każdy próbował się przekrzyczeć, by być usłyszanym. Hermionę to nawet w pewnym stopniu podniosło na duchu, bo nie spodziewała się aż takiego sprzeciwu. Ostatnio za bardzo nie utrzymywała kontaktu z większością z nich i nie sadziła, że mogą aż tak chcieć uchronić ją przed Voldemortem. Oczywiście, zapewne każdego ucznia chcieliby przed tym uchronić, ale jednak – było jej miło.
– Przepraszam… – zaczęła i obróciła się w stronę wściekłego tłumu. – Halo, ludzie! – krzyknęła i zaczęła wymachiwać rękami, by zwrócić na siebie uwagę. – Uspokójcie się na chwilę. Należy się skupić i przemyśleć to. Wrzaskiem nikt niczego jeszcze nie rozwiązał.
– Masz problemy ze słuchem? – zapytał kąśliwie Alastor.
Hermiona wzniosła oczy ku górze. Tak to Szalonooki się nie odzywał, a teraz akurat miał jakiś problem z jej potencjalnym oddaniem się w ręce Voldemorta.
– Nie, nie mam – odpowiedziała hardo. – Uspokójcie się – zażądała. Moody znowu chciał wtrącić swoje dwa knuty – wszyscy - dodała dobitniej.
Gdy oczy zebranych skierowały się na nią niezdarnie przecisnęła się przez kilka osób i stanęła obok Snape’a.
– Jak zwykle z gracją – szepnął do niej.
Nie odpowiedziała, a jedynie rzuciła mu mordercze spojrzenie.
– Ja… – powiedziała cicho do tłumu patrząc w podłogę. – Ja wiem, że jesteście przestraszeni, ale, na Merlina, je też nie miałam pojęcia o zleceniu od Voldemorta. – Gdzieś z sali usłyszała stłumiony krzyk. Podniosła głowę i hardo spojrzała na członków Zakonu. – Nie powinniśmy się bać wymawiania tego imienia, bo tego on właśnie oczekuje. Tak samo jak tego, że nie pozwolicie mi do niego pójść. Jednak ja wiem, że to nie jest opcja. – Ludzie zaczęli szeptać między sobą coraz głośniej. – Dajcie mi dokończyć… Ja to przemyślałam. Wiem też, że profesor Snape nie mówiłby o tym tak lekko, gdyby nie miał odpowiedniego planu. Podjęłam decyzję i nikt z was jej nie zmieni.
– Ale dziecko, nie puścimy cię na pewną śmierć – załkała Molly.
– Nie puszczacie mnie, pani Weasley. Opracujemy plan. Plan doskonały – odparła z przekonaniem.


7 komentarzy :

  1. Mam nadzieję, że wybaczysz mi rozbieżność czasową moich komentarzy, raz miesiąc po poście, innym razem zaledwie godzinę.
    No ale nieistotne.
    Chętnie bym poznała wspomnienia Draco z jego punktu widzenia. Oby pozostali przyjaciółmi, ich relacja jest tak słodka, że mogę za każdym razem tylko wzdychać z uśmiechem.
    Zaskoczyła mnie Hermiona tą, poniekąd, brutalnością. Ale i w pewien sposób rozumiem. Pomiędzy głównymi postaciami wszystko dzieje się bardzo, bardzo powolutku, ale akurat ja nie narzekam (aż tak) ;)
    A i taki mój drobny pomysł - może dać im teraz coś takiego błahego, na zapomnienie trochę o tej wojnie? Tzn nie do końca teraz, przed/po "wizycie Hermiony (jakoś masz tendencję do maltretowania biedaczki :)), wg Twojego wyczucia.
    Nie wiem czy właściwie ktoś mnie rozumie, chodzi mi o wprowadzenie wątku/sytuacji będącego taką trochę odskocznią od tej wojny, żeby nie było przesytu. Choć z drugiej strony może tak jest, że wtedy myśli się tylko o niebezpieczenstwie. Takie tylko moje spostrzeżenie :)
    Pozdrawiam
    Czarodziejka

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bardzo zrozumiałam, na czym polegał zarzut Snape'a przeciwko Hermionie, że zamiast zapytać, to wdarła się do umysłu Draco - bo przecież Hermiona pytała, ale on milczał? To co miała zrobić? Nie miała chyba innego wyjścia? :(
    Bo chciała pomóc jak najlepiej, wynikało. A nie mając tej wiedzy nie za bardzo mogła pomóc? No w każdym bądź razie taka była jej intencja, jak rozumiem. Dlatego też nie za bardzo wiem, za co mogłaby przepraszać Draco. Przecież tylko pomagała, leczyła ich rany. A za takie rzeczy sie chyba nie przeprasza? Trochę sie pogubiłam w Twoim toku myślenia, przyznaję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc to miałam na myśli bardziej, że Draco wstydził się swojego nowego zadania, bo wypełniając, je według własnego samoosądu, stałby się potworem. Nie był gotowy, by od razu dzielić się z tym, co zaszło na zebraniu z Hermioną, która, jak zwykły człowiek, mogła zareagować dwojako.
      Severus miał do niej zarzut, że wdarła się do umysłu Dracona, nie dając mu okazji na przetworzenie informacji i zdecydowanie jak dalej postąpić ze zleceniem. A do wyleczenia ich ran nie przeszkadzało to, że chłopak próbował coś ukryć i nie chciał powiedzieć o co chodzi, dlatego potępił jej chęć poznania od razu przyczyny jego zachowania i niecierpliwość.
      Rozumiem, że nie pokazałam do tej pory tego ze strony Dracona. Jego uczuć i myśli, i że dlatego może być trochę pogmatwane :)

      Usuń
  3. Mnie się osobiście bardzo podobało i czekam na następny.
    Gdybyś potrzebowała szybkiej bety do następnych rozdziałów, to proszę mnie męczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy wrócisz? :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa! Nie kończ w takim momencie!
    Ciagle sie zastanawiam w jakim celu draco miałby kogoś przyprowadzić do voldiego i co zrobi V, gdy zobaczy właśnie hermione?

    OdpowiedzUsuń
  6. Aghhhh, zżera mnie ciekawość :D

    OdpowiedzUsuń