P.S.
Gdy miałam brak chwilowej weny i zapytałam się chłopaka jaką akcję mogłabym wprowadzić między Hermioną a Severusem usłyszałam: "Z tych kawałków, co wyczytałem, to on już wystarczająco zrobił, by miała mokro w majtkach i motyle w brzuchu", przez co umarłam.
Zbetowała Sevannte
– Granger, zabierz te kłaki z mojej twarzy – warknął półprzytomny Severus.
– Mhm… – mruknęła
mało przejęta i przewróciła się na drugi bok. Niefortunnie, bo z tej drugiej
strony znajdował się akurat Postrach Hogwartu i tak się złożyło, że wpadła na
niego z impetem.
– Na kapcie
Merlina, Granger, weź ze mnie złaź. – Popchnął ją, ale ona jedynie wymamrotała
coś pod nosem i uparcie kontynuowała leżenie z nogą przerzuconą przez Snape’a.
Jak się można było
spodziewać, długo nie trwała w tej błogiej i nieświadomej pozycji, bo ryk,
który ją zbudził na pewno dało się usłyszeć na wszystkich piętrach Hogwartu.
– Dwadzieścia
punktów od Gryffindoru za niesubordynację! – rozległ się wrzask.
Dziewczyna o mało
nie zleciała z łóżka budząc się w tak drastyczny sposób i zaspanymi oczami
popatrzyła na Snape’a jakby postradał zmysły.
– Co się drzesz?
Jest siódma rano – wymamrotała i roztarła sobie skronie.
– Idź sobie spać
gdzieś indziej, jeśli zachowujesz się jak zwierzę w łóżku, a nie człowiek –
syknął.
– Niektórym by nie
przeszkadzał taki obrót sytuacji – odpowiedziała wymownie.
– To znajdź kogoś
takiego i jemu próbuj zabrać poduszkę, a nie mi. Ja potrzebuję snu – warknął.
Hermiona nie
rozumiejąc, o co w ogóle tyle zajścia przewróciła jedynie oczami i bez
komentarza wyszła z sypialni Severusa. Wróciła do siebie opadając szybko na
łóżko i z radością popadła w głęboki sen. Mistrz Eliksirów natomiast był za
bardzo wybudzony, ażeby ponownie zapaść w sen, postanowił jednak położyć się
jeszcze na chwilkę w ciepłym łóżku, póki nie miał na głowie miliona spraw do
załatwienia i nikogo do uratowania.
– Dzień dobry –
powiedziała na powitanie Hermiona siedząc w pogodnym nastroju w fotelu i jedząc
płatki z mlekiem.
– Dla kogo dobry,
dla tego dobry.
– Och, ten brak
optymizmu w głosie z rana! Aż chce się żyć! – Uśmiechnęła się lekko pod nosem,
ale szybko wróciła do książki, którą trzymała na kolanach.
– Granger, jak
ubrudzisz ten egzemplarz, to możesz się pożegnać z życiem – warknął
niezadowolony, że w ogóle dotknęła książki bez pytania, mimo że dał jej na to
zgodę jeszcze jakiś czas temu.
– A jeśli inny
egzemplarz? – Podniosła głowę znad księgi.
– Każdy egzemplarz
– wysyczał.
– Chciałam się
tylko upewnić – oznajmiła, wzruszyła ramionami i wróciła do czytania.
Severus popatrzył
na nią ukradkiem. Zdecydowanie miała zbyt dobry humor jak na to, że wczoraj
wróciła w tak opłakanym stanie od Czarnego Pana. I jeszcze te paranoiczne
zachowanie w nocy. A teraz, jak gdyby nigdy nic siedziała sobie u niego w
salonie i rozkoszowała się książką ledwo będąc w stanie czytać jednym okiem.
Poszedł do kuchni i jak normalny człowiek zjadł śniadanie przy stole. Gdy
wrócił Hermiona przemierzała pokój w tę i z powrotem.
– Granger, bo
zrobisz mi dziurę w dywanie.
– A co jeśli
Voldemort mnie przejrzał? – Popatrzyła na niego niespokojnie z paniką w oczach.
– Co jeśli zamierza teraz odegrać się na stadzie? Albo na tobie, Snape? –
Zamilkła na chwilę, utkwiła wzrok w podłodze i dalej szybkim krokiem
przemierzała pomieszczenie. – On już wie – powiedziała nagle z pełnym przekonaniem.
– On wie, Snape. – Spojrzała na niego pustymi oczami. – On tu idzie.
Severus patrzył się
ze zdziwieniem na rozgrywającą się przed nim sytuację. Nagle z wesołej gryfonki
przemieniła się w kłębek nerwów, a później jeszcze zaczęła wygadywać jakieś
brednie.
– Naćpałaś się,
Granger, czy jak? Nikt nie idzie. Co najwyżej pająki pod twoim łóżkiem mogą
tutaj przyjść, ale pewnie nawet tego nie zauważysz. Skubańce potrafią się
dobrze kamuflować.
– Ale zaraz
przyjdzie. – Podbiegła do niego i złapała go za szaty w rozpaczliwym geście. –
Musimy się stąd wynosić, teraz.
Severus popatrzył
podejrzliwie na dziewczynę przekonany, że sobie z niego żartuje. Jednak
wyglądała całkowicie poważnie.
– Nigdzie nie idę.
Wybij sobie w ogóle ten pomysł z głowy. Zapytam się jeszcze raz: brałaś jakiś
eliksir?
– Żadnych
eliksirów! – krzyknęła, jakby przerażona wizją picia jakiekolwiek mikstury.
Odskoczyła do tyłu i popatrzyła szaleńczym wzrokiem na profesora.
– Granger, słyszysz
mnie? Coś ty wzięła durna dziewczyno? – zapytał trochę jej, trochę siebie
rozglądając się dookoła i szukając pustej fiolki po jakimkolwiek eliksirze.
– Wypuść mnie stąd!
– Rzuciła się do drzwi, jednak Severus był szybszy i zablokował jej wyjście.
– Co wzięłaś? –
syknął i potrząsnął za ramiona.
– Ja… – Hermiona
potrząsnęła głową i zdezorientowana popatrzyła na swojego profesora. – Coś się
stało? – zapytała niewinnie.
– Coś się na pewno
stało, ale to ja pytam co. Wiesz, że nienawidzę się powtarzać, ale zapytam po
raz ostatni: co wzięłaś? – Spojrzał na nią spode łba.
– Wilkołaczy
eliksir, który sama uwarzyłam – odpowiedziała cicho uciekając spojrzeniem.
– Czy ty jesteś
niepoważna?! – zaryczał.
– Przestań się
drzeć, bo ogłuchnę – skrzywiła się.
– I dobrze. Skoro i
tak mnie nie słuchasz, to możesz w ogóle nie słyszeć. – Założył ręce na klatce,
odwrócił się na pięcie i ruszył do laboratorium.
Hermiona podążyła
za nim i stanęła w progu.
– Ale zapewne
głowisz się, co sprawiło, że eliksir tak na mnie wpłynął? – zagadnęła
obserwując, jak Snape przygotowuje stanowisko pracy.
– Ani trochę –
odburknął.
– Zachowujesz się
jak dziecko, Snape.
– Popatrz na
siebie. To nie ja po kryjomu robię eliksiry i nie testuje ich nawet bez
konsultacji.
– A więc o to
chodzi, tak? Że nie zapytałam się o zgodę, a sama podjęłam decyzję? Oj, już się
tak nie bocz, Snape, jakbyś miał dziesięć lat.
– Chodzi o to,
Granger, że już nie tylko ryzykujesz własnym życiem i może czas najwyższy o tym
pomyśleć. Już nie jest tak, jak wcześniej, że możesz robić wszystko, co ci się
żywnie podoba, bo teraz każda twoja akcja, każde twoje działanie, odbija się na
innych.
– Już nie praw mi
morałów – warknęła na niego.
Severus podszedł do
niej szybkim krokiem i stanął tak blisko niej, że dzieliły ich tylko centymetry.
Pochylił się nad nią i zgromił ją morderczym wzrokiem.
– Jeśli chcesz
tutaj zostać, to nie robisz już nic na własną rękę. Od tej pory ja zajmuję się
eliksirem, a ty co najwyżej pomagasz, zrozumiano? Jeśli zauważę, że coś
kombinujesz, to pozostaniesz z tym bałaganem sama, a już raczej wiesz, jakie
może być to ciężkie. Pamiętam jak dziś, że obiecaliśmy sobie szanować swój
czas, więc przypomnij to sobie i dostosuj się do własnych słów.
Hermiona chciała
się odgryźć jakimś komentarzem, ale w słowach Snape’a było zbyt dużo racji,
ażeby mogła z nim dyskutować. Co ona sobie w ogóle myślała? Powinna była od
razu zapytać go o radę, a nie znowu zachowywać się jak dziecko i wszystko przed
nim ukrywać.
– Przepraszam,
Snape – odezwała się po chwili. Mimo że Severus ponownie stał przy kociołku
plecami odwrócony do niej, to zauważyła, że jego ruchy zwolniły, co powiedziało
jej, że zaczął słuchać. – Ciągle mam wrażenie, że sama jestem w stanie dać
sobie z tym wszystkim radę – westchnęła ciężko. – Że powinnam stanąć na
wysokości zadania, chociaż wiem już od dłuższego czasu, że z każdym problemem
mogę zgłosić się do ciebie. Nawet jeśli miałbyś mnie wykląć, wyzwać i
wykrzyczeć mi prosto w twarz, co o tym myślisz. – Hermiona pokręciła lekko
głową załamując się nad własną głupotą i poszła dokończyć śniadanie. Czemu
znowu wracała do punktu wyjścia? Mogła po prostu zaufać i pozwolić, by ktoś
bardziej doświadczony podzielił się z nią wiedzą i pomysłami.
Po kilkunastu
minutach do salonu wszedł profesor.
– Wypij to, powinno
dezaktywować działanie eliksiru. Nie chcemy przecież, byś znowu wpadła w jakiś
atak. Swoją drogą kiedy zażyłaś eliksir? Wieczorna paranoja też była jego
skutkiem?
– Nie –
odpowiedziała cicho i sięgnęła po eliksir. Ta uczuciowa huśtawka nie dawała jej
spokoju. Była przybita, po chwili przestraszona, a na koniec śmiała się sama z
siebie.
Wypiła miksturę i
od razu poczuła się lepiej.
– Dzięki, Snape –
odetchnęła głęboko. – Jeszcze kilka minut, a wybuchłabym płaczem bez żadnego
powodu.
– A więc co dodałaś
do tamtego eliksiru? – zapytał szorstkim głosem wciąż stojąc nad nią i bacznie
się jej przyglądając.
– Pamiętasz, gdy
spotkaliśmy się przy hogwardzkiej bramie tuż po aportacji? Nie wyglądałam wtedy
jak ja, a ty zdecydowanie miałeś słabo zorganizowany wieczór.
– Co związku z tym?
– ponaglił warknięciem.
– Wracałam wtedy od
pewnego innego Mistrza Eliksirów, Alexandre’a Molière’a. Profesor McGonagall
podała mi na niego namiary i chciałam zasięgnąć porady o wilkołaczym eliksirze.
Zasugerował, że mogłabym zwiększyć ilość smoczego jadu.
– Zwiększyć ilość
smoczego jadu? Ty na głowę upadałaś czy jak? I to niby Mistrz Eliksirów? –
prychnął.
– Jego pomysł nie
zadziałał, ale mam jeszcze trzy inne fiolki, w których pozmieniałam proporcję
składników. – Wyciągnęła je z kieszeni i mu podała. – Nie wiem jeszcze jak one
zadziałają, ale chciałabym to z tobą skonsultować – uśmiechnęła się.
– I co tak suszysz
zęby? Granger, piszesz jak kura pazurem – skomentował, gdy próbował z odległości
dwóch centymetrów rozczytać, co było napisane na fiolkach. – Idziesz ze mną do
gabinetu i będziesz mi dyktować składniki jakie tam dodałaś, a ja sporządzę
notatkę. Zaraz po tym zabierzemy się za robienie eliksirów dla pani Pomfrey, bo
już jej się zapasy kończą, a później na pewno znajdzie się dla ciebie jakieś
bynajmniej przyjemne zajęcie. – Ruszył do laboratorium. – Czekasz na
zaproszenie czy co? – syknął. – Szybciej przebieraj tymi krótkimi nóżkami.
Hermiona
uśmiechnęła się pod nosem. Była zadowolona, że Snape nie był na nią śmiertelnie
obrażony, co przekładało się na to, że postanowił pomóc jej z eliksirem i to
jeszcze dziś. No i dał jej zajęcie, by mogła inaczej spędzić czas niż patrząc
na swoje odbicie popadając w nostalgiczny nastrój.
Dwa tygodnie później
Hermiona przemierzała zakamarki Hogwartu. Zapisywała w notatkach miejsca, w
których należało rzucić mocniejsze zaklęcia ochronne, bo była w stanie wyczuć,
że miały na sobie lżejszą tarczę niż sale, w których uczniowie częściej
przebywali. Mogłoby się wydać dziwne, że cały Hogwart nie był pod tak samo
mocnym zaklęciem, jednak czarodzieje skupiali się przede wszystkim na salach i
korytarzach, w których odbywały się lekcje i w których przebywali podopieczni.
A te bardziej zapomniane korytarze, po których nawet duchy nie latały i obrazy zdjęte ze ścian, były słabiej
chronione. Co prawda Hogwart mieścił kiedyś więcej uczniów, ale nie wiedziała
czy zdarzyło się kiedyś tak, że każde z pomieszczeń było eksploatowane.
Dziewczyna
usłyszała jakiś szelest za sobą, a ciarki przeszły jej po plecach. Obróciła
się, jednak nikogo za sobą nie ujrzała. Wyciągnęła różdżkę, nie wypowiadając
żadnego zaklęcia. Oczy z łatwością przyzwyczaiły się do ciemności i nie chciała
zdradzić swojej pozycji.
– Hermiono… –
usłyszała głos za sobą i poczuła jak ktoś lekko ściska ją za ramię.
Obróciła się szybko
i przystawiła różdżkę do gardła mężczyzny.
– To tylko ja,
Hermiono. – Różnokolorowe tęczówki niemalże lśniły w ciemności.
– Ach, Nestor, to
ty. – Starała się, aby jej głos brzmiał, jakby odczuła ulgę, że to jego
spotkała.
Niechętnie schowała
różdżkę i zrobiła kilka kroków do tyłu.
– Co robisz tutaj?
– Wskazała ręką na otaczającą ich ciemnie, w międzyczasie rozglądając się
subtelnie czy nie ma nikogo, kto pomógłby jej w tej sytuacji.
– A tak się
przechadzałem. Lubię mniej zatłoczone korytarze. Ciekawi mnie bardziej, co ty
tutaj robiłaś? – Zrobił kilka kroków w jej stronę.
– Musiałam coś
załatwić i właśnie wracam do Wielkiej Sali. Pewnie zaraz podadzą kolację. Też
się wybierasz?
– Raczej nie
myślałem o tym. – Jego oczy zalśniły i podszedł jeszcze bliżej. Hermiona cofała
się wolno, lecz w końcu natrafiła na ścianę.
– Obstawiam, że
podadzą coś naprawdę niesamowicie pysznego. Aż ślinka cieknie, co nie?
– Mnie na coś
innego ślinka cieknie – odparł bezpardonowo i oblizał wargi.
– Nestor, nie
wygłupiaj się. – próbowała zaśmiać się lekko, jakby usłyszała właśnie najlepszy
żart miesiąca.
– Zwodzisz mnie,
Hermiono. Od kiedy tylko pojawiłem się w Hogwarcie. Nosisz się, jakbyś była
lepsza od nich wszystkich, ale nie dziwię się… – Pogłaskał ją po twarzy
wierzchem dłoni. – Bo jesteś.
– Jesteśmy w
ukrytej kamerze, tak? – zapytała z nadzieją. – Nestor, nie chcę być
nieuprzejma, ale nic takiego nie miało zajścia. A ty nie jesteś w moim typie,
przykro mi.
– Nie jestem w
twoim typie?!
Jego tęczówki
przybrały nagle szkarłatny odcień, a ręka zacisnęła się wokół jej szyi dusząc
ją z niewyobrażalną siłą. Hermiona po kilku sekundach poczuła, że jej nogi
zwisają nad ziemią.
– A więc Czarny Pan
miał rację, tak? Zakochałaś się w nim? – warknął z goryczą. – Zakochałaś się w
Śmierciożercy, który mordował i obdzierał ze skóry takich jak ty – wypluł te słowa z pogardą.
Gryfonka zaczęła
niekontrolowanie wierzgać nogami starając się złapać powietrze, ale wydawało jej
się, że chłopak jest w takim szale, że nawet nie widzi, co robi i do czego
zaraz doprowadzi. Gdyby nie to, że denerwowało ją, że dla kolejnego mężczyzny
jest tylko kawałkiem mięsa, z którego można zrobić worek, wmówić jakieś
głupoty, a później potraktować gorzej niż gnębiwtryska, to najprawdopodobniej
ostatnie sekundy swojego życia musiałaby spędzić w gorszym towarzystwie niż to
sobie wyobrażała. No bo, na przykład tak, zginąć z ręki Voldemorta? Pasowałoby
jej o wiele bardziej niż z ręki jakiegoś osiłka, który nawet nie potrzebował
magii, by ją wykończyć. Ani nie można byłoby nazwać tego bohaterską śmiercią,
ani pożyteczną.
W dziewczynie
zaczął narastać gniew, który napędzany był z każdą kolejną myślą przychodzącą
do jej głowy. Bo niby jak to? Ten świerkowo pachnący chłopak miał zniszczyć to,
nad czym pracowała tyle czasu? Miał pogrzebać jej plan, jej relacje z
wilkołakami, jej trud i przyszłość innych ludzi? Sprawić, że każda wylana
kropla krwi i każdy ból, który przypominał jej o poniesionym zwycięstwie miał
pójść na marne?
W Hermionie krew
zawrzała, adrenalina podskoczyła, a w oczach można było dostrzec furię. Poczuła
Bestię, która się z niej uwalnia, nie godząc się na takie umieranie. Po raz
pierwszy obie zjednoczyły się w wspólnym celu.
Dopiero, gdy z gardła
gryfonki wydobył się głośny ryk Nestor zareagował. Popatrzył tęczówkami
już–nie–tak–intensywnie–czerwonymi–jak–wcześniej na nią, a jego uścisk
mimowolnie zelżał. Granger wykorzystała tę chwilę nieuwagi, odepchnęła się
rękoma od ściany i rzuciła się do przodu przemieniając się w wilkołaka. Nestor
upadł pod nią, a gdy otworzył oczy pierwszą rzeczą, którą zauważył były długie
kły znajdujące się kilka cali od jego twarzy.
– Hermiono, nie rób
nic, czego będziesz żałować – wyjęczał.
Dziewczyna warknęła
i chapnęła zębami tuż przed jego twarzą.
– No dobrze,
dobrze. Pamiętaj, że jestem ważny dla Czarnego Pana – wysapał zakrywając rękoma
twarz.
Patrząc na niego
dziewczyna nie mogła się nadziwić jak z tak bardzo napuszonego człowieka mógł
przeobrazić się w tak zawodzącego osika.
Hermiona wiedząc,
że Voldemort faktycznie liczył na jego pomoc, a zdolności, które posiadał na
pewno były cenne, odeszła na kilka kroków. Jednak, gdy zobaczyła uśmiech
zwycięstwa na jego twarzy nie mogła się powstrzymać i łapą przejechała po jego
nodze. Zdziwienie, które było wypisane na jego twarzy było jak miód na jej
serce i zadośćuczynieniem za ślad palców na szyi.
Nestor starał się
zaśmiać, jakby cała sytuacja nie wywarła na nim żadnego wrażenia, a następnie
zagrozić jej, że Czarny Pan się o tym dowie, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle.
A gdy chciał się podnieść dziewczyna skierowała kroki w jego stronę, a jej
rozwścieczony wzrok i kły na wierzchu sprawiły, że z powrotem przywarł do ziemi
zasłaniając twarz rękoma. Nie poczuł jednak ani śliny skapującej na jego twarz,
ani oddechu rozwiewającego mu włosy. Otworzył więc oczy i popatrzył w dół.
Hermiona stała przy jego intymnym miejscu i pochylała się nisko.
– Nie, nie, nie.
Nie rób tego. – Chciał zasłonić swoją męskość rękoma, ale powstrzymało go
warknięcie. – Błagam, oszczędź mnie, już nie będę ci wchodził w drogę…
Naprawdę, obiecuję. Powiem też Czarnemu Panu, że nikt inny nie wykonałby lepiej
zadania, które ci zlecił. Nie napomknę o tym, że omijałaś pewne przejścia i
myślałaś, że się nie zorientuję – głos mu się załamał.
Hermiona patrzyła
się w niego intensywnie, po czym warknęła głośno, pochyliła się i chapnęła tak
mocno, że dźwięk jaki wydała jej szczęka rozszedł się jak echo po korytarzu.
Nestor krzyknął i odwrócił się instynktownie, gdy tylko usłyszał ten odgłos.
Dziewczyna zrobiła
kilka kroków w tył i patrzyła jak kałuża moczu tworzy się pod chłopakiem. Gdy
leniwym krokiem odchodziła kątem oka zauważyła ulgę i szczęście na twarzy
chłopaka. Nie była przecież sadystką – jedynie doszła do wniosku, że pewną karę
należało wyegzekwować.
W tym momencie
dziewczyna miała jednak większy problem. Przebywała właśnie w Hogwarcie pod
postacią wilkołaka, nie mogła zlokalizować swojej różdżki, ani nawet nie miała
jak przywołać swojej różdżki bez różdżki, ani jak wyczarować sobie ubrania,
jeśli się przemieni w ludzką postać. Gorączkowo myślała nad tym, co powinna
zrobić i doszła do wniosku, że miała dwa wyjścia: udać się do Snape’a po pomoc
w postaci wilkołaka albo udać się do Snape’a po pomoc w ludzkiej postaci. Jakby
nie patrzeć obie wersje były dosyć nieciekawe.
Szła przed siebie
ostrożnie stawiając kroki i nasłuchując zewsząd. Jeśli chodziło o innych
uczniów, to na pewno wolała, aby w tym momencie nie zobaczyli jej jako nagiej
Hermiony Granger. Merlinie, to na pewno źle odbiłoby się na jej reputacji.
Gdy znalazła się w
lochach przeklinała Filcha, że jest tu tak dużo rozpalonych pochodni. Na szaty
Salazara, to były lochy i powinno być mało widoczne dokąd idziesz! Poza tym na
pewno uczniowie schodząc do Snape’a czuliby się jeszcze bardziej przestraszeni
– o dziwo chciała mu ten pomysł zaproponować. Chyba miał rację, gdy kiedyś
mówił o jej ślizgońskiej naturze, ukrytej gdzieś głęboko w niej.
Podchodząc do drzwi
profesora usłyszała jakieś chichoty i stukot co najmniej trzech par butów.
Rzuciła się szybko w bok przemieniając się w tym samym czasie w swoją ludzką
postać i dziękując za eksponat zbroi rycerskiej, za którym się ukryła.
Wstrzymała oddech, gdy grupka dziewczyn ze Slytherinu przechodziła obok, ale w
tym samym czasie Mistrz Eliksirów otworzył drzwi słysząc jakiś hałas i mając
dziwne przeczucie. Natomiast gdy jedynie ujrzał swoje uczennice skrzywił się na
ich widok i w chwili, gdy miał zamykać drzwi usłyszał ciche nawoływanie.
– Snape – syknęła.
Wychylił się lekko
zza drzwi i rozejrzał po korytarzu.
– Snape –
powtórzyła trochę głośniej.
– Czego pragniesz,
o najjaśniejszy rycerzu? – odpowiedział podniośle.
– To ja, Snape.
– Wiem, że to ty,
Granger. Zastanawia mnie jedynie czemu odstawisz jakąś szopkę. Jak masz jakąś
sprawę do załatwienia, to wyjdź i porozmawiajmy.
– Nie mogę –
powiedziała zirytowanym głosem.
– Niby dlaczego?
Rycerz cię więzi i nie pozwala ci odejść?
– Nie do końca o to
chodzi.
Będąc na skraju
cierpliwości Severus Snape podszedł raźnym krokiem chcąc wyciągnąć ją stamtąd
siłą czy to jej się podobało czy nie.
– Nie podchodź,
Snape! – krzyknęła w panice, a gdy zauważyła, że nie zamierza w żaden sposób
zareagować na jej słowa, wypaliła – Jestem naga!
Mistrz Eliksirów zatrzymał
się w połowie kroku.
– Czemu jesteś
naga, Granger? – zapytał podejrzliwie.
– Bo wydarzył się
pewien incydent, ale nie powinniśmy raczej o tym rozmawiać na korytarzu. Czy
możesz mnie w końcu posłuchać?
– To wyjdź stamtąd
– odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
– To wyczaruj mi
szlafrok – warknęła.
Severus ociągał
się, ale będąc ciągle ponaglany w końcu spełnił jej zachciankę i wyczarował jej
okrycie.
– Nie mogłaś sama
tego zrobić?
– Tak się składa,
że nie. – Niemalże wyrwała mu szlafrok z ręki, gdy go jej podał. Oczywiście,
jeśli można było nazwać to podaniem, bo jedynie wystawił rękę, a Hermiona
zaczerwieniona, zakrywając swoje piersi musiała się lekko wychylić i wyszarpnąć
go mu z rąk. Naturalnie, zauważyła także, że się z niej nabija.
Wyszła zza zbroi i
popatrzyła na niego spode łba.
– A teraz czy
mogłabym mieć jeszcze jedną prośbę i poprosić, byś przywołał moją różdżkę?
– Jedynie jeżeli
szczegółowo zostanie mi przedstawiona historia, która sprawiła, że stałaś
roznegliżowana za zbroją rycerza pod moim gabinetem, Granger – uśmiechnął się
złośliwie, przeczuwając, że to będzie historia, którą będzie mógł jej wypominać
i śmiać się z tego, że jest taka niedołężna.
– Zgoda –
uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Severus przywołał
jej różdżkę, a po chwili siedzieli w jego gabinecie, gdzie Hermiona opowiadała
mu, co się właśnie wydarzyło. Niedopowiedzeniem było stwierdzenie, że Mistrz
Eliksirów nie był zadowolony historią, którą usłyszał. Liczył na coś tak
paskudnego, z czego miałby możliwość naśmiewania się z niej, gdy tylko sobie
zapragnie i najchętniej, to do końca jej życia. A wyszło jednak na to, że dała
popalić temu przygłupowi i to nawet w całkiem nie najgorszy sposób.
– … i tak oto
znalazłam się w tutaj – skończyła z uśmiechem na twarzy.
– Granger, ty się
nie umiesz bawić – skomentował kąśliwie i rzucił jej spojrzenie godne
Bazyliszka.
Wtedy dopiero się
zorientował, że dziewczyna wciąż siedziała przed nim w szlafroku. Z nogą
założoną na nogę, przez co kawałek uda był widoczny. Poluzowany pasek w pasie
sprawił, że poły szlafroka były bardziej rozchylone, przez co jej obojczyki
były widoczne i dekolt większy niż w jakimkolwiek mundurku szkolnym. Severus
szybko zrugał się za patrzenie na ciało swojej, jakby nie było, wciąż uczennicy
i zorientował się, że wciąż coś do niego mówi.
– … i co o tym
myślisz? – zapytała i popatrzyła na niego oczekująco.
Nagle jakoś
rozdrażniło go to, że mówi do niego na „ty”. Może gdyby wciąż mówiła na „pan”,
to by nie zwracał uwagi na ciało, które przed nim prezentowała. Zirytowany
przez swoje myśli patrzył na nią spode łba.
– O czym tam znowu
jęczałaś, Granger? Gdy mówisz słowa zlewają się w całość, a Morfeusz zaprasza
do siebie – parsknął.
– Przed chwilą
jakoś mogłeś utrzymać uwagę, gdy opowiadałam o tym, co zaszło – zirytowała się.
– No widzisz,
Granger, najwyraźniej istnieje limit słów, jakie możesz wypowiedzieć, gdy
zwracam uwagę na to, co mówisz. Resztę ignoruję.
W Hermionie się
zagotowało i wydała bliżej nieokreślony odgłos zdenerwowania. Wstała szybko z miejsca
i popatrzyła na niego złowrogo.
– Jeszcze może
nóżką tupnij, co? – skomentował uszczypliwie. – Jestem zajęty, Granger. Jeśli
masz coś ważnego do powiedzenia lub obgadania, to powiedz to zwięźle. Jak nie,
to daj mi dokończyć pracę, którą się zajmowałem zanim tu wtargnęłaś.
Hermiona chciała rzucić mu kąśliwą uwagę, ale zacisnęła mocno usta i odwróciła
się w stronę drzwi.
– A, no i Granger…
– zawiesił głos ze złośliwym uśmieszkiem czekając aż się odwróci. –
Sugerowałbym zmianę ubioru.
Dziewczyna
zarumieniła się lekko i jednym machnięciem różdżki zmieniła swój strój na
szkolny mundurek.
Ekstra <33333 byłam pewna, że nie będzie nowego rozdziału, wchodzę z ciekawości a tu tkaa niespodzianka ����
OdpowiedzUsuńAhhh ten Snape! Jeszcze mu się te uda będą po nocy śnić xD
OdpowiedzUsuńPadłam jak Snape mówił o pająkach „Skubańce potrafią się dobrze kamuflować.” ;-D
OdpowiedzUsuńDotrwałam! Kolejny blog, do którego się przykleiłam i nikt nie jest w stanie mnie odciągnąć dopóki nie przeczytam ostatniego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie.
Keidu wracasz?? Tęsknię <3
OdpowiedzUsuńWróć :(
OdpowiedzUsuńSytuacja z rana - Snape nie docenia tego, co ma, zdecydowanie :D. W sumie chętnie bym poczytałam o tym wątku z eliksirem więcej, żeby to wszystko było takie pełniejsze i bardziej spójne. Sytuacja z tym rycerzem i tak dalej - super pomysł, zamiast tradycyjnego ratowania przez Snape'a ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czarodziejka