~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 45

poniedziałek, 5 lutego 2018

Rozdział 45

Na razie musicie mi wybaczyć, że rozdziały są jedynie po 7 stron, ale nie staram się żeby były jak najdłuższe, a żeby kończyły się w odpowiednim momencie i byście nie czekały tak długo!

P.S.
Gdy miałam brak chwilowej weny i zapytałam się chłopaka jaką akcję mogłabym wprowadzić między Hermioną a Severusem usłyszałam: "Z tych kawałków, co wyczytałem, to on już wystarczająco zrobił, by miała mokro w majtkach i motyle w brzuchu", przez co umarłam.

Zbetowała Sevannte




– Granger, zabierz te kłaki z mojej twarzy – warknął półprzytomny Severus.
– Mhm… – mruknęła mało przejęta i przewróciła się na drugi bok. Niefortunnie, bo z tej drugiej strony znajdował się akurat Postrach Hogwartu i tak się złożyło, że wpadła na niego z impetem.
– Na kapcie Merlina, Granger, weź ze mnie złaź. – Popchnął ją, ale ona jedynie wymamrotała coś pod nosem i uparcie kontynuowała leżenie z nogą przerzuconą przez Snape’a.
Jak się można było spodziewać, długo nie trwała w tej błogiej i nieświadomej pozycji, bo ryk, który ją zbudził na pewno dało się usłyszeć na wszystkich piętrach Hogwartu.
– Dwadzieścia punktów od Gryffindoru za niesubordynację! – rozległ się wrzask.
Dziewczyna o mało nie zleciała z łóżka budząc się w tak drastyczny sposób i zaspanymi oczami popatrzyła na Snape’a jakby postradał zmysły.
– Co się drzesz? Jest siódma rano – wymamrotała i roztarła sobie skronie.
– Idź sobie spać gdzieś indziej, jeśli zachowujesz się jak zwierzę w łóżku, a nie człowiek – syknął.
– Niektórym by nie przeszkadzał taki obrót sytuacji – odpowiedziała wymownie.
– To znajdź kogoś takiego i jemu próbuj zabrać poduszkę, a nie mi. Ja potrzebuję snu – warknął.
Hermiona nie rozumiejąc, o co w ogóle tyle zajścia przewróciła jedynie oczami i bez komentarza wyszła z sypialni Severusa. Wróciła do siebie opadając szybko na łóżko i z radością popadła w głęboki sen. Mistrz Eliksirów natomiast był za bardzo wybudzony, ażeby ponownie zapaść w sen, postanowił jednak położyć się jeszcze na chwilkę w ciepłym łóżku, póki nie miał na głowie miliona spraw do załatwienia i nikogo do uratowania.

– Dzień dobry – powiedziała na powitanie Hermiona siedząc w pogodnym nastroju w fotelu i jedząc płatki z mlekiem.
– Dla kogo dobry, dla tego dobry.
– Och, ten brak optymizmu w głosie z rana! Aż chce się żyć! – Uśmiechnęła się lekko pod nosem, ale szybko wróciła do książki, którą trzymała na kolanach.
– Granger, jak ubrudzisz ten egzemplarz, to możesz się pożegnać z życiem – warknął niezadowolony, że w ogóle dotknęła książki bez pytania, mimo że dał jej na to zgodę jeszcze jakiś czas temu.
– A jeśli inny egzemplarz? – Podniosła głowę znad księgi.
– Każdy egzemplarz – wysyczał.
– Chciałam się tylko upewnić – oznajmiła, wzruszyła ramionami i wróciła do czytania.
Severus popatrzył na nią ukradkiem. Zdecydowanie miała zbyt dobry humor jak na to, że wczoraj wróciła w tak opłakanym stanie od Czarnego Pana. I jeszcze te paranoiczne zachowanie w nocy. A teraz, jak gdyby nigdy nic siedziała sobie u niego w salonie i rozkoszowała się książką ledwo będąc w stanie czytać jednym okiem. Poszedł do kuchni i jak normalny człowiek zjadł śniadanie przy stole. Gdy wrócił Hermiona przemierzała pokój w tę i z powrotem.
– Granger, bo zrobisz mi dziurę w dywanie.
– A co jeśli Voldemort mnie przejrzał? – Popatrzyła na niego niespokojnie z paniką w oczach. – Co jeśli zamierza teraz odegrać się na stadzie? Albo na tobie, Snape? – Zamilkła na chwilę, utkwiła wzrok w podłodze i dalej szybkim krokiem przemierzała pomieszczenie. – On już wie – powiedziała nagle z pełnym przekonaniem. – On wie, Snape. – Spojrzała na niego pustymi oczami. – On tu idzie.
Severus patrzył się ze zdziwieniem na rozgrywającą się przed nim sytuację. Nagle z wesołej gryfonki przemieniła się w kłębek nerwów, a później jeszcze zaczęła wygadywać jakieś brednie.
– Naćpałaś się, Granger, czy jak? Nikt nie idzie. Co najwyżej pająki pod twoim łóżkiem mogą tutaj przyjść, ale pewnie nawet tego nie zauważysz. Skubańce potrafią się dobrze kamuflować.
– Ale zaraz przyjdzie. – Podbiegła do niego i złapała go za szaty w rozpaczliwym geście. – Musimy się stąd wynosić, teraz.
Severus popatrzył podejrzliwie na dziewczynę przekonany, że sobie z niego żartuje. Jednak wyglądała całkowicie poważnie.
– Nigdzie nie idę. Wybij sobie w ogóle ten pomysł z głowy. Zapytam się jeszcze raz: brałaś jakiś eliksir?
– Żadnych eliksirów! – krzyknęła, jakby przerażona wizją picia jakiekolwiek mikstury. Odskoczyła do tyłu i popatrzyła szaleńczym wzrokiem na profesora.
– Granger, słyszysz mnie? Coś ty wzięła durna dziewczyno? – zapytał trochę jej, trochę siebie rozglądając się dookoła i szukając pustej fiolki po jakimkolwiek eliksirze.
– Wypuść mnie stąd! – Rzuciła się do drzwi, jednak Severus był szybszy i zablokował jej wyjście.
– Co wzięłaś? – syknął i potrząsnął za ramiona.
– Ja… – Hermiona potrząsnęła głową i zdezorientowana popatrzyła na swojego profesora. – Coś się stało? – zapytała niewinnie.
– Coś się na pewno stało, ale to ja pytam co. Wiesz, że nienawidzę się powtarzać, ale zapytam po raz ostatni: co wzięłaś? – Spojrzał na nią spode łba.
– Wilkołaczy eliksir, który sama uwarzyłam – odpowiedziała cicho uciekając spojrzeniem.
– Czy ty jesteś niepoważna?! – zaryczał.
– Przestań się drzeć, bo ogłuchnę – skrzywiła się.
– I dobrze. Skoro i tak mnie nie słuchasz, to możesz w ogóle nie słyszeć. – Założył ręce na klatce, odwrócił się na pięcie i ruszył do laboratorium.
Hermiona podążyła za nim i stanęła w progu.
– Ale zapewne głowisz się, co sprawiło, że eliksir tak na mnie wpłynął? – zagadnęła obserwując, jak Snape przygotowuje stanowisko pracy.
– Ani trochę – odburknął.
– Zachowujesz się jak dziecko, Snape.
– Popatrz na siebie. To nie ja po kryjomu robię eliksiry i nie testuje ich nawet bez konsultacji.
– A więc o to chodzi, tak? Że nie zapytałam się o zgodę, a sama podjęłam decyzję? Oj, już się tak nie bocz, Snape, jakbyś miał dziesięć lat.
– Chodzi o to, Granger, że już nie tylko ryzykujesz własnym życiem i może czas najwyższy o tym pomyśleć. Już nie jest tak, jak wcześniej, że możesz robić wszystko, co ci się żywnie podoba, bo teraz każda twoja akcja, każde twoje działanie, odbija się na innych.
– Już nie praw mi morałów – warknęła na niego.
Severus podszedł do niej szybkim krokiem i stanął tak blisko niej, że dzieliły ich tylko centymetry. Pochylił się nad nią i zgromił ją morderczym wzrokiem.
– Jeśli chcesz tutaj zostać, to nie robisz już nic na własną rękę. Od tej pory ja zajmuję się eliksirem, a ty co najwyżej pomagasz, zrozumiano? Jeśli zauważę, że coś kombinujesz, to pozostaniesz z tym bałaganem sama, a już raczej wiesz, jakie może być to ciężkie. Pamiętam jak dziś, że obiecaliśmy sobie szanować swój czas, więc przypomnij to sobie i dostosuj się do własnych słów.
Hermiona chciała się odgryźć jakimś komentarzem, ale w słowach Snape’a było zbyt dużo racji, ażeby mogła z nim dyskutować. Co ona sobie w ogóle myślała? Powinna była od razu zapytać go o radę, a nie znowu zachowywać się jak dziecko i wszystko przed nim ukrywać.
– Przepraszam, Snape – odezwała się po chwili. Mimo że Severus ponownie stał przy kociołku plecami odwrócony do niej, to zauważyła, że jego ruchy zwolniły, co powiedziało jej, że zaczął słuchać. – Ciągle mam wrażenie, że sama jestem w stanie dać sobie z tym wszystkim radę – westchnęła ciężko. – Że powinnam stanąć na wysokości zadania, chociaż wiem już od dłuższego czasu, że z każdym problemem mogę zgłosić się do ciebie. Nawet jeśli miałbyś mnie wykląć, wyzwać i wykrzyczeć mi prosto w twarz, co o tym myślisz. – Hermiona pokręciła lekko głową załamując się nad własną głupotą i poszła dokończyć śniadanie. Czemu znowu wracała do punktu wyjścia? Mogła po prostu zaufać i pozwolić, by ktoś bardziej doświadczony podzielił się z nią wiedzą i pomysłami.
Po kilkunastu minutach do salonu wszedł profesor.
– Wypij to, powinno dezaktywować działanie eliksiru. Nie chcemy przecież, byś znowu wpadła w jakiś atak. Swoją drogą kiedy zażyłaś eliksir? Wieczorna paranoja też była jego skutkiem?
– Nie – odpowiedziała cicho i sięgnęła po eliksir. Ta uczuciowa huśtawka nie dawała jej spokoju. Była przybita, po chwili przestraszona, a na koniec śmiała się sama z siebie.
Wypiła miksturę i od razu poczuła się lepiej.
– Dzięki, Snape – odetchnęła głęboko. – Jeszcze kilka minut, a wybuchłabym płaczem bez żadnego powodu.
– A więc co dodałaś do tamtego eliksiru? – zapytał szorstkim głosem wciąż stojąc nad nią i bacznie się jej przyglądając.
– Pamiętasz, gdy spotkaliśmy się przy hogwardzkiej bramie tuż po aportacji? Nie wyglądałam wtedy jak ja, a ty zdecydowanie miałeś słabo zorganizowany wieczór.
– Co związku z tym? – ponaglił warknięciem.
– Wracałam wtedy od pewnego innego Mistrza Eliksirów, Alexandre’a Molière’a. Profesor McGonagall podała mi na niego namiary i chciałam zasięgnąć porady o wilkołaczym eliksirze. Zasugerował, że mogłabym zwiększyć ilość smoczego jadu.
– Zwiększyć ilość smoczego jadu? Ty na głowę upadałaś czy jak? I to niby Mistrz Eliksirów? – prychnął.
– Jego pomysł nie zadziałał, ale mam jeszcze trzy inne fiolki, w których pozmieniałam proporcję składników. – Wyciągnęła je z kieszeni i mu podała. – Nie wiem jeszcze jak one zadziałają, ale chciałabym to z tobą skonsultować – uśmiechnęła się.
– I co tak suszysz zęby? Granger, piszesz jak kura pazurem – skomentował, gdy próbował z odległości dwóch centymetrów rozczytać, co było napisane na fiolkach. – Idziesz ze mną do gabinetu i będziesz mi dyktować składniki jakie tam dodałaś, a ja sporządzę notatkę. Zaraz po tym zabierzemy się za robienie eliksirów dla pani Pomfrey, bo już jej się zapasy kończą, a później na pewno znajdzie się dla ciebie jakieś bynajmniej przyjemne zajęcie. – Ruszył do laboratorium. – Czekasz na zaproszenie czy co? – syknął. – Szybciej przebieraj tymi krótkimi nóżkami.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Była zadowolona, że Snape nie był na nią śmiertelnie obrażony, co przekładało się na to, że postanowił pomóc jej z eliksirem i to jeszcze dziś. No i dał jej zajęcie, by mogła inaczej spędzić czas niż patrząc na swoje odbicie popadając w nostalgiczny nastrój.

Dwa tygodnie później Hermiona przemierzała zakamarki Hogwartu. Zapisywała w notatkach miejsca, w których należało rzucić mocniejsze zaklęcia ochronne, bo była w stanie wyczuć, że miały na sobie lżejszą tarczę niż sale, w których uczniowie częściej przebywali. Mogłoby się wydać dziwne, że cały Hogwart nie był pod tak samo mocnym zaklęciem, jednak czarodzieje skupiali się przede wszystkim na salach i korytarzach, w których odbywały się lekcje i w których przebywali podopieczni. A te bardziej zapomniane korytarze, po których nawet duchy nie latały  i obrazy zdjęte ze ścian, były słabiej chronione. Co prawda Hogwart mieścił kiedyś więcej uczniów, ale nie wiedziała czy zdarzyło się kiedyś tak, że każde z pomieszczeń było eksploatowane.
Dziewczyna usłyszała jakiś szelest za sobą, a ciarki przeszły jej po plecach. Obróciła się, jednak nikogo za sobą nie ujrzała. Wyciągnęła różdżkę, nie wypowiadając żadnego zaklęcia. Oczy z łatwością przyzwyczaiły się do ciemności i nie chciała zdradzić swojej pozycji. 
– Hermiono… – usłyszała głos za sobą i poczuła jak ktoś lekko ściska ją za ramię.
Obróciła się szybko i przystawiła różdżkę do gardła mężczyzny.
– To tylko ja, Hermiono. – Różnokolorowe tęczówki niemalże lśniły w ciemności.
– Ach, Nestor, to ty. – Starała się, aby jej głos brzmiał, jakby odczuła ulgę, że to jego spotkała.
Niechętnie schowała różdżkę i zrobiła kilka kroków do tyłu.
– Co robisz tutaj? – Wskazała ręką na otaczającą ich ciemnie, w międzyczasie rozglądając się subtelnie czy nie ma nikogo, kto pomógłby jej w tej sytuacji.
– A tak się przechadzałem. Lubię mniej zatłoczone korytarze. Ciekawi mnie bardziej, co ty tutaj robiłaś? – Zrobił kilka kroków w jej stronę.
– Musiałam coś załatwić i właśnie wracam do Wielkiej Sali. Pewnie zaraz podadzą kolację. Też się wybierasz?
– Raczej nie myślałem o tym. – Jego oczy zalśniły i podszedł jeszcze bliżej. Hermiona cofała się wolno, lecz w końcu natrafiła na ścianę.
– Obstawiam, że podadzą coś naprawdę niesamowicie pysznego. Aż ślinka cieknie, co nie?
– Mnie na coś innego ślinka cieknie – odparł bezpardonowo i oblizał wargi.
– Nestor, nie wygłupiaj się. – próbowała zaśmiać się lekko, jakby usłyszała właśnie najlepszy żart miesiąca.
– Zwodzisz mnie, Hermiono. Od kiedy tylko pojawiłem się w Hogwarcie. Nosisz się, jakbyś była lepsza od nich wszystkich, ale nie dziwię się… – Pogłaskał ją po twarzy wierzchem dłoni. – Bo jesteś.
– Jesteśmy w ukrytej kamerze, tak? – zapytała z nadzieją. – Nestor, nie chcę być nieuprzejma, ale nic takiego nie miało zajścia. A ty nie jesteś w moim typie, przykro mi.
– Nie jestem w twoim typie?!
Jego tęczówki przybrały nagle szkarłatny odcień, a ręka zacisnęła się wokół jej szyi dusząc ją z niewyobrażalną siłą. Hermiona po kilku sekundach poczuła, że jej nogi zwisają nad ziemią.
– A więc Czarny Pan miał rację, tak? Zakochałaś się w nim? – warknął z goryczą. – Zakochałaś się w Śmierciożercy, który mordował i obdzierał ze skóry takich jak ty  – wypluł te słowa z pogardą.
Gryfonka zaczęła niekontrolowanie wierzgać nogami starając się złapać powietrze, ale wydawało jej się, że chłopak jest w takim szale, że nawet nie widzi, co robi i do czego zaraz doprowadzi. Gdyby nie to, że denerwowało ją, że dla kolejnego mężczyzny jest tylko kawałkiem mięsa, z którego można zrobić worek, wmówić jakieś głupoty, a później potraktować gorzej niż gnębiwtryska, to najprawdopodobniej ostatnie sekundy swojego życia musiałaby spędzić w gorszym towarzystwie niż to sobie wyobrażała. No bo, na przykład tak, zginąć z ręki Voldemorta? Pasowałoby jej o wiele bardziej niż z ręki jakiegoś osiłka, który nawet nie potrzebował magii, by ją wykończyć. Ani nie można byłoby nazwać tego bohaterską śmiercią, ani pożyteczną.
W dziewczynie zaczął narastać gniew, który napędzany był z każdą kolejną myślą przychodzącą do jej głowy. Bo niby jak to? Ten świerkowo pachnący chłopak miał zniszczyć to, nad czym pracowała tyle czasu? Miał pogrzebać jej plan, jej relacje z wilkołakami, jej trud i przyszłość innych ludzi? Sprawić, że każda wylana kropla krwi i każdy ból, który przypominał jej o poniesionym zwycięstwie miał pójść na marne?
W Hermionie krew zawrzała, adrenalina podskoczyła, a w oczach można było dostrzec furię. Poczuła Bestię, która się z niej uwalnia, nie godząc się na takie umieranie. Po raz pierwszy obie zjednoczyły się w wspólnym celu.
Dopiero, gdy z gardła gryfonki wydobył się głośny ryk Nestor zareagował. Popatrzył tęczówkami już–nie–tak–intensywnie–czerwonymi–jak–wcześniej na nią, a jego uścisk mimowolnie zelżał. Granger wykorzystała tę chwilę nieuwagi, odepchnęła się rękoma od ściany i rzuciła się do przodu przemieniając się w wilkołaka. Nestor upadł pod nią, a gdy otworzył oczy pierwszą rzeczą, którą zauważył były długie kły znajdujące się kilka cali od jego twarzy.
– Hermiono, nie rób nic, czego będziesz żałować – wyjęczał.
Dziewczyna warknęła i chapnęła zębami tuż przed jego twarzą.
– No dobrze, dobrze. Pamiętaj, że jestem ważny dla Czarnego Pana – wysapał zakrywając rękoma twarz.
Patrząc na niego dziewczyna nie mogła się nadziwić jak z tak bardzo napuszonego człowieka mógł przeobrazić się w tak zawodzącego osika.
Hermiona wiedząc, że Voldemort faktycznie liczył na jego pomoc, a zdolności, które posiadał na pewno były cenne, odeszła na kilka kroków. Jednak, gdy zobaczyła uśmiech zwycięstwa na jego twarzy nie mogła się powstrzymać i łapą przejechała po jego nodze. Zdziwienie, które było wypisane na jego twarzy było jak miód na jej serce i zadośćuczynieniem za ślad palców na szyi.
Nestor starał się zaśmiać, jakby cała sytuacja nie wywarła na nim żadnego wrażenia, a następnie zagrozić jej, że Czarny Pan się o tym dowie, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle. A gdy chciał się podnieść dziewczyna skierowała kroki w jego stronę, a jej rozwścieczony wzrok i kły na wierzchu sprawiły, że z powrotem przywarł do ziemi zasłaniając twarz rękoma. Nie poczuł jednak ani śliny skapującej na jego twarz, ani oddechu rozwiewającego mu włosy. Otworzył więc oczy i popatrzył w dół. Hermiona stała przy jego intymnym miejscu i pochylała się nisko.
– Nie, nie, nie. Nie rób tego. – Chciał zasłonić swoją męskość rękoma, ale powstrzymało go warknięcie. – Błagam, oszczędź mnie, już nie będę ci wchodził w drogę… Naprawdę, obiecuję. Powiem też Czarnemu Panu, że nikt inny nie wykonałby lepiej zadania, które ci zlecił. Nie napomknę o tym, że omijałaś pewne przejścia i myślałaś, że się nie zorientuję – głos mu się załamał.
Hermiona patrzyła się w niego intensywnie, po czym warknęła głośno, pochyliła się i chapnęła tak mocno, że dźwięk jaki wydała jej szczęka rozszedł się jak echo po korytarzu. Nestor krzyknął i odwrócił się instynktownie, gdy tylko usłyszał ten odgłos.
Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył i patrzyła jak kałuża moczu tworzy się pod chłopakiem. Gdy leniwym krokiem odchodziła kątem oka zauważyła ulgę i szczęście na twarzy chłopaka. Nie była przecież sadystką – jedynie doszła do wniosku, że pewną karę należało wyegzekwować.
W tym momencie dziewczyna miała jednak większy problem. Przebywała właśnie w Hogwarcie pod postacią wilkołaka, nie mogła zlokalizować swojej różdżki, ani nawet nie miała jak przywołać swojej różdżki bez różdżki, ani jak wyczarować sobie ubrania, jeśli się przemieni w ludzką postać. Gorączkowo myślała nad tym, co powinna zrobić i doszła do wniosku, że miała dwa wyjścia: udać się do Snape’a po pomoc w postaci wilkołaka albo udać się do Snape’a po pomoc w ludzkiej postaci. Jakby nie patrzeć obie wersje były dosyć nieciekawe.
Szła przed siebie ostrożnie stawiając kroki i nasłuchując zewsząd. Jeśli chodziło o innych uczniów, to na pewno wolała, aby w tym momencie nie zobaczyli jej jako nagiej Hermiony Granger. Merlinie, to na pewno źle odbiłoby się na jej reputacji.
Gdy znalazła się w lochach przeklinała Filcha, że jest tu tak dużo rozpalonych pochodni. Na szaty Salazara, to były lochy i powinno być mało widoczne dokąd idziesz! Poza tym na pewno uczniowie schodząc do Snape’a czuliby się jeszcze bardziej przestraszeni – o dziwo chciała mu ten pomysł zaproponować. Chyba miał rację, gdy kiedyś mówił o jej ślizgońskiej naturze, ukrytej gdzieś głęboko w niej.
Podchodząc do drzwi profesora usłyszała jakieś chichoty i stukot co najmniej trzech par butów. Rzuciła się szybko w bok przemieniając się w tym samym czasie w swoją ludzką postać i dziękując za eksponat zbroi rycerskiej, za którym się ukryła. Wstrzymała oddech, gdy grupka dziewczyn ze Slytherinu przechodziła obok, ale w tym samym czasie Mistrz Eliksirów otworzył drzwi słysząc jakiś hałas i mając dziwne przeczucie. Natomiast gdy jedynie ujrzał swoje uczennice skrzywił się na ich widok i w chwili, gdy miał zamykać drzwi usłyszał ciche nawoływanie.
– Snape – syknęła.
Wychylił się lekko zza drzwi i rozejrzał po korytarzu.
– Snape – powtórzyła trochę głośniej.
– Czego pragniesz, o najjaśniejszy rycerzu? – odpowiedział podniośle.
– To ja, Snape.
– Wiem, że to ty, Granger. Zastanawia mnie jedynie czemu odstawisz jakąś szopkę. Jak masz jakąś sprawę do załatwienia, to wyjdź i porozmawiajmy.
– Nie mogę – powiedziała zirytowanym głosem.
– Niby dlaczego? Rycerz cię więzi i nie pozwala ci odejść?
– Nie do końca o to chodzi.
Będąc na skraju cierpliwości Severus Snape podszedł raźnym krokiem chcąc wyciągnąć ją stamtąd siłą czy to jej się podobało czy nie.
– Nie podchodź, Snape! – krzyknęła w panice, a gdy zauważyła, że nie zamierza w żaden sposób zareagować na jej słowa, wypaliła – Jestem naga!
Mistrz Eliksirów zatrzymał się w połowie kroku.
– Czemu jesteś naga, Granger? – zapytał podejrzliwie.
– Bo wydarzył się pewien incydent, ale nie powinniśmy raczej o tym rozmawiać na korytarzu. Czy możesz mnie w końcu posłuchać?
– To wyjdź stamtąd – odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
– To wyczaruj mi szlafrok – warknęła.
Severus ociągał się, ale będąc ciągle ponaglany w końcu spełnił jej zachciankę i wyczarował jej okrycie.
– Nie mogłaś sama tego zrobić?
– Tak się składa, że nie. – Niemalże wyrwała mu szlafrok z ręki, gdy go jej podał. Oczywiście, jeśli można było nazwać to podaniem, bo jedynie wystawił rękę, a Hermiona zaczerwieniona, zakrywając swoje piersi musiała się lekko wychylić i wyszarpnąć go mu z rąk. Naturalnie, zauważyła także, że się z niej nabija.
Wyszła zza zbroi i popatrzyła na niego spode łba.
– A teraz czy mogłabym mieć jeszcze jedną prośbę i poprosić, byś przywołał moją różdżkę?
– Jedynie jeżeli szczegółowo zostanie mi przedstawiona historia, która sprawiła, że stałaś roznegliżowana za zbroją rycerza pod moim gabinetem, Granger – uśmiechnął się złośliwie, przeczuwając, że to będzie historia, którą będzie mógł jej wypominać i śmiać się z tego, że jest taka niedołężna.
– Zgoda – uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Severus przywołał jej różdżkę, a po chwili siedzieli w jego gabinecie, gdzie Hermiona opowiadała mu, co się właśnie wydarzyło. Niedopowiedzeniem było stwierdzenie, że Mistrz Eliksirów nie był zadowolony historią, którą usłyszał. Liczył na coś tak paskudnego, z czego miałby możliwość naśmiewania się z niej, gdy tylko sobie zapragnie i najchętniej, to do końca jej życia. A wyszło jednak na to, że dała popalić temu przygłupowi i to nawet w całkiem nie najgorszy sposób.
– … i tak oto znalazłam się w tutaj – skończyła z uśmiechem na twarzy.
– Granger, ty się nie umiesz bawić – skomentował kąśliwie i rzucił jej spojrzenie godne Bazyliszka.
Wtedy dopiero się zorientował, że dziewczyna wciąż siedziała przed nim w szlafroku. Z nogą założoną na nogę, przez co kawałek uda był widoczny. Poluzowany pasek w pasie sprawił, że poły szlafroka były bardziej rozchylone, przez co jej obojczyki były widoczne i dekolt większy niż w jakimkolwiek mundurku szkolnym. Severus szybko zrugał się za patrzenie na ciało swojej, jakby nie było, wciąż uczennicy i zorientował się, że wciąż coś do niego mówi.
– … i co o tym myślisz? – zapytała i popatrzyła na niego oczekująco.
Nagle jakoś rozdrażniło go to, że mówi do niego na „ty”. Może gdyby wciąż mówiła na „pan”, to by nie zwracał uwagi na ciało, które przed nim prezentowała. Zirytowany przez swoje myśli patrzył na nią spode łba.
– O czym tam znowu jęczałaś, Granger? Gdy mówisz słowa zlewają się w całość, a Morfeusz zaprasza do siebie – parsknął.
– Przed chwilą jakoś mogłeś utrzymać uwagę, gdy opowiadałam o tym, co zaszło – zirytowała się.
– No widzisz, Granger, najwyraźniej istnieje limit słów, jakie możesz wypowiedzieć, gdy zwracam uwagę na to, co mówisz. Resztę ignoruję.
W Hermionie się zagotowało i wydała bliżej nieokreślony odgłos zdenerwowania. Wstała szybko z miejsca i popatrzyła na niego złowrogo.
– Jeszcze może nóżką tupnij, co? – skomentował uszczypliwie. – Jestem zajęty, Granger. Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia lub obgadania, to powiedz to zwięźle. Jak nie, to daj mi dokończyć pracę, którą się zajmowałem zanim tu wtargnęłaś.
                Hermiona chciała rzucić mu kąśliwą uwagę, ale zacisnęła mocno usta i odwróciła się w stronę drzwi.
– A, no i Granger… – zawiesił głos ze złośliwym uśmieszkiem czekając aż się odwróci. – Sugerowałbym zmianę ubioru.
Dziewczyna zarumieniła się lekko i jednym machnięciem różdżki zmieniła swój strój na szkolny mundurek. 


7 komentarzy :

  1. Ekstra <33333 byłam pewna, że nie będzie nowego rozdziału, wchodzę z ciekawości a tu tkaa niespodzianka ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh ten Snape! Jeszcze mu się te uda będą po nocy śnić xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Padłam jak Snape mówił o pająkach „Skubańce potrafią się dobrze kamuflować.” ;-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dotrwałam! Kolejny blog, do którego się przykleiłam i nikt nie jest w stanie mnie odciągnąć dopóki nie przeczytam ostatniego rozdziału.
    Przy okazji zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Keidu wracasz?? Tęsknię <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Sytuacja z rana - Snape nie docenia tego, co ma, zdecydowanie :D. W sumie chętnie bym poczytałam o tym wątku z eliksirem więcej, żeby to wszystko było takie pełniejsze i bardziej spójne. Sytuacja z tym rycerzem i tak dalej - super pomysł, zamiast tradycyjnego ratowania przez Snape'a ;D
    Pozdrawiam
    Czarodziejka

    OdpowiedzUsuń