~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 44

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Rozdział 44

Jakoś bardzo sprawnie napisany rozdział :) 
To pewnie dlatego, że sesja, dużo zajęć i nagle przyszła wena, i chęć do pisania. 
Tylko kilka stron, ale mam nadzieję, że to wystarczający znak, że Was nie opuściłam. 
Enjoy! ;)

Zbetowała Sevannte :)




Hermiona nie przypuszczała nawet, że tym razem może być aż tak niesamowicie zrelaksowana po kąpieli w wannie wypełnionej po brzegi kostkami lodu. A jednak, czasami najprostsze rozwiązania przynosiły oczekiwany skutek.
Gdy wyszła z wody, Severus pomógł jej się wytrzeć i założyć czyste, ciepłe ubranie, po czym owinął ją jeszcze szczelnie kocem i skierował się z powrotem do salonu. Posadził ją w na tyle dużym fotelu, aby mogła schować także nogi pod polarowy koc i napalił mocniej w kominku.
– Chcesz coś do picia, Granger? Jakiś paskudnych ziółek albo może lepiej smakującego alkoholu?
– A planujesz też się czegoś napić czy będziesz tylko się przyglądał?
– Planuję – kiwnął zdecydowanie głową. On też nie chciał wspominać ostatnich kilkunastu godzin.
– W takim razie nie będziemy siedzieć przy filiżance herbaty jakbyśmy byli u Dumbledore’a. Poza tym należałoby jakoś uczcić to, że przeżyliśmy dzisiejszy dzień. A przede wszystkim, że ja przeżyłam.
– A świętuj sobie co tam chcesz, Granger – prychnął i przywołał Ognistą Whisky.
– Wiem, Snape, że ty nie możesz narzekać na nieudany wieczór – sarknęła i popatrzyła się na niego z mieszanką goryczy i czegoś jeszcze, czego nie mógł zidentyfikować.
– Zachowujesz się, jakbyś miała pretensje za to, że wykonałem polecenia Czarnego Pana. Czemu się dziwisz, durna dziewczyno? – syknął. – Zrobiłem to, co było ode mnie wymagane i chyba twoja mała główka nie pojmuje, co by się wydarzyło, gdybym się sprzeciwił. Poza tym miałaś plan Granger, więc co się pienisz? Mnie w nim nie było, a przynajmniej nie fizycznie, o czym, przypominam, dowiedziałem się po fakcie.
Hermiona westchnęła ciężko, ale wiedziała, że miał rację, a ona jedynie chciała na kimś odreagować.
– Masz rację, Snape – odpowiedziała cicho i przywołała dwie szklanki.
– Świat się kończy, Hermiona Granger przyznała się do błędu  – parsknął, po czym nalał do szklanek alkohol.
– Już się tak nie ciesz, bo ci nie do twarzy  – uśmiechnęła się do niego krzywo, upiła łyk Ognistej i zatopiła się w swoich przemyśleniach.

Severus popatrzył na dziewczynę, gdy po kilku minutach wciąż między nimi panowała cisza. Nie był przyzwyczajony do takiego stanu rzeczy. Ostatnimi czasy nawet, gdy była w złym humorze, rzucała mu kąśliwe uwagi i patrzyła się na niego spode łba. Tym razem Hermiona siedziała zamyślona, a jej spojrzenie utkwione było w ogniu tańczącym w kominku. Przyjrzał się uważniej dziewczynie. Jej włosy wyschły, a zakręcone kosmyki przysłoniły policzki, mimo tego Severus dobrze widział, w jakim stanie jest jej twarz. Sine usta, do których co jakiś czas przykładana była szklanka z bursztynowym napojem, lewe oko, którego w tym momencie nie widział, było jeszcze ciemniejsze niż wargi i mocno spuchnięte. Łuk brwiowy został naprawiony, ale doskonale wiedział, gdzie znajdowała się zasklepiona rana. Szrama, którą zrobił któryś ze Śmierciożerców, ciagnąca się krzywą linią od tyłu ucha przez szyję, kończąc na obojczyku, a która wciąż była intensywnie czerwona, mimo że zajął się nią w pierwszej kolejności mając nadzieję, że nie zostanie po niej śladu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli Śmierciożerca umyślnie szpecił przeciwnika, to nie po to, żeby móc jej się ot tak pozbyć leczniczym zaklęciem.
Wzrok Hermiony wydawał się być pusty i mógł jedynie domyślać się, że jej myśli odpłynęły bardzo daleko stąd. Był dzisiaj świadkiem tylko części tego, co musiała przeżyć dziewczyna, a i tak był zdumiony determinacją i siłą, którą pokazała przed samym Czarnym Panem.

                                                                 ~*~*~*~

Gdy Voldemort powiedział mu, żeby poszedł do pokoju, wiedział już, co będzie na niego czekało. Kolejna niczemu winna dziewczyna, która została prawdopodobnie złapana kilka godzin wcześniej. O wiele się nie pomylił, z tym, że osoba, którą znalazł nie pojawiła się w Dworze Malfoy’ów dzisiaj, tylko musiała być przetrzymywana w lochach już od kilku tygodni, o czym świadczył jej nędzny stan.
– Jak masz na imię? – spytał łagodnie nie chcąc jeszcze bardziej przestraszyć skulonej dziewczyny w kącie.
Odpowiedziała mu cisza.
– Od dawna tu jesteś? – Podszedł kilka kroków bliżej i ukucnął przed nią. Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej i wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała.
– Nie zrobię ci krzywdy. – Starał się, by jego głos zabrzmiał przekonująco, ale marnie mu to wyszło. – Mogę cię stąd uwolnić, tylko musisz odpowiedzieć na kilka pytań, okej?
Czarnowłosej dziewczynie zaświeciły się oczy z nadzieją. Pokiwała nieśmiało głową.
– Długo już tu jesteś?
Dziewczyna popatrzyła się na niego zamyślona próbując najpewniej policzyć ile czasu minęło, ale miała z tym problem. W sumie, to nie było czemu się dziwić. Czarny Pan dbał o to, by jego ofiary traciły poczucie czasu, bo to był pierwszy krok do szaleństwa.
Wzruszyła lekko ramionami i kiwnęła głową.
– Chcieli od ciebie jakieś informacje?
Pokręciła szybko przecząco głową.
– Mam dla ciebie propozycję i radzę ci z niej skorzystać, bo w innym wypadku zginiesz tutaj w przeciągu miesiąca, rozumiesz? – wyszeptał.

Pokiwała głową patrząc się na niego z szeroko otwartymi oczami, zaskoczona i przerażona tym, co się dzieje.
– Przeniosę cię w bezpieczne miejsce i usunę ci pamięć. Nic z tego, co wydarzyło się tutaj nie będziesz pamiętała, ale także nie będziesz pamiętała tego, kim jesteś. Nigdy nie dowiesz się kim byłaś. Zaczniesz nowe życie i nawet nie będziesz tego świadoma, rozumiesz?
– Czemu mi pomagasz? – zapytała ochrypłym głosem.
– Powiedzmy, że mam dzisiaj dobry dzień – syknął. – Przestań zadawać głupie pytania i skup się. Musimy stąd wyjść.  – Podał jej rękę, a ona niepewnie chwyciła ją i za jego pomocą wstała z podłogi.
Severus nie mógł uwierzyć, jaka głupia myśl nim kierowała, gdy postanowił uratować życie przypadkowej ofierze swojego pana, ale skoro już zobligował się do pomocy, to przecież nie mógł teraz zrezygnować.
Otworzył cicho drzwi i rozejrzał się po korytarzu. Stał przez chwilę w milczeniu nasłuchując, ale ani nie usłyszał, ani nie zaobserwował niczego niepokojącego. Machnął ręką na dziewczynę i po chwili znalazła się obok niego. Zakazał jej się odzywać i robić cokolwiek, chyba że taki wyda jej rozkaz.
Po dziesięciu minutach znaleźli się za bramą Dworu Malfoy’ów. Severus cały czas spięty oczekiwał, że któryś ze Śmierciożerców wyskoczy zaraz z budynku i będzie musiał gorąco się tłumaczyć przed Czarnym Panem z zaistniałej sytuacji, jednak nic takiego nie nastąpiło. Najwyraźniej Granger wystarczająco przykuła ich uwagę. Naprawdę chciał jak najszybciej odstawić tę dziewczynę w bezpieczne miejsce i wrócić, by zobaczyć jak trzyma się jego uczennica. Miał złe przeczucia i obawiał się tego, co Voldemort może zobaczyć w jej umyśle.

Złapał nieznajomą za łokieć i przenieśli się do małego miasteczka w Ameryce. Dziewczyna zatoczyła się i gdyby miała jakąkolwiek zawartość w żołądku, to najprawdopodobniej by ją zwróciła, ale z racji tego, że od tygodni niczego nie jadła, to jedynie klęczała i próbowała pokonać refluks wytworzony przez aportację.
– To twój nowy dom –  wskazał na domek przed nimi, całkowicie nie zwracając uwagi na skutki uboczne, jakich doświadczała czarnowłosa dziewczyna.
Gdy jednak nie podnosiła się po minucie z klęczek, złapał ją za ramiona, podniósł i skierowali swoje kroki w stronę jej nowego miejsca zamieszkania.
– Chyba nie chcesz, by sąsiedzi widzieli cię w takim stanie – zakpił. – Stań przede mną. Rzucę na ciebie zaklęcie. Nie będzie boleć  – uprzedził jej pytanie.
– Dziękuję – odpowiedziała, jedynie patrząc na niego z wdzięcznością.
Skinął jej głową, po czym rzucił zaklęcie, a brązowe oczy zaszły mgłą. Zaczął zapełniać jej umysł przyjemnymi wspomnieniami.

Severus czym prędzej wrócił do Dworu Malfoy’ów i wszedł niezauważalnie do sali pełnej Śmierciożerców. Na podłodze zauważył Granger, która ledwo przypominała człowieka, a co dopiero siebie. Patrzyła szeroko otwartymi oczami po wszystkich, którzy rzucali zaklęcia. Snape przybrał maskę prawdziwego Śmierciożercy i zaśmiał się razem z pozostałymi. Co poniektórzy wpatrywali się w niego z niecierpliwością, jakby miał zaraz dać jakiś długo wyczekiwany pokaz. Wyciągnął więc różdżkę i posłał w jej stronę pierwsze i nieostatnie zaklęcie . Hermiona jęknęła głośno, gdy strużka promienia w nią uderzyła, na co reszta Śmierciożerców jeszcze bardziej się ożywiła i zaatakowała ponownie. Panna Granger straciła przytomność, co nie umknęło Mistrzowi Eliksirów, więc jako pierwszy przestał rzucać zaklęcia. Reszta wpatrzona była w niego jak w obrazek i podążyła za nim bez słowa. Snape przeniósł wzrok na tron, w którym siedział Czarny Pan.
– Severusie, czy to już czas? – zapytał z nutką podekscytowania w głosie.
– Tak, mój Panie – odparł i ukłonił się, gdy powolnym krokiem ruszył ku nim. Severus jednym zaklęciem sprawił, że Hermiona odzyskała przytomność i odsunął się robiąc miejsce swojemu panu.
Voldemort wdarł się boleśnie do umysłu dziewczyny, gdy tylko uniosła powieki, nie dając jej czasu na obronienie się. Tak, Czarny Pan lubił nieuczciwe zagrania i dzięki nim czuł, że ma jeszcze więcej kontroli.
Gdy Lord Voldemort powiedział o jej zakochaniu się w Severusie sam zainteresowany był tak zszokowany, że nie wiedział, co powiedzieć. Roześmiał się szyderczo z resztą Śmierciożerców, a w jego głowie pojawiło się nagle tuzin pytań. Co, do jasnej cholery, odbiło tej Gryfonce? Jakie zakochanie? O czym mówił Czarny Pan? Co ona mu pokazała? W środku Severus Snape kipiał z wściekłości. Wiedział, że to na pewno nie był jej plan. Bo przecież jakby był, to by już wcześniej o tym wiedział. Jednak w momencie, gdy Granger charcząc głośno obróciła się na brzuch i zaczęła powoli wstawać patrzył na nią z ukrytym niedowierzaniem zapominając o tym, jakich przed chwilą wyznań był świadkiem. 

Severus Snape mógł powiedzieć o Hermionie wiele rzeczy i to w większości niepochlebnych, ale trzeba było przyznać, że jej determinacja i odwaga potrafiły zadziwić każdego. A gdy odezwała się do Czarnego Pana tym ironicznym głosem z trudem powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem. Taka butna, mimo tego, co przeszła i przed kim się znajdowała. Widział, że zdenerwowała go tym, jednak na jej szczęście traktował to jak przyjemną rozrywkę i test.
W momencie, gdy Voldemort nakazał mu ją zabrać z Dworu Malfoy’ów, gniew spowodowany przez uczucia, które do niego żywiła, wzrósł dwukrotnie. Jednak jej wyjaśnienia były dosyć racjonalne i doprowadziły do tego, że znowu patrzył na nią z ukrytym niedowierzeniem. To, jak bardzo przemyślała swój plan i zdołała go wprowadzić w życie było godne podziwu, jednak ani myślał, by przed nią to pokazać.

                                                                 ~*~*~*~

– Granger, wszystko z tobą w porządku? – wyrwał ją z zamyślenia.
– Tak, tak, oczywiście, po prostu trochę jestem zmęczona. – Oprzytomniała i popatrzyła na niego chłodnym spojrzeniem. 
– Tylko tyle? Granger nie udawaj, że to co dzisiaj przeszłaś jest normalne i jest niczym. Wiem, że może nie jestem odpowiednią osobą do rozmów i uwierz mi, ucieszyłbym się, jakby był ktoś inny, komu mogłabyś się wygadać, ale oboje wiemy, że nie ma nikogo innego. Więc jesteśmy na siebie skazani.
– Chyba masz rację – prychnęła. – Ale naprawdę nie ma o czym gadać – ucięła. – Jak będzie mnie coś dręczyć, to się odezwę – dodała. Zaskoczyło ją zachowanie profesora, ale w tym momencie mógłby nawet zacząć tańczyć grając na tamburynie, a nie przejęłaby się tym za bardzo. – Położę się chyba spać.
Przytaknął jedynie lekko głową i patrzył jak oddala się i wchodzi do pokoju, w którym już od dawna stało łóżko dla niej.
Severus siedział jeszcze kwadrans przed kominkiem patrząc zahipnotyzowanym wzrokiem na ogień, który jak wielki potwór pochłaniał kolejne kawałki drewna, po czym jednym ruchem różdżki sprzątnął szklanki i odesłał Ognistą Whisky do barku. Wziął szybki prysznic i założył spodnie do spania, a następnie położył się do łóżka.

Hermiona obudziła się raptownie i spocona usiadła na łóżku próbując złapać oddech. Różdżką, która niemalże natychmiast po przebudzeniu znalazła się w jej dłoni, oświetliła pokój i szybko rozejrzała się dookoła. Gdy rozpoznała znajome pomieszczenie, które było tak różne od lochów w jej śnie, wzięła głęboki wdech próbując się uspokoić, ale mimo tego wciąż siedziała spięta na łóżku, jakby w oczekiwaniu, że ktoś zaraz przerwie tę przeraźliwą ciszę. 
Dziewczyna powoli, jak najdelikatniej, wstała z łóżka próbując nie wydać przy tym żadnego dźwięku spowodowanym bólem całego ciała i podeszła do przymkniętych drzwi. Czy przypadkiem nie zamykała ich, gdy wchodziła do pokoju? Czy ktoś tu był? W jej pokoju, gdy ona spała? Czy możliwe, że jednak Voldemort nie chciał żadnego rozejmu, a po prostu się nią bawił, a teraz któryś ze Śmierciożerców zabierze ją z powrotem? Tylko czemu by czekał w takim razie? Mógł ją wykończyć od razu, gdy u niego była. Może po prostu ma już paranoję i wcale nie zjawią się po nią Śmierciożercy, gdy tylko uzna, że nic jej nie grozi ze strony Czarnego Pana. A może jednak zdecydował, że poradzą sobie bez gromady wilkołaków i musiał się teraz z nią rozprawić?
Hermiona ścisnęła różdżkę jeszcze mocniej spoconą dłonią i wyszła z pokoju bacznie nasłuchując odgłosów dochodzących z innych pomieszczeń, ale usłyszała jedynie przyspieszone bicie własnego serca. Obeszła salon i gabinet profesora przeszukując każdy skrawek, w którym mógłby się ktoś ukryć, jednak nikogo, ani niczego podejrzanego nie dostrzegła. Poszła jeszcze do laboratorium, a kiedy i tam niczego nie znalazła, podeszła do drzwi prowadzących do sypialni profesora. Może został wezwany  i Voldemort już planuje, jak ją wykończyć? Może powinna się zbierać i uciec stąd jak najdalej? 
Nacisnęła lekko na klamkę, drzwi uległy i otworzyły się płynnie, bez żadnego skrzypnięcia. Hermiona zrobiła krok do przodu próbując przy pomocy światła wydobywającego się z różdżki zobaczyć miejsce, gdzie profesor powinien był leżeć. Wysiliła wzrok próbując dostrzec kogokolwiek w ciemności, zrobiła jeszcze jeden krok i wtedy znienacka trafił w nią Expelliarmus. Stanęła jak wryta kompletnie zaskoczona, ale nie mogła zauważyć kto do niej mierzył przez oślepiające światło mieniące się z różdżki tej osoby.
– Granger, życie ci niemiłe? – warknął zrzucając z siebie kołdrę i podchodząc do swojej uczennicy szybkim krokiem.
– O Merlinie, to tylko ty, Snape. Trzeba było mówić od razu, o mało zawału nie dostałam – odetchnęła głośno łapiąc się za klatkę piersiową, gdzie oszalałe serce galopowało jej z nerwów.
– A kogo, do licha, się spodziewałaś spotkać w mojej sypialni, co? – syknął opuszczając lekko różdżkę sprzed jej twarzy.
– Nie wiem, kogoś innego. – Odwróciła wzrok, wzruszyła ramionami nie chcąc przyznać się do swoich błyskotliwych myśli sprzed paru minut.
– Granger, weź się w garść, albo wracaj do swojego dormitorium. Nie czuję się bezpiecznie, gdy łazisz po moich komnatach i wymachujesz we mnie różdżką, próbując mnie zabić, gdy śpię.
– No już bez przesady. Przecież nie przyłożyłam ci różdżki do gardła – prychnęła i przewróciła oczami. Dopiero teraz zauważyła, że jej profesor jest tylko w spodniach do spania, ale próbowała nie okazać z tej racji żadnego zakłopotania.
– Ale Salazar jeden wie, do czego byłabyś zdolna – syknął i splótł ręce na klatce piersiowej. – No więc tłumacz się, Granger. Co chciałaś?
Dziewczyna westchnęła głęboko. Zawstydziła się nagle swoją paranoją i najchętniej to czmychnęłaby z powrotem do swojego pokoju.
– Ale proszę obiecać się ze mnie nie śmiać – powiedziała hardo i dopiero, gdy usłyszała swoje słowa zorientowała się, jak to żałośnie brzmi.
 – Wiesz, że takich rzeczy nie obiecuje, ale jeśli sprawi to, że szybciej to w końcu z siebie wydusisz i jeszcze szybciej opuścisz moją sypialnię, to niech ci będzie – skrzywił się na własne słowa.
– Obudziłam się po prostu z przekonaniem, że ktoś u mnie był, że Czarny Pan na mnie poluje. Nie znalazłam jednak żadnych śladów w twoich komnatach, Snape, więc przyszłam zajrzeć  czy jesteś u siebie, czy może zostałeś wezwany. Przecież nie zostałabym tutaj, gdyby okazało się, że ciebie nie ma i może zaraz gromada Śmierciożerców przyjdzie po mnie  – nieświadomie wypowiadając ostatnie zdanie rozejrzała się po pokoju upewniając się, czy są sami.
Severus westchnął jedynie, co było dla Hermiony zaskoczeniem.
– Rozumiem – zaczął łagodnie, co sprawiło, że dziewczyna była w tym momencie podwójnie zaskoczona i zszokowana. – Mogę cię jednak zapewnić, że gdyby Czarny Pan zwołał zebranie, to bym cię o tym poinformował, a raczej nikt bez mojej wiedzy nie dostanie się do moich komnat, tym bardziej w nocy. Załapałaś?
– Tak  – pokiwała powoli głową. Słowa jej profesora podniosły ją trochę na duchu.
– Może więc pójdziesz teraz i postarasz się zasnąć na jeszcze trochę? – zaproponował delikatnie.
Hermiona nie skomentowała niecodziennego zachowania Snape’a, a jedynie pokiwała lekko głową. Gdy była przy drzwiach nagle strapiona odwróciła się z powrotem w stronę mężczyzny.
– A mogłabym może zostać tutaj? – zapytała nieśmiało. – Tylko na jedną noc – wyjaśniła pośpiesznie, gdy zobaczyła jego minę. – Nie wiem, czy dam radę zasnąć teraz sama w pokoju, gdy takie paranoiczne myśli chodzą mi po głowie. Nawet mnie nie zauważysz, naprawdę.
Popatrzył się na nią od stóp do głów, jakby analizował całą tę sytuację.
– Dobra, Granger, już się tak nie płaszcz. Ale tylko na jedną, nie gadaj i się nie wierć, bo nie zdążysz wypowiedzieć „Salazar Slytherin”, a znajdziesz się w skrzydle szpitalnym. Zrozumiano?
– Tak jest! – zasalutowała, a kamień spadł jej z serca. Podeszła po swoją różdżkę, która cały czas leżała na podłodze i zwinnie weszła pod kołdrę, zanim jeszcze Severus się nie rozmyślił.
Popatrzyła na niego oczekująco.
– Idziesz  spać, czy będziesz tak stać z tą latarką i czekał na świt?
– Zastanawiałem się ile czasu mnie nim: a) palniesz coś głupiego, b) w ogóle się odezwiesz. Jak widać długo nie musiałem czekać.
Granger tylko przewróciła oczami i wygodniej ułożyła się w jego łóżku.
Severus popatrzył na tę sytuację z niedowierzaniem, ale nie dał ponieść się emocjom i nie wyrzucił jej ani ze swojego łóżka, ani ze swojego pokoju. Możliwe, że spowodowane to było także tym, że całe wydarzenie, które właśnie się przed nim rozegrało był niedorzeczne. Wilk–W–Owczej–Skórze, inaczej Granger, zdjęła przed nim maskę niczego nielękającej się i nieokazującej przywódczyni stada, która jak dotychczas nikomu nie mogła pokazać swojej słabości. Nie wiedział, czy miało na to wpływ dzisiejsze przeżycie w Dworze Malfoy’ów, to, że wpadła w paranoję, czy może po prostu późna godzina, o której właśnie się spotkali robiła swoje, ale tak czy siak był zadziwiony i nie wiedział do końca, co z tym fantem zrobić. Postanowił jednak, że nie będzie na razie na nią naciskać i zobaczy, jak będzie się zachowywać następnego dnia. Chciał ją rozgryźć, ale to zadanie także wymagało cierpliwości i planu.
Severus uśmiechnął się tajemniczo i położył się z drugiej strony łóżka.
Hermiona obróciła się w jego stronę i patrząc na plecy Snape’a starała się uspokoić swoje myśli. Oddychała głęboko, a z każdym wypuszczonym powietrzem z płuc czuła, jakby puls spowalniał, a serce wracało do swojego normalnego, spokojnego rytmu.
– Granger możesz tak nie sapać? – warknął i odwrócił się szybko mrużąc oczy, chcąc pokazać jej jak bardzo jest niezadowolony z jej obecności.
Hermiona dostrzegła jedynie zarys twarzy Snape’a, która znalazła się jakoś znacznie bliżej niż przypuszczała. Włosy opadły mu na twarz, a jego klatka znalazła się tuż na wyciągnięcie ręki. Dopiero po kilku sekundach intensywnego przyglądania się swojemu profesorowi, przypomniała sobie, że wisiało nad nią pytanie, na które nie udzieliła odpowiedzi.
– Tak, tak, mogę – odparła szybko i odchrząknęła, gdy tylko usłyszała swój cichy, lekko zachrypnięty głos. Merlinie, jej chyba całkowicie padło już na głowę.
– Jeśli łaska, to przestań. Niektórzy próbują się wyspać.
Pokiwała energicznie głową i dopiero, gdy Snape odwrócił się i z powrotem położył głowę na poduszce poszła w jego ślady, robiąc jak najmniej ruchów znalazła wygodną pozycję do spania.


4 komentarze :

  1. Witaj,
    Co do rozdziału - rzeczywiście dosyć krótko, noale. Jest. Taki opiekuńczy Snape, coś nowego. A i wiem, że to może być zamierzone (jest,prawda?), że Hermiona raz mówi do niego per pan, a potem per Ty. Irytuje mnie to poniekąd, ale znowu rozumiem, co chciałaś pokazać, więc ogólnie jest dobrze (któż mnie ogarnie?).
    Intrygująca jest ta dziewczyna, "nagroda". Może by się pojawiała gdzieś więcej?
    Tak czy inaczej - podoba mi się. A, no i jeśli wciąż niezbetowane, to wcale nie tak dużo błędów.
    Pozdrawiam i powodzenia
    (Mam nadzieję, że będziesz tu trochę częściej :D)
    Czarodziejka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy napisałaś o tym per "pan" mówiąc, że jest to irytujące to mnie też zaczęło to drażnić. Przyznam się bez bicia, że po dłuższym czasie zapominam już jak to między nimi się potoczyło i, gdy piszę takie spontaniczne rozdziały, to wszystko wychodzi na wierzch. Ale przestudiowałam własną historię kilka rozdziałów wstecz i poprawiłam!
      Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę i zakomunikowałaś :)

      Usuń
  2. Cudo! 10 minut wpatrywałam się w datę dodania, czy aby to na pewno coś nowego :D czekam z niecierpliwością na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie rozdział!
    Zastanawiałam sie pod koniec czy cos między nimi sie wydarzy, ale to w sumie dobrze, że nie. Mam nadzieje, że wkrótce wrzucisz kolejna cześć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń