~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 40

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 40

Spontaniczny i na szybko, mam nadzieję, że się spodoba i da odpowiedzi na niektóre pytania :)
(Czy to ten sam Severus Snape, czy ktoś wpuścił sobowtóra na salę?)
P.S.
Przeciągam, przeciągam, ale wierzę, że się opłaca :))

Betowała Ola :)))




Hermiona wyczerpana próbowała złapać oddech stojąc na skraju Zakazanego Lasu. Dzisiejszy dzień pełni zdawał się przynieść większe rezultaty niż żaden inny. Jej stado martwiło się o nią i naprawdę troszczyło, mając na uwadze wczorajsze wydarzenie. Pilnowali jej, jak oka w głowie. Chronili ją tak, jak chroni się lidera. A ona, walcząc z dokuczliwym zmęczeniem i nie będąc w stanie kontrolować ich każdego ruchu, zaufała im. Kolejnym osobom. Uwierzyła, że nie musi dalej nad nimi stać i chronić przed zagrożeniem, jak matka własne dzieci. Pozwoliła im udźwignąć ciężar odpowiedzialności i w pełni uwierzyła, że w razie niebezpieczeństwa będą w stanie sobie poradzić. I to się opłaciło. Sami uwierzyli w siebie i byli jej wdzięczni za to, czego ich nauczyła. Było to widać w ich oczach, w ich ciepłym uśmiechu. Uśmiechu, który bezwzględnie zarażał resztę grupy.
Pierwsze promienie słońca przebijały się przez ciemne chmury. Dziewczyna szczelniej owinęła się peleryną i powolnym krokiem, z uśmiechem błąkającym się pod nosem, wyruszyła w stronę Hogwartu.
Chyba po raz pierwszy ucieszyła się, że dzisiejszego dnia ma mniej lekcji. Planowała po obiedzie bardzo długą drzemkę i nikt nie mógł jej w tym przeszkodzić! Zbliżając się do szkoły rozpoczęła rzucenie na siebie zaklęć. Jedno, ażeby zamaskować worki pod oczami, drugie, aby zamaskować zapach mokrej sierści i ziemi, który z pewnością był odczuwalny na kilometr, kolejne na przebranie i doprowadzenie się wizualnie do stanu perfekcyjnego. Jakby nie patrzeć, wróciła właśnie od swoich rodziców, bo jej mama miała poważny wypadek. Całe szczęście nie był bardzo urazowy i nawet pozwoliła na użycie magii, by uleczyć złamanie. Dlatego była szczęśliwa. Dlatego uśmiech nie mógł zejść z jej twarzy.
Do Wielkiej Sali weszła wraz z tłumem, przez co nie robiła zamieszania swoim powrotem. Zmierzyła do stołu Gryffindoru i zajęła swoje stałe miejsce wypatrując przyjaciół.
– Hermiono, wróciłaś! – krzyknął uradowany Harry i podbiegł, by ją uściskać. – Profesor Dumbledore powiedział nam o zajściu od razu, gdy pojechałaś. Na twoim miejscu postąpiłbym identycznie, tym bardziej, jeśli sam Dumbledore sugeruje, żeby taką decyzję podjąć. Pewnie jesteś wyczerpana. I jak się czuje mama?
– Już wszystko w porządku. – Uśmiechnęła się do niego ciepło. – Był to poważny wypadek, ale dzięki magii udało mi się ustabilizować jej stan.
Harry nie zdążył nic odpowiedź, bo z boku wyłoniła się Ginny, która bez słowa ją mocno przytuliła, a tuż za nią stał Ron, machając niepewnie ręką. Hermiona rozłożyła ręce szeroko i chłopak przytulił się do nich obu.
– Cieszymy się, że już jesteś, Herm – ledwo wydusiła Ginnny, ściśnięta w mocnym uścisku. – Już, Ron, bo nie mogę oddychać. Oszalałeś?! – Próbowała krzyknąć, kopnąć brata i złapać oddech jednocześnie.
Ron wyszczerzył się w uśmiechu i puścił je obie, robiąc zwinny unik przed siostrą.
– Już tak się nie bulwersuj, idź coś zjedz, bo nie urośniesz – rzucił Ron i sam zajął swoje miejsce.
Hermiona źle się poczuła, że ich okłamuje. Przecież była taka jak oni. Trochę jeszcze niedojrzała, trochę dziecinna, zupełnie niegotowa do wejścia w dorosłość.
Tyle że ona już była w dorosłości. Już dosięgnęła etap, który oni dopiero niedługo będą w stanie dostrzec. I chyba to ich tak od siebie oddaliło.  Jej przyjaciele dopiero zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół nich, gdy ona już działała. Każdy miał swoją rolę do odegrania, z tą różnicą, że ona przed nimi znalazła się na scenie.
Odsunęła na bok przytłaczające myśli i najnormalniej, jak tylko była w stanie, włączyła się do rozmowy śmiejąc się, żartując i naiwnie myśląc, że to wszystko to tak naprawdę jeden, długi koszmar, z którego zaraz się obudzi.
Motyw oniryczny jednak tak szybko się skończył, co zaczął, a konkretniej mówiąc w chwili, kiedy spojrzała na swój talerz. Z groszku, który dotychczas rozsypany był na talerzu powstała liczba 20, którą momentalnie zniszczyła jednym ruchem widelca. Popatrzyła odruchowo na Dracona, później na Nestora, a na koniec na profesora Snape’a. Jedynie ten ostatni patrzył się na nią wwiercającym spojrzeniem, co nie ulegało dyskusji od kogo była wiadomość. Drogę dedukcji domyśliła się, że chodziło o godzinę spotkania. Miała ochotę przewrócić oczami, popukać się w czoło, dając mu do zrozumienia, że upadł na głowę, po czym wstać i wyjść głośno wzdychając do wszystkich świętych, jednak tego nie zrobiła. Zamiast tego prawie niezauważalnie skinęła, jakby do swoich rozmówców i z powrotem wróciła myślami do swoich przyjaciół, próbując docenić to, że ich ma, niezależnie od tego jaka bariera wiedzy stała pomiędzy nimi.
Tak jak sobie wcześniej zaplanowała – ucięła sobie drzemkę, chociaż nie tak długą, jak chciała. Hermiona Granger słynęła jednak ze swej punktualności, chyba, że to było zamierzone spóźnienie lub nieoczekiwane, a jeżeli nic nie stało na przeszkodzie to wolała jak najszybciej pójść do Mistrza Eliksirów i od niego wrócić. Nie wypierała się oczywiście, że to był jej pomysł, by ich znajomość przeszła na taki poziom, ale nie brała także pod uwagę, że nagle z dnia na dzień poznają się na wylot i dowiedzą o każdym detalu z przeszłości i swoich słabych punktach – tak to po prostu nie działało.

Zapukała do drzwi i po chwili profesor ruchem ręki zaprosił ją do środka. Zatrzymała się na środku pokoju rozglądając się, jakby była tu pierwszy raz, po czym udała się za Mistrzem Eliksirów. Nie zatrzymał się przy biurku, ale poprowadził ją dalej do swoich prywatnych komnat.
– Wierzę, że już znasz całe moje mieszkanie – rzucił lekko, zaczepnie.
– Prywatność ma dla mnie duże znaczenie, nawet wtedy kiedy jestem nieprzytomna. Po przeczytaniu kilku książek mogę, choć może nie z całkowitą pewnością, stwierdzić, że doświadczyłam eksterioryzacji. Nie wiem czy jest panu obce pojęcie „ciało astralne”, jednak to wyjaśniałoby możliwość oglądania was z innego wymiaru. Co prawda nie ma to większego znaczenia, jednak brzmi jak ciekawe doświadczenie.
– Muszę o tym poczytać – skomentował i usiadł na fotelu przy kominku. – Herbaty?
– Poproszę. – Popatrzyła na niego podejrzliwe, ale nic nie powiedziała na temat braku zgryźliwości i nadzwyczajnego spokoju, który wokół nich panował.
Posiedzieli kilka minut w ciszy patrząc na palące się drewno w kominku.
– Jaki ma mieć charakter ta rozmowa? – zapytała nagle Hermiona, zwracając wzrok ku niemu.
– Poznawczy – odparł prosto.
– W porządku. Czy powinniśmy sprowadzić Draco?
– Myślę, że od ciebie powinien się dowiedzieć, o czym rozmawialiśmy. Przypuszczam także, że wie znacznie więcej niż ja się dowiem, więc nie ma co tracić czasu.
– Racja, racja – odparła zamyślona.
– Granger, przestańże zachowywać się jak pięciolatka i nie odwracaj wzroku. Jesteśmy, na litość bogów, dorośli i nie musimy bawić się w podchody. Sytuacja zmusiła nas do bliższego zapoznania się i nikomu to się nie podoba, ale nic na to nie poradzimy. W tym zamku jesteśmy dwójką czarodziejów, która najlepiej zna się na legilimencji, a co dopiero na oklumencji. – Jego szczerość zaskoczyła ją, ale nie dała tego po sobie poznać. –  Szanujmy siebie i swój czas, jak sama powiedziałaś. Jestem szpiegiem, ale jestem po stronie Zakonu – wiele razy już musiałem to udowadniać.
– W porządku, proszę mi wybaczyć – odpowiedziała i zmieniła się w tą drugą Hermionę, bardziej dojrzałą, bardziej odpowiedzialną, bardziej odważną, lepszą. – Proszę zadać pytanie.
– Jak długo jesteś wilkołakiem?
– Kilka lat. Pewnego dnia zostałam zaatakowana przez sforę. Jak widać na załączonym obrazku udało mi się przeżyć, jednak zostałam zadrapana. Od tamtej pory prowadzę podwójne życie.
W kącikach ust Severusa Snape’a zabłąkał się lekko ironiczny uśmieszek.
– Podwójne życie, brzmi znajomo… A od kiedy wie Draco?
– Dowiedział się niedługo po tym. Dosyć przypadkowo i drogą dedukcji. – Uśmiechnęła się lekko pod nosem na samo wspomnienie. – Przyuważył mnie pewnego razu w Zakazanym Lesie. Gdy tylko go zobaczyłam odwróciłam się i odeszłam. Jednak kilka dni później zjawił się w tym samym miejscu, a ja akurat wychodziłam z lasu z lekko pokrwawioną nogą, którą zakrywałam szatą. Cofnął się do Zakazanego Lasu i dzięki kilku pomysłowym zaklęciom odnalazł zakrwawioną sarnę i pumę niedaleko. To puma mnie tak załatwiła. Pamiętam jak dziś. – Na jej ustach zagościł jeszcze większy uśmiech.
– Sprytny i cwany Ślizgon – skomentował profesor.
– Od tego się zaczęło. Oczywiście po tym, jak to na Ślizgona przystało, zaczął mnie śledzić myśląc, że tego nie zauważę. – Popatrzyła na niego jednoznacznie. – Próbowałam go zwieść przez kilka tygodni, aż pewnego razu nie wytrzymałam i powiedziałam mu w kilku zdaniach, co myślę o jego śledzeniu. W każdym razie był to burzliwy okres, którego skutkiem okazała się przyjaźń z Draconem.
– Kto był twoim przywódcą?
– Przez ten czas tylko Velvor, jednak po pewnym czasie się odłączyłam. Warunki narzucane przez stado w zupełności mi nie odpowiadały, więc się wycofałam i zostałam wolnym strzelcem. Potem natknęłam się na dawne stado, trochę się z nimi poszarpałam i koniec końców zostałam ich nowym przywódcą, po stracie Velvora. Nikomu to się nie spodobało, ale wiedziałam, że to moja powinność względem niego. Po kilku miesiącach jestem z nimi na dobrej drodze do zrealizowania planu przeciwko Temu–Którego–Imienia–Cały–Czas–Nie–Można–Wypowiadać.
– Jakiego planu?
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i założyła nogę na nogę upijając łyk wciąż gorącej herbaty.
– Wkupuję się w łaski Czarnego Pana.
Mistrz Eliksirów nie wybuchł, jak na niego przystało. Nie rzucił filiżanką w ścianę wrzeszcząc chorobliwie, że jest głupią nastolatką. Nie. Teraz była dla niego silną kobietą i widać było, że jego podejście do niej już się zmieniło.
– Nie popieram tego, Granger – powiedział jedynie, kręcąc wyraziście głową.
– Wiem. Nikt tego nie popiera, dlatego też nikt się nie będzie tego spodziewać, nie uważa pan?
Severus pomyślał przez chwilę, jednak nie dał konkretnej odpowiedzi.
– Jak planujesz to zrobić?
– Czarny Pan chce mieć wilkołaki po swojej stronie, dlatego mnie ściga. Dlatego wylądowałam u niego tamtym razem i dlatego wyląduje u niego ponownie, chociaż tym razem z własnej inicjatywy. Nienawidzi wilkołaków, jednak wie, że są one idealnymi sprzymierzeńcami. A wilkołaki są neutralne.
– Ale ty jesteś Hermioną Granger, przyjaciółką Harry’ego Pottera!
– Dokładnie, tyle że zdegradowaną. „Za dnia pięknością, w nocy zaś szkaradą”. Wilkołactwo mnie zmieniło, tylko że on nie wie w jaki sposób i nie ma pojęcia jak zareagowało otoczenie.
– Jak mu wpoisz swoje zdanie?
– Leglilimencją, naturalnie. Otworzę się przed nim i będę miała jedynie fałszywe obrazy.
– Granger, wiesz, że to jest niebezpieczne jak diabli? Czytałaś o tym? Musisz znać swój umysł tak dobrze, jak jeszcze nikt na świecie. Musisz być w stanie oddzielić prawdę od fikcji, zamknąć prawdę w metalowym pudełku i samej żyć na podstawie fałszywych wspomnień. To jest niemożliwe. – Dopił herbatę starając się nie podnosić głosu. Nie minęło nawet dwadzieścia minut i byli dopiero na początku rozmowy.
– Zdaję sobie sprawę. Naprawdę to przemyślałam. To jest jedyna opcja. Zaczęłam już tworzyć fałszywe obrazy, a niektóre fałszywe wspomnienia podsuwam innym, którzy mogą zostać złapani. To wszystko jest przemyślane, profesorze, tylko że nie jestem w stanie przeprowadzić selekcji, kto na pewno mógłby zostać złapany. Nie jestem w stanie wszystkim wbić do głowy obrazu mojej wielkiej kłótni z Harrym i Ronem, i to, że przestałam utrzymywać z nimi kontakt. – Zaczęła wypluwać z siebie słowa jak karabin maszynowy. – Ażeby mój plan był dopięty na ostatni guzik każdy powinien mieć w pamięci jakiś obraz z naszego życia. Harry Potter jest sławny, każdy zwraca na niego uwagę, nawet przelotną, a to właśnie te zamglone wspomnienia przysłużą mi się.
– Potrzebujesz pomocy w pakowaniu fałszywych wspomnień do głowy uczniów? – zapytał się lekko zaskoczony jej sposobem myślenia.
– Tak. Jest pan nauczycielem. Wiem, że Postrachem Hogwartu, ale wystarczy lekka uwaga skierowana do ucznia, lekkie nawiązanie wzroku, a i tak nikt niczego nie zauważy.
– Brzmi jak byś długo myślała nad tym planem.
– Kilka miesięcy. – Pokiwała lekko głową. – Znam nazwisko każdego ucznia i mam spisane konkretne osoby, z którymi zdołałam nawiązać kontakt wzrokowy. Nie pracuję na pół gwizdka. Wszystko mam skonkretyzowane i udokumentowane.
– A co ze Świętą Trójcą i bliskimi osobami? Widziałem, że dzisiaj rozmawiacie. Jak łączy się fikcyjna kłótnia i prawdziwa bliska rozmowa? Nie ma sensu wpajanie czegoś postronnym osobom i robienie na żywo na przekór.
– Muszę się z nimi naprawdę pokłócić, by móc im wpoić fałszywe wspomnienia, iż miało to miejsce wcześniej. A żeby to zrobić muszę zacząć z nimi najpierw rozmawiać. Nikt nie był świadomy naszej rozmowy dzisiaj, bo rzuciłam zaklęcie rozpraszające. Nikt się nie przejął naszą grupką.
– Nie brzmisz jak Gryfon. – Zabrzmiało to raczej jak kpina.
– Moich działań już dawno nie można przyrównać do żadnego z domów – odpowiedziała kwaśno. – Wróćmy jednak do tematu. Skoro chce pan ze mną współpracować, to oboje musimy działać zgodnie z planem i sobie wzajemnie nie przeszkadzać. Na razie pan się zajmie uczniami, a ja stadem. Pasuje panu?
– Nie pasuje mi, że mi rozkazujesz, Granger.
– No to trudno. Musi pan to przeboleć. Na tym opiera się współpraca – na robieniu czegoś, nawet jeśli się tego nie lubi. Bardzo szczegółowo przemyślałam plan i nie zamierzam go zmieniać. Możemy oczywiście przedyskutować różne aspekty, jednak będę mocno trzymała przy swoim i mój plan wejdzie do życia codziennego, nawet jeśli miałaby być to ostatnia rzecz jaką zrobię.
– Dosyć zaborczo podchodzisz do tego wszystkiego – odparł jedynie skonsternowany.
– Poświęciłam na to dużo czasu i pracy, i nikt mi tego nie popsuje. Naturalnie, będę wdzięczna za pomoc, mimo tego, że może pan sobie myśleć inaczej. Jestem jednak zdolna do posunięcia się bardzo daleko, jeśli ktoś zaszkodzi temu projektowi – w tej postaci czy w innej.
– Nieźle, Granger, brzmi jak groźba. Z całą pewnością można by było przyrównać cię do jednego z domów i byłby to Slytherin. – Rozsiadł się na fotelu, a za maską obojętności kryła się lekka kpina, zaciekawienie i zdziwienie.
– Skoro pan tak uważa, to nie będę wyprowadzać pana z błędu – odparła jedynie.
– Coś jeszcze o czym muszę wiedzieć? – zapytał prześmiewczo. – Granger, wciąż jesteś smarkulą o dziewiętnaście lat młodszą ode mnie i chyba na głowę upadłaś, że będę ci służyć, i wykonywać polecenia jak potulny nastolatek. Byłem i jestem sługą, ale jedynie najpotężniejszych czarodziei w magicznym świecie i tym też się nie chełpię. – Jego ton ze spokojnego przechodził w morderczo lodowaty. – Coś za coś, Granger.
Hermiona się tego spodziewała. Bo czego innego mogła? To był Severus Snape. I tak była zdziwiona, że dał jej powiedzieć tak wiele i siedział cicho, czasami jedynie wtrącając się spokojnie. Jednak czego on mógł od niej chcieć?
– Proszę stawiać warunki – rzekła wyzywająco.
– Stawiasz się tutaj codziennie o dwudziestej. Ćwiczymy twoje zdolności. Teraz ja mówię – wysyczał, gdy chciała się wtrącić – wilkołactwo pozbawia cię siły. Nie umiesz jeszcze wszystkiego i musisz to przyznać przed samą sobą. Nie zmierzam przegrać Bitwy, przez głupią nastolatkę, która nie potrafiła odpowiednio rzucać zaklęcia.
– Ale ja umiem rzucać zaklęcia! – Zbulwersowała się.
– Ale nie te odpowiednie – skwitował. – Poza tym, trzeba zrobić eliksiry dla stada, które będziesz testować. Dodatkowo, jeśli masz problemy na mieście, czytaj: w Zakazanym Lesie, to dajesz mi znak. Nie obchodzi mnie jak i nie obchodzi mnie, że sobie dasz radę. Jak zginiesz, to wilkołaki na pewno nie będą po naszej stronie, a na to nie możemy sobie pozwolić. I weź się w garść, dziewczyno! Zachowujesz się bardziej nieodpowiedzialnie niż Dumbledore!
Hermiona zapowietrzyła się, ale nie miała dobrego argumentu na jego słowa. Mówił na tyle rzeczowo, że nie potrafiła zaprzeczyć.
– Coś jeszcze? – zapytała za to niecierpliwe.
– Tak. Przedstawisz mnie swojemu stadu i możliwe, że twoja krew przyda się przy tworzeniu kilku eliksirów.
– Czyli mam zostać królikiem doświadczalnym i pozwolić się szpiegować przez całą dobę?
– Mniej więcej.
– Chyba pan oszalał! Nie będzie pan za mną i moim stadem latać i na paluszkach skradać się szukając zagrożenia. Owszem, jestem pana uczennicą, jednak ja i moje stado pod drugą postacią dosyć szybko jesteśmy w stanie pokonać przeciwnika.
– Mam zamiar tylko ich poznać.
– Po co? – Jej irytacja narastała.
– By wiedzieć z kim będę współpracować.
– Nie możesz tak po prostu przyjść ze mną w czasie pełni i wygłosić przemówienia. – Sytuacja wydawała jej się absurdalna. – Prędzej rozszarpią cię na miejscu niż skończysz jedno zdanie.
– Chyba że…
Akcja wydarzyła się tak szybko, że Hermiona zaskoczona nie zdążyła nawet zareagować. Severus Snape skoczył na nią, jej fotel poleciał wraz z nią do tyłu. Odruchowo przymknęła oczy upadając, i gdy je otworzyła pochylał się nad nią biały tygrys, tak blisko, że mogła policzyć mu wszystkie zęby. Zawarczał mocno, gardłowo i po chwili odsunął się od niej zataczając wokół niej kółko.
– Już gdzieś cię widziałam – wyszeptała zdumiona, gorączkowo myśląc.
Severus Snape ponownie przybrał człowieczą postać.
– Nie będę się zarzekać, że coś ci się ubzdurało w tej pustej głowie. Wymieniliśmy się kiedyś spojrzeniami w Zakazanym Lesie. Pamięć jak u słonia.
Hermiona spróbowała pozbierać swoje myśli i wyjść ze stanu ekstremalnego zdziwienia.
– Nie tylko spojrzeniami. Pamiętam cię. Wtrąciłeś się, kiedy rozmawiałam z Velvorem.
– Ciężko nazwać to „rozmową”. Z czego pamiętam to próbował pozbawić cię życia i cię uratowałem.
– Mówisz tak jakbym potrzebowała ratunku. Świetnie dawałam sobie radę.
– O tak, Granger. Szczególnie wtedy, kiedy cię dusił. Chociaż wtedy cała sytuacja wyglądała dla mnie inaczej. Jeszcze wtedy wciskałaś mi kit, że jesteś animagiem.
– Kiedy ty byłeś – powiedziała cicho bardziej do siebie niż do niego.
– Nie ty, tylko pan, Granger – syknął już bardziej automatycznie. – I naprawdę ta banda kretynów w Ministerstwie wpisała cię na listę animagów? – parsknął.
– Mają deficyt i podoba im się, kiedy przyjdzie ktoś z własnej woli. Wiedzą z czym i z kim możliwe, że przyjdzie im się zmierzyć.
Hermiona nagle wciągnęła ostro powietrze i zszokowana popatrzyła na profesora.
– Już pamiętam co zrobiłeś – powiedziała oskarżycielko, podnosząc głos i wstając z miejsca. – Zabiłeś go – powiedziała gorączkowo. – To ty go zabiłeś. Jesteś odpowiedzialny za to, co się wydarzyło. Nie miałeś prawa zabijać Velvora!
– Wolałaś sama zginąć, głupia dziewucho?! – wykrzyknął. Miał ochotę podejść i porządnie nią potrząsnąć, ale się powstrzymał.
– Oczywiście, że tak! Velvor może nie był idealnym człowiekiem, ani wilkołakiem, ale nikt nie jest idealny. Mogłabym się z nim dogadać…
– Jasne – przerwał jej. – Od razu po tym, gdy udusiłby cię na śmierć. – parsknął.
– Nie wiadomo czy by mnie udusił, bo ktoś nam przerwał.
– Już byłaś jedną nogą po drugiej stronie, Granger. Powinnaś mi dziękować po stokroć, że stanąłem za tobą i cię uratowałem.
– Oczywiście. Powinnam paść do twoich stóp i całować je z umiłowaniem w oczach. Teraz, Merlin jeden wie gdzie, jest jego ciało i kto ma do niego dostęp. Nie wiadomo także, czy moc ciała została już wykorzystana, przez kogo ani w jakich okolicznościach. Niczego się teraz nie dowiemy, a wszystko zaczęło się przez ciebie, Snape! Musiałeś narobić problemów – lamentowała.
– Granger, zamknij lepiej tą niewyparzoną twarz i oświeć mnie o co chodzi. Bylebyś następne słowa były wypowiadała z należytym szacunkiem. – Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.
Hermiona była na tyle rozgorączkowana, że po raz pierwszy autorytet jej nauczyciela i jego mrożący krew w żyłach ton nie zrobił na niej większego znaczenia. Jednak słowa, które opuściły jej usta były o wiele bardziej opanowane, chłodniejsze i dało się w nich usłyszeć nutkę goryczy.
– Tylko raz w historii zdarzyło się, żeby przywódca umarł nie wyznaczając następnej osoby na lidera. Stado to rodzina, a w rodzinie nie walczy się o przywództwo. Jeżeli dojdzie jednak do tego, że to stado będzie musiało wyznaczać nowego lidera, to wtedy ciało poprzedniego staje się mostem, obiektem, dzięki któremu można skontaktować się z przodkami i poprosić ich o coś. I to nie o byle błahe rzeczy, profesorze Snape. Można prosić o wszystko, a przodkowie nie mogą wypowiedzieć słowa sprzeciwu. Oczywiście, do tej pory to była jedynie legenda, ale najwyraźniej nią nie jest.
– O co dokładnie można prosić? Są jakieś ograniczenia?
– Żadnych. Można prosić o apokalipsę, a oni uczynią z ziemi piekło. Można prosić o nową wymarzoną różdżkę, a oni niczym złota rybka spełnią marzenie. Można prosić o wszystko, byleby dotyczyło dnia obecnego. Z czego pamiętam nie można prosić o coś, co wydarzy się za miesiąc, za tydzień, dnia następnego.
– Więc mówisz, że nikt nie może prosić o wygraną w Bitwie.
– Dokładnie. Chyba że będzie miał ciało do dnia ostatecznego.
Popatrzyli na siebie z mieszanką uczuć.
– Trzeba to powstrzymać – powiedział stanowczo Severus.


9 komentarzy :

  1. Troche to trwało,ale w końcu sie doczekalam kolejnego rozdziału. I muszę powiedzieć warto było czekać. Świetnie piszesz. Akcja rozgrywa się tak jak lubię, nie za szybko, lecz stopniowo. Czekam na kolejny świetny rozdział. Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu. ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna analiza Hermiony, cudownie przemieniony Severus... Ale aby czy na pewno całkowicie? Ta bestia nawet w walce o świat, w wojnie pomiędzy dobrem a złem, wywęszy swoj prywatny interes i nie odpuści ;) xd
    No i mocna końcówka, kiedy jednak Sev zgadza się z Hermioną, że nie można tak zostawić spraw i czekać, co się stanie, bo samym zaklinaniem zwycięstwa sobie nie zagwarantują.. Muszą znaleźć ciało Velvora. Muszą przejąć jego spuściznę.. Albo zrobi to za nich ktoś inny. Szybszy. Czuć realne Poczucie zagrożenia, że każda stracona chwila może zadecydować o ich całkowitej przegranej, gdy ktoś ich ubiegnie... I np sprowadzi apokalipsę. A więc Muszą działać. Natychmiast. Razem. I zgodnie. Więc dobrze, że się jednak dogadali... Kiedy ciąg dalszy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorko możesz mnie nabić przeczytałam jak tylko się pojawił ale nie miałam weny na komentarz, i w sumie dalej jej nie mam, jednak wspaniały rozdział, i czekam na kolejny z niecierpliwością! Dużo weny i nowych pomysłów.
    Przy następnym rozdziale obiecuję poprawę w komentowaniu i mam nadzieję, że mój móżdżek coś mi podżuci do napisania paru słów na temat następnego rodziału :) !

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Lizzy, dawno Cię tutaj nie widziałam. Co u Ciebie tak wgl?
    Czarodziejka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam w maturalnym szale i jedynie wchodziłam na strony internetowe związane z matematyką, fizyką i polskim :D
      Całe szczęście dwa dni temu skończyłam już wszystkie matury!
      Dzisiaj świętowałam urodziny, a jutro mam plan, żeby przejrzeć zeszyty i ostatnie rozdziały, by przypomnieć sobie jak opowiadanie miało wyglądać :)
      Mam mocne postanowienie, by niebawem skończyć opowiadanie (bo ile można ciągnąć!), więc tempo też mam zamiar narzucić spore. Oczywiście pierwsze rozdziały po przerwie mogą wyglądać marnie, ale wiem, że wbiję się w rytm :))
      Mam nadzieję, że wciąż czekasz na kolejny rozdział! :)))
      Ściskam mocno mocno! xxx

      Usuń
  5. Hej, wybacz, że tak późno, ale jasne, że czekam, ja mam czas ;). Nie popędzam, sama miałam ostatnio urwanie głowy, więc rozumiem i zaglądam co jakiś czas z cierpliwością. Choć przyznam, że ostatnio brakło mi trochę Severusa i Hermiony <3.
    No, więc weny (jak nie życzyć tego pisarzom?) i poczekamy ;*
    Ps. Wiem, że troszeczkę za późno, ale i tak wszystkiego najlepszego ;D
    Czarodziejka

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Gdy tylko Ola spojrzy i poprawi ewntualne pomyłki :)

      Usuń