~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 39

piątek, 6 stycznia 2017

Rozdział 39

Nowy rozdział w nowym roku :)
Zaczynam powoli stabilizować swoje pisanie. Dajcie znać jak mi poszło tym razem :)
xoxo

P.S.
Jeśli Wam się naprawdę podoba zachęcam do udostępniania :))
No i pamiętajcie, że nie musicie być nigdzie zalogowani, aby skomentować (!)



Hermiona wyglądała jakby przeszedł przez nią sam diabeł. Opętał jej ciało, jej zmysły, jej racjonalizm, który tak bardzo lubiła podkreślać. Oczy wilkołaka, którymi na niego patrzyła, odzwierciedlały jej szaleństwo. Jej postać emanowała potęgą, furią, mocą. Wyglądała jakby mogła zdziałać wszystko, czego tylko by zapragnęła, a co dopiero przeciwstawić się mu – czarodziejowi, który dysponował jedynie zaklęciami obronnymi.
– Spróbujmy nie poddawać się emocjom – odezwał się ponownie, kiedy w końcu dzieliło ich kilka metrów więcej. – Jesteś dobrze prosperującą czarownicą, a ze swoim wilkołactwem zmagasz się nie pierwszy raz. Rozumiem, że jeszcze nie zmagałaś się z taką sytuacją, jednak wierzę, że jesteś w stanie sobie z nią poradzić. Nie musimy doprowadzać do walki i przelewać krwi.
Wilkołak przekrzywił głowę i warknął głośno wystawiając kły na zewnątrz.
– Nie zostawiasz mi wyboru. Nie poradzę sobie z tobą jedynie na zaklęciach obronnych, a doskonale powinnaś wiedzieć, że nie pozwolę na to, abyś wyszła z tego pokoju w takim stanie. Myśl, co robisz.
Hermiona chciała myśleć, co robi. W sumie to myślała, jednak nie potrafiła swoich myśli przemienić w działanie. Była skryta głęboko pod postacią wilkołaka i nie wiedziała jak się stamtąd wydostać. Czy dysponowała świadomością równą człowiekowi? Tak jej się wydawało. Od kiedy tylko nawąchała się eliksiru i kilka minut później ocknęła się na podłodze, czuła się jak gdyby w pełni odzyskała świadomość - z tym, że nie wyglądała na taką. Nawet słowa nie potrafiła wydukać, a przynajmniej nie takie, które przeszłoby na drugą stronę i zostałoby usłyszane przez kogokolwiek. Leżała bezwładnie w odrętwiałym ciele i patrzyła z bezsilnością na ludzi wokół niej. Zachodziła w myślach po nocach jak to będzie, gdy nastąpi pełnia. Co nastąpi, gdy nie będzie mogła powstrzymać wilkołaka, a profesor Snape zareaguje zbyt instynktownie? Co się stanie, gdy nie będzie miała możliwości, aby zareagować, a profesor w obronie zaatakuje wszystkim, co zna? Takie myśli krążyły jej po głowie kilka godzin temu, jednak dużo się nie zmieniło od tej pory - poza tym, że czuła przytłaczającą obecność Bestii obok siebie.
Czuła się dosyć obco przebywając w swoim ciele, tym bardziej w chwili, gdy zewsząd ogarnęło ją mroźne, przytłaczające uczucie, że nie jest tutaj sama. Że nie jest sama u siebie. Poczuła się jak dzikie zwierzę w klatce - przerażone, bezsilne, z sercem zaciśniętym w żelaznym uścisku. Starała się nie oddychać za dużo, nie poruszać za dużo, nie ściągać na siebie uwagi. Nie wiedziała w jak bardzo niebezpiecznym położeniu możliwe, że się znajduje. Bo czyżby Bestia nie była częścią jej? Czy nie powinna być jej przychylna i zjednana z nią? Czy możliwe byłoby, ażeby wilkołactwo wzięło się od Czarnej Magii? Czy było to pewnego rodzaju klątwa? Hermiona miała najróżniejsze podejrzenia, ale myśl o tym w takiej sytuacji była najmniej odpowiednia.
Severus przestał mówić i w pomieszczeniu zrobiło się przeraźliwie cicho. Ostatnią rzeczą, jaką Granger chciała robić była walka wręcz, aczkolwiek i tak jakby miała wybierać wolałaby taką, aniżeli walkę na różdżkę i siłę - jej siłę oczywiście, a różdżkę Mistrza Eliksirów, Śmierciożercy.
Poczuła jak jej własne ciało napręża się i szykuje do ataku. Zmuszała się do myślenia nad jakimś rozwiązaniem, ale im bardziej próbowała coś wymyślić, tym słabsze pomysły przychodziły jej do głowy. Jak miała dać znać, że wciąż była tutaj obecna, i że Snape powinien dawkować swoje zaklęcia? Jak miała…
Nie zdążyła dokończyć swoich panicznych myśli, gdy poczuła, że Bestia bezkarnie próbuje wykorzystać chwilę nieuwagi profesora. Oczywiście było to podpuszczenie, jednak jaki wilkołak by to wiedział?
Severus odparł jej atak kilkoma zaklęciami obronnymi na tyle silnymi, że odepchnęły ją do tyłu. Bestia była rozwścieczona i bez pomocy człowieka, który by ją kontrolował, nie była w stanie jasno myśleć. Dziko rozpoczęła atak na niego.
Rzuciła mu się do gardła sfrustrowana, że jej przeciwnik od razu po pierwszym ataku nie leżał na ziemi w kałuży swojej krwi. Próbując napierać coraz bardziej ofensywnie, Severus coraz słabiej mógł operować jedynie obronnymi zaklęciami. Hermiona była naprawdę przerażona - pierwszy raz od dłuższego czasu. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zaraz polecą mocniejsze zaklęcia, a to oznaczało, że ona ucierpi. Bestia oczywiście ucierpi, ale ona również. A kiedy zdoła się uleczyć? Ile zajmie powrót do zdrowia? Ile czasu będzie musiała na to zmarnować? Kiedy będzie w stanie zająć się własnym stadem i czarodziejskim światem?
- Granger, daj mi przynajmniej znak, że tam jesteś, a razem coś wymyślimy - odezwał się Snape. - Nie pozwól się kontrolować. Jeśli musisz, to walcz. To jest twoje ciało.
Hermiona wiedziała, że on ma rację, i że musi zaryzykować. Skoro jej ciało było w stanie walczyć i nie leżało bezwładnie, to powinna być w stanie przejąć nad nim władzę, gdy tylko przezwycięży Bestię.

Severus odsunął się najdalej od wilkołaka jak mógł i mocno ścisnął rękę na różdżce. Adrenalina płynęła mu we krwi, a w gardle czuł suchość. W ciszy patrzył uważnie na zwierzę oczekując jakiejkolwiek zmiany, która wskazałaby na obecność Granger w ciele. W myślach rozdzielał zaklęcia na bardziej i mniej inwazyjne, sortując te, których będzie mógł użyć. Nie chciał zrobić jej krzywdy, ale nie wiedział, jak ma ją obezwładnić w pojedynkę bez użycia większej siły.
Oczy wilkołaka zaszły mgłą i potrząsnął on lekko głową. Pisnął cicho i pomału zaczął się cofać. Severus popatrzył podejrzliwie na niego i przesunął się kilka kroków w bok. Zwierzę znowu zlustrowało go ciemnymi oczami, sierść na plecach zjeżyła się i warknął niebezpiecznie. Ruszyło ślepo na Mistrza Eliksirów, i gdy ten miał już zareagować, zatrzymało się jak wryte w ziemię, zapiszczało głośniej i skuliło się na ziemi, jak gdyby w strachu. Mężczyzna szybko przeniósł się na drugi koniec pokoju, aby stamtąd obserwować sytuację.
Jeszcze kilka minut trwała zacięta walka pomiędzy Hermioną a Bestią, którą z zewnątrz mógł obserwować Severus, jednak to ona była bardziej zdeterminowana, ażeby wygrać i przegnała potwora z powrotem w głąb własnej duszy.
Wilkołak ciężko sapał leżąc na chłodnej posadzce i nie ruszając się. W pokoju było słychać jedynie świst powietrza, który w zatrważającym tempie wydychany był przez zwierzę.
Severus niespokojnie poruszył się na swoim miejscu i cicho zaczął zmierzać w kierunku wymęczonego ciała. Okrążył zwierzę i stanął na wprost pyska, próbując jak najszybciej nawiązać kontakt wzrokowy z wilkołakiem.
Ich spojrzenia spotkały się i głośno wypuścił trzymane powietrze, opadając na kolana.
Wróciła.
Wziął jej pysk na kolana i spokojnie zaczął głaskać ją po głowie.
- Już w porządku, Granger. Pokonałaś to. Już wszystko dobrze, już dobrze. - Głaskał i cichym, spokojnym głosem próbował uspokoić ją i siebie.

Hermiona nie miała sił na żadne interakcje. Cieszyła się, że nie została zabita. Cieszyła się, że udało jej się wygrać z Bestią, mimo że jej nie pokonała. Cieszyła się, że Severus pomógł jej wrócić do swojego ciała.

Dziewczyna przebłyskami pamiętała wczorajszy dzień. Sporo osób mówiło, ale ich słowa zlewały się w jedną, nic nie znaczącą całość. Od kiedy tylko udało jej się odzyskać kontrolę nad własnym ciałem czuła niepokój, kiedy tylko zamykała oczy. Panicznie bała się zasnąć z obawy, że obudzi się znowu poza swoim ciałem, obok Bestii, którą rozwścieczyła.
Severus postawił przed nią kubek z kawą.
- Dobrze się czujesz, Granger? - zapytał się z niespotykaną nutką przejęcia w głosie.
- Jasne, jasne. Nic mi nie jest - odpowiedziała szybko.
- Powiesz w końcu co tam zaszło? Tylko tego próbujemy się dowiedzieć od wczoraj, ale nic nie mówisz. To nie jest do ciebie podobne, Granger, tylko popatrz na siebie.
Westchnęła cicho i przetarła oczy.
- Nie potrafię nawet tego wszystkiego uporządkować we własnej głowie, Snape. Jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło mi się, abym w pełnie, podkreślam, pierwszego dnia pełni, przemieniła się w ludzką postać. To nie jest naturalne.
- A czy wilkołactwo w ogóle jest? - odpowiedział retorycznie i opadł na kanapę trzymając swój kubek na kolanie.
- Jasne, że nie jest, ale coś takiego wykracza poza moje doświadczenie. A tamto? Tamta sytuacja? Któryś ze składników sprawił od tak, że nie byłam sobą. - Potrząsnęła głową z niedowierzania.
- A kim byłaś?
- Nie rozumiesz, Snape. Ja cały czas byłam świadoma i słyszałam co mówicie, tylko po prostu nie miałam kontroli nad własnym ciałem. A kiedy zamieniłam się w wilkołaka… Kiedy zamieniłam się w wilkołaka straciłam absolutną kontrolę nad sobą.
- I to jedynie przez zapach któregoś ze składników? - Zainteresował się.
- Na to wychodzi.
- To może nam pomóc - mruknął pod nosem intensywnie myśląc.
- W czym pomóc? - Popatrzyła na niego zaspanym wzrokiem. Czuła się tak bardzo obolała psychicznie, że nawet nie mogła się ruszyć fizycznie.
- W Bitwie - odpowiedział, a jego oczy błysnęły.
Wyprostowała się szybko, a jej mięśnie zakrzyczały z bólu.
- Nie, Snape - powiedziała twardo szukając jego spojrzenia. - Nie będziemy tak walczyć. Żaden wilkołak nie będzie tak cierpieć, nie ma mowy.
- Granger, nie gadaj głupot. To jest wojna, każdy będzie cierpieć. - Zniecierpliwiony wysunął dłoń, żeby odstawić kubek.
Hermiona złapała go mocno za przedramię i odnalazła lekko zdziwione spojrzenie.
- Ale nie tak - odpowiedziała lodowato. - Nikt nie będzie przechodził tego, co ja i nikt nie będzie pomagał przy sprawdzaniu jaka mieszanka eliksirów wywołuje takie uczucie. - Puściła jego dłoń i szybko odsunęła na swoje kolano.
- Jak sobie chcesz, Granger. Ale to spróbuj wymyślić równie dobry pomysł. - Uciął i założył ręce na klatce piersiowej.
Hermiona pokiwała lekko głową, jakby godząc się na taki rozwój sytuacji.
- Dziękuję profesorze za gościnność. Lepiej będzie jak pójdę wypocząć do siebie. - Odstawiła kubek na blat i ruszyła w stronę drzwi. - A, jeszcze jedno pytanie, słyszałam, że Draco poszedł porozmawiać ze stadem, czy wrócił w jednym kawałku?
- Tak, wrócił cały i zdrowy. Twoje stado wyglądało, jakby zrozumiało zaistniałą sytuację, chociaż wydaje mi się, że była to pierwsza taka z jaką się zmagali.
- Tak, no cóż, od jakiegoś czasu nawet podczas pełni potrafią być bardziej wyrozumiali niż mogłoby się wydawać.
Skinęła mu na pożegnanie i poszła do siebie.

Hermiona po przejściu kilku metrów i rozprostowaniu kości czuła się już fizycznie lepiej. Jednak w sercu cały czas czaił się niepokój, z którym nie wiedziała, jak sobie poradzić. Czuła się dziwnie i nieswojo we własnym ciele, i nie wiedziała jak zaradzić temu, by nie czuła się obserwatorem własnych poczynań.
Wyciągnęła się na łóżku i głośno odetchnęła. Miała jeszcze sporo czasu do pełni, ale nie miała ani grama siły, by iść na zajęcia. Chociaż w sumie siłę i chęci na naukę to zawsze miała, gorzej tylko, że mogłoby jej dnia nie starczyć na uspokajanie przyjaciół i energii na wieczorne spotkanie ze stadem.
Użyła najcięższych zaklęć jakie potrafiła, aby powstrzymać niepożądane osoby przed wejściem, a nawet przesunęła szafkę pod drzwi, tylko po to, by uspokoić się i pozwolić sobie na zrelaksowanie. Była jednak tak napięta, że nie udało jej się głęboko zasnąć i co chwila budziła się mocno zaciskając rękę na różdżce. Te uczucia bezradności, bezsilności, samotności, zagubienia, niepokoju nie potrafiły odejść od kiedy tylko straciła kontrolę nad swoim ciałem. A myśl, że będzie musiała się dzisiaj zmierzyć z Bestią sprawiała, że robiło jej się gorąco i nie miała żadnego pomysłu na wyjście z impasu.
Wstała z łóżka nim nastał zmierzch, sięgnęła po jedną z lektur i zaparzyła zieloną herbatę. W pokoju było przeraźliwie cicho i, mimo że zaczęło jej to przeszkadzać, to udawała sama przed sobą, że wszystko jest w porządku.
Po pół godzinie czytania niezrozumiałego tekstu doszła jednak do wniosku, że dalej nie zniesie siedzenia w takiej atmosferze i ze złością zamknęła książkę rzucając ją na łóżko, a kątem oka patrząc czy bezpiecznie wylądowała bez zagięcia żadnej strony.
Zdjęła zaklęcia w zatrwożonej prędkości, której Śmierciożerca by pozazdrościł i przekroczyła szybko próg drzwi, czując się jakby wkroczyła do innego świata.
Opatuliła się szczelniej płaszczem i wyszła na zewnątrz. Pragnęła kontaktu z innym człowiekiem, aby tylko uspokoić swoje zszargane nerwy i przestać zamęczać się myślami, ale z drugiej strony ostatnie co chciała, to były bezsensowne pogaduszki z kimkolwiek. Z racji, że posiadała tak odmienne zdania, co do tego, postanowiła pójść na Błonia, gdzie równie dobrze mógł ktoś być, jak i mogła zastać jedynie ciszę.
Usiadła przy jeziorze i popatrzyła w wodne odbicie księżyca. Jak to się działo, że tak bardzo była od niego uzależniona? Niezależnie, gdzie by się znajdywała i tak klątwa by ją dopadła i musiałaby się z tym zmierzać.
- Wieczór pełen przemyśleń? - rzucił półgębkiem za nią.
- Myślałam, że już na dzisiaj daliśmy sobie spokój - odpowiedziała trochę szorstko i odwróciła się do swojego rozmówcy.
- Na Salazara, Granger, to dzisiaj wypada Halloween? - parsknął sarkastycznie i stanął obok niej.
- Wybacz, że się nie zaśmieję, ale nie jest mi do śmiechu. I jak już musimy rozmawiać, to przynajmniej usiądź, bo niewygodnie patrzy się tak do góry.
Spełnił jej prośbę bez jęknięcia i popatrzył uważnie.
- Podejrzewam, że nie chcesz o tym mówić. - Wskazał na jej twarz.
- To nic takiego. - Machnęła ręką. - Podkrążone oczy to efekt niespania przez kilka dni. Mimo, że byłam w śpiączce, to psychicznie nie mogłam zasnąć i wychodzi na to, że po kilku godzinach nawet moje ciało zdaje się to odczuwać.
Popatrzyła w górę na księżyc i czyste, ciemne niebo. Noce niosły ze sobą tajemniczość, intymność i bliskość, której nie dałyby żaden dzień. Taka też atmosfera utworzyła się między nimi.
- Czemu więc nie poszłaś spać? - Popatrzył na nią uważnie.
- Bo nie jestem w stanie - westchnęła. Czemu nie mogła przed nikim się otworzyć? Czy zmieniłoby coś, gdyby to był on? Skoro i tak wie już tak dużo, więcej niż jej przyjaciele i zamierza pomóc jej mimo wszystko, to czy jest sens utrudniać samej sobie i ukrywać wszystko przed nim? I tak najprawdopodobniej oboje zginą podczas wojny.
Severus przypatrywał się jej uważnie, widząc jak bije się z myślami. Nie żeby się zamartwiał, ale dopiero wczoraj był w stanie dostrzec jak dużo ta dziewczyna musi dźwigać na swoich ramionach.
- Galeon za twoje myśli? - Przerwał ciszę.
- Aż tak dużo? - Uśmiechnęła się pod nosem. - Myślałam sobie, co by się stało, gdybyśmy zaczęli szanować się nawzajem i szanować swój czas, i dzielić się naszymi utrapieniami. A skoro mamy wygrać Bitwę, to musimy sobie zaufać. - Popatrzyła mu prosto w oczy.
- Tak, musimy sobie zaufać - powtórzył twardo i pokiwał głową wyciągając swoją rękę do przodu.
Hermiona uścisnęła dłoń Severusa - tak się narodził dla nich nowy początek.




****
Komentujcie (chociażby jednym słowem) :)

9 komentarzy :

  1. Aaaaa....!!! Jak super! *.* Jak zobaczylam rozdzial to az oczy mi sie zaswiecily i wyszeptalam "niemozliwe" :D Rozdzial byl super! Wrescie zaczyna sie cos dziac miedy Snape'em a Hermiona ;3 Mam nadzieje ze na nastepny rozdzial znajdziesz czas i nie bedziemy musieli na niego dlugo czekac bo nie moge sie doczekac :3 zycze weny Pozdrawiam!
    -Darietta

    OdpowiedzUsuń
  2. hej :) ostanio odkryłam Twojego bloga i od tamtej pory nie moge sie od niego oderwać :) Ciekawa historia momentami moze za duzo wewnętrznych przemyśleń ale pisane na tyle interesująco że to nie przeszkadzało :) mam nadzieje ze niebawem będzie kolejny rozdział bo nie moge sie juz doczekac :))
    pozdrawiam
    L

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra na końcu przestałam oddychać :D . Twoje opisy są niesamowite, chociaż przyznam, że brakuje mi większej ilości dialogów, ale nie zmienia to faktu, że kocham to opowiadanie. Wybacz, że przeczytałam i skomentowałam dopiero teraz, ale jak każdy nawet ja mam swoje życie :p . Nie ma się do czego przyczepić jak dla mnie po prostu chce się czytać i czytać :p . Życzę Ci żeby twoja wena się nie skończyła i czeszy mnie, że wracasz do pisania, oby częściej się pojawiały rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział jak i całe opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam na Twój blog przypadkiem, nie chciałam szybciej komentować bo musiałam wyrobić sobie zdanie na temat tego wszystkiego, choć dopiero czytam od czterech dni;) Akcja rozgrywa się dość wolno, ale jak wiadomo napięcie buduje całokształt każdego opowiadania. Po przeczytaniu stwierdziłam że czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.!:) Mam nadzieje że wena o której często wspominasz wciąż gdzieś tam jest :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Masz świetnego bloga. Pewnie słyszysz to dość często ale to prawda! Z zapartym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały. Teraz muszę uzbroić się w cierpliwość... Ale warto! Fenomenalna historia a co najważniejsze jest długa, ciągnie się... Wiele osób popełnia ten zasadniczy błąd czyli 5 rozdział i nagle BAM wielka miłość. Pisz dalej, nie przestawaj! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrowienia dla ciebie i twojej bety (xd). Ps. Muszę jeszcze wspomnieć że Wielbiłam cie 500 razy bardziej gdy dowiedziałam się że też kochasz te wspaniałe czterokopytne stworzenia <3 -Szanta-

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli mam czekać tydzień dłużej to nie dam rady i padnę ;____; uratuj biednego fana rozdziałem, nawet krótkim ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział u Oli! Mam nadzieję, że szybko się oporządzi :)))

      Usuń