Zaczynam powoli stabilizować swoje pisanie. Dajcie znać jak mi poszło tym razem :)
xoxo
P.S.
Jeśli Wam się naprawdę podoba zachęcam do udostępniania :))
No i pamiętajcie, że nie musicie być nigdzie zalogowani, aby skomentować (!)
Hermiona wyglądała jakby przeszedł
przez nią sam diabeł. Opętał jej ciało, jej zmysły, jej racjonalizm, który tak
bardzo lubiła podkreślać. Oczy wilkołaka, którymi na niego patrzyła,
odzwierciedlały jej szaleństwo. Jej postać emanowała potęgą, furią, mocą.
Wyglądała jakby mogła zdziałać wszystko, czego tylko by zapragnęła, a co
dopiero przeciwstawić się mu – czarodziejowi, który dysponował jedynie
zaklęciami obronnymi.
– Spróbujmy nie poddawać się
emocjom – odezwał się ponownie, kiedy w końcu dzieliło ich kilka metrów więcej.
– Jesteś dobrze prosperującą czarownicą, a ze swoim wilkołactwem zmagasz się
nie pierwszy raz. Rozumiem, że jeszcze nie zmagałaś się z taką sytuacją, jednak
wierzę, że jesteś w stanie sobie z nią poradzić. Nie musimy doprowadzać do
walki i przelewać krwi.
Wilkołak przekrzywił głowę i
warknął głośno wystawiając kły na zewnątrz.
– Nie zostawiasz mi wyboru. Nie
poradzę sobie z tobą jedynie na zaklęciach obronnych, a doskonale powinnaś
wiedzieć, że nie pozwolę na to, abyś wyszła z tego pokoju w takim stanie. Myśl,
co robisz.
Hermiona chciała myśleć, co robi. W
sumie to myślała, jednak nie potrafiła swoich myśli przemienić w działanie.
Była skryta głęboko pod postacią wilkołaka i nie wiedziała jak się stamtąd
wydostać. Czy dysponowała świadomością równą człowiekowi? Tak jej się wydawało.
Od kiedy tylko nawąchała się eliksiru i kilka minut później ocknęła się na
podłodze, czuła się jak gdyby w pełni odzyskała świadomość - z tym, że nie
wyglądała na taką. Nawet słowa nie potrafiła wydukać, a przynajmniej nie takie,
które przeszłoby na drugą stronę i zostałoby usłyszane przez kogokolwiek.
Leżała bezwładnie w odrętwiałym ciele i patrzyła z bezsilnością na ludzi wokół
niej. Zachodziła w myślach po nocach jak to będzie, gdy nastąpi pełnia. Co
nastąpi, gdy nie będzie mogła powstrzymać wilkołaka, a profesor Snape zareaguje
zbyt instynktownie? Co się stanie, gdy nie będzie miała możliwości, aby
zareagować, a profesor w obronie zaatakuje wszystkim, co zna? Takie myśli
krążyły jej po głowie kilka godzin temu, jednak dużo się nie zmieniło od tej
pory - poza tym, że czuła przytłaczającą obecność Bestii obok siebie.
Czuła się dosyć obco przebywając w
swoim ciele, tym bardziej w chwili, gdy zewsząd ogarnęło ją mroźne,
przytłaczające uczucie, że nie jest tutaj sama. Że nie jest sama u siebie.
Poczuła się jak dzikie zwierzę w klatce - przerażone, bezsilne, z sercem
zaciśniętym w żelaznym uścisku. Starała się nie oddychać za dużo, nie poruszać
za dużo, nie ściągać na siebie uwagi. Nie wiedziała w jak bardzo niebezpiecznym
położeniu możliwe, że się znajduje. Bo czyżby Bestia nie była częścią jej? Czy
nie powinna być jej przychylna i zjednana z nią? Czy możliwe byłoby, ażeby wilkołactwo
wzięło się od Czarnej Magii? Czy było to pewnego rodzaju klątwa? Hermiona miała
najróżniejsze podejrzenia, ale myśl o tym w takiej sytuacji była najmniej
odpowiednia.
Severus przestał mówić i w
pomieszczeniu zrobiło się przeraźliwie cicho. Ostatnią rzeczą, jaką Granger
chciała robić była walka wręcz, aczkolwiek i tak jakby miała wybierać wolałaby
taką, aniżeli walkę na różdżkę i siłę - jej siłę oczywiście, a różdżkę Mistrza
Eliksirów, Śmierciożercy.
Poczuła jak jej własne ciało
napręża się i szykuje do ataku. Zmuszała się do myślenia nad jakimś
rozwiązaniem, ale im bardziej próbowała coś wymyślić, tym słabsze pomysły
przychodziły jej do głowy. Jak miała dać znać, że wciąż była tutaj obecna, i że
Snape powinien dawkować swoje zaklęcia? Jak miała…
Nie zdążyła dokończyć swoich
panicznych myśli, gdy poczuła, że Bestia bezkarnie próbuje wykorzystać chwilę
nieuwagi profesora. Oczywiście było to podpuszczenie, jednak jaki wilkołak by
to wiedział?
Severus odparł jej atak kilkoma
zaklęciami obronnymi na tyle silnymi, że odepchnęły ją do tyłu. Bestia była
rozwścieczona i bez pomocy człowieka, który by ją kontrolował, nie była w
stanie jasno myśleć. Dziko rozpoczęła atak na niego.
Rzuciła mu się do gardła
sfrustrowana, że jej przeciwnik od razu po pierwszym ataku nie leżał na ziemi w
kałuży swojej krwi. Próbując napierać coraz bardziej ofensywnie, Severus coraz
słabiej mógł operować jedynie obronnymi zaklęciami. Hermiona była naprawdę
przerażona - pierwszy raz od dłuższego czasu. Doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że zaraz polecą mocniejsze zaklęcia, a to oznaczało, że ona ucierpi.
Bestia oczywiście ucierpi, ale ona również. A kiedy zdoła się uleczyć? Ile
zajmie powrót do zdrowia? Ile czasu będzie musiała na to zmarnować? Kiedy
będzie w stanie zająć się własnym stadem i czarodziejskim światem?
- Granger, daj mi przynajmniej
znak, że tam jesteś, a razem coś wymyślimy - odezwał się Snape. - Nie pozwól
się kontrolować. Jeśli musisz, to walcz. To jest twoje ciało.
Hermiona wiedziała, że on ma rację,
i że musi zaryzykować. Skoro jej ciało było w stanie walczyć i nie leżało
bezwładnie, to powinna być w stanie przejąć nad nim władzę, gdy tylko
przezwycięży Bestię.
Severus odsunął się najdalej od
wilkołaka jak mógł i mocno ścisnął rękę na różdżce. Adrenalina płynęła mu we
krwi, a w gardle czuł suchość. W ciszy patrzył uważnie na zwierzę oczekując
jakiejkolwiek zmiany, która wskazałaby na obecność Granger w ciele. W myślach
rozdzielał zaklęcia na bardziej i mniej inwazyjne, sortując te, których będzie
mógł użyć. Nie chciał zrobić jej krzywdy, ale nie wiedział, jak ma ją
obezwładnić w pojedynkę bez użycia większej siły.
Oczy wilkołaka zaszły mgłą i
potrząsnął on lekko głową. Pisnął cicho i pomału zaczął się cofać. Severus
popatrzył podejrzliwie na niego i przesunął się kilka kroków w bok. Zwierzę
znowu zlustrowało go ciemnymi oczami, sierść na plecach zjeżyła się i warknął
niebezpiecznie. Ruszyło ślepo na Mistrza Eliksirów, i gdy ten miał już
zareagować, zatrzymało się jak wryte w ziemię, zapiszczało głośniej i skuliło
się na ziemi, jak gdyby w strachu. Mężczyzna szybko przeniósł się na drugi
koniec pokoju, aby stamtąd obserwować sytuację.
Jeszcze kilka minut trwała zacięta
walka pomiędzy Hermioną a Bestią, którą z zewnątrz mógł obserwować Severus,
jednak to ona była bardziej zdeterminowana, ażeby wygrać i przegnała potwora z
powrotem w głąb własnej duszy.
Wilkołak ciężko sapał leżąc na
chłodnej posadzce i nie ruszając się. W pokoju było słychać jedynie świst
powietrza, który w zatrważającym tempie wydychany był przez zwierzę.
Severus niespokojnie poruszył się
na swoim miejscu i cicho zaczął zmierzać w kierunku wymęczonego ciała. Okrążył
zwierzę i stanął na wprost pyska, próbując jak najszybciej nawiązać kontakt
wzrokowy z wilkołakiem.
Ich spojrzenia spotkały się i
głośno wypuścił trzymane powietrze, opadając na kolana.
Wróciła.
Wziął jej pysk na kolana i
spokojnie zaczął głaskać ją po głowie.
- Już w porządku, Granger.
Pokonałaś to. Już wszystko dobrze, już dobrze. - Głaskał i cichym, spokojnym
głosem próbował uspokoić ją i siebie.
Hermiona nie miała sił na żadne
interakcje. Cieszyła się, że nie została zabita. Cieszyła się, że udało jej się
wygrać z Bestią, mimo że jej nie pokonała. Cieszyła się, że Severus pomógł jej
wrócić do swojego ciała.
Dziewczyna przebłyskami pamiętała
wczorajszy dzień. Sporo osób mówiło, ale ich słowa zlewały się w jedną, nic nie
znaczącą całość. Od kiedy tylko udało jej się odzyskać kontrolę nad własnym
ciałem czuła niepokój, kiedy tylko zamykała oczy. Panicznie bała się zasnąć z
obawy, że obudzi się znowu poza swoim ciałem, obok Bestii, którą rozwścieczyła.
Severus postawił przed nią kubek z
kawą.
- Dobrze się czujesz, Granger? -
zapytał się z niespotykaną nutką przejęcia w głosie.
- Jasne, jasne. Nic mi nie jest -
odpowiedziała szybko.
- Powiesz w końcu co tam zaszło?
Tylko tego próbujemy się dowiedzieć od wczoraj, ale nic nie mówisz. To nie jest
do ciebie podobne, Granger, tylko popatrz na siebie.
Westchnęła cicho i przetarła oczy.
- Nie potrafię nawet tego
wszystkiego uporządkować we własnej głowie, Snape. Jeszcze nigdy w życiu nie
zdarzyło mi się, abym w pełnie, podkreślam, pierwszego dnia pełni, przemieniła
się w ludzką postać. To nie jest naturalne.
- A czy wilkołactwo w ogóle jest? -
odpowiedział retorycznie i opadł na kanapę trzymając swój kubek na kolanie.
- Jasne, że nie jest, ale coś
takiego wykracza poza moje doświadczenie. A tamto? Tamta sytuacja? Któryś ze
składników sprawił od tak, że nie byłam sobą. - Potrząsnęła głową z
niedowierzania.
- A kim byłaś?
- Nie rozumiesz, Snape. Ja cały
czas byłam świadoma i słyszałam co mówicie, tylko po prostu nie miałam kontroli
nad własnym ciałem. A kiedy zamieniłam się w wilkołaka… Kiedy zamieniłam się w
wilkołaka straciłam absolutną kontrolę nad sobą.
- I to jedynie przez zapach
któregoś ze składników? - Zainteresował się.
- Na to wychodzi.
- To może nam pomóc - mruknął pod
nosem intensywnie myśląc.
- W czym pomóc? - Popatrzyła na
niego zaspanym wzrokiem. Czuła się tak bardzo obolała psychicznie, że nawet nie
mogła się ruszyć fizycznie.
- W Bitwie - odpowiedział, a jego
oczy błysnęły.
Wyprostowała się szybko, a jej
mięśnie zakrzyczały z bólu.
- Nie, Snape - powiedziała twardo
szukając jego spojrzenia. - Nie będziemy tak walczyć. Żaden wilkołak nie będzie
tak cierpieć, nie ma mowy.
- Granger, nie gadaj głupot. To
jest wojna, każdy będzie cierpieć. - Zniecierpliwiony wysunął dłoń, żeby
odstawić kubek.
Hermiona złapała go mocno za
przedramię i odnalazła lekko zdziwione spojrzenie.
- Ale nie tak - odpowiedziała
lodowato. - Nikt nie będzie przechodził tego, co ja i nikt nie będzie pomagał
przy sprawdzaniu jaka mieszanka eliksirów wywołuje takie uczucie. - Puściła
jego dłoń i szybko odsunęła na swoje kolano.
- Jak sobie chcesz, Granger. Ale to
spróbuj wymyślić równie dobry pomysł. - Uciął i założył ręce na klatce
piersiowej.
Hermiona pokiwała lekko głową,
jakby godząc się na taki rozwój sytuacji.
- Dziękuję profesorze za
gościnność. Lepiej będzie jak pójdę wypocząć do siebie. - Odstawiła kubek na
blat i ruszyła w stronę drzwi. - A, jeszcze jedno pytanie, słyszałam, że Draco
poszedł porozmawiać ze stadem, czy wrócił w jednym kawałku?
- Tak, wrócił cały i zdrowy. Twoje
stado wyglądało, jakby zrozumiało zaistniałą sytuację, chociaż wydaje mi się,
że była to pierwsza taka z jaką się zmagali.
- Tak, no cóż, od jakiegoś czasu
nawet podczas pełni potrafią być bardziej wyrozumiali niż mogłoby się wydawać.
Skinęła mu na pożegnanie i poszła
do siebie.
Hermiona po przejściu kilku metrów
i rozprostowaniu kości czuła się już fizycznie lepiej. Jednak w sercu cały czas
czaił się niepokój, z którym nie wiedziała, jak sobie poradzić. Czuła się
dziwnie i nieswojo we własnym ciele, i nie wiedziała jak zaradzić temu, by nie
czuła się obserwatorem własnych poczynań.
Wyciągnęła się na łóżku i głośno
odetchnęła. Miała jeszcze sporo czasu do pełni, ale nie miała ani grama siły,
by iść na zajęcia. Chociaż w sumie siłę i chęci na naukę to zawsze miała,
gorzej tylko, że mogłoby jej dnia nie starczyć na uspokajanie przyjaciół i
energii na wieczorne spotkanie ze stadem.
Użyła najcięższych zaklęć jakie
potrafiła, aby powstrzymać niepożądane osoby przed wejściem, a nawet przesunęła
szafkę pod drzwi, tylko po to, by uspokoić się i pozwolić sobie na
zrelaksowanie. Była jednak tak napięta, że nie udało jej się głęboko zasnąć i
co chwila budziła się mocno zaciskając rękę na różdżce. Te uczucia bezradności,
bezsilności, samotności, zagubienia, niepokoju nie potrafiły odejść od kiedy
tylko straciła kontrolę nad swoim ciałem. A myśl, że będzie musiała się dzisiaj
zmierzyć z Bestią sprawiała, że robiło jej się gorąco i nie miała żadnego
pomysłu na wyjście z impasu.
Wstała z łóżka nim nastał zmierzch,
sięgnęła po jedną z lektur i zaparzyła zieloną herbatę. W pokoju było
przeraźliwie cicho i, mimo że zaczęło jej to przeszkadzać, to udawała sama
przed sobą, że wszystko jest w porządku.
Po pół godzinie czytania
niezrozumiałego tekstu doszła jednak do wniosku, że dalej nie zniesie siedzenia
w takiej atmosferze i ze złością zamknęła książkę rzucając ją na łóżko, a kątem
oka patrząc czy bezpiecznie wylądowała bez zagięcia żadnej strony.
Zdjęła zaklęcia w zatrwożonej
prędkości, której Śmierciożerca by pozazdrościł i przekroczyła szybko próg
drzwi, czując się jakby wkroczyła do innego świata.
Opatuliła się szczelniej płaszczem
i wyszła na zewnątrz. Pragnęła kontaktu z innym człowiekiem, aby tylko uspokoić
swoje zszargane nerwy i przestać zamęczać się myślami, ale z drugiej strony
ostatnie co chciała, to były bezsensowne pogaduszki z kimkolwiek. Z racji, że
posiadała tak odmienne zdania, co do tego, postanowiła pójść na Błonia, gdzie
równie dobrze mógł ktoś być, jak i mogła zastać jedynie ciszę.
Usiadła przy jeziorze i popatrzyła
w wodne odbicie księżyca. Jak to się działo, że tak bardzo była od niego uzależniona?
Niezależnie, gdzie by się znajdywała i tak klątwa by ją dopadła i musiałaby się
z tym zmierzać.
- Wieczór pełen przemyśleń? -
rzucił półgębkiem za nią.
- Myślałam, że już na dzisiaj
daliśmy sobie spokój - odpowiedziała trochę szorstko i odwróciła się do swojego
rozmówcy.
- Na Salazara, Granger, to dzisiaj
wypada Halloween? - parsknął sarkastycznie i stanął obok niej.
- Wybacz, że się nie zaśmieję, ale
nie jest mi do śmiechu. I jak już musimy rozmawiać, to przynajmniej usiądź, bo
niewygodnie patrzy się tak do góry.
Spełnił jej prośbę bez jęknięcia i
popatrzył uważnie.
- Podejrzewam, że nie chcesz o tym
mówić. - Wskazał na jej twarz.
- To nic takiego. - Machnęła ręką.
- Podkrążone oczy to efekt niespania przez kilka dni. Mimo, że byłam w
śpiączce, to psychicznie nie mogłam zasnąć i wychodzi na to, że po kilku
godzinach nawet moje ciało zdaje się to odczuwać.
Popatrzyła w górę na księżyc i
czyste, ciemne niebo. Noce niosły ze sobą tajemniczość, intymność i bliskość,
której nie dałyby żaden dzień. Taka też atmosfera utworzyła się między nimi.
- Czemu więc nie poszłaś spać? -
Popatrzył na nią uważnie.
- Bo nie jestem w stanie -
westchnęła. Czemu nie mogła przed nikim się otworzyć? Czy zmieniłoby coś, gdyby
to był on? Skoro i tak wie już tak dużo, więcej niż jej przyjaciele i zamierza
pomóc jej mimo wszystko, to czy jest sens utrudniać samej sobie i ukrywać
wszystko przed nim? I tak najprawdopodobniej oboje zginą podczas wojny.
Severus przypatrywał się jej
uważnie, widząc jak bije się z myślami. Nie żeby się zamartwiał, ale dopiero
wczoraj był w stanie dostrzec jak dużo ta dziewczyna musi dźwigać na swoich
ramionach.
- Galeon za twoje myśli? - Przerwał
ciszę.
- Aż tak dużo? - Uśmiechnęła się
pod nosem. - Myślałam sobie, co by się stało, gdybyśmy zaczęli szanować się
nawzajem i szanować swój czas, i dzielić się naszymi utrapieniami. A skoro mamy
wygrać Bitwę, to musimy sobie zaufać. - Popatrzyła mu prosto w oczy.
- Tak, musimy sobie zaufać -
powtórzył twardo i pokiwał głową wyciągając swoją rękę do przodu.
Hermiona uścisnęła dłoń Severusa -
tak się narodził dla nich nowy początek.
****
Komentujcie (chociażby jednym słowem) :)
Aaaaa....!!! Jak super! *.* Jak zobaczylam rozdzial to az oczy mi sie zaswiecily i wyszeptalam "niemozliwe" :D Rozdzial byl super! Wrescie zaczyna sie cos dziac miedy Snape'em a Hermiona ;3 Mam nadzieje ze na nastepny rozdzial znajdziesz czas i nie bedziemy musieli na niego dlugo czekac bo nie moge sie doczekac :3 zycze weny Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń-Darietta
hej :) ostanio odkryłam Twojego bloga i od tamtej pory nie moge sie od niego oderwać :) Ciekawa historia momentami moze za duzo wewnętrznych przemyśleń ale pisane na tyle interesująco że to nie przeszkadzało :) mam nadzieje ze niebawem będzie kolejny rozdział bo nie moge sie juz doczekac :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
L
💜💚💛💙😃💕
OdpowiedzUsuńDobra na końcu przestałam oddychać :D . Twoje opisy są niesamowite, chociaż przyznam, że brakuje mi większej ilości dialogów, ale nie zmienia to faktu, że kocham to opowiadanie. Wybacz, że przeczytałam i skomentowałam dopiero teraz, ale jak każdy nawet ja mam swoje życie :p . Nie ma się do czego przyczepić jak dla mnie po prostu chce się czytać i czytać :p . Życzę Ci żeby twoja wena się nie skończyła i czeszy mnie, że wracasz do pisania, oby częściej się pojawiały rozdziały!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział jak i całe opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twój blog przypadkiem, nie chciałam szybciej komentować bo musiałam wyrobić sobie zdanie na temat tego wszystkiego, choć dopiero czytam od czterech dni;) Akcja rozgrywa się dość wolno, ale jak wiadomo napięcie buduje całokształt każdego opowiadania. Po przeczytaniu stwierdziłam że czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.!:) Mam nadzieje że wena o której często wspominasz wciąż gdzieś tam jest :)
OdpowiedzUsuńHej! Masz świetnego bloga. Pewnie słyszysz to dość często ale to prawda! Z zapartym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały. Teraz muszę uzbroić się w cierpliwość... Ale warto! Fenomenalna historia a co najważniejsze jest długa, ciągnie się... Wiele osób popełnia ten zasadniczy błąd czyli 5 rozdział i nagle BAM wielka miłość. Pisz dalej, nie przestawaj! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrowienia dla ciebie i twojej bety (xd). Ps. Muszę jeszcze wspomnieć że Wielbiłam cie 500 razy bardziej gdy dowiedziałam się że też kochasz te wspaniałe czterokopytne stworzenia <3 -Szanta-
OdpowiedzUsuńJeśli mam czekać tydzień dłużej to nie dam rady i padnę ;____; uratuj biednego fana rozdziałem, nawet krótkim ❤
OdpowiedzUsuńRozdział u Oli! Mam nadzieję, że szybko się oporządzi :)))
Usuń