Chciałam całą akcję umieścić w jednym poście, ale jakoś będziemy musieli przeboleć, że teraz na tym historia się urywa...
Proszę dodawajcie mi energii i Weny!
Mistrz Eliksirów, niemalże po całym dniu spędzonym
niedaleko łóżka dziewczyny, zaczął intensywnie myśleć na temat tego, co się
stanie jeśli pozostanie ona nieprzytomna przez następne kilka dni. A przede
wszystkim przez noc, kiedy na niebie zawiśnie księżyc podczas pełni. Czuł się
nieswojo z myślą, że nie jest w stanie przewidzieć tego, co może nastąpić i na
co powinien się przygotować. Czy nagle Granger odzyska przytomność? Czy
podniesie się z łóżka i będzie chciała wydostać się na zewnątrz? Czy po prostu
będzie dalej spać niczego nieświadoma? Popatrzył na dostawiane łóżko, na którym
ją położył. Jedna dziewczyna, a tyle postaci się za nią kryło. Tyle tajemnic.
Tyle czasu i wysiłku poświęconego na to wszystko. Ale po co? Dla
czarodziejskiego świata? Co z tego miała ona? Czym się kierowała? Co ją
napędzało do ryzykowania wszystkim, co miała? Wydawałoby się, że jest jedynie kolejną
młodą i naiwną osobą, która próbuje zmienić bieg wydarzeń, która buntuje się
przeciwko temu, co ma nadejść. Ale czy tak było? Czy była kolejną naiwną duszą,
która była przekonana, że jej zadaniem jest uratowanie magicznego świata? Nie
wiedział tego, ale wydawało mu się, że nie. Przynajmniej Albus był przekonany,
że ona ze swoimi zdolnościami jest naprawdę w stanie dać czarodziejom szansę na
lepsze jutro. A on po prostu chciał, aby to okazało się prawdą.
~*~*~*~
Albus usiadł ciężko na fotelu zagłębiając się w skórę,
która miała wystarczająco szczęścia, że nie musiała być światkiem tylu rzeczy,
co on. Popatrzył zamyślony przez oddalone okno. Czemu wszystko się poplątało?
Co się stało, że niektóre fakty były w stanie mu umknąć? Jak to było możliwe,
że jeszcze kilka lat temu nikt nie był w stanie go zaskoczyć? A teraz Hermiona
przychodzi do niego i jak gdyby nigdy nic jest w stanie zszokować go kilkoma
faktami, które przed nim zatajała? Jak do tego doszło, że nie wiedział kto jest
nowym liderem wilkołaków po śmierci brata Delvora? Z drugiej strony, jakby
nie patrzeć to była ostatnia informacja, jaka była mu potrzebna, by spokojnie
zasnąć. Kto by się przejmował wilkołakami, gdy tuż obok jest większy
przeciwnik, z którym trzeba będzie stoczyć walkę? A na temat jego stosunku z
Delvorem, to nawet nie wiedział jaką pozycję przyjąć. Wolał wszystkiego nie
wyjawiać przed Hermioną. Wiedział, że wcześniej czy później takie rzeczy
wychodzą na jaw, ale to on był dyrektorem Hogwartu i to on miał zamiar decydować,
jak postąpią ażeby pokonać Voldemorta.
~*~*~*~
Przez następne dwa i pół dnia próbował raz za razem
dokonać jakiegoś przełomowego odkrycia i posunąć swój eksperyment dalej, jednak
kończyło się to jedynie na porażkach. Od samego początku wiedział, że
utworzenie Eliksiru Życia będzie nie lada wyczynem, ale musiał przyznać, że z
każdą kolejną miksturą, którą wysyłał w nicość, tracił coraz więcej
cierpliwości, a brak postępów, chcąc nie chcąc, wchodził mu w pewnym stopniu na
ambicję.
Hermiona – tak jak i Eliksir Życia – nie przypominała za bardzo swojej oryginalnej wersji. Jej cera poszarzała lekko i nie wyglądała
na kogoś, kto miałby powstać nagle z łóżka i oświadczyć, że idzie zrobić esej
na transmutację. Wolał nie dochodzić do pochopnych wniosków, jednak wyglądało
to bardziej jakoby zapadła w śpiączkę, a nie najnormalniej w świecie utraciła
na moment przytomność. Mimo różnych myśli nie chciał poruszać jeszcze tematu z
Dumbledore’em pod tytułem „a co by było gdyby… jednak była w śpiączce?”, no bo
niby co by było? Nie miał nawet pomysłu jakby mieli ją z tego wyciągnąć. Sonda
niczego nie wykazała i nie był pewien czy nawet święty Mung byłby w stanie
pomóc. Wolał dać jej jeszcze trochę czasu i cicho liczył na to, że sama z
siebie się ocknie – nawet jeśli oznaczało to, że leżała w tym samym
pomieszczeniu, co on i zabierała mu część powietrza.
Odszedł kilka kroków i popatrzył krytycznie na roztwór
znajdujący się w kociołku. Nie dało się ukryć, że potrzebował także jakiegoś
konkretnego pomysłu na wywar, więc jednak z dozą niecierpliwości czekał na
chwilę, kiedy mógłby zniknąć na kilka dni. Doszedł do wniosku, że poszukanie
kogoś od kogo mógłby zaciągnąć jakąś poradę nie byłby głupim pomysłem, jednak
nie chciał w czasie swojej nieobecności przejmować się kimkolwiek, kto zostałby
w jego komnatach.
Usłyszał pukanie do drzwi, więc wyłączył palnik spod
kociołka i poszedł otworzyć.
– Witaj, Severusie.
– Tak coś przypuszczałem, że to możesz być ty. –
Wpuścił gościa i gestem ręki pokazał na krzesło.
– Tyle lat cię odwiedzam, a ty i tak z życzliwością
wskazujesz na miejsce, które mam zająć. - Zachichotał.
– Nazywaj to jak chcesz, jednak wolę, abyś nie świstał
mi nad karkiem, a usiadł.
– Przyszedłem w sprawie panny Granger - rozpoczął
oficjalnie.
– Domyślam się, Albusie. Jakby nie patrzeć mam w
salonie wilkołaka, a wielkimi krokami zbliża się pełnia. Musimy podjąć jakieś
kroki, nieprawdaż?
– Tak, oczywiście, że tak. Przez ostatnie dni starałem
się dopytać kogoś obeznanego z takimi sprawami o radę, Severusie – odparł
wygładzając swoje szaty. – Jednak okazało się, iż ciężko znaleźć odpowiednią
osobę. Po kilku rozmowach doszedłem do pewnych wniosków, które mogą wydać się z
lekka bezwzględne, jednak są jedyną opcją.
– Zamieniam się w słuch.
– Z racji, że nie wiemy jak Hermiona pod swoją drugą
postacią będzie reagować w ciągu tych trzech dni, nie pozostaje nam nic innego,
jak zamknięcie jej w oddzielnym pokoju i upewnienie się, że nie stwarza nikomu
zagrożenia.
– Masz na myśli stwarzanie mi zagrożenia? Masz na
myśli związanie jej i zostawienie na pastwę własnego wilkołactwa na trzy dni? I
to jest twoje pedagogiczne podejście do uczniów? Tym bardziej do uczennicy,
która jest nieprzytomna od kilku dni? – zakpił.
– Wiem, że nie brzmi to dobrze, Severusie, ale to
jedyne wyjście – odpowiedział dosadniej. – Nie mamy pojęcia, co może w nią wstąpić,
więc nie należy ryzykować. Tak ma być i koniec.
– Kim ja jestem, ażeby podważać twoje zdanie, jednak
czy przemyślałeś jak stado może zareagować na brak lidera?
– Jeśli chcesz, Severusie, możesz do nich wyjść i
wyjaśnić im historię, jak ich przywódczyni znalazła się w takim stanie w jakim
się znalazła – powiedział ostrzej. – Tak czy siak, panna Granger ma znaleźć się
w oddzielnym pokoju i być na tyle zabezpieczona, ażeby sama sobie nie zrobiła
krzywdy.
– Jak sobie pan życzy, panie dyrektorze. – Ukłonił się
lekko, a Dumbledore bez słowa wyszedł z jego komnat.
Severus wrócił jeszcze na chwilę do salonu, ażeby
zobaczyć czy wszystko w porządku z Granger i zaraz po tym udał się na jeszcze
jedne zajęcia tego dnia.
Nie dane mu było jednak powrócić do swoich komnat w
spokoju. Już na lekcji poczuł jak Mroczny Znak pali mu przedramię, jednak
zdołał dokończyć lekcję z zimną krwią i od razu po tym, jak wypuścił uczniów z
klasy, udał się do punktu deportacyjnego.
– Panie – przywitał się z łaską i uklęknął przed Voldemortem.
Po prawie niezauważalnym skinieniu głowy swojego
Lorda, wycofał się w półukłonie i dołączył do swoich towarzyszy, którzy
znajdowali się kilka metrów dalej, przyglądając się wyczekująco swojemu Panu.
Zebranie nie różniło się wiele od innych. Czarny Pan
wysłuchiwał raportów od swoich Śmierciożerców i zatwierdzał czy dane zadanie
zostało wykonane, i czy można było pławić się w uczuciu spełnienia i sukcesu z
wypełnienia polecenia. Jeśli nie – kara w postaci tortur, jeśli tak – łaska i
lekkie skinienie głowy, które było nagrodą. Bez słów. Lord Voldemort wolał
pracować w ciszy, zadając czasami jedynie szczegółowe pytania. Emocje jakie
chciał wyrazić zazwyczaj odzwierciedlała za niego różdżka. Jedynie w bardzo
szczególnych przypadkach odzywał się ponad normę i krzyczał na swoich
podopiecznych. Wiedział, że strach rodzi się w ciszy, a nie chaosie.
– Severusie, a ty co za wieści przynosisz? – wysyczał
spokojnie. Wciąż był zadowolony, że Snape przyprowadził mu Granger, którą mógł
odpowiednio zmobilizować do podjęcia decyzji.
Snape rozejrzał się po towarzyszach w maskach. Cieszył
się, że jego chrześniak nie musiał teraz tutaj stać i słuchać tego, co miał do
powiedzenia.
– Hermiona Granger jest nowym liderem wilkołaków,
Panie.
– Doskonale, Severusie. Jestem pewien, że upewniłeś
się wystarczająco za mnie.
– Oczywiście, mój Panie. – Uchylił się.
– Możesz powrócić na swoje miejsce – odpowiedział
łaskawie, choć było widać jego lekkie zamyślenie na trupio bladej twarzy.
Severus stanął z powrotem obok Malfoy’a, który
wyglądał na równie zaskoczonego jak i on był.
– Skąd wiesz? – syknął cicho.
– Bezpośrednio – odpowiedział najciszej jak mógł i z
powrotem spojrzał na oblicze Czarnego Pana ciesząc się, że zebranie niedługo
dobiegnie do końca.
Zdecydował zamienić z Lucjuszem parę słów na odchodne,
ustalając, że bądź co bądź nie będą wspominać zaistniałej sytuacji Draconowi.
Severus natomiast nie miał zamiaru wspominać Lucjuszowi, że możliwe, iż jego
syn od dawna akurat wiedział, co Hermiona skrywała przed nimi wszystkimi i
równie sprawnie to zataił.
Wrócił w ekspresowym tempie do swoich komnat, jakby go
wszyscy diabli gonili. Nie miał czasu na utratę cennych minut, podczas których
mógł wpaść na pomysł odrodzenia Eliksiru Życia. Poza tym im szybciej, tym
lepiej.
Odruchowo kątem oka rzucił na Granger, ale jej pozycja
nie zmieniła się od rana, więc zabunkrował się od razu w laboratorium
oczekując, że nikt i nic nie będzie w stanie go oderwać od pracy. Przy okazji
miał zamiar zająć się ocenianiem wypracowań i jakimś pełnowartościowym
posiłkiem. Jeśli ktoś by stwierdził, że jego życie przez ostatni czas
sprowadzało się do przebywania w czterech ścianach jednego pokoju, to nawet by
nie zaprzeczył. Liczył na to, że ze swoją podzielnością uwagi będzie w stanie
pogodzić pracę i… no cóż, pracę. Głęboko wierzył, że jeżeli szybko uda mu się
uzyskać odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące eliksiru, który miał stworzyć
– bez względu na koszty – to przynajmniej będzie miał jedno zadanie z głowy i
zostanie jedynie to, co zwykle – praca w szkole i praca jako szpieg. A z racji,
że wojna była coraz bliżej, to mógł głośno powiedzieć, że przewiduje niebawem
wczesną emeryturę. Dopiero przebywając na niej przewidywał odpoczynek.
Snape spojrzał na kociołek, który pozostawił ostatnio
na wyłączonym palniku i doszedł do wniosku, że z racji tak dużej przestrzeni w
laboratorium jeden zajęty kociołek w tą czy w tamtą nie zrobi mu różnicy.
Rozłożył za to kilka miejsc dalej składniki, co do których obecności w
eliksirze nie miał wątpliwości, a następnie zabrał się za ocenienie wypracowań
intensywnie przy tym myśląc, jak Mistrz Eliksirów, może wybrnąć z powstałej
sytuacji.
Severus obudził się z lekko skwaszoną miną spowodowaną
niewyspaniem od przybrania złej pozycji podczas snu. Przewertował w głowie
czekające go obowiązki tego dnia i nie spodobało mu się to, z czym musiał się dzisiaj zmagać.
Na samym szczycie listy była Hermiona Granger, we
własnej i w zmienionej postaci. Albowiem dzisiaj był dzień pełni, na który
czekał z wytęsknieniem. A tak szczerze mówiąc, to na pewno z dosyć sporą dozą
zaintrygowania i można było powiedzieć, że nawet ekscytacji. Nie był pewien jak
potoczy się wieczór, ale ten aspekt był oczywiście najbardziej interesującym
elementem kolejnych 24h.
Co do Granger, to nie miał już ani na nią siły, ani na
swojego siostrzeńca. Co oni sobie myśleli? Nie wiedział. Co innego jeszcze
planowali? Chyba nawet nie chciał wiedzieć. Nie miał pojęcia jak czasami
patrzeć na Granger; jak na dziecko zachowujące się czasami dorośle czy jak na
dorosłą osobę zachowującą się czasami dziecinnie? Przyznawał – intrygowała go i
imponowała mu swoją odwagą i siłą, tą fizyczną jak i psychiczną. Mało kto
zdecydowałby się na stanięcie twarzą w twarz przed Voldemortem, a na końcu
podjęcie radykalnej decyzji o zajęciu się swoimi ranami we własnym zakresie. W
jego mniemaniu postąpiłby tak jedynie szaleniec.
Były jeszcze inne pytania, które go nurtowały. Na
przykład: Co się w ogóle stało, że fakt, iż Hermiona jest wilkołakiem został
niezauważony przez Dumbledore’a? Czy to dyrektor się starzeje, czy może już tak
bardzo pochłonięty jest układaniem taktyki wojennej, że nie zwraca uwagi na to,
co go otacza?
Milion pytań i zero odpowiedzi.
Popatrzył na Granger jeszcze raz. Nie wyglądała jak
mała, naiwna dziewczynka, nie mająca pojęcia, co się dzieje na świecie i wokół
niej, ale też nie wyglądała na agresywną, stanowczą przywódczynię stada, która
nie bała się krwi na rękach i potrafiłaby jednym ruchem przegryźć krtań swojej
ofiary.
Pokręcił głową próbując otrząsnąć się z nurtujących myśli.
Do niczego takie rozmyślanie nie prowadziło. Na dzień
dzisiejszy musiał zapewnić jedynie jej i sobie bezpieczeństwo, a później będzie
mógł myśleć, do czego zmierza Granger, a ewentualnie zapytać – no, bo po co
miał tracić czas na domysły.
Usłyszał pukanie do drzwi, więc szybko się ubrał i
chwilę po tym gestem zapraszał przybysza do wejścia do środka.
– Nic się tu nie zmieniło – wetchnął zawiedziony gość.
– A co niby miało się zmienić? – prychnął w odpowiedzi
Severus i usiadł na swoim miejscu.
– Wciąż mam cichą nadzieję, że wyjdziesz w końcu z
motywu średniowiecza i jakoś doprowadzisz do ładu i składu te porozstawiane
wszędzie czaszki.
– Ma być nastrojowo, Draco. – Uśmiechnął się kpiąco.
– Tak, tak, faktycznie, zapomniałem.
– Nie zaprosiłem cię jednak, ażeby przedyskutować
dekorację mojego gabinetu.
– Serio, Severusie? Myślałem, że po tych kilku latach
w końcu nastąpił jakiś przełom i doszedłeś do wniosku, że trupi motyw nie
działa już na żadnego ucznia. Ale widzę, że jeszcze będę musiał chwilę na to
poczekać… A więc w jakiej sprawie przyszedłem? – zainteresował się blondyn.
– Mam pewną prośbę – odpowiedział zdawkowo.
– Niecierpiącą zwłoki, zgadza się?
– Dokładnie.
– Jak bardzo niebezpieczne jest to zadanie?
– Praktycznie w ogóle – odparł Severus po chwili
zastanowienia.
– A w skali od 1 do 10?
– No może z sześć. – Wzruszył lekko ramionami.
– Sześć?! I to niby nic wielkiego? Jeszcze na pewno
obniżasz próg. Lepiej mów od razu o co chodzi, bo jeszcze zdążę się wycofać
trzy razy nim w ogóle mnie poinformujesz.
– Tak więc w chwili, kiedy ja będę trzymać Granger z
dala od ludzkości ażeby nikomu nie zrobiła krzywdy, a także sobie, ty pójdziesz
do pozostałych wilkołaków, którzy najpewniej zbiorą się gdzieś w Zakazanym
Lesie i będą panikować, że nie ma ich lidera – wyjaśnił znużonym tonem.
– Wiesz, że posyłasz mnie na pewną śmierć? – Młody
Malfoy zrezygnował nawet z wykłócania się ze swoim chrzestnym.
– Już nie przesadzaj. Masz z nimi porozmawiać, że nie
wyjdzie dzisiaj, żeby porzucać im patyki, a nie, że zniknęła w nie do końca
znanym nam przyczynach.
– Jedno pytanie, Severusie: czemu sam nie pójdziesz
tego załatwić?
– Z racji, że jestem animagiem mogliby wyczuć we mnie
zagrożeniem, ale zarazem dzięki temu, jeśli Hermiona w jakikolwiek sposób
wydostałaby się z pokoju musiałaby przejść przeze mnie, by móc dostać się do
wyjścia – co nawiasem mówiąc nie jest takie proste.
– Widzę, że wszystko to strategicznie przemyślałeś. –
Zaśmiał się cicho Draco kręcąc lekko głową.
– Na kogoś musiało paść, prawda? Dumbledore w ogóle
nie planował poinformować o tym resztę grupy, jednak mi się wydaje, że jest to
czymś oczywistym. To jak?
– No dobra, pójdę. Gdyby to nie była Hermiona, to
nawet by nie było opcji, ażebym porywał się na coś tak wielkiego.
– No i widzisz jaki z ciebie złoty przyjaciel? –
Poklepał swojego chrześniaka po plecach i skierował w stronę drzwi, co było
dosyć jednoznacznym gestem.
Wieczorem Severus przygotował się najbardziej jak
potrafił. W pokój powstałym obok jego sypialni postarał się, żeby było
najbezpieczniej jak tylko mogło być. Stonowane kolory na ścianach, jak
najmniejsze wyposażenie w środku, a przede wszystkim wyciszenie pomieszczenia i
wzmocnienie drzwi.
Położył Granger na poduszkach i kocu, które ustawione
były na środku pokoju, a następnie odesłał łóżko, które niepotrzebnie mogłoby
stwarzać zagrożenie. Następnie obwiązał lekko niewidzialnymi linami jej
nadgarstki i kostki. Nie chciał, żeby w szoku i stresie próbowała się z całych
sił uwolnić ze spętania, ale w jakimś stopniu musiał zastosować się do zaleceń
dyrektora. Zdawał sobie sprawę, że jakby doszło co do czego, to Hermiona
powinna mieć możliwość całkowitego uwolnienia się z lin. Od dzikiego zwierzęcia
groźniejszy był tylko taki, który przez strach stawał się jeszcze bardziej
nieprzewidywalny.
Severus zamknął drzwi, rzucił na nie zaklęcie i usiadł
w salonie z kubkiem kawy. Zapowiadała się długa noc – przypuszczał, że nie
zmruży dzisiaj oka. Postanowił więc wykorzystać chwilę spokoju i przywołał
skrzatkę. Zamówił dwa obiady i nie zdążył nawet jej odprawić, a ta znikła bez
śladu.
Leniwie wstał z fotela i podszedł do biurka. Namazał
kilka słów i przywołał sowę do siebie. Popatrzył jeszcze raz na kartkę nim
zwinął ją i przyczepił do nogi ptaka, „H.G. odizolowana. Czekać na twoje
przybycie?”. Nie wiedział czy doczeka się odpowiedzi, ale warto było spróbować
– jakby nie patrzeć to nie przede wszystkim on miał interes w tym, by Granger
wybudziła się cała i zdrowa, i nie zrobiła sobie niczego podczas następnych
trzech nocy.
Minęła północ i Snape usłyszał głuchy huk dochodzący z
pomieszczenia obok. Niby spodziewał się poruszenia i jakiegoś odzewu z tamtej
strony, niemniej jednak był lekko zaskoczony. Upił łyk herbaty, którą niedawno
zaparzył i wpatrywał się intensywnie w drzwi, które oddzielały go od jednego z
najgroźniejszych zwierząt w czarodziejskim świecie. Wrócił spojrzeniem na stół.
Przed nim leżał wciąż nietknięty talerz z jedzeniem, który zamówił dla Dracona.
Domyślał się, że dopiero od tego momentu będzie w stanie zamienić ze stadem
kilka słów, i że może mu zająć to znacznie dłuższa chwilę, niż mogliby oboje
podejrzewać.
Zawołał ponownie skrzatkę.
– Możesz już zabrać talerze. Wyczekiwany gość
przyjdzie trochę później niż sądziłem – powiedział spokojnie.
Skrzatka popatrzyła się na niego lekko zdziwiona jego
uprzejmym zachowaniem i aurą stoicyzmu, którą emanował.
– Życzy sobie panicz podania obiadu o późniejszej
porze?
– Nie, dziękuję, prawdę mówiąc nalegam, ażeby nikt
dzisiaj już mnie nie niepokoił.
– Oczywiście, paniczu. – Skrzatka uchyliła się w
połowie i znikła.
Severus momentalnie powrócił do obserwowania drzwi
pomieszczenia, w którym zamknięta została Granger, jakby jego wzrok miał
wymusić akcję, która miała się rozegrać.
Kwadrans po północy, kiedy już zdążył dojść do
wniosku, że wpatrując się w ścianę nie jest w stanie ujrzeć tego, co się za nią
znajduje, do jego uszu dobiegł kolejny huk, jakby ktoś z całej siły przywalił w
coś dosyć sporego. Snape mógł tylko przypuszczać, że Granger zaliczyła pierwsze
bliższe spotkanie ze ścianą i zapewne nie ostatnie.
Wypił kolejny łyk i z niecierpliwością popatrzył na
zegar. Wskazówki leniwie płynęły, co go jedynie podirytowało. Gdzie jest Draco?
Gdzie jest Albus? Co miał zrobić? Czuł jakby się znalazł w patowej sytuacji.
Nie przeżył dotychczas niczego podobnego, ale nie podobała mu się taka
bezczynność. Nie wiedział czy Hermiona odzyskała świadomość, czy była pod
postacią wilkołaka bezwiednie. Do tego nie miał pojęcia jakie zachowanie jest
typowe dla wilkołaka podczas pełni. Tylko jednego wilkołaka znał do tej pory i
zawsze przygotowywał my Wywar Tojadowy, nie dociekając jakie to jest uczucie,
gdy przemienisz się w dzikie zwierzę. Czy w ogóle byli w stanie powstrzymać się
od atakowania swojej ofiary? Czy mieli nad sobą jakąkolwiek kontrolę? Byli w
stanie się temu sprzeciwić? Zakładał, że nie, skoro zawsze podczas pełni
wybierali się w głąb Zakazanego Lasu, jak najdalej od cywilizacji. Bali się
konsekwencji, które mogłyby wynikać z ich zachowania podczas pełni? Całkiem
możliwe. W tym momencie nie mógł niczego wykluczać i wiedział, że z pytaniami
na ten temat będzie musiał jeszcze chwilę poczekać.
Minęło kolejne piętnaście minut i teraz huki
dochodzące z pokoju powtarzały się z częstotliwością mniej więcej, co 3 minuty.
Severus nałożył kolejne zaklęcia na drzwi jednak wolał nawet nie zgadywać, w
jakim stopniu będzie to pomocne.
Koniec końców po kolejnych minutach, które były
liczone w głuchych łoskotach uderzeń, Snape na tyle się zdenerwował brakiem
wystarczającej wiedzy, która pomogłaby mu zapanować nad tym, co się działo, że
postanowił wysłać po Draco patronusa. Nalegał w wiadomości, ażeby nie marnował
czasu na pogawędki i postarał się jak najszybciej wrócić.
Mogło zabrzmieć to trochę rozpaczliwie i całkiem do niego niepodobnie, jednak w
tym momencie nic nie miał do stracenia.
Nie chciał zostawiać Granger samej nie mając pojęcia
czy ewentualna interwencja nie będzie potrzebna, ale nie mógł zrozumieć czemu
Dumbledore przebywając w tym samym budynku, co oni nie mógł, z nieznanych
Severusowi przyczyn, ruszyć tu swoich spróchniałych kości, by zobaczyć czy nic
jego małej podopiecznej się nie stało. Jedyne logiczne wyjaśnienie było takie,
że dostał zawału i nie mógł akurat się tutaj zjawić – wszystko inne Snape
uważał po prostu za zbyt słabą wymówkę.
Po następnych pięciu minutach odgłosy w pokoju obok
wzmocniły się na tyle, że Mistrz Eliksirów z przejęcia aż wstał. Nie mógł dużej
usiedzieć w bezczynności i obawiał się, że dla Hermiony Granger a.k.a
Niepoczytalnego Wilkołaka, nawet stalowe drzwi obłożone zaklęciami nie były
przeszkodą. Dla ukojenia nerwów przemieścił wszelkie meble, które posiadał w
sypialni oraz salonie do laboratorium i gabinetu, ażeby stworzyć większą
przestrzeń, dzięki której czuł się potężniejszy. Chodził w kółko po pokoju, a
krew w jego żyłach leciała szybciej i szybciej, podkręcona przez adrenalinę,
która została wywołana mocniejszymi uderzeniami w drzwi. Nie słyszał niczego
innego oprócz głuchego łoskotu, jakby świat się zatrzymał i tylko oni liczyli
się w tym momencie. On i Wilkołak. On i nieobliczalne zwierzę. On i jego
uczennica pod postacią Bestii.
Nie czuł się tak podekscytowany i zdenerwowany od
szkolnych lat. Z racji, że zawsze miał wszystko pod kontrolą, to był w stanie
zachować w każdej sytuacji zimną krew. I mylił się, jeśli myślał, że tym razem
będzie tak samo.
Miał ochotę sięgnąć po łyk czegoś mocniejszego, co
może dodałoby mu odwagi, aby sprostać temu, co miało nadejść. Zamiast tego
sięgnął po różdżkę i postarał się zebrać emocje w rydze, by działać szybko
i zwinnie, myśleć jasno oraz logicznie. Jakby nie patrzeć sporo przeżył i nie
mógł to być najbardziej wymagający pojedynek.
Przybrał ofensywną postawę, patrzył wyczekująco na
drzwi, a w jego uszach odbijały się echem niebezpieczne skrzypnięcia wydawane
przez stal.
Cofnął się kilka kroków i w tym samym momencie
usłyszał ostry zgrzyt metalu, i krótkie, ciężkie dyszenie, przeplatane między
warknięciami.
– Granger, słyszysz mnie? – zapytał niezbyt głośno,
ostrożnie robiąc kilka małych kroków do przodu. – To ja, profesor Snape.
Znajdujesz się u mnie, ponieważ straciłaś przytomność.
Severus patrzył na nią podejrzliwie trzymając się na
dystans, z różdżką schowaną miedzy szatą.
– Wiem, że dzisiaj jest pełnia, i że najpewniej
chciałabyś pójść do swojego stada, ale puszczę cię dopiero w momencie, gdy
dojdę do wniosku, że kontrolujesz swoje zachowanie.
W odpowiedzi usłyszał jedynie ciche warknięcie. Nie
wiedział, co ma oznaczać ten odzew. Domyślał się, że Hermiona może nie być w
stanie zawrzeć odpowiedzi w słowach, jednak przeczucie mówiło mu, że to nie
takiej odpowiedzi oczekiwał.
Chciał dodać coś jeszcze, by się upewnić, co to miało
znaczyć, ale nim zdążył wypowiedzieć jakiekolwiek słowo ujrzał jak wielkie
zwierzę biegnie w jego stronę. Uchylił się i uskoczył w bok chroniąc się przed
przeciwnikiem, który wylądował na ścianie.
– Granger, do cholery, wiem, że mnie słyszysz –
odezwał się Severus wstając na nogi. – Nie wygłupiaj się, nie będziemy walczyć.
Tym bardziej nie w Hogwarcie. – Popatrzył się na nią, ale Hermiona szykowała
się do kolejnego skoku. – Dumbledore chyba mnie zabije – dodał jedynie do
siebie i rzucił pierwsze lepsze obronne zaklęcie jakie przyszło mu na myśli.
Wilkołak został odepchnięty do tyłu lekko
zdezorientowany, ale momentalnie wstał i rozwścieczony skoczył ponownie na
Mistrza Eliksirów. Severus rzucał zaklęcia obronne jedno po drugim starając się
nie zranić swojej, jakby nie patrzeć, uczennicy.
Nareszcie nowy rozdział! Szkoda ze skonczylas w takim momencie bo jestem ciekawa co będzie dalej! ;3 Opowiadanie jest coraz ciekawsze i cieszę się ze je dalej piszesz. Życzę Ci weny :) Pozdrawiam! :* :)
OdpowiedzUsuń-Darietta
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Ten jak zawsze świetny.Życzę weny i oczywiście czasu na pisanie! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać sie dalszej części, na którą czekam z niecierpliwoscią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i niech wena będzie z tobą.
Czytałam i jestem zadowolona, ale w takim momencie przerwać to koszmar, jednak cieszy mnie, że pojawiło się cokolwiek i możemy czytać dalej, zapewne nawet jakby to było jedno zdanie to była bym zadowolona bo każda twoja aktywność tutaj pokazuje, że nie poddajesz się mimo własnych spraw, które są zapewne ważniejsze niż to co tu się dzieje. Jestem Ci wdzięczna i mam nadzieję, że będziesz kontynuować i będziesz miała dla nas czytelników chodź troszeczkę więcej czasu i weny by nas uszczęśliwić kolejnym dodanym rozdziałem ^^ . Co do samego rozdziału to akcja się zaczęła dziać i emocje też się pojawiły we mnie gdy czytałam, nie wiedziałam nawet kiedy pochłonęłam każde słowo. Cieszę się, że tutaj trafiłam, pozdrawiam i życzę weny :D !
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś ciekawa jak wyglądał 7 tom opowieści o Harrym Potterze oczami Severusa Snape'a zapraszam cię serdecznie!
Mrok, analiza planu Dumbledore'a, szpiegostwo Snape'a, śmierciożercy oraz... parring z udziałem mistrza Eliksirów :) jaki? Dowiesz się pod adresem:
plan-dumbledorea.blogspot.com
Jeśli jest to sevmione to chętnie tu jeszcze wrócę :')