Udanych wakacji!
xoxo
– No więc, Severusie, jest pewna sprawa – zaczął Dumbledore.
Mistrz Elikirów nie odezwał się, chociaż pytania i uwagi cisnęły mu się na usta.
– Profesorze Snape – Hermiona przyciągnęła na siebie twardy wzrok nauczyciela – należą się panu pewne wyjaśnienia. Wiele spraw zostało przed panem zatajonych, za moją prośbą. Jednak teraz pana obecność jest znacząca i chciałabym prosić pana o pomoc.
– I co niby skłoniło cię do myślenia, Granger, że w ogóle zechcę pomóc? – warknął. – Przez cały czas ukrywaliście istotne elementy, które najwyraźniej musiały być znaczące dla czarodziejskiego świata i teraz nagle mam zgodzić się na udzielenie wam pomocy? To chyba jakaś kpina.
Severus wstał i ruszył w stronę drzwi.
– Profesorze, proszę zaczekać – krzyknęła Hermiona ruszając za nim. – Musi pan zrozumieć, że chciałam dać sobie z tym radę sama, ponieważ to jeszcze w żadnym stopniu nie dotyka czarodziejów i nie naraża ich na żadnego typu niebezpieczeństwo.
– Severusie, wysłuchaj – poprosił dyrektor ze stalową nutką w głosie, stojąc za swoim biurkiem.
Snape odwrócił się na pięcie i zmierzył Dumbledore’a groźnym spojrzeniem.
– Albusie, nie waż mi się rozkazywać. Już i tak wystarczająco rozkazów od ciebie przyjmuję na co dzień, ażeby móc podejmować także własne decyzje.
– Profesorze Snape, to chodzi o mnie. – Nie zwracając na nią uwagi podszedł do drzwi i chwycił klamkę.
– Jestem wilkołakiem. – Prawie, że nie krzyknęła w obawie, że wyjdzie i będzie to nad nią ciążyć.
Severus odwrócił się i poparzył na nią zdezorientowany.
– O czym ty mówisz, głupia dziewczyno? Co masz na myśli mówiąc wilkołakiem? – wysyczał.
– Że kiedyś zostałam ugryziona i teraz co miesiąc wyję do księżyca, profesorze – odpowiedziała nie mogąc powstrzymać się od ironii w głosie.
– I ty o tym wiedziałeś, Albusie?!
– Tak, dowiedziałem się kilka tygodni temu – przyznał. – Możemy teraz usiąść?
Każdy bezsprzecznie poszedł za jego prośbą.
– Więc nie jesteś animagiem?
– W żadnym stopniu.
– I poszłaś do Ministerstwa zarejestrować się jako animag? – Miał ochotę wstać i wyszarpać z niej prawdę krzycząc, że jest głupią idiotką.
– Tak, dokładnie tak.
– Tylko po to, ażebym nie nabrał podejrzeń?
– Powoli staje się nudne takie przytakiwanie.
– Granger, odjęło ci rozum? Czy tym razem to ty zażyłaś Eliksir Głupoty? Wiesz, co ty narobiłaś?!
– Nie wiem w czym problem. I tak nikt nie sprawdził autentyczności tego, z czym do nich przyszłam. – Wzruszyła ramionami.
– Ale mogą. To w ogóle jest cud, że cię tam zarejestrowali.
– Najwyraźniej większość, no oprócz pana, woli się ukrywać i dlatego czekają z otwartymi rękami na nowe osoby.
Severus pokręcił jedynie głową w geście dezaprobaty.
– Wydaje mi się czy to dopiero preludium tego, czym chcecie mnie zaskoczyć?
– No więc sprawy są trochę skomplikowane, ale wierzę, że dyrektor później wszystko wyjaśni po kolei, jeśli pan zechce. Mnie jednak ściąga do pana prośba, która od trzech tygodni spędza mi sen z powiek.
– Mów szybko, nie mam całej nocy – warknął.
– Chodzi o pewien eliksir.
– A to ci nowość. – Utkwił swoje spojrzenie w Albusie. – Co to się znowu za problem narodził?
– Kilka tygodni temu wpadłam na pomysł, aby ulepszyć Wywar Tojadowy. Z zasady, że on uspokaja wilkołaki i pozwala im się kontrolować, chciałam do tego także dodać zwiększony środek obronny. Na wilkołaki nie działają żadnego rodzaju zaklęcia ochronne na dłuższą metę. Jesteśmy bezsilni jeśli chodzi o większą ilość Śmierciożerców, z którymi mielibyśmy się zmierzyć – mam na myśli Bitwę. Wiadomo, że do niej dojdzie, a ja, mimo że chcę przygotować stado na najgorsze, to też chcę dać im szansę na ochronę własnego życia przed różnego rodzaju klątwami czy to Drętwotą, czy Sectumsemprą.
– Jesteś przywódcą? – Zacisnął mocno usta, które były teraz prawie niewidoczne.
Kiwnęła lekko głową przypominając sobie o co chodzi. Chyba powinna popracować nad doborem słów.
– Albusie wybacz, ale nie będziemy ci zawracać głowy. Idziemy omówić więcej w moim gabinecie – powiedział nagle Snape i ruszył szybko do kominka ciągnąc za sobą Hermionę.
– Oczywiście, oczywiście – powiedział lekko zdezorientowany dyrektor, nie mając jednak argumentów, aby temu zaprzeczyć.
Severus wepchnął dziewczynę do kominka i szybko przeniósł ich wprost na rzeczy, których nie zdążył ogarnąć. Oboje stracili równowagę i runęli do przodu.
– Snape, na litość boską, nie mógłbyś czasem tutaj posprzątać? – rzuciła, próbując wstać i nie przejmując się po czym depcze.
– Nie miałem ostatnio na to czasu. Granger, patrz gdzie stawiasz kroki – warknął.
Wstał zgrabnie i jednym ruchem różdżki odesłał wszystko na swoje miejsce.
– No faktycznie, to jedno zaklęcie musiało być bardzo czasochłonne. – Przewróciła oczami.
– Siadaj, Granger, i nie pyskuj.
Postąpiła jak zalecił i czekała aż on przejmie pałeczkę.
– Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? – zapytał sięgając po dwa kubki i mocną kawę.
– Naturalnie, najpóźniej jak się dało. – Wzruszyła ramionami w geście bezradności.
– Nagle wyskoczyć i krzyknąć „o, a tak przy okazji, to ja jestem liderem, z którym miałeś pogawędzić na zlecenie od Czarnego Pana”? – zadrwił.
– Brzmi jak niezły plan – odparła jedynie.
Skąd miała wiedzieć, co by mu powiedziała? Z początku nie miała nawet czasu pomyśleć na ten temat, a później, z racji, że nie był on przez nikogo poruszany, to kompletnie wyleciało jej to z głowy.
Westchnął głośno i upił łyk z kubka.
– Wiesz, Granger, że musimy przeprowadzić tę rozmowę? – zapytał się poważnie.
– Miejmy to już z głowy, kiedyś musiało do tego dojść. Jednak pod jednym warunkiem: pomożesz mi w pracy nad eliksirem, o którym mówiliśmy przed chwilą.
– Jakim eliksirem?
– Jak to jakim? Przecież jedynie po to cię ściągnęliśmy do gabinetu.
– Nie dziw się, że nie do każdego słowa, które wychodzą z twoich pyskatych ust, przywiązuję uwagę, jednak zacząłem zastanawiać się jak zareaguje Czarny Pan na twoje wilkołactwo.
– On wie – powiedziała gładko.
– Jak to wie? – syknął.
– No normalnie. Myślisz, że nie byłoby dla niego podejrzane, jakbym tak dzielnie znosiła jego klątwy? Myślisz, że wciąż bym żyła po słowach, które wypowiedziałam? Myślisz, że z braku laku wybrał dzień kiedy była pełnia? Myślisz, że po co w ogóle się męczył, ażeby uprowadzić moich rodziców? To wszystko było ukartowane, Snape, wszystko, od początku do końca. Całe to wydarzenie to był dialog między nami, to było ostrzeżenie i zapowiedź tego, co mnie czeka, jeśli zbuntuje się przeciwko niemu.
– Dlaczego niby pozwalał ci się wywyższać i nie sprowadził cię na ziemię, gdy pyskowałaś? – Nie potrafił zrozumieć, że coś mu umknęło tamtej nocy.
– Dlatego, bo to był test, Snape. Chciał sprawdzić jak silna jestem, kiedy wymięknę, czy faktycznie powinnam była zostać liderem. A przede wszystkim czy jestem godna, aby zostać jego sojusznikiem. Walka czy to słowna, czy fizyczna pokazała, że jestem najwyraźniej wystarczająco ważna, żebyś zamienił ze mną kilka słów na jego polecenie.
– I jak się do tego odnosisz ze swoim stadem? – zapytał próbując nie okazywać swojego zainteresowania całą tą zwariowaną sytuacją. Po słowach, które wypowiedziała zaczął patrzeć na nią z całkowicie innego punktu widzenia.
– Krótko mówiąc, zamierzam zgodzić się na współpracę z Voldemortem, ale też mam drugą opcję na boku, którą zamierzam pielęgnować – zwierzyła mu się.
– Czyś ty do reszty oszalała?! – wrzasnął, na co Hermiona lekko podskoczyła i o włos nie wypuściła kubka z ręki.
– Snape, czy ty chcesz, aby padła na zawał?
– Na pewno byłaby to lepsza opcja niż przejście na stronę Czarnego Pana. Czy ty jesteś jakoś umysłowo upośledzona? Myślisz, że zebrania są po to, aby podyskutować na temat pogody i popić ciastko herbatką? Czy ty sobie wyobrażasz, co ciebie, was, czeka, gdy przystąpicie do Śmierciożerców? Jesteś gotowa ponieść konsekwencję swoich czynów i w stanie zapewnić bezpieczeństwo swojemu stadu? – Kipiał z wściekłości.
Hermiona lekko się zmieszała, wiedząc, że na pewno nie przemyślała wszystkich kwestii.
– Wyobrażam sobie, jak mogą wyglądać zebrania Voldemorta. Wiem, że to jest duże ryzyko, ale stając przeciw niemu nie osiągnę niczego, a jedynie narażę swoje stado jeszcze bardziej. – Wstała zdenerwowana.
– Wyobrażasz sobie?! Niczego sobie nie wyobrażasz. Nie wiesz jak to Czarny Pan uwielbia wysyłać nas na wioski bezbronnych ludzi, jak uwielbia zabijać, jaką przyjemność sprawiają mu tortury. Nie potrafisz nawet sobie tego wyobrazić, a stając po jego stronie będziecie musieli w tym wszystkim uczestniczyć w takim samym stopniu.
– Zamierzam być jego sojusznikiem, a nie sługą jak ty, Snape – powiedziała ostro.
Wiedziała, że przesadziła, ale nie dało się cofnąć wypowiedzianych słów.
– Nie. Masz. Pojęcia. Jak. Tego. Żałuję. – Z każdym krokiem zbliżał się do niej. – Nie masz prawa wytykać mi moich błędów – wysyczał jej w twarz. – Możesz popełniać swoje, ale nie mów, że nie ostrzegałem. I nie myśl sobie, że wyciągnę cię później z tego. Sama będziesz musiała sobie radzić, tak samo, jak sama chcesz się wpakować w to bagno.
– Nie tyle sama będę sobie radzić, co z pomocą Dumbledore’a.
Severus zaśmiał się gorzko.
– Naprawdę myślisz, że temu starcowi zależy? Myślisz, że coś dla niego znaczysz? Jesteś tylko kolejnym pionkiem w tej grze, a z racji, że stoisz na straconej pozycji, to on to zamierza wykorzystać. „Ofiary to nieodłączny element w walce o dobro”, to jedno z jego ulubionych zdań.
Hermiona zapatrzyła się gdzieś ponad jego ramieniem.
– Może masz rację, a może dyrektor ją ma. Może ofiary są nieuniknione i jeśli ma to pomóc, to moja ofiara przynajmniej nie pójdzie na marne.
– Naprawdę to rozważasz, Granger? – Popatrzył się na nią oniemiały, jakby postradała zmysły.
– Nie zrozum mnie źle, Snape. Chcę przeżyć, ale wiem, jakie ryzyko muszę podjąć, żeby przejść przez Bitwę z moim stadem i muszę o nich myśleć. Jeżeli teraz sprzeciwię się Voldemortowi, to on znajdzie sposób, aby się zemścić, będzie na nas polować. Chcę być spokojna o moich podopiecznych, chcę zasypiać bez strachu, że jeden z najgroźniejszych czarodziei czyha na któregoś z moich wilkołaków – powiedziała stanowczo.
– A jednak mówisz o opcji na boku.
– Każdy orze jak może. Nie mam zamiaru stanąć przeciw Hogwartowi i uczniom, jestem po tej stronie i dyrektor doskonale o tym wie. I chcę, aby Voldemort dowiedział się o tym ostatni.
– Więc jak wygląda ta druga opcja na boku?
– To akurat ma być element zaskoczenia. Poza tym nie mogę wydać całego planu jednemu ze Śmieciożerców. Za kogo ty mnie masz?
Severus chciał już coś powiedzieć, ale jedynie pokiwał głową i nie naciskał. Miała rację. Nie był w stanie na sto procent zapewnić, że Czarny Pan nie wyciągnie z niego tego czego będzie chciał, jeśli się bardzo postara.
– Czyli pomożesz mi zrobić ten eliksir? – upewniła się.
– A co mi tam, Granger. – Wzniósł oczy ku niebiosom. – Dajże mi te notatki i mnie tylko nie denerwuj, bo wylądujesz za drzwiami – powiedział ostrzegawczo.
Hermiona wyciągnęła z kieszeni kartki, na których wszystko skrupulatnie i dokładnie zapisywała, i podała je Snape’owi.
Popatrzył się najpierw na nią później na notatki i znowu na nią.
– Ciekawe, interesujące teorie – mruczał pod nosem.
– I co pan sądzi? – ponaglała.
– Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak obszernie przemyślanej koncepcji, ale nie dziwię się, że nic ci z tego nie powstawało. Wierzę, że masz kopię u siebie, więc zatrzymam te notatki i przyjrzę im się jeszcze później – powiedział chowając kartki do biurka.
Hermiona pokiwała powoli głową.
– To ja już pójdę – powiedziała. Mogła przeciągać sylaby, ale na pewno nie struny i wołała nie ryzykować, że coś jeszcze zmieni się w podejściu Snape’a.
– Znajdziesz drzwi – odpowiedział jedynie i usiadł z powrotem na swoim krześle dopijając resztki kawy.
Hermiona była w szoku po tym, czego właśnie była świadkiem. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji, nawet nie przypuszczała, że rozmowa zejdzie na temat Voldemorta, a Snape tak dobrze zareaguje na to, że tyle rzeczy, tak ważnych, przed nim ukrywała. Zaczęła na niego patrzeć jak na całkowicie innego człowieka. Nie nawrzeszczał na nią, nie kazał wydalić jej ze szkoły, nie nakazał jej brać Wywaru Tojadowego, a co najważniejsze, nie odmówił brania udziału w tej całej szopce. Może jednak faktycznie, kto jak kto, ale Severus Snape wiedział, co się niedługo szykuje i, że trzeba działać z każdej strony, z której można. Na Merlina, Hermiona nie rozpoznawała tego człowieka. Ta cała rozmowa była absurdalna, do tego przyznanie jej racji, że nie powinna mu wszystkiego zdradzać, a na koniec pochwalenie jej pomysłowych notatek. Nie wierzyła ani swoim oczom, ani uszom. Severus Snape w takiej odsłonie był całkowicie inną osobą. Taką, z którą mogłaby nawet przebywać w jednym pomieszczeniu, oddychać tym samym powietrzem i może, co więcej, prowadzić rozmowę na poziomie.
Okręcił różdżką w dłoni. Ten fakt uderzył go dosyć mocno, ale nie miał nawet argumentów, żeby zaprzeczać – Hermiona Granger nie była już dłużej małą panną Wiem-To-Wszystko-I-Gdzie-Tylko-Mogę-Próbuję-Się-Z-Tym-Afiszować. Zdobyła większe doświadczenie niż niejeden czarodziej, który był jego rówieśnikiem. Widziała i przeżyła o wiele więcej niż niejedna osoba mogłaby sobie zdawać z tego sprawę, w tym także i on przed półtorej godziny. Jeśli musiałby coś jeszcze do tego dodawać, to powiedziałby, że jest naprawdę zadziwiony i nawet może odrobinę podziwia to, co do tej pory zrobiła. Nie każdy by się na to zgodził i nie każdy ryzykowałby swoje życie bez pewności, że ten fakt zostanie doceniony. Ona jednak miała plan, który miał za zadanie wykiwać Czarnego Pana. Czy zadziałałby? Nie miał pojęcia. Jednak nie chciał na razie wypytywać o szczegóły. Zamierzał teraz skupić się na swoim eliksirze i na notatkach, które Granger mu dała. Jeżeli ona wraz z wilkołakami chciała stanąć przeciwko Czarnemu Panu i Śmierciożercom, to należało zrobić, co było w jego mocy, ażeby jej pomóc w walce u boku Zakonu Feniksa.
~*~*~*~
Hermiona zamaszystym ruchem skreśliła kilka zdań z kartki, na której znajdowało się więcej atramentu niż czystego miejsca i bezsilnie odgarnęła włosy, które wpadały jej do oczu. Starała się ze spokojem i opanowaniem patrzeć na chaos, który stworzyła wokół siebie, ale nie mogła. Od czterech dni siedziała jak na szpilkach i czekała na jakiś znak od Snape’a, nawet najmniejszy, ale nic do tej pory nie uzyskała. Tak więc teraz znowu siedziała w swoim, pożal się Merlinie, laboratorium, myśląc nad tym jak dosięgnąć niedosięgalne. Była jedną z najlepszych uczennic, a nie potrafiła udoskonalić jednego ze zwyczajnych eliksirów – czuła się coraz gorzej z tą myślą i zastanawiała się czy naprawdę nie dadzą sobie rady bez niego. No, bo przecież wilkołaki niejedno przeszły bez różnorakich wzmacniaczy, prawda? Może mogłyby sobie dać radę będąc po prostu bardziej uważne niż zwykle?
Po dzisiejszych lekcjach miała zamiar podejść do Snape’a i zapytać się czy pomyślał w ogóle na ten temat. Nie mogła przecież zostawić tak tego w jego rękach.
– No więc? – rozpoczęła pospieszająco, gdy tylko inni uczniowie opuścili klasę.
Determinacja i złość, spowodowane brakiem postępów, opuściły już jej ciało. Harry’emu i Ronowi powiedziała, że musi przedyskutować z Mistrzem Eliksirów ostatnią pracę, którą mu oddała i, za którą dostała ocenę o połowę niższą niż przypuszczała.
– Czy ty, Granger, nie wiesz co to jest cierpliwość? – warknął, sprzątając kilkoma ruchami salę.
– Najwyraźniej nie w tej chwili, profesorze – sapnęła. Czy on zawsze musi mi tak działać na nerwy? – Wie pan już w czym leżał problem? Jest pan w stanie jakoś temu sprostać? Może i pan go nie wymyślił, ale jest pan Mistrzem Eliksirów, na pewno pan wie, jak ulepszyć Wywar.
– Tak, Granger, wiem, w czym mógł leżeć problem – odpowiedział znudzony.
– I nic mi pan nie powiedział?
– Czekałem aż sam się tym zainteresujesz. – W kącikach jego ust czaił się kpiący uśmieszek.
– Od kiedy pan wiedział?
– Niemalże od chwili, w której dałaś mi swoje notatki.
– No wie pan co – oburzyła się. – Miał mi pan pomóc, a nie to wszystko utrudniać – warknęła i pochyliła się nad biurkiem.
– Przecież ci pomagam, Granger – wysyczał.
– Najwyraźniej nie w taki sposób, w jaki oczekiwałam. – Próbowała zmiażdżyć go wzorkiem.
– No cóż, nie zawsze nasze oczekiwania pokrywają się z rzeczywistością, Granger. Takie są realia.
Hermiona wymruczała coś pod nosem i kierując się do drzwi zgarnęła swoją torbę.
– O 20 w moim gabinecie. – Usłyszała zanim zatrzasnęła drzwi za sobą.
I tak jak nakazał, stała przed jego lochem, gdy zegar wybił godzinę ósmą.
Zapukała mocno w drzwi i weszła, gdy usłyszała cichy pomruk ze środka.
– Może mi pan w końcu wyjaśnić gdzie popełniłam błąd?
– Hermiona Granger, najwybitniejsza uczennica, przyznaje się do popełnienia błędu, ten dzień się staje coraz lepszy. I tak, Granger, powiem.
– A więc? – ponaglała.
– We wszystkim, Granger, we wszystkim. A przede wszystkim w tym, że się urodziłaś. – Prychnął. Hermiona chciała odpowiedzieć, jednak nie dał jej dojść do głosu. – Co do eliksiru, to należało pozmieniać niektóre składniki, bo z tymi, które chciałaś dodać, niwelowały się albo zmieniały swoje właściwości. Wczoraj dokończyłem udoskonalanie twojego eliksiru i dzisiaj już go możesz obejrzeć w moim gabinecie.
– Naprawdę? – zdziwiła się. Myślała, że Snape nie okaże się na tyle dobroczynny, ażeby uwarzyć jeszcze za nią ten eliksir.
– Nie, na żarty – przewrócił oczami – chodź za mną. – Skierował się w stronę laboratorium.
Hermiona weszła za nim i nie odzywając się podziwiała wystrój. Tutaj było zdecydowanie lepiej niż w jej „laboratorium” stworzonym w jednej z klas. Tutaj chciałoby się zamieszkać.
– Ile eliksirów potrzebujesz?
– Jak na razie, siedemnastu, jednak nie wiem ile wilkołaków jeszcze się do nas dołączy.
Pokiwał lekko głową w zamyśleniu.
– Pozostałą szesnastkę zrobisz tutaj, nie będziesz przyrządzać tego gdzieś w składziku na miotły i bez mojej obserwacji, bo jeszcze Hogwart rozwalisz.
– Skąd pan wie o sali, w której warzę?
– Granger, jestem Mistrzem Eliksirów, uważasz mnie za głupka? – warknął.
Hermiona nie odpowiedziała, nie chcąc się bardziej narażać, i podeszła do stanowiska obok.
– W takim razie biorę się za eliksir.
– I słusznie. Ja też muszę nad jednym pomyśleć. Masz milczeć jak grób, zrozumiano? – Rzucił jej mordercze spojrzenie. – Będę musiał się teraz w pełni skupić.
Dziewczyna starała się, naprawdę. Najciszej jak tylko mogła kroiła składniki i bezgłośnie wymawiała inkantacje. Ale to serio nie była jej wina, że zakręciło jej się w nosie no, bo każdemu się może zdarzyć, co nie? I w chwili, gdy wiedziała, że już nie będzie w stanie powstrzymać tego, co nadchodzi, potężnie kichnęła, strasząc Severusa Snape’a, który wyglądał, jakby miał zejść na zawał i, który, na nieszczęście, potrącił ręką kociołek. Akcja potoczyła się tak szybko, że Hermiona zdołała jedynie usłyszeć niewyraźny krzyk Snape’a, gdy uchylił się nisko, a zaraz po tym dziewczynę ogarnęła ciemność.
Severus Snape nie mógł uwierzyć własnym oczom jak długo może trwać stan nieprzytomności po uderzeniu w głowę kociołkiem. Musiał wezwać dyrektora i opowiedzieć mu, co się stało, aby nie siał paniki, że Granger zaginęła. Zdecydowali, że na jej raczej dziką naturę lepiej, ażeby pozostała u Severusa w lochach do czasu aż nie poczuje się lepiej. Mistrz Eliksirów co i rusz spoglądał na Hermionę zastanawiając się, co mogło być przyczyną jej nieprzytomności. Może nawdychała się eliksiru, który tworzył, a może swojego? Może na wilkołaki któryś ze składników oddziaływał całkowicie inaczej? Tak czy siak nie mógł przecież przewidzieć tego, co się stało.
Nareszcie jest! Ale się cieszę! ^^ :3 Rozdział jak zawsze super :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję ze niedługo będzie następny rozdział :3
Życzę weny!
Pozdrawiam
-Darietta
Jej! Nareszcie kolejny rozdział! Świetny jak zawsze :)♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńPaulina
O matko! Świetny rozdział! Tyle w nim akcji. Z niecierpliwoscią czekam na część 2. Wstawiaj jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i niech wena będzie z tobą.
No i jestem usatysfakcjonowana :D . Rozdział w pełni mnie zadowolił mimo, że tak naprawdę nie było w nim jakiejś wielkiej akcji, ale były odpowiedzi na moje pytania :D . Czekam na następny z niecierpliwością ^^ !
OdpowiedzUsuńHej! Świetne opowiadanie ❤💚💜💙💛 boskie. Trafiłam tutaj przypadkiem i nie żałuję 😃 bardzo oryginalny pomysł z Hermioną jako wilkołakiem ❤ uwielbiam relacje Severus i Hermionam Fajnie że sie przyjaźnią Draco i Hermiona. Uwielbiam ich relacje. ❤💚💙💛💛 Kiedy dodasz następny? 😃
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że coś zrozumiałaś z mojego komentarza . 😃