Już 4 strony następnego są zrobione :)
Mam nadzieję, że w końcu przyznacie, że coś zaczyna się rozkręcać :D
Przecinki opanowała Ola :)
Późnym wieczorem Hermiona
udała się do gabinetu Dumbledore’a.
– Dobry wieczór, dyrektorze.
– Przywitała się uprzejmie i zamknęła za
sobą drzwi.
– Dobry wieczór, Hermiono,
dobrze, że się zjawiłaś. – Ruchem ręki wskazał jej miejsce przed sobą.
– Albusie – zaczęła, pomijając
już formułkę „per pan” – wiem, że mogła zadziwić cię moja wczorajsza obecność u
Delvora, ale jest pewna kwestia, którą musimy poważnie omówić. – Twarda nutka w
jej głosie oznajmiła, że to na pewno nie będzie dobry moment na poczęstowanie
uczennicy dropsem ani nawet do zaproponowania herbaty.
Ostatnimi czasy, Hermiona
intensywnie myślała nad tym jak jej świat obrócił się o sto osiemdziesiąt
stopni i zaczęła zdawać sobie w końcu sprawę, że będąc odpowiedzialna za tak
liczną grupę ludzi nie jest w stanie dalej siedzieć w ukryciu i zgrywać
niewiniątko. Nie tędy była droga. Musiała uchylić rąbka tajemnicy ludziom,
którzy mogli jej pomóc, nim nie było za późno. Widziała, że na dłuższą metę
była zdana przede wszystkim na siebie, jednak na początku nie przypuszczała, że,
po objęciu stanowiska lidera, spadnie na nią tak duży ciężar i, że tak trudne
decyzje będzie musiała podjąć. Nie znała jeszcze konsekwencji zawarcia paktu z
Delvorem, jednak wiedziała, że gdzieś jest haczyk.
Dlatego przyszła do Albusa
Dumbledore’a – by zagwarantować sobie plan awaryjny.
– Jestem pewna, że kto jak
kto, ale na pewno ty wiesz kim z natury jest Delvor. – Powoli przytaknął jej
głową, nie ukrywając swojego zaciekawienia tematem. – Jednak ja też wiem kim
jest, ale łączy nas coś więcej niż znajomość z dyrektorem Hogwartu. – Uniosła
głowę i popatrzyła mu prosto w oczy. – Ja też jestem wilkołakiem – powiedziała
dosadnie, a w jej głosie można było usłyszeć nawet dumę, mimo że nieraz
zdarzało jej się rozmyślać nad tym jakby życie wyglądało, gdyby nie została
pogryziona – według niej, na pewno spokojniej.
Z miny Dumbledore’a mogła
wywnioskować, że już dawno nie był aż tak zaskoczony.
– Wciąż nie potrafię
zrozumieć, co ma do tego twoja wizyta u Delvora – powiedział jedynie i przejechał
palcami po swojej siwej brodzie intensywnie rozmyślając nad zachowaniem panny
Granger w przeciągu kilku miesięcy, lat. Od kiedy to trwało? Czemu nic nie
mówiła? Co jeszcze ukrywała?
– Sprawa nie jest aż tak łatwa
do zrozumienia. – Jej głos wyrwał go z zamyślenia. – Jednak nie możemy o tym
dyskutować szerzej, jeśli nie zyskam pewności, że ten temat nie opuści tego
pomieszczenia. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co panu przekażę, a w zamian
ja się zrewanżuję. O to przecież chodzi, żeby każdy zyskał, prawda?
– Panno Granger nie wiem czy
mogę zgodzić się na pani warunki. – Potrząsnął szybko głową.
– Panie dyrektorze, to pan
jest najsilniejszym czarodziejem znajdującym się w tej szkole i wierzę, że nie
potrzebuję pan nikogo, ażeby unieść kilka słów na swoich barkach i zrobić z
nich pożytek.
– Nie o to chodzi, dziecko. U
Delvora nie znalazłem się przez przypadek ani przez fakt, że jestem dyrektorem
Hogwartu, a moja nieobecność sprowadziła na uczniów niepokój. Chodzi jednak o
pewną przysługę, której nie jestem w stanie wypełnić własnoręcznie.
– A kto jest?
– Severus Snape.
Hermiona wstała szybko i w
kilka sekund dostała się do drzwi.
– Nie zgadzam się na to.
Profesor Snape nie ma prawa ingerować w moje życie. Profesorze Dumbledore,
przyszłam do pana, bo myślałam, że zależy panu na czarodziejskim świecie i
liczy pan na wszelką pomoc podczas wojny, jednak możliwe, że się myliłam. – Otworzyła
drzwi i szybko zaczęła pokonywać kręte schody.
– Poczekaj, Hermiono. – Nim
minęła gobeliny zatrzymał ją zmęczony głos starca. Odwróciła się. – Dobrze, niech
będzie tak, jak chcesz. – Przystanął na warunek. – Nic, co powiesz nie wyjdzie
poza mój gabinet, nikt oprócz nas nie będzie wtajemniczony, dopóki sobie tego
nie zażyczysz.
Dziewczyna pokiwała lekko
głową i po chwili udała się za dyrektorem na swoje poprzednie miejsce.
Albus usiadł i tym razem
zaproponował herbatę, którą brązowowłosa przyjęła.
– A więc powiedz mi teraz
tyle, ile uznałaś, że powinienem wiedzieć – powiedział, zdając sobie sprawę z
tego, że nie była na tyle głupia i lekkomyślna, ażeby przychodzić i wyjawiać
wszystko, co leży jej na sercu.
– Kilka miesięcy temu objęłam stanowisko lidera
w stadzie, jednak dopiero niedawno dowiedziałam się o istniejących grupach
wilkołaków, które można wyodrębnić. Temat jest dosyć szeroki i jestem pewna, że
w żadnej książce nie zapisano informacji, które mogłyby go przybliżyć pośredniej
osobie. Konkretnie mówiąc, musiałam przyłączyć się do którejś grupy, jeżeli nie
chciałam zostać zdominowana, a członkowie mojego stada zwerbowani. Delvor jest
właśnie osobą, która stoi na czele jednej z najsilniejszej grupy wilków w całym
kraju, którzy nazywają się Agresorami. W moim interesie było przyłączenie się
do nich, a zarazem mogłam szybciej wydostać stamtąd pana, dyrektorze.
– Co cię skłoniło do wybrania
właśnie ich?
– Delvor przystał na moje
warunki. Poza tym trzeba pamiętać, że przyjaciół trzeba mieć blisko, a wrogów
jeszcze bliżej, prawda, Albusie?
Pokiwał jedynie głową, wiedząc
doskonale, że czasami nie ma lepszego wytłumaczenia na podjęte decyzje.
– A czemu mówisz mi o tym
teraz?
– Bo jesteśmy w stanie sobie
nawzajem pomóc. Wiem, że Bitwa wkrótce nadejdzie - oboje wiemy, że to jedynie cisza
przed burzą. Wilkołaki nie zdeklarowały jeszcze, po której stronie staną, a
jestem w stanie powiedzieć, że na pewno będą chciały mieć swój czynny udział w
Bitwie. Mogę zagwarantować, że ja z moim stadem stanę przeciwko Voldemortowi,
przyłączając się do Agresorów będę miała wpływ także na to, za kim oni staną.
Jednak muszę wiedzieć, co Delvor kombinuje za plecami i albo mi się zdawało,
albo macie dobry kontakt.
Dyrektor lekko przytaknął i
odchrząknął.
Hermiona wyszła zmęczona z
gabinetu Albusa.
Przed powrotem zdążyła odszukać
rodziców, co nie było trudne, bo mimo wszystko wrócili na swoje stare śmieci i
najwyraźniej nie chcieli pozwolić, by strach opanował ich życie. Nie pozwoliła jednak,
by ją zobaczyli i z ukrycia rzuciła Obliviate, usuwając wszelkie wspomnienia,
które mogłyby ją z nimi łączyć. Rzucając zaklęcie czuła, że powinna była
wcześniej to zrobić i ulżyć im, w chwili, gdy jeszcze nie musieli spotykać się
oko w oko z Voldemortem. Te wspomnienia także usunęła, a przez ich ciała
przeprowadziła sondę w momencie, gdy byli lekko zdezorientowani i przez moment
niezdolni do ruchu. Po kilkunastu sekundach sonda wróciła, a Hermiona za pomocą
kilku czarów uzdrowiła ich najlepiej jak umiała, popatrzyła się na nich ostatni
raz i teleportowała się do szkoły z myślą, że to będzie jej ostatnie
wspomnienie o nich.
Przez ostatnie dni myślała
jedynie o swoim stadzie i o tym, co zrobić ze swoją przynależnością do
Agresorów. Jej plan zawierał różne zawiłości, jednak wiedziała, że, aby wyjść
ze wszystkiego obronną ręką, będzie musiała zawrzeć znajomości z ludźmi, z
którymi nie będzie chciała. Obawiała się interakcji co poniektórych osób i
zanim pozwoliłaby, ażeby plan wszedł w życie, musiała wiedzieć jakie stosunki
ma ze sobą każda ze stron czarodziejskiego świata.
Przedostała się do Sowiarnii i
wysłała list do Draco, w którym prosiła o szybkie spotkanie. Ich przyjaźni nic
nie było w stanie rozdzielić – ani czas,
ani nawet Snape.
Odpowiedź od Ślizgona dostała,
gdy znajdowała się łóżku i próbowała skupić się na jednym z podręczników, choć
tym razem jakoś opornie jej to szło.
Pokój Życzeń, za kwadrans. DM.
Hermiona poczęstowała sowę
przysmakiem, rzuciła na siebie zaklęcie rozpraszające i raźnym krokiem udała
się na siódme piętro.
– Cześć, Draco. – Uśmiechnęła
się lekko i mono uściskała chłopaka.
– Stało się coś? – zapytał,
widocznie zatroskany.
– Wiele rzeczy, Draco. –
Zajęła miejsce na fotelu i poczekała aż usiądzie obok niej. – Miałam niepotrzebnie się z tobą nie
kontaktować i nie narażać cię na niebezpieczeństwo. Oboje wiemy, że im więcej
rozmawiamy, tym bardziej Snape jest podejrzliwy.
– Hermiono, robiliśmy to przez
tyle czasu i jeżeli będzie trzeba będziemy zachowywać jeszcze większą czujność
– zapewnił.
Dziewczyna pochyliła się i
złapała go za rękę.
– Wiem, Draco, że w końcu
udało ci się postawić Voldemortowi, ale wiem także, że zostałeś wygnany z domu.
Nie chcę, żeby było jeszcze gorzej, a jeśli w sprawę zacznie się mieszać Snape,
to będzie.
– Daj mi z nim porozmawiać –
poprosił.
– Dobrze, jednak zanim to
nastąpi musimy jeszcze o czymś przedyskutować. Po pierwsze, pod żadnym pozorem
nie możesz obiecać ściągnięcia z niego Wieczystej Przysięgi. Jeżeliby do tego
doszło, on od razu wyczaiłby jakąś większą sprawę.
– Wiem, Hermiono, wiem. – Uśmiechnął się do
niej wyrozumiale. – A masz coś nie dotyczące Severusa?
– Jeżeli o to chodzi, to
sytuacja jest o wiele cięższa. Merlinie, nawet sobie nie wyobrażasz jak dobrze
się czuję mogąc wreszcie z kimś otwarcie o tym porozmawiać – westchnęła. –
Przyłączyłam się do Agresorów – powiedziała na jednym tchu, bo wiedziała już,
co on myśli na ten temat.
– Na głowę upadłaś, kobieto?!
– Wstał i nerwowo zaczął chodzić po pomieszczeniu.
– Wiem jak to wygląda i
pamiętam jak o tym rozmawialiśmy, ale musisz mnie wysłuchać. Poza tym wierzę,
że masz dla mnie istotną informację, która pozwoli ci spojrzeć innym okiem na
sprawę.
Draco zatrzymał się
momentalnie i popatrzył na nią podejrzliwe.
– Skąd wiesz, że mam coś
nowego?
– Znamy się nie od dzisiaj. –
Uśmiechnęła się szeroko i poczekała aż znowu usiądzie obok niej.
– Przycisnęliśmy Knota jeszcze
raz, bo zdawał się wiedzieć co nieco więcej niż twierdził na początku. – odparł
swobodnie i spokojnie, jak gdyby nie nosił się z powiedzeniem tego od tygodnia.
– No i co? – zapytała
zniecierpliwiona.
– Powiedział w końcu do czego
naprawdę potrzebne jest ciało Velvora – odparł dumny z siebie.
– Jak to możliwe, że w ogóle
wiedział o tym?
– Najwyraźniej lubi czasem podsłuchać
rozmowy innych ludzi – odparł wzruszając lekko ramionami i ostentacyjnie
przyglądając się swoim paznokciom.
– No mów, mów, nie drocz się
ze mną!
– Okej, okej, a więc ciało
Velvora ma podobno jakieś dziwne właściwości – przede wszystkim dzięki niemu
można połączyć się z przodkami. Osoba, która jest w posiadaniu ciała ma
możliwość wypowiedzenia prośby.
– Niemalże jak złota rybka. –
Zamyśliła się.
– Nie do końca jestem
przekonany jak to działa, ale Knot mówił też coś o braku wyznaczonego następcy na
przywódcę czy coś podobnego, nie wiem, powiedział, że po tamtych słowach, to
się już wyłączył.
– Świetnie! – odparła z
entuzjazmem.
– Jak to? – zapytał
zaskoczony. – Przecież nie mamy pełnej informacji.
– Ale Knot też nie i nie jest
w stanie nikomu więcej wypaplać, niż my byśmy wiedzieli i ewentualnie podczas
sprawdzania jego wspomnień, nikt nie natknie się na zadziwiającą ilość wątków
dotyczących wilkołaków.
– Rozumiem… A jak chcesz się
dowiedzieć czegoś więcej na ten temat?
– Od stada – powiedziała, niemalże
jakby to była oczywistość. – Potrafię zrozumieć, że nie wiedzą o wszystkim, ale
obstawiam, że już kiedyś musiało mieć miejsce podobne wydarzenie i, że któreś z
nich będzie wiedzieć co nieco więcej na ten temat.
– A jeśli nie? – zapytał z
lekkim niepokojem.
– Miejmy nadzieję, że jednak
coś wiedzą.
– Coś jeszcze masz do
powiedzenia w zanadrzu?
– Wszystkie karty na stół?
– Wszystkie karty na stół –
przytaknął.
– W takim razie, rozmawiałam dzisiaj z Dumbledore'em. To, co mi powiedział wciąż jest trochę dla mnie
niejasne, ale wyjaśnił mi, że trafił do Delvora, ponieważ wilkołak chce uzyskać
Eliksir Życia.
– Ten sam, który sporządził
Nicolas Flamel? – zapytał w niedowierzeniu.
– Wychodzi na to, że ten sam.
Złożył mu ofertę, z której wynikało, że podczas Bitwy stanie po jego stronie
jednak, gdy odmówił zagroził mu całkowitym zniszczeniem czarodziejskiego
świata. Najwyraźniej Dumbledore zdawał sobie sprawę jakie wpływy ma Delvor i
obiecał przemyśleć sprawę. Powiedział nawet, że następnego dnia miał wrócić już
do Hogwart, więc moje, jakkolwiek mizernie wyglądające, odbicie go, było
nadaremne.
– Przynajmniej nie to było
celem twojej podróży do Asyrii.
Hermiona wzruszyła lekko
ramionami i pokiwała głową.
– Się porobiło. – Z rozmyślań
wyrwał ją głos Dracona.
– Draco, mam jeszcze jedno
zasadnicze pytanie.
– Strzelaj.
– Jaki stosunek do wilkołaków
ma Voldemort?
– Nie podoba mi się ani to
pytanie, ani ten twój dziwny wyraz twarzy. O co chodzi?
– Po prostu odpowiedz.
– Wiesz co, Hermiono, ciężko
mi powiedzieć, kiedy już nie jestem w szeregach Czarnego Pana, ale do momentu,
kiedy uczestniczyłem w zebraniach tylko raz wyszedł na powierzchnię temat wilkołaków.
Z tego, co wyglądało ani Czarny Pan, ani Śmierciożercy nie przepadali za
futrzastymi kolegami.
– Rozumiem. – Zamyśliła się.
– A powiesz mi o co się
rozchodzi?
– Powiem, gdy uda mi się
wdrożyć plan w życie – powiedziała z tajemniczym uśmiechem i błyszczącymi
oczami.
~*~*~*~
Albus Dumbledore wrzucił do
buzi cukierka, wziął garść proszku Fiuu i krzyknął wchodząc w płomienie:
– Komnaty Severusa Snape’a!
Strzepując ze swoich szat
kurz, do jego uszu dotarło powitanie:
– A ciebie co tu sprowadza,
starcze? – warknął przerzucając kolejne prace uczniów.
– Ach, Severusie, tak dawno
się nie widzieliśmy.
– Pogaduszki to zostaw dla
Minerwy, w jakim celu przychodzisz?
– Och, chłopcze, czemu od razu
zakładasz, że coś od ciebie chcę? – powiedział z lekkim wyrzutem w głosie, jak
gdyby nigdy nic, powoli rozglądając się po półkach Mistrza Eliksirów i
dotykając czaszek, i słoików z różnymi podejrzanymi substancjami.
– Albusie, kręcisz się jak kot
z pęcherzem, wyduś to z siebie w końcu – westchnął i odłożył na bok sprawdzian,
który właśnie oceniał.
– No więc, Severusie, jest
taka jedna, drobna sprawa – powiedział z każdym krokiem powoli się zbliżając.
– Nie skradaj się tak. O co
znów, na Salazara, chodzi?
– Naprawdę taka drobnostka –
kontynuował.
Zajął miejsce naprzeciwko
Snape’a i spojrzał na niego zagadkowo.
– Mówże albo użyję
legilimencji, a naprawdę nie chciałbym zobaczyć twoich zbereźnych myśli,
starcze.
– Oj, Severusie. – Machnął
jedynie ręką. – Czy przygotujesz dla mnie Eliksir Życia? – zapytał szybko.
Mistrz Eliksirów o mało co nie
wylał na siebie kawy.
– Czy ty sobie żartujesz?!
– Severusie, nie unoś się,
proszę, po prostu pomyśl to jako o zdobywaniu doświadczenia w warzeniu nowego
eliksiru.
– Dumbledore, to nie jest nowy eliksir, to jest eliksir, którego
niemalże nie można stworzyć – wysyczał dobitnie.
– Właśnie, niemalże, a ty
jesteś Mistrzem Eliksirów, dla którego nic z takich rzeczy nie jest przeszkodą.
– Postradałeś zmysły,
wiedziałem, że to się kiedyś tak skończy – powiedział, raczej sam do siebie.
Albus głośno westchnął.
– Severusie, muszę cię o to
prosić jako przyjaciel i jako przełożony – powiedział poważnie. – Zdaję sobie
sprawę, że to będzie ciężkie zadanie, możliwe, że najcięższe z tych zadań,
jakie do tej pory ci powierzyłem. Ale musisz się przynajmniej postarać.
Będziesz miał u mnie dług wdzięczności, to pewne.
– Ale po co, Dumbledore? Po co
ci Eliksir Życia? Spojrzałeś w lustro i nagle zachciało ci się żyć długo i
szczęśliwie?
Dyrektor zachichotał pod
nosem.
– Jakby to miał być jedyny
cel, to nawet nie porywałbym się na tę prośbę, zdając sobie sprawę z jaką furią
mógłbyś zniweczyć moje marzenie nieśmiertelności.
– A więc co? – dopytywał się.
– Nie mogę ci zdradzić,
Severusie, nawet jeśli bardzo bym chciał.
– Przyjaciele, jak to nas nazwałeś, nie powinni mieć przed sobą
takich tajemnic, tym bardziej w chwili, gdy prośba jest tak wielka.
– Wiem, wiem – sapnął i
pomasował nasadę nosa. Nagle z sekundy na sekundę zdawał się mieć o dwadzieścia
lat więcej niż miał, wyglądając, jakby ledwo potrafił związać koniec z końcem.
– Wyjaśnij mi, Albusie –
powiedział władczym tonem.
– Nie w tym momencie,
chłopcze. Nadejdzie jeszcze czas, kiedy dowiesz się wszystkiego, o czym nie
mogłem ci powiedzieć, ale to nie teraz.
Dyrektor wstał i ruszył ku
kominkowi.
– Jeśli będziesz na tropie
Kamienia Filozoficznego albo zamiennika, jaki może być użyty do produkcji
eliksiru – daj mi znać. Jeśli będziesz potrzebował więcej czasu na stworzenie
eliksiru – wystarczy, że wyślesz do mnie sowę, a twoje lekcje obejmie inny
nauczyciel. Jestem w stanie poświęcić sporo, aby twoim priorytetem stał się
Eliksir Życia.
Z tymi słowami Albus
Dumbledore z powrotem przeniósł się do swojego gabinetu.
~*~*~*~
Hermiona unikała Severusa jak
ognia. Już na ostatniej lekcji zauważyła jego skwaszoną minę, kiedy nakazał
przyrządzić jeden z eliksirów, a sam został za biurkiem i przeglądał jeden z
opasłych tomów. Wiedziała, że Dumbledore odbył już z nim rozmowę i najwyraźniej
był na tyle przekonujący, że udało mu się zrobić wrażenie na profesorze i
wymusić na nim próbę stworzenia eliksiru. Biorąc to pod uwagę, nie chciała
jeszcze bardziej go denerwować – jakby nie patrzeć, pracował także na jej
korzyść.
Dlatego też na lekcji odzywała
się znacznie mniej, a podczas nocnych oprowadzań Nestora, starała unikać
miejsc, w których miał dyżur.
Dzisiaj miała odbyć ostatnią
wycieczkę po szkole z Nestorem. Nie wychodzili codziennie, by nie wzbudzać
podejrzeń, jednak i tak Hermionie wydawało się, że wystarczyłoby, aby obszedł
szkołę trzy razy. Najwyraźniej jednak Voldemort wolał sprawdzić każdy zakamarek
Hogwartu w poszukiwaniu słabego punktu, w który mógłby uderzyć.
Podczas oględzin, które miała
z podwładnym Toma Riddle’a, sama uzupełniała swoją wiedzę na temat zamku i po
minie Nestora albo też po własnej drodze dedukcji, była w stanie stwierdzić,
które miejsca w razie Bitwy potrzebowałyby największej obrony. Mówiło się, że
Hogwart był najbezpieczniejszym miejscem, ale wiedziała, że każda zapora, każda
budowla miała swój słaby punkt, a wystarczyło go tylko trochę poszukać.
Biorąc pod uwagę ilość miejsc,
przez które można by było przedostać się do środka Szkoły Magii i
Czarodziejstwa, w Hermionie coraz bardziej narastał strach o bezbronnych,
nieświadomych uczniów. Nie mogła na dzień dzisiejszy powiedzieć komukolwiek o
swoich obawach, a jedynie zachować głęboko w pamięci wiedzę na ten temat, by
móc skorzystać z niej kiedy nadejdzie czas.
~*~*~*~
Hermiona następne tygodnie
spędziła na potajemnym wymykaniu się z wieży Gryffindoru do jednej z pustych
klas na ósmym piętrze, z którego zrobiła swoje małe laboratorium. Wiedziała, że
mało bezpieczne jest korzystanie cały czas z tego samego miejsca, aby ważyć
eliksiry, a z tego, co udało jej się zaobserwować, to mało osób w ogóle
przebywało na tym piętrze, co zadecydowało na wyborze.
Od 3 tygodni próbowała uporać się
z eliksirem, na który wpadła podczas którejś z rozmów z Draco. Jednak wciąż w
czymś tkwił problem i z dnia na dzień rosła w niej coraz większa obawa, że sama
nie podoła ulepszeniu mikstury. Gdyby nie młody Malfoy, który starał się dodać
jej otuchy, to zapewne już dawno temu załamałaby ręce i odpuściłaby sobie sam
koncept. W tym momencie, po takim czasie, żal jej było odkładać wszystkie
książki na bok no, bo kto jak kto, ale ona się nigdy nie poddawała. Chciała
dopiąć swego, nawet jeśli wymagało to rozmowy z samym Diabłem, który siedział w
swoich komnatach pod ziemią.
~*~*~*~
Do kolejnej pełni dzielił ją
tylko tydzień, tak więc Hermiona spakowała swoją dumę do kieszeni i z pewnym
postanowieniem wyszła z pustej kiedyś klasy, która teraz zawalona była różnego
rodzaju książkami i notatkami, których nie miała nawet czasu posegregować i
usprzątać, będąc zbyt zaabsorbowana miksturą w kociołku. Zmęczona długotrwałą
walką z własnymi przekonaniami jak i składnikami, które powinny były się łączyć
(w jej mniemaniu), udała się do gabinetu dyrektora.
Kompletnie zapomniała która to
już godzina, więc zaskoczył ją trochę wizerunek Dumbledore’a w piżamie z
motywami jesiennymi – liśćmi, które powolnie spadały z rozłożystego drzewa,
znajdującego się od kapci po brodę.
– Och, Hermiono, nie
spodziewałem się ciebie o tak później porze. – Gestem ręki zaprosił ją do
zajęcia miejsca.
– Przepraszam, dyrektorze,
straciłam poczucie czasu. Mogę zająć panu chwilę czasu?
– Naturalnie, naturalnie. Co
się stało?
Hermiona westchnęła.
– Wiem, co mówiłam trzy
tygodnie temu. – Dyrektor spoważniał na same słowa. – Przez ten czas próbowałam
jednak stworzyć eliksir, który byłby jednym z przełomowych i, który pomógłby
wilkołakom i czarodziejom za razem. Jednak, na moje nieszczęście, nie mogę dać
sobie z nim rady. Kompletnie nie wiem, w czym problem, a ten fakt doprowadza
mnie do jeszcze większej bezradności i bezsilności – sapnęła i przetarła czoło chcąc
odpędzić zmęczenie. – Jest to ostatnia
rzecz, jaką chciałabym kiedykolwiek zrobić, ale chcąc nie chcąc wiem, że jest
tylko jedna osoba, która jest mi w stanie pomóc.
– Severus Snape.
– Dokładnie.
– Chcesz z nim porozmawiać na
temat wszystkiego, co do tej pory przed nim zatajaliśmy? – zapytał z lekką
obawą w głosie.
– Obawiam się, że będę
musiała, jeśli ma mi pomóc w osiągnięciu tego, czego chce.
– Wiesz z jaką reakcją może to
się spotkać?
– Wiem – przytaknęła. – Stoję
jednak pod ścianą. Pomysł, który się zrodził jest wart wyznania prawdy, nawet
profesorowi Snape’owi.
– Oby był w stanie, w takim
razie, pomóc.
Albus wygładził szaty, od razu
przywołał trzy filiżanki kawy, po czym zrzucił długopis z biurka przemieniając
go sprawnie w fotel, na którym miał spocząć Mistrz Eliksirów.
Popatrzył na zegarek, ale
wiedział, że jakakolwiek godzina by nie była, Severus Snape wciąż stał nad
kociołkiem i książkami starając się zrealizować jego prośbę. Westchnął ciężko.
Naprawdę myślał, że uda mu się go utrzymać od tego z daleka. Dlatego też bez
dwóch zdań zgodził się na warunki Hermiony, przypuszczając, że tak będzie
najlepiej dla wszystkich, a tym bardziej dla niego. Wiedział, że Severus nigdy
nie uwierzyłby w jego troskę, ale po tym wszystkim, do czego go zmusił, nie był
w stanie wymagać od niego więcej niż zawodowego szacunku i kilku zwięzłych
relacji z zebrań u Voldemorta.
Dyrektor wziął odrobinę
proszku Fiuu, a przed wejściem do kominka spojrzał jeszcze raz na Hermionę,
ażeby się upewnić czy zdaje sobie sprawę z dalszego obrotu sytuacji.
Dziewczyna siedziała na
fotelu, podniosła filiżankę z kawą do ust, jednak spotykając spojrzenie
Dumbledore’a skinęła mu w potwierdzającym geście na słowa, których nie musiał
nawet wypowiadać.
Severus ostatnimi czasy nawet
na moment nie oddalał się od swoich małych eksperymentów, które tworzył w swoim
laboratorium, albowiem z przeczucia, że umyka mu bardzo ważny szczegół, który
mógłby być przełomowy dla Eliksiru Życia. Nie miał pojęcia jak zdobyć drugi
Kamień Filozoficzny, ale postanowił nie zajmować sobie na razie tym głowy.
Wpadł mu do głowy bowiem inny pomysł, na który poświęcił już 3 tygodnie ze
swojego życia, ale z doświadczenia wiedział, że czasami, aby coś osiągnąć
należy uzbroić się w cierpliwość i nie poddawać się za szybko.
Diametralnie jednak zmienił
zdanie co do tej cierpliwości, gdy łomot jaki usłyszał ze swojego gabinetu,
wytrącił go z równowagi i dodał o kroplę za dużo Smoczego Jadu. Wiedział, że
eliksir, który ważył od trzech dni, poszedł na straty.
– Evanesco
– warknął Snape i ruszył do gabinetu.
Widok Albusa, który próbuje
poukładać rzeczy na miejscu nie był czymś, co mu się spodobało. Tym bardziej o…
no właśnie, która to już była?
– Twoja piżama jest bardziej
czarodziejska niż ty. Zapomniałeś, że możesz to posprzątać zaklęciem? – mruknął
Severus na przywitanie.
– Nie chciałem ci niczego
poprzestawiać, choć jeśli można, to powiem, że jeszcze takiego bałaganu tutaj
nie widziałem.
– Praca dla ciebie nie
zostawia mi chwili, ażebym wypełnił obowiązki należące do gospodarza.
Dyrektor postanowił nie
rozwijać tematu i jedynie lekko rozejrzał się po pomieszczeniu.
– Chciałeś coś konkretnego o
tak późnej porze czy mi się wydaje? – zapytał zniecierpliwiony.
– Tak, naturalnie, chciałem, żebyś
przyszedł do mnie na chwilę, jeśli możesz.
– Teraz już tak – odpowiedział
czarnowłosy mężczyzna mając w pamięci eliksir, który musiał przed chwilą
odesłać w nicość.
Severus zgarnął proszek i
przetransportował ich do gabinetu o najbardziej gryfońskim motywie, jaki do tej
pory widział.
Hermiona zauważyła prawdziwe
zdziwienie na twarzy profesora pomieszane z nutką ironii, jednak tylko przez
chwilę, bo kilka sekund po tym jak już dotarło do niego kto przed nim siedzi, w
milczeniu zajął miejsce w fotelu i oczekiwał w ciszy na wyjaśnienia.
Super! Czekam na koleją część! ^^ Mam nadzieje ze Hermiona będzie ze Severusem :3
OdpowiedzUsuń-Darietta
O matko! Nie mogę doczekać sie następnego rozdziału i tej nadchodzącej rozmowy Seva z Hermioną. Wstawiaj jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
Oooo dzieje się, dzieje. Ja chcę więcej :D !
OdpowiedzUsuńKończysz w takim momencie??? Ahhh, ale mi apetytu narobiłaś. Z niecierpliwością czekam na dalszą część! :* Tak wgl jestem pod wrażeniem tych wszystkich intryg i tajemnic, które są zaskakująco spójne. Trochę brakuje samego sevmione, ale wierzę, że na to jeszcze przyjdzie czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny !
~sSectumsempra
Zapraszam na http://pet-project.blog.pl/ - ruszam z tłumaczeniem fanfika HG/SS:D
OdpowiedzUsuń