~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Plan: Ucieczka

środa, 20 maja 2015

Plan: Ucieczka

To tak na prezent z okazji urodzin! :)
Nie jest nie wiadomo jak długie, jednak pomysł był nikły, a ja zabierając się za pisanie o 21 byłam prosto po kieliszku wina, a do tego wymordowana.
Niezbetowane, oczywiście, jednak mam nadzieję, że jako tako może przypadnie do gustu :)))

P.S. Dajcie znać, jak znajdziecie jakieś błędy, bo dodałam prosto po skończeniu ostatniego zdania.\

A teraz idę spać! Dobranoc, pchły na noc!

(mnieeeeeeeeeej więcej poprawione [w końcu])


- I jak na pani leży? - odezwał się kobiecy głos zza zasłony.
- Hmm… Sama nie wiem. Tyle tego było, że już mam mętlik w głowie.
- Proszę się nie spieszyć. Niech pani spojrzy jeszcze raz z każdej strony, a nawet może pani wyjść, jeśli pani chce i zobaczyć jak z daleka na pani wygląda.
Dziewczyna z zawahaniem spojrzała na kurtynę, jednak odsłoniła ciężki materiał i zrobiła kilka kroków w tył, patrząc bacznie na swoją sylwetkę w trzech pokaźnych lustrach.
- Lepiej od ostatniego czy gorzej od pierwszych trzech? - zapytała kobieta, której Hermiona nie znała nawet imienia. Zrozumiała, że plakietki z imieniem nosi się tylko w nielicznych restauracjach, a nie w sklepach odzieżowych.
- Zdecydowanie odpada - odparła Hermiona z rezygnacją.
- Możemy rozejrzeć się jeszcze za innymi modelami, ale moim zdaniem w tym koronkowym wyglądała pani najlepiej.
- Nie mogę zaprzeczyć, jednak wie pani, szukam takiego efektu „wow”. Ma powalić - na kolana.
- Rozumiem, rozumiem. Zaraz jeszcze pani coś przyniosę, proszę wejść do przymierzalni i poczekać na mnie.
Hermiona postąpiła według zaleceń.
Lubiła świat niemagiczny. Naprawdę. Lubiła mieć przyjaciół, rodzinę koło siebie. Lubiła móc wyjść bez strachu na ulicę i bez tego, że zostanie rozpoznana na pierwszej lepszej ulicy. Lubiła tą myśl, że jest wolna, że jej zdanie jest nie tyle, co bezwartościowe, co bez pokrycia, które nie może zdziałać większych szkód - jest po prostu jej opinią, którą może dobrowolnie wyrazić. Lubiła także to, że miała czyste sumienie; nikt nie obarczał jej sytuacją wielkiej wagi, nikt nie wymagał od niej rzeczy niemożliwych, nikt nie oczekiwał, że dla nich przeniesie góry i skały, nikt nie domagał się, by rozstąpiła przed nim morze.
Jednak teraz znajdowała się tutaj. W mugolskim sklepie. Bez perspektyw na dalsze życie, jednak z myślą, że będzie lepiej, że może być jedynie lepiej.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądała najlepiej - szara skóra, białe blizny na ramionach, worki pod oczami, opadnięte ramiona. Nie było już tak jak kiedyś; nie uśmiechała się już tak często, nie cieszyła z tego, że ludzie są w stanie podzielić się z nią ich sekretami, bo dla niej był to jedynie kolejny ciężar na ramionach, kolejne słowa, których nie mogła wypowiedzieć.
- Mogę wejść? - do jej uszu dobiegł ten sam piskliwy głos, który zniknął na pięć minut.
- Tak, oczywiście. - Hermiona wstała i zabrała od ekspedientki kolejne cztery biustonosze.
Chciała wyglądać dobrze. Kobieco. Tak, właśnie tak. Czuła, że jeśli ubierze się dobrze, będzie czuć się dobrze - wszystko leżało w poczuciu własnej wartości. A żeby czuć się jak milin dolarów, trzeba zacząć od bielizny - pewność siebie zaczynała się od budowania solidnych podstawach fundamentów.
Dziewczyna zmieniła biustonosz na krwisto czerwony, który odznaczał się na jej jasnej skórze. Równie dobrze, ze swoją miseczką A (mimo że ekspedienta żarliwie próbowała ją przekonać, że to B, a może i nawet podchodzić pod C!) mogła nie nosić żadnego z nich, jednak podejrzewała, że w takim wypadku czułaby się jeszcze mniej kobieco niż na początku, gdy do jej głowy przyszedł pomysł wyrwania się z domu i wstąpienia do pierwszego lepszego sklepu.
Widziała, że nie musi niczego kupować akurat tutaj, jednak chciała sobie pokazać, że wszędzie może znaleźć to, co będzie na nią pasowało, co będzie podkreślało jej atuty. Chciała udowodnić samej sobie, że zmiany można dokonać tuż za zakrętem.
Hermionie nie podobali się ludzie, którzy żyli tylko, by przeżyć, by oddychać, by nie robić nic pożytecznego, nic z czego byliby dumni, z czym mogliby się chwalić przed znajomymi, przyjaciółmi, rodziną. Nie potrafiła znieść ich narzekań, które piętrzyły się z dnia na dzień. Nie była w stanie słuchać ich długich wywodów o tym, jak życie jest dla nich niedobre, jakich to oni nieszczęść doznali, tego jak bardzo życie dało im kopa w dupę, czyj kot zdechł i co to za facet, który podjeżdża co tydzień tym drogim samochodem pod blok.
Miała dosyć, że ludzie żyją nieswoim życiem i nie potrafią oddzielić go od własnego, chcąc przeżywać każdą nowinką, którą usłyszą, nawet jeśli nie jest prawdziwa. Dosyć tych, którzy udają takich, jakimi nie są - istnych pozorantów.
Oczywiście byli też i tacy, którymi lubiła się otaczać. Ci, którzy wiedzieli, że nic nie zostanie podane im na złotej tacy, a że na wszystko będą musieli zapracować.
Hermiona dziękowała sobie w duchu za to, że posiada dar do łatwego rozpoznawania z jakimi ludźmi ma do czynienia. Dzięki temu wiedziała na kim może liczyć i polegać w trudnej sytuacji.
Harry, Ron i Ginny byli dla niej wszystkim. Zawsze. Nawet teraz, kiedy znajdowali się w dwóch kompletnie innych światach, w chwili, kiedy dostawała od nich chaotyczne listy raz na kilka lat, których jednak nie potrafiła zrozumieć, jakby nie były nawet pisane do niej.
Brązowowłosa czuła się źle z tym, co się stało. Wtedy, siedem lat temu. Nie chciała o tym myśleć, bo kiedy tylko w jej głowie pojawiała się myśl na ten temat, to Hermiona czuła jak w jej sercu wypala się głęboka dziura. Kiedy pomyślała o tym, że dokładnie siedem lat temu zachowała się najbardziej egoistycznie jak tylko mogła w swoim życiu - żeby przetrwać, jednak bez walki.
Hermiona z roku na rok czuła się coraz podlej z tym, co zrobiła, mimo że wiedziała, że to niczego nie poprawi, że nie uda jej się cofnąć czasu.
Wszystkie te lata spędziła na jednym: na rozmyślaniu „co by było gdyby”.
Dziewczyna nie potrafiła poradzić sobie z tym, co czuła do samej siebie, jednak zdawała sobie doskonale sprawę, że w tamtej chwili musiała mieć coś, co kierowało nią tak, a nie inaczej i wiedziała jeszcze lepiej, iż wtedy nie była to pochopna decyzja, jednak idealnie rozplanowana. To był idealny plan ucieczki.
Hermiona Granger, jedna z najodważniejszych, najbystrzejszych czarownic tamtych dziejów, postąpiła jak cykor, a miano gryfonki powinno zostać jej z odebrane w chwili, gdy postanowiła z dnia na dzień, bez żadnego uprzedzenia wyjechać, uciec jak najdalej. Zawiodła każdego, kogo tylko mogła, jednak nie widziała wtedy żadnego innego, sensownego wyjścia - wciąż go nie widziała, mimo że miała wyrzuty sumienia za to, jak postąpiła.
I może faktycznie Hermiona była typowym tchórzem, który ucieka kiedy tylko zrobi się odrobinę cieplej, jednak myśl, która ją wtedy nawiedzała - jak może skończyć, gdy rozpocznie się wojna przerażała ją jeszcze bardziej - ona po prostu nie miała szans na przeżycie, żadnych, po prostu nie istniała taka opcja. Wiedziała, że wcześniej czy później umrze - jak nie od razu z rąk Śmierciożerców, ani przypadkowo przez jednego ze swoich, to w każdym razie ktoś z pewnością zdoła ją złapać i zamknąć w celi, by przysłużyła się później jako zabawka.
Co prawda Harry wygrał z Voldemortem, jednak nie mogła zawczasu powierzać życia wszystkich ludzi w jego ręce, a pod uwagę musiała wziąć to, co mogłoby być, gdyby Czarny Pan wygrał, przejął władzę, a na mugolach zechciał się wyładować, jednak niestety nie przez szybką śmierć. Tego wtedy przede wszystkim bała się się Hermiona - że zostanie żywą maskotką w rękach Voldmerota i jego podopiecznych.
Co niektórzy błędnie wychodzili z wniosku, że doszła do wniosku, iż  jej życie jest najważniejsze, a reszta niech ratuje się sama, ale nie, ona poszła na pomoc rodzinom, które nie były pełnej krwi, i które nie stanęły za Czarnym Panem w tych potyczkach. Chciała odseparować wszystkich tych, którzy byli narażeni na gniew, na tortury, na śmierć. Zajęła się na początku od odsyłania rodzin w bezpieczne miejsca i na tym spędzała całe dni, całe tygodnie, a później zostawiła list i postanowiła ukryć własną rodzinę, żyjąc w przekonaniu, że Śmierciożercy nie odpuszczą jej ze względu, że należała do Świętej Trójcy i będą jej poszukać do skutku.
- Jest już pani gotowa? - Hermiona wzdrygnęła się na obcy głos zza zasłony, jednak szybko wróciła myślami do rzeczywistości i odsłoniła kotarę.
- Albo mi się wydaje, albo już jesteśmy blisko celu.
To była prawda. Biust Hermiony po raz pierwszy od dwudziestu biustonoszy wyglądał porządnie i mogła poczuć, jak pewność siebie do niej wraca.
- To co? - zagadnęła kobieta. - Idziemy w tę stronę?
- Jasne - odpowiedziała krótko, jednak w jej głosie można było usłyszeć satysfakcję.
- To ja teraz poproszę kolegę i on pójdzie do magazynku, i się panią zajmie, bo ja właśnie dostałam pilne zawiadomienie od kuriera i muszę się za to jak najszybciej zabrać. Nie przeszkadza to pani?
- Nie, oczywiście, że nie. Poczekam aż nie przyjdzie ktoś inny - zapewniła.
- Idealnie! W takim razie do widzenia albo do zobaczenia - dodała i po chwili już zniknęła.
Hermiona spędziła kolejne pięć minut w przebieralni, podczas których zdążyła już przeprowadzić trzykrotną debatę na temat tego czy ma zabrać swoje rzeczy i zwiać z tego sklepu, czy nie, jednak postanowiła zostać, poczekać i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja.
Po dokładnym zbadaniu stanu każdego paznokcia i przejrzeniu się w lustrze jeszcze dziesięciokrotnie, usłyszała lekkie pukanie w drewno, które oddzielało jej przebieralnie od drugiej.
Hermiona postanowiła nie ubierać się tylko po to, by zaraz znowu się rozbierać, więc jedynie wychyliła głowę zza kotary, upewniając się, że z przodu nic nie jest widoczne.
Chciała już coś powiedzieć, kiedy jej spojrzenie trafiło na czarne tęczówki, które wpatrywały się w nią przenikliwie powodując, że czuła się, jakby stała przed nim naga.
- Kogo ja tu widzę - odezwał się aksamitny głos.
- I z wzajemnością - odpowiedziała dosyć uszczypliwie. W którą stronę poszła ta kobieta z piskliwym głosem?
- Co się stało, Granger, że tak nagle zniknęłaś? Tak naprawdę aprobowałaś ciemną stronę, którą dowodził Czarny Pan i musiałaś uciec, zgadza się?
- Nie, Snape.
- Jak to nie? Ta odpowiedź idealnie pasuje do powodu, dlaczego z dnia na dzień po prostu wyparowałaś. A poza tym założyłem się z Moody’m, że masz układy ze Śmierciożercami, i że wierzysz, iż to są jedynie zbłąkane dusze, które trzeba uratować.
- Snape, czyżbyś na wojnie stracił piątą klepkę?
- Czyżbyś przed wojną straciła już odwagę? - odgryzł się.
Hermiona zamilkła nie będąc pewna jakim argumentem powinna odpowiedzieć.
- Przeszedłem tutaj jednak w konkretnym celu - odezwał się mężczyzna po kilkunastu krępujących sekundach.
- Dokładnie.
- Proszę. - Dał jej dwa biustonosze do ręki i odszedł do półki z kostiumami kąpielowymi, które były nienagannie poustawiane.
Dziewczyna przymierzyła pierwszy, jednak nie był powalający - nie był tym, czego szukała, jednak drugi... Drugi spełniał wszystkie warunki, jakie tylko miał spełniać.
Hermiona odsunęła lekko kotarę i zobaczyła, że Snape stoi oparty tuż przy zasłonie prawdopodobnie czekając na ocenę.
- I jak? - zapytała dziewczyna czując się trochę niepewnie przed swoim nauczycielem jedynie w dżinsach, które zatrzymywały jej się na biodrach i w staniku.
- Moim zdaniem jest w porządku.
- W porządku? Tylko tyle?
- Jak na razie tak.
- Co to znaczy? - Odwróciła się w jego stronę i złożyła ręce na piersi.
- Żeby wyglądało o wiele lepiej muszę wykonać pewien trik, jednak przypuszczam, że dla nikogo z nas nie będzie to komfortowe ani mało krępujące.
- Rób, Snape, co musisz - taka twoja praca.
Wzruszył jedynie ramionami i podszedł do niej żwawym krokiem, jednym ruchem sprawiając, że ręce opadły jej wzdłuż ciała.
- Teraz muszę zebrać pierś i…
- Rób, co normalnie robisz - przerwała mu i spojrzała prosto w oczy, jakby chcąc go przekonać, że naprawdę nie miała z tym problemu, jeśli taki właśnie miał zawód.
Severus złapał lewą ręką za fiszbinę i płynnym ruchem włożył prawą rękę pomiędzy pierś a biustonosz i wypchnął pierś do przodu, a lewą przesunął w tym czasie wraz z materiałem do tyłu, a następnie postąpił tak samo z drugą stroną.
- I teraz jak? - zapytał.
- Może jakbyś przeszedł mi z lustra to bym zobaczyła?
Snape nie odpowiedział, jednak przesunął się na kilka metrów.
Teraz Hermiona była w pełni przekonana co do wyboru.
- Jest idealny.
- Jest idealny - odpowiedział jak echo.
- Snape mógłbyś nie patrzeć mi się w dekolt?
- A czy ty mogłabyś nie prowokować do patrzenia się w twój dekolt?
- Jesteśmy w sklepie bieliźnianym!
- No właśnie. I jeżeli to oznaczało: nie, to taka sama jest i moja odpowiedź.
- Wszyscy faceci tacy sami - odparła z nutką irytacji w głosie, jednak Snape poprawił jej lekko humor swoim, jak zwykle, egoistycznym i sarkastycznym nastawieniem.
Weszła do przebieralni i zaczęła się rozbierać, jednak nie przestała do niego mówić.
- Co cię tutaj sprowadziło, Snape?
- Twoi przyjaciele.
Zapadła chwila ciszy.
- Jak to moi przyjaciele? - odezwała się Hermiona już bardziej przygaszonym głosem.
- Normalnie, Granger. Chcieli byś czegoś tam się dowiedziała, bla bla bla... O tym, jak bardzo za tobą tęsknią, że nie jesteś niczemu winna i nie mają niczego ci za złe, i tak dalej, i tak dalej, resztę możesz sama sobie dopowiedzieć.
- Co masz na myśli mówiąc, że oni cię tutaj sprowadzili?
- Na Slytherina! Truli mi przez dwa lata nad głową, żebym w końcu cię odnalazł, bo podobno nawet sowy, które były wysyłane co drugi dzień, miały z tym problem i wiele z nich zaginęło albo zostawiały listy w miejscach, w których mieszkałaś przez dłuższy czas, więc kiedyś w końcu musiałem się zgiąć i zgodzić się na to, bo przecież do tej pory suszyliby mi głowę.
- To dlatego listy, które w końcu do mnie docierały były takie skomplikowane i niewiele mogłam z nich wywnioskować.
- Na pewno mogłaś wywnioskować to, że chcieli, żebyś wróciła. - Prychnął.
- I co? I tak po prostu mnie znalazłeś? - zapytała nie zwracając większej uwagi na jego przytyk.
- Nie było łatwo, Granger, nie było łatwo. Jednak nie da się ukryć, że mam nadzwyczajne zdolności i najwyraźniej potrafię zdziałać bardzo dużo.
- Czy nikomu nie wpadło do głowy, że nie chcę być znaleziona? - odpowiedziała ze złością, odsuwając jednym ruchem zasłonki.
- Oczywiście, strzelałem tak na samym początku, jednak twoi przyjaciele zgodnie stwierdzili, że znają cię o wiele bardziej i wiedzą, że taka nie jesteś. No, ale dzięki, Granger, dzięki tobie zarobiłem właśnie pięć dych.
- I co zamierzasz zrobić skoro mnie teraz znalazłeś?
- Podnieść twoją samoocenę zanim się z nimi zobaczysz - odpowiedział pewnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
- O czym ty mówisz?
Severus zaczął iść w jej stronę powoli, stawiając małe kroczki i zmuszając ją, by szła do tyłu.
 - Zaczynam podejrzewać, że przez te siedem lat, podczas których się ukrywałaś, całkowicie zapomniałaś co to Legilimencja.
- Ani się waż powiedzieć, że właśnie to zrobiłeś! - warknęła.
- Dobrze, nie mówię, chociaż nie zrobiłem tego teraz, tylko już na samym początku.
- Ktoś ci już mówił, że jesteś podstępny, i że mieszasz się w nie swoje życie?
- Tak, bodajże kilka osób.
Zrobił jeszcze parę kroków tak, że kurtyna znajdowała się już za nim.
- Co ty robisz, Snape?
- A jak myślisz co robię, Granger?
Hermiona stała i nie wiedziała, co zrobić. Wiedziała, że jeśli będzie chciała przejść obok niego, to on jej na to pozwoli. Pozwoli jej nawet na to, by o tym wszystkim zapomniała, kupiła biustonosz, i żeby nigdy więcej się nie spotkali, jednak wszystko tkwiło w tym, co zobaczył Snape w jej umyśle, a raczej kogo, bo to był on sam.
- Mam ci przywołać pewne wspomnienie? - zapytał szepcząc do jej do ucha.
Dziewczyna nie chciała, bo wiedziała jak to się może skończyć. W śnie, a później w wyobrażeniach Snape był na pierwszym miejscu; był dla niej delikatny i mocny, potrafił sprawić jej przyjemność, jakiej nie potrafił dać jej jeszcze nikt.
Hermionie wystarczyło, by tylko o tym pomyślała, a już czuła się bardziej podekscytowana i podniecona, a oddech mimowolnie jej przyspieszył.
- Czy to oznacza, że możemy pominąć tę kwestię? - wymruczał w jej kark, popychając ją lekko na lustro, zbierając włosy na jedną stronę i delikatnie muskając ustami jasną szyję.
Dziewczyna jedynie mruknęła w odpowiedzi, co jedynie zmobilizowało Severus do działania. Szybkim ruchem przyparł do niej i podniósł na wysokości bioder, a ona zacisnęła wokół niego nogi, tak że ich strategiczne miejsca ocierały się o siebie kiedy poruszała się w górę i w dół.
Hermiona wpiła się w wąskie usta byłego profesora, a on docisnął ją jeszcze bardziej do siebie.
Severus nie lubił bawić się w gry wstępne, więc od razu przeszedł do konkretów przesuwając ręce pod bluzką i szybko ściągając ją dziewczynie przez głowę.
Ich ubrania w ekstremalnym tempie znalazły się na podłodze. Snape zdążył jeszcze wyciągnąć różdżkę z kieszeni spodni, by rzucić na przebieralnie zaklęcie wyciszające, po czym rzucił nią w kąt i wbił się w Hermionę bez ostrzeżenia.
Dziewczyna nie miała dzisiaj ochoty na lekką, spokojną zabawę, jednak mogła być pewna, że ze Sanpe’m może liczyć na większe wrażenia.
Severus pociągnął lekko Hermionę za włosy i narzucił szybsze tempo delektując się głośnymi jękami i okrzykami, które wydobywały się z gardła brązowowłosej.
Przy prędkości z jaką zaczął poruszać się Snape Hermionie nie zajęło długo dojście na szczyt i do doprowadzenia Severusa do orgazmu.

Hermiona i Severus postanowili nie kończyć na jednym razie i wspólnie odreagować złość, i napięcie, które nagromadziło się w nich przez te lata.


8 komentarzy :

  1. Przepraszam, że dopiero dziś ale nie miałam jak wcześniej zajrzeć:
    Przede wszystkim ogromnych pokładów, wypoczętej i chętnej do współpracy weny, oraz dużo czasu na pisanie. No i tradycyjnie zdrówka, szczęścia i spełnienia marzeń.
    Co do miniaturki: ciekawa. Fajnie napisana i raczej błędów nie zauważyłam (chociaż mogą być bo nie jestem w tym najlepsza). Oryginalny pomysł, ale trochę się pogubiłam. To wojna już była, czy nie? Voldemort żyje? Snape jest szpiegiem? Jak nie dochodzą listy skoro była mowa że się kontaktują raz na pół roku? Jednak to można zwalić na ten kieliszek wina. :) ;)
    Mam nadzieję, że miałaś fajną imprezę i niedługo uraczysz nas kolejnym rozdziałem.
    Może wena się mocno nie spiła i nie będzie mieć dużego kaca. ;) :)
    Przesyłam uściski i zapraszam do siebie hermiona-granger-lamour-est-difficile.blogspot.com :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Świetne opowiadanie :) szkoda, że takie krótkie :( ja chyba jednak wolę dłuższe historie :) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam przez przypadek, przeczytałam i padłam :D
    Świetne, zaskakujące, rewelacja! Powinnaś pić więcej wina ;) !!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem z nudów przeglądam spis blogów, myślę sobie "A co mi tam, przeczytam".
    No i chyba zostanę.
    Pochłonęłam dosłownie tą miniaturkę w kilka minut i teraz lecę dalej, bo strasznie podoba mi się jak piszesz. Naprawdę. Opis uczuć Hermiony na początku jest tak genialny, tak rozbudowany i tak emocjonalny, że niemal mogłam postawić się na jej miejscu.

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie.
    A ja tu jeszcze wpadnę, jak coś się pojawi :)
    www.acciosevmione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O Merlinie jak długo mnie tu nie było ^^ Obiecuję nadrobić zaległości i zostawić po sobie jakiś ślad w postaci komentarza ^^
    Alex Avery
    Ps. de-la-fin-de-la-vie.blogspot.com
    Zajrzyj :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O Merlinie jak długo mnie tu nie było ^^ Obiecuję nadrobić zaległości i zostawić po sobie jakiś ślad w postaci komentarza ^^
    Alex Avery
    Ps. de-la-fin-de-la-vie.blogspot.com
    Zajrzyj :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm co tu wiele mówić ... ekstra , kobieto jestem zachwycona twoją twórczością.. połknęłam wsystkie rozdziały w trzy wieczory :D no jesteś boska poprostu.. i przepraszam że nie zostawiałam komentarzy pod wcześniejszymi rozdziałami ale tak mnie pochłoneło opowiadanie że postaniwiłam zrobić to przy istatnim :3.. mam nadzieję że niedługo pojawi się nowy rozdział , bo chyba umrę z niecierpliwości .. bede codziennie sprawdzać czy coś dodałaś....
    Chce jeszcze dodać że zabije cie bo uzależniłam sie od twojego Sevmione.. jest za dobre ... a dla ciebie gratulaje , jsteś wilka tak samo jak twoja wyobraźnia :D Pozdrawiam i życze mnóstwo weny !!!!!

    Ginger

    OdpowiedzUsuń