~ HGxSS w granicach nierozsądku ~: Rozdział 24 cz. I

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 24 cz. I

Przybywam ze świątecznym prezentem! :D
Wczoraj tak się jakoś zebrałam i się napisało ;p
Tutaj należą się oklaski dla Sky, która jeszcze dzisiaj to zbetowała ;*

Chciałabym Wam życzyć ciepłych, radosnych Świąt, i by rok 2014 okazał się (jeszcze) lepszy niż ten :*
A także podziękować za to, że wciąż mnie tutaj odwiedzacie i wspieracie c;

Przyjemnego czytania! ;*




Severusa wyrwało ze snu natarczywe walenie w drzwi. Nie mógł nie domyślić się, kto właśnie je molestował, co jedynie potęgowało jego złość.
Z rozmachem je otworzył i groźno spojrzał na Gryfonkę, której ręka zatrzymała się tuż przed jego klatką piersiową.
– Granger, do cholery, czego chcesz o – odwrócił się, by spojrzeć na zegar – drugiej w nocy?!
– Żądam wyjaśnień.
– Żądać to ty sobie możesz, ale odjęcia dwudziestu punktów.
– Cholerne punkty cholernych Gryfonów – powiedziała cicho pod nosem.
– Co ty tam mamroczesz, Granger? A w każdym razie nie obchodzi mnie to. Jakbyś nie zdążyła zakodować w tym swoim małym móżdżku – jest środek nocy, więc połóż się, do cholery, i daj mi pospać. Że ty mogłaś sobie wszystko olać i być nieprzytomna przez Merlin wie ile, to nie oznacza od razu, że wszyscy dookoła też są tacy wypoczęci i szczęśliwi z życia, a w szczególności ja. – Prychnął.
– Mówisz, jakbyś kiedykolwiek był szczęśliwy – wymamrotała zgryźliwie, tak by nie usłyszał. – Byłam uwięziona we własnej głowie! Nie nazwałabym tego odpoczywaniem.
– Ale jak widać nic ci nie jest, więc poniekąd można.
– Ja… Właśnie też w tej sprawie. – Spojrzała się gdzieś w bok. – Chodzi o to, że nie chciałam nigdzie wychodzić, a nie jestem w idealnej kondycji.
– Jaśniej, Granger. – Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Nie mogę zamknąć oczu. Rozumie pan? – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
– Nie za bardzo. – Oparł się ramieniem o framugę, a na jego ustach zagościł ledwo widoczny uśmieszek.
– Oczywiście, że pan wie – odpowiedziała twardym głosem.
– Granger, jeżeli czegoś chcesz, to o to poproś, a nie każ mi się domyślać. Doprawdy, duma ci nie przyniesie ukojenia.
– A co, wie pan z doświadczenia? – Prychnęła i odwróciła się do niego, ruszając w kierunku kominka, w którym jedynie lekko tlił się ogień.
– Naprawdę, nie mam ochoty na pogaduszki. Albo czegoś chcesz, albo nie i dajesz mi spać.
– Nigdy panu niczego nie zabraniałam i mógł pan po prostu zignorować pukanie.
– Wiesz co, Granger? W tej chwili żałuję, że tego nie zrobiłem – warknął, odwrócił się i zatrzasnął za sobą drzwi.
Ta rozmowa nie tak miała się potoczyć. Ona miała powstrzymać urazę i dumę i zapytać o to, czy byłby w stanie przynieść jej jakiś eliksir. Jednak on chciał, by prosiła. A ona nigdy nie prosiła – szczerze – i nie zamierzała tego teraz uczynić.
Może i miał rację. Może to i był bezsensowny wyraz dumy, i może bez lekarstw wciąż będzie cierpieć, a ona nie przyniesie jej ukojenia, jednak wiedziała, że by ją odzyskać, tak samo jak pozycję, by musiała o wiele więcej wycierpieć.
Położyła się na kanapie i kolejny raz dorzuciła drewna do ognia. Jeśli mogłaby stąd wyjść, dawno by już to zrobiła, jednak czuła magię, która krążyła po pokoju. Była lekka, prawie że niewyczuwalna dla potencjalnego gościa przebywającego w pomieszczeniu, jednak dla niej wystarczająca. I dla tego, by zaalarmować, gdy zechce wymknąć się z pokoju.
Zapewne mogłaby złamać czary przez ten czas, który pozostał jej do wschodu słońca, jednak pytanie – co by zrobiła dalej? Trzeba mieć plan i pomimo, iż mogłoby się jej to udać, to Snape nie był człowiekiem, którego przypadkowo spotkała, który jej pomógł, i od którego następnie mogła niepostrzeżenie uciec. Wiedziała, że niejednokrotnie spotka go na swej drodze, a tym bardziej, że – przypominając – postanowiła włączyć go do klubu… Właśnie, i takie miały być tego wszystkiego skutki? Nie chciała go tutaj. Owszem, wiedziała, że może byłby i pomocny w niektórych sytuacjach, ale nie chciała, by wiedział więcej, niż miał wiedzieć, a do tego jej pomagał. Właśnie. Pomagał. Cholerny Snape. Nie chciała jego pomocy, wręcz nie życzyła jej sobie. Wiedziała, że tak czy siak by sobie poradziła. A on mieszał się w jej sprawy. Wszystko działo się odwrotnie, niż to sobie zaplanowała. Do diabła. Wieczysta Przysięga nic w tej sprawie nie mogła zdziałać i to ją złościło jeszcze bardziej. Kiedyś planowała, by podobny podpunkt też się w niej znalazł, jednak Draco stłumił w niej to uczucie. Może wtedy taki właśnie ruch był konieczny, jednak nie teraz. Popełniła błąd i wiedziała, że na razie nie będzie w stanie go naprawić. W każdym razie do czasu, gdy nie wymyśli sposobu, by odmienić bieg rzeczy.
Hermiona nie była do końca pewna, czego dowiedział się o niej Snape. Cokolwiek to było, musiała to zmienić, by był na złym tropie. Nie mógł nic o niej wiedzieć. Tak, jakby nigdy nie istniała. Jakby była jedynie nazwiskiem w dzienniku bez żadnych informacji.
Dla niej to było doprawdy komiczne. Ludzie poznawali się, rozmawiali ze sobą, dyskutowali, jednak tak naprawdę nie mieli o sobie najmniejszego pojęcia. Tyle, że ludzie są zbyt naiwni,  by zobaczyć, że tak naprawdę nie wiedzą o drugiej osobie praktycznie nic. Ulubiony kolor, potrawa, umiejętności, to wszystko można zmienić. Każdy z nas żyje osobnym życiem i nikt nie wie, o czym tak naprawdę nasz drogi przyjaciel myśli, czego pragnie, ani co zamierza. Nie znamy jego prawdziwych tajemnic, a tak naprawdę, to my sami nie jesteśmy pewni tego, czy chcielibyśmy je znać. To mogłoby być niebezpieczne… i zbyt przytłaczające, jak dla nas. No ale cóż, jesteśmy tylko ludźmi, szarymi jednostkami budującymi społeczeństwo… czyż nie tak?
Hermiona przewróciła się na bok, skupiając swoją uwagę na ogniu. Ból się kumulował, czuła to. Zbierał w jedno miejsce, by następnie móc uderzyć z potrojoną siłą. Doskonale wiedziała, co nastąpi. Nie musiała zamykać oczu, wystarczyło, by była świadoma.
Podniosła różdżkę, rzuciła na pokój zaklęcie wyciszające i zgasiła ogień, a następnie schowała ją bezpiecznie do kieszeni. Ułożyła się na plecach i rozluźniła ciało. Czekała.

Zaklęcia skończyły w jednej chwili, jakby za pociągnięciem sznurka.
Świtało.
Nie musiała tego widzieć. Gdzieś kiedyś słyszała, że to dzień przynosi ukojenie, a noc jest od tego, aby żałować i cierpieć. Jak pieprzone sumienie, tyle, że dwa razy gorsze.
Rzuciła na siebie sondę i poczekała na wynik. Nie zawsze idealnie wskazywała, biorąc pod uwagę, że sama to robiła, jednak osiemdziesiąt sześć procent z tego, co pokazywała, było prawdą, reszta lekkim przekłamaniem.
Sonda powróciła i wskazała na kilka połamanych żeber, które i tak zbyt wiele w tak krótkim czasie przeżyły, skręcony lewy nadgarstek, co zapewne było jej własną winą i lekkie zaburzenie w pracy nerek, no a do tego zaburzenia impulsów nerwowych, co było zazwyczaj nieodłącznym elementem. Zawsze mogło być gorzej.
Podniosła się do pozycji siedzącej i obejrzała, czy nie ma na sobie żadnych śladów krwi, ale była czysta. Na jej szczęście. W innym wypadku byłoby gorzej – nie miała się w co przebrać.
Wstała, podpierając się i zaciskając z całej siły zęby. Tak czy siak, musiała znaleźć teraz jakieś małe, drobne rzeczy, które mogłaby przemienić, a których brak nie rzuciłby się w oczy.
Zdjęła z pokoju zaklęcie, które poprzedniej nocy rzuciła i powoli rozejrzała się dookoła.
Jak na złość nie widziała niczego, co mogłaby użyczyć, oprócz popielniczki i szklanki leżącej na stoliku w drugim końcu pokoju.
Wystarczyło.
Wzięła popielniczkę do ręki i zamieniła ją w zimny żel, a pustą szklankę w bandaż, który przedzieliła na dwie części, by starczył jako opatrunek na żebra i nadgarstek.
Nie wiedziała, ile ma czasu, ale dla jej własnego dobra była pewna, że musi się spieszyć.
Podciągnęła jak najwyżej była w stanie bluzkę, choć wykonanie nawet tak prostej czynności jak ta było dla niej czymś trudnym, przytrzymała ją brodą i rozsmarowała żel grubą warstwą po jak największym obszarze, jaki była w stanie, a następnie mocno owinęła żebra bandażem. Tak samo postąpiła z ręką, która na całe szczęście nie była złamana i nie piekła aż tak cholernie, jak by mogła.
Ponownie położyła się na sofie. Wiedziała, że mogłaby teraz postarać się zasnąć, ale była pewna, że po pierwsze – ból niekoniecznie by jej na to pozwolił, a po drugie – nie była to odpowiednia chwila na odpoczynek.
Musiała się stąd wydostać i dowiedzieć się, co ta akcja, która teoretycznie odbyła się w jej głowie, a tak naprawdę to Merlin jeden wie gdzie, miała znaczyć.
Usłyszała, jak Snape się budzi. Słyszała dokładnie, jak łóżko prawie niedosłyszalnie skrzypi, gdy siada, a także jego westchnięcie, którym zapewne rozpoczyna każdy dzień. Słyszała, jak zbiera rzeczy i chodzi po pokoju, aż w końcu przemieszcza się do łazienki. W tej chwili dzięki dodatkowym umiejętnościom niczym się nie wzbogacała.
Jej myśli od razu wróciły do wydarzenia, gdy przez tę sekundę mogła zobaczyć twarz oprawcy. Brązowe włosy, dosyć stara blizna pod dolną częścią szczęki, ciemne oczy, jednak z domieszką małych plamek miodowego koloru tuż przy źrenicy, rozjaśniającego wizualnie oko.
Twarz, która dostatecznie dużo zdołała zobaczyć w jednym życiu.
Ostrze.
Metalowa rączka ze wzorami, na których pojawiały się niebieskie jak ocean pociągnięcia.
Czubek ostrza znajdujący się ponad linią brzegową noża.
Idealnie nadający się do polowania.
Tylko tyle zdołała dostrzec.
Poruszał się cicho, krążąc dookoła.
Wypowiadał słowa cicho i powolnie, lecz stanowczo. Spokojnie. Czuć było od niego miętę, jednak nie był to mocny zapach. Możliwe, że nieświadomie nabyty.
Myśliwy.
Całkiem możliwe, jednak mało spotykane i mało prawdopodobne. Myśliwi zachowywali neutralny grunt, nie odpowiadali się za żadną ze stron, nie wnikali, nie wchodzili w układy – całkowite przeciwieństwo. Zapowiadało się ciekawie.
Drzwi od sypialni Snape’a otworzyły się i Hermiona przerwała rozmyślania nad tą sprawą. Miała teraz co innego do roboty.
– Ciężka noc? – zapytał z wrednym uśmieszkiem.
– Nie narzekam, choć byłaby lepsza, gdybym nie spędzała jej tutaj – odpowiedziała bez cienia emocji.
– Czekam na wyjaśnienia – zażądał Snape, wzywając w tym samym momencie do siebie skrzata.
– To w takim razie czekamy na to samo. – Wstała z kanapy bez zająknięcia się i wyczarowała sobie szklankę z sokiem.
– Jeśli mam ci przypomnieć, Granger, to wyciągnąłem cię z tego bagna, więc jesteś mi coś winna – powiedział zimnym, stalowym głosem.
– Nie prosiłam o to pana – odpowiedziała tak samo, patrząc się na niego ostrzegawczo.
– Zapewne dlatego, że byłaś nieprzytomna. – Prychnął.
– W każdym razie nie zaprzeczy pan temu. – Spojrzała na niego tak, jakby dając do zrozumienia, że to koniec tematu.
– To się nazywa dług wdzięczności.
– Może się nazywać, jak tylko pan chce, ale niczego takiego nie mam i nigdy nie będę mieć w stosunku, co do pana. Niech pan sobie to zapamięta – odpowiedziała stalowym głosem.
– Szacunek, Granger, bo zaraz posypią się punkty – warknął.
– Nawet nie zaczął się rok szkolny. – Prychnęła.
– To będzie od razu na start. Już jedne straciłaś, chyba nie chcesz kolejnych.
Zaśmiała się cicho.
– Doprawdy myśli pan, że odjęcie punktów coś pomoże? Nie liczyłabym na to. W tej chwili pan kara ludzi, którzy pochodzą z Gryffindoru i nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co dzieje się za ich plecami.
– A niby co się dzieje?
– Rzeź. Prawdziwa, ludzka rzeź. Po cichu. Wręcz niezauważalnie.
Severus pokręcił głową z rozbawieniem.
– Może pan się śmiać z moich słów, jednak kiedyś… kiedyś pan zrozumie.
– Czego tu jeszcze chcesz?
– To pan mnie tu przetrzymuje.
– Mogłabyś złamać zabezpieczenia w mgnieniu oka i stąd zwiać, sama dobrze o tym wiesz.
– Chcę odpowiedzi.
– A to coś nowego – powiedział złośliwie.
Skrzatka powróciła z tacami, a Snape przemienił stolik w większy stół i wyczarował drugie krzesło po przeciwnej stronie.
Hermiona nie czekała na zaproszenie, tylko zajęła miejsce siadając najdelikatniej, jak była w stanie.
Wzięła widelec do ręki i nim uniosła ją, by sięgnąć po kawałek brzoskwini z talerza odczekała, aż przejdzie to minimalne drganie mięśni, które wszystko mogło zdradzić.
– Ty nie chciałaś podać mi informacji, Granger.
Przełknęła owoc i stabilniej poprawiła lewą rękę na udzie tak, by tego nie zauważył.
– Możliwe jest, że znajdzie pan informacje, których szuka, w moich pytaniach.
– Wątpię, Granger. – Prychnął.
– Jak mnie pan znalazł? – spytała bez czekania na zgodę.
– Byłem w okolicy.
Hermiona lekko przekrzywiła głowę patrząc na niego podejrzliwie, jednak nie skomentowała.
– Przez ile dni byłam nieprzytomna?
– Pięć.
– Co pan powiedział pani Weasley i Dumbledore’owi?
– Wyjechaliśmy po składnik, który był nam niezbędny, i nad którym miałaś pomyśleć.
– Racja. Zajmę się tym. – Przełknęła kolejną brzoskwinię i nim zdążyła opuścić rękę poczuła, jak zaczyna lekko drżeć. Wiedziała, że to zauważył. – Co z Draco?
– Miał porozmawiać z Lucjuszem.
– A co on powiedział podczas waszej rozmowy? – Blefowała.
Severus popatrzył się na nią podejrzliwie, ale zdziwienie pojawiło się w jego oczach jedynie na krótką chwilę.
– Nie rozmawialiśmy – zaprzeczył stalowo.
– Wiem, że tak. – Teraz mogła być tego pewna. – Czy chce wydać syna na pastwę Czarnego Pana i jego armii, by tak samo się stoczył, a po jego psychice zostały jedynie szczątki?
– Lucjusz nie jest taki – odpowiedział zimno.
Punkt dla niej.
– Doprawdy? Jakoś wcześniej nie okazywał troski.
– Po prostu jej nie widziałaś. Nie widzisz wszystkiego – odparł twardo, patrząc się na nią groźnie.
Auć. Zabolało. Jednak prawda boli. Nie widziała wszystkiego. I nie lubiła, gdy ktoś pokazywał jej jak na tacy to, czego nie była w stanie osiągnąć.
Hermiona pokręciła głową w niedowierzaniu i szczerym rozbawieniu.
– Kto cię więził?  – zapytał Snape głosem, który nie przyjmował odmowy od odpowiedzi.
– Naprawdę myśli pan, że byłabym tutaj, zajadając się i prowadząc tę jakże fascynującą rozmowę, gdybym wiedziała, kto i po co ściągnął mnie z rzeczywistości na pięć cholernych dni? – Prychnęła.
– Wyrażaj się, Granger.
Przywołał butelkę z whisky.
– Czyżby pytanie bolało? Mówiłam panu, by nie mieszał się pan w nie swoje sprawy.
– Trzeba było nie akceptować mojej kandydatury. – Uśmiechnął się wrednie pod nosem.
– Może być pan pewny, że gdyby nie pana chrześniak, nie doszłoby do takiej pomyłki.
Przywołała do siebie butelkę i także nalała.
– Granger, do cholery, kto ci pozwolił pić moją Ognistą Whisky? – warknął groźno.
– Na pewno nie pan. – Upiła łyk.
Wiedziała, że tylko resztki cierpliwości powstrzymywały Snape’a od rękoczynów, jednak tylko to w tej chwili mogło przynieść jej ukojenie… No i eliksir, ale nie miała zamiaru o niego prosić. Nie w tym życiu.
– W każdym razie jeśli to już wszystko, to ja ruszam w drogę. Doprawdy, dziękuję za gościnność – powiedziała z kpiącą nutką w głosie i wstała od stołu. – Pan już wykonał swoje zadanie. Stworzył pan eliksir, o który prosiłam. Jeżelibym jeszcze mogłabym o coś poprosić, to by przekazał pan przepis i pozostałe egzemplarze mikstury w ręce Draco. – Ruszyła w kierunku drzwi, stawiając lekko kroki i zaciskając lewą rękę w pięść. Jednym ruchem złamała zaklęcia, położyła rękę na klamce i odwróciła się lekko. – Była to bardzo owocna współpraca. Pański chrześniak skontaktuje się z panem niebawem. – Otworzyła drzwi i nim zamknęła je za sobą, odszukała jego spojrzenie, tak samo puste, jak u wielu osób, które kryły się przed rzeczywistością zbyt długo. – Niech pan nie miesza się w nie swoje sprawy – powiedziała stanowczo. – To nie groźba, ale jedynie ostrzeżenie.
Po tych słowach zniknęła z jego pola widzenia i ruszyła na zewnątrz.
Musiała wrócić do Lasu i zobaczyć, czy nie zostały żadne ślady, które mogłyby pomóc jej w odnalezieniu odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jej głowie.
Najpierw jednak musiała udać się do Skrzydła Szpitalnego i poszukać czegoś, co pomogłoby jej zwalczyć ten ból.

5 komentarzy :

  1. WEsołych ŚWiątóff, pseplasam ze późno ale dopierow wróciłam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych, wesołych :D Zdecydowanie tajemniczy rozdział. Hermiona wytrwale znosi ból, a Severusik jej w tym nie pomaga :D Zły Severusk :3 Coś myślę, że i tak się dowie prawda? :D Poczekamy zobaczymy ;) Bardzo fajny rozdział ;) Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu :*
    Pozdrawia Świąąąątecznie Zkręcooona BellatriX ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial genialny, jak zawsze ;) juz nie moge sie doczekac kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, ta duma... lepiej cierpieć.

    OdpowiedzUsuń