Niezbetowany c;
Edit:
+ co sądzicie o tym nowym tle? ;>
Prawdę mówiąc Hermiona nie do końca była świadoma tego co
robi – najpierw odsunęła się na koniec łóżka przylegając mokrą bluzką od potu
do zimnej ściany, a potem przypomniała sobie cały sen i w ciągu kilku sekund
rzuciła się w ramiona Snape’a o mało nie zwalając go z krzesła, które postawił
obok jej łóżka. Czuła jak jego mięśnie się napinają, więc odsunęła się od niego
szybko i utkwiła martwy wzrok w jakimś punkcie na podłodze, no bo kto przy
zdrowych zmysłach rzuca się na nauczyciela? Poczuła się zażenowana i
stwierdziła nagle, że wzorek na dywanie jest zbyt fascynujący, aby go nie
podziwiać.
– A teraz, Granger, skoro się w końcu z łaski swojej
obudziłaś wynocha z mojego gabinetu. A jeżeli masz ochotę znów płakać od razu
mogę ci zaproponować pokój profesor McGonagall, może w końcu zobaczy tę gryfońską odwagę – zakpił, a jad wypełniał każde jego zdanie.
Hermiona opuściła głowę ze wstydu, a jej policzki nabrały
szkarłatnego koloru. Czuła jak jego intensywny wzrok na sobie. Świetnie!
Mógłby chociaż tak na mnie nie patrzeć, bo nie dość, że czuję się okropnie, to
jeszcze będę miała dziurę na wylot. Jakby tego mi było do szczęścia potrzeba. Miała
jak największą ochotę po prostu wstać i uciec stąd jak najdalej, ale zdążył już
w przeciągu jednego dnia dwa razy wyśmiewać jej odwagę. Czując na sobie jego co
raz cięższy wzrok opuściła nogi na posadzę i schyliła się po swoją torbę. Miała
ochotę przeprosić go, ale nie chciała znowu podpaść, więc tylko wymruczała coś
w podobnego pod nosem i szybkim krokiem udała się w stronę drzwi.
Nie była pewna, która to była godzina, może dwudziesta druga, a może było
już po północy? Nie przejmowała się tym, jedynie jakie dwie myśli ją trapiły,
to czy chłopaki powiedzą coś na tę sytuację, czy raczej co powiedzą znając
Rona, a druga czy profesor Snape powie komukolwiek o jej zachowaniu.
Rzuciła na siebie zaklęcie Kameleona i ruszyła w stronę
wieży Gryffindoru. Całe szczęście jeszcze trzeźwo myślała, bo przez nieuwagę
weszłaby na panią Norris, która akurat szła w jej stronę. Najwidoczniej ktoś z
góry się nad nią zlitował, uznając, że dzisiaj już nazbyt dużo wycierpiała i
posłał tę obrzydliwą kotkę w głąb jakiegoś korytarza. Nie miała ochoty nad tym
rozmyślać, ani układać planu, tak aby Flich jej nie złapał, więc najnormalniej
w świecie wpół śpiąca dotarła do portretu Grubej Damy i wypowiedziała hasło. Na
początku obraz zaczął wrzeszczeć, że jej nie wpuści, bo nie wie kim jest i
jeszcze jakieś rzeczy, ale jej umysł już się wyłączył i nie przetrawiał żadnych
informacji. Po kilku minutach, podczas których najwidoczniej musiała zasnąć
przypomniała sobie, że nadal ma na sobie zaklęcie. Teraz Gruba Dama wrzeszczała
na nią za, że ją straszy, a potem zaczęła dawać jej wykład, że nie należy o tej
porze wracać do dormitorium. Hermiona nie wiedziała już czy ma być zdenerwowana
czy zmęczona, więc mimowolnie warknęła coś obrazowi, co zapewne było
niecenzuralne, albo bynajmniej na pewno nie miłe, bo Dama od razu przestała
mówić i wpuściła do środka nie odzywając się już więcej. Dziewczyna ostatkiem
sił weszła po schodach i rzuciła się na łóżku nie przejmując się niczym –
jeszcze nigdy nie była tak wyczerpana, tym bardziej, że psychicznie a nie
fizycznie, pomimo tego jeszcze przed zapadnięciem w głęboki sen jej myśli
wirowały nad odpowiedzią na trapiące ją pytania.
– Hermiono, pobudka! – Dziewczyna usłyszała bardziej
pomruki, a słowa były jakby za mgłą. Wtuliła się jeszcze bardziej w kołdrę i
nałożyła na głowę poduszkę.
– Jeszcze pięć minut – jęczała i powtarzała w kółko jak
mantrę.
– Hermiono Granger, wstawaj natychmiast albo zwlokę cię z
tego łóżka. – Nie podziałało, a dziewczyna jeszcze bardziej skuliła się na
łóżku. – No... Ewentualnie nie pójdziesz na śniadanie, które odbywa się
dokładnie za sześć minut – uśmiechnęła się pod nosem rudowłosa.
– Co? Gdzie? Jak? – Hermiona wstała na nogi jak oparzona. –
Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? – Zarzuciła winę przyjaciółce i w popłochu
zbierała swoje rzeczy i szybko zajęła łazienkę. Ginny wiedziała, że te słowa
mogłyby postawić dziewczynę na nogach nawet jeśli ta byłaby w grobie.
Brązowowłosa jęknęła tylko zobaczywszy stan swojej twarzy w
lustrze. Mogła sobie tego oszczędzić. Nie dość, że włosy sterczały jej na każdą
stronę to jeszcze po płaczu i małej ilości snu miała podkrążone oczy. Całe szczęście
był to ostatni dzień w szkole, a potem będzie mogła się wyspać.
Szybkim ruchem zdjęła z siebie ubrania i weszła pod gorącą
wodę. Po kąpieli zaklęciem wysuszyła włosy i jak najszybciej mogła założyła
szaty. Kiedy wyszła zauważyła Ginny leżącą na jej łóżku i przeglądającą jakiś
magazyn zapewne wzięty od Lavender albo Parvati.
– Ty jeszcze tu?!
– Nie rzucaj się tak, zamierzam dotrzeć na śniadanie w
jednym kawałku. – Spróbowała poprawić jej humor.
– No to może byśmy się tam wybrały?
– Jak sobie życzysz – zakpiła i zaraz potem ciągnęła
Hermionę w stronę Wielkiej Sali z uśmiechem na twarzy, który wciąż u niej
gościł.
– Co cię tak dręczy? – spytała w końcu zatroskana rudowłosa,
gdy były w połowie drogi.
– No wiesz... Wczoraj wydarzyło się dużo nieprzyjemnych
zdarzeń...
– Jakich? – Ginny zmarszczyła brwi.
– Widziałaś wczoraj Harry'ego? – spytała niepewnie.
– Eee... Hmm... Nie przypominam sobie. Chyba wrócił później
niż ja... Coś się stało?
– Jakby to powiedzieć... – zaczęła się denerwować. Przecież
nie mogła jej tak po prostu powiedzieć "A wiesz co, Ginny wczoraj
zaatakowałam twojego chłopaka i rzuciłam w niego Drętwotą" i jeszcze może
by dodała "A i jeszcze rozmyślałam nad Niewybaczalnym, ale to nie jest
takie istotne". Taak, na pewno by się na nią rzuciła z radości i zaczęła
dziękować. Nie. Wykluczone. Nie chciała jej tego powiedzieć, chociaż nie
wiedziała czy powinna zrobić to teraz czy czekać aż zareaguje Harry albo Ron
tym samym poniżając ją. To tak jakby być pomiędzy Rogogonem Węgierskim a
Ogniomiotem Chińskim; każdy z nim był niebezpiecznym smokiem, których zamiarów
nie można było przewidzieć, co tylko bardziej ją drażniło. Nie miała wpływu na
to co się stanie, mogli nawet rzucić się na nią z różdżkami, cóż nie była tak
błyskotliwa jak ta Trelawney i nie potrafiła przewidzieć przyszłości, chociaż
nie raz bardzo tego chciała.
– Halo! Ziemia do Hermiony, odbiór. – Machała jej ręką przed
oczami i udawała, że mówi przez krótkofalówkę. Za dużo mugolskich filmów, z
pewnością, pomyślała Hermiona i się zaśmiała.
– Jestem, jestem.
– No więc powiesz mi wreszcie o co chodzi czy będziesz dalej
błądziła w myślach, co?
– Więc można powiedzieć, że wczoraj mieliśmy dosyć
nieprzyjemną pogawędkę razem z Harrym i Ronem. – Skrzywiła się lekko. –
Chciałabym ci to wyjaśnić, ale może nie teraz, bo umieram z głodu. –
Uśmiechnęła się przelotnie. Znalazły się właśnie pod drzwiami do Wielkiej Sali.
No ładnie jedenaście minut spóźnienia, przeleciało jej tylko w myśli.
Ginny jednym ruchem otworzyła drzwi jadalni, oczywiście
mogły się tego spodziewać. Wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę włączając
w to stół nauczycielski. Hermiona poczuła jak cała czerwienieje ze wstydu i
spuściła głowę w dół. Rudowłosa nawet nie przejęła się tym faktem tylko
przejechała spojrzeniem po wszystkich stołach i ruszyła w stronę gryfońskiego
pchając też Hermionę, która stała przed nią. Po kilku minutach i spojrzeniach
później wszystko toczyło się tak jak wcześniej, a głosy na nowo rozbrzmiewały w
sali. Dziewczyna nie usiadła pomiędzy Ronem i Ginny jak to zwykła robić, ale po
drugiej stronie przyjaciółki nie chcąc narażać się na rozmowy z dwójką
przyjaciół. Na pewno nie teraz.
Pomimo, że Ginny ściągnęła ją z łóżka wymówką, że opuści
śniadanie siedząc przy stole nie miała ochoty nic przełknąć, żałowała, że w
ogóle wstała z łóżka. Nałożyła sobie tylko kawałek ryby penetrując ją jedynie
widelcem. Stwierdziła, że nawet po wydaleniu ze szkoły nie została by
chirurgiem w świecie mugoli, no chyba, że ktoś chciał podziwiać swoją rękę na
plecach a wnętrzności na zewnątrz. Po kilku minutach rozmyśleń (nie tylko na
temat operowania ryby) stwierdziła, że należy zakończyć męczarnie zwierzęcia –
coś co kiedyś było w środku niej leżało teraz rozebrane na całym talerzu, a
kilka ości, które udało jej się znaleźć usunęła na bok. To było niepoważne z
ich strony, aby zostawiać coś takiego w rybie, przecież ktoś mógł się tym
udławić, stwierdziła w myślach. Cicho westchnęła z rezygnacją i odsunęła swój
talerz trochę dalej. Co ona robiła? Myślała o jakimś głupim zwierzęciu, które już
nie żyło tylko po to, aby nie trapić się ze swoimi myślami.
Wstała cicho, prawie niepostrzeżenie i ruszyła w kierunku
swojego pokoju. Nie dość, że jeszcze czekają ją lekcje, to jeszcze będzie
wszystko musiała wytłumaczyć Ginny. Czuła się zrezygnowana. Po sześciu latach
nauki w Hogwarcie poczuła się naprawdę zrezygnowana, ale nie wiedziała
dokładnie czy to przez to, że nie wiedziała co dalej zrobić czy zmęczenie,
które nie zamierzało jej opuścić. Powlokła swoje nogi w stronę damskiego pokoju
i zabrała potrzebne jej książki na ten dzień.
~*~
~*~ ~*~
Severus Snape nie wiedział co ma o tym myśleć: najpierw Wiem-To-Wszystko
rzuca się na tego bezmózgiego Pottera pełna w furii, potem próbuje wyżyć się na
nim, po czym zmienia zdanie i zaczyna płakać wtulona w niego, aby mieć potem
koszmary (które pewnie były spowodowane jego obecnością, nie oszukujmy się), a
następnie jak gdyby nigdy nic wstać i znowu rzucić mu się na ramiona. Chyba
powinna odwiedzić Munga albo przynajmniej Poppy, obydwie miały coś
nie po kolei w głowie.
Głowa bolała go od samego rana, chociaż nie wiedział czy to
przez tą małą Wiem-To-Wszystko-Ale-Niczego-Nie-Rozumiem czy dlatego, że
wyczuwał wezwanie od Czarnego Pana, które niebawem miało być. Zażył kilka
eliksirów, ale i to nie pomagało. Nie chciało mu się iść na śniadanie, gdzie te
wszystkie rozwydrzone bachory będą wrzeszczeć, ale skrzaty się gdzieś udały z
polecenia Dumbledore'a, więc chcąc nie chcąc musiał tam iść. Może szklanka kawy
pomoże mu wrócić do dawnej formy.
Po kilku minutach znajdował się już w Wielkiej Sali i
próbował spożyć coś co smakowało jak brudna skarpeta. Wystarczyło, aby włożył
to do buzi, a od razu chciało mu się wymiotować i musiał wszystko wypluć na
serwetkę. Minerwa zaczęła coś paplać, ale z powodu pękającej mu w środku
czaszki nie miał ochoty na pogawędki i ponownie zajął się swoim talerzem
próbując wybrać coś jadalnego. Nawet się nie zorientował, że w jednej chwili
wszyscy ucichli i spojrzeli w stronę drzwi. Dopiero, kiedy Minerwa trąciła jego
łokieć przez przypadek także spojrzał w górę. Granger jak to zwykle była
czerwona i spuściła wzrok, ale jej rudowłosa przyjaciółka tylko omiotła
spojrzeniem całą salę i pociągnęła ją w stronę ich stołu. Oczywiście nie
umknęło jego uwadze, że wzrok kolejnej z klanu Weasley'ów przystanął na stole
Slytherinu sekundę dłużej niż na innych, co pewnie nikt inny nie zauważył –
schlebiało mu to, jako, że był ich Opiekunem. Chętnie wlepiłby im jakieś punkty
karne albo coś w tym stylu, może wystarczyłoby mu utarcie słowne, no ale po
pierwsze nie miał ochoty nawet wstać, a po drugie znajdował się kilkaset metrów
od nich.
Ponownie zabrał się do jedzenia i dopiero po kilku minutach
znowu spojrzał po wszystkich uczniach i jego wzrok zatrzymał się na tej małej
encyklopedii. Od razu zauważył, że zmieniła miejsce, co trudno było
kwestionować, patrząc na to, że znał na pamięć miejsce każdego z uczniów, więc
nie było mowy o pomyłce. Od razu chciał ponowić penetracje stołów, ale wtedy
podniosła lekko głowę do góry, tak, że jej włosy nie zakrywały już twarzy.
Skrzywił się lekko. Wyglądała jak chodzący trup, podkrążone oczy tylko
wzmacniały efekt, a jej twarz była bledsza niż zwykle. Spojrzał na jej talerz,
w który wpatrywała się cały czas, cóż to też nie był miły widok – kawałki ryby
były porozrzucane niedbale po talerzu, może jednak jakoś była spokrewniona ze
Śmierciożercami albo to była jakaś ich odmiana pokazując jak jeszcze można
maltretować. Musiał to zapamiętać, kiedyś mogłoby mu się przydać. Mało
obchodził go fakt jak wyglądała, ani co przeżyła. Stwierdził, że już był jej
kwita zabierając ją do swoich lochów, tym bardziej, że przez jej wrzaski się
obudził. Chciał jej dać na początku Eliksir Spokojnego Snu, ale pomimo prób nie
mógł jej wybudzić, więc dał sobie spokój i poszedł spać. Sam nie najlepiej
znosił noce, ale po kilkunastu latach można się było przyzwyczaić – takie
bynajmniej było jego zdanie. Jednak to jej krzyki wyprowadziły go z objęć
Morfeusza i znalazł się przy niej czekając aż się obudzi. Nie lubił patrzeć na
ludzi, którym śnią się koszmary, tym bardziej aż tak widoczne; jej ciało wiło
się na całym łóżku, a w głosie słyszał przeraźliwy ból i przerażenie. Miał
ochotę wybudzić ją – pomimo, że była to ta sama wścibska Granger – nawet jeżeli
musiałby zwalać ją z łóżka, lecz na jego szczęście i pewnie jej też po ponad
minucie znowu miała kontakt z rzeczywistością, chociaż oczy nadal wyrażały to
samo cierpienie i strach...
~*~ ~*~ ~*~
Hermiona po serdecznym pożegnaniu z nauczycielami wraz z
przyjaciółmi znajdowała się w pociągu, który miał zawieść ich na londyńską
stację. Pomiędzy nią a chłopakami nadal była napięta atmosfera z powodu
niewyjaśnionej sytuacji. Ginny pomimo, że dzień wcześniej dowiedziała się od
przyjaciółki o całym zdarzeniu ku jej zdziwieniu nie była na nią zła i przejęła
za inicjatywę oczyszczenie atmosfery.
– Harry co z horkruksami? – spytała rudowłosa z uśmiechem na
twarzy.
– No wiesz Ginny trudno je znaleźć, więc na nasze
nieszczęście nie mamy pojęcia gdzie szukać pozostałych. Ostatnio Dumbledore
mówił, że podejrzewa gdzie może być ukryty kolejny z nich, ale od tamtej pory
nie mam od niego żadnych wieści. – Chłopak znowu smętnie spojrzał przez okno
pokazując równocześnie, że nie ma ochoty dalej rozmawiać.
Hermiona była w szoku. Wiedziała, że jej przyjaciółka stara
się rozluźnić panujące napięcie, ale żaby gadać z Harrym po tym co jej zrobił?
Chyba rano musiała uderzyć się o coś porządnie w głowę.
Po ponad godzinie i kilku nieudanych próbach rozmowy później
każdy z nich zaczął w spokoju odpływać w ramiona Morfeusza. Dla Hermiony nie
było to dobre wyjście, o czym przekonała się czując przeraźliwy ból, a potem
ręce trójki jej przyjaciół, którzy zaczęli nią mocno potrząsać.
– Hermiono o co chodzi? Czemu krzyczałaś? – Od razu jak
wstała zaczął ją wypytywać Ron, który pomimo tego co zrobiła okazywał troskę.
– To nic takiego, zwykłe koszmary. – Usiadła z kolanami
podciągniętymi pod brzuch i lekko zaczęła masować głowę, która niewyobrażalnie
ją bolała. Twarz miała jeszcze bledszą niż zwykle, włosy przyklejone od potu do
twarzy, a oddech szybki i nierówny.
Nie miała ochoty im tłumaczyć o co chodzi, ale powodem nie
było to, że w ogóle nie miała ochoty z nimi rozmawiać, lecz to, że nie chciała,
aby ktokolwiek coś wiedział i się jeszcze nad nią użalał.
– I co mamy ci uwierzyć, że to tylko zwykłe koszmary? Od ilu
to trwa?
– Tak, macie uwierzyć, że to po prostu zwykłe koszmary. Mam
je od... – Nie dane jej było dokończyć, a może i lepiej. Jednak chyba wolałaby
wybrać odpowiedź na wszystkie nurtujące ich pytania, bo to co zobaczyła przed
drzwiami jeszcze bardziej jej nie odpowiedziało.
– To ty Granger darłaś się jak opętana na cały pociąg? –
Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie faktu niż pytanie, ale Hermiona
pokiwała tylko głową. – W takim razie za mną panno Granger, musimy coś sobie
wyjaśnić.
– Pan jeszcze chce ją ukarać za to, że miała koszmary?! –
Ron poderwał się na nogi chcąc ją obronić.
– Radziłbym panu, panie Weasley nie wtrącać się w nie swoje
sprawy, chyba, że chce pan mieć tak długi szlaban, że nawet pańskie wnuki będą
musiały go odrabiać. – Skierował w stronę chłopaka lodowate spojrzenie –
Granger czekasz na specjalne zaproszenie? – warknął tym razem zaszczycając ją
tym arcyprzemiłym i jakżeby inaczej miłym spojrzeniem, którym potraktował
rudowłosego.
– Nie koniecznie, już idę – wychrypiała, bo gardło wciąż
bolało ją od krzyku i ruszyła za profesorem wzdłuż korytarzu. Była zdumiona, że
zaprowadził ją do ciemnego pokoju, którego oświetlało tylko malutkie okno ulokowane
z tyłu.
– Usiądź. Chciałbym z tobą porozmawiać. – Spełniła jego
prośbę, a bardziej rozkaz wiedząc, że nie uda jej się od tego wywinąć.
– O czym?
– Jeszcze się pytasz? Chyba nie sprowadziłem cię do mojego
przedziału na przyjacielską pogawędkę przy herbatce – warknął, po czym mimo
wcześniejszych słów usiadł naprzeciw niej i wyczarował dwie herbaty. – To chyba
jasne, że chodzi o twoje koszmary. Nie można tego tak zostawić, bo będzie
jeszcze gorzej, trzeba z nimi walczyć chociaż nie jest to łatwe. Jednak jeżeli
nic nie zrobisz będzie jeszcze większy ból, na co jeszcze więcej osób zareaguje
jeżeli mam wspomnieć, że Dumbledore się już niepokoi.
– A skąd pan może o tym wiedzieć?
– Z własnego doświadczenia. – Skrzywił się lekko, ale jej to
wystarczyło, aby wiedzieć, że na razie nie należy drążyć tematu.
– Ma pan coś konkretnego na myśli mówiąc o walczeniu z nimi?
– Konkretnie to to, że należy z nimi walczyć. – Uśmiechnął
się złośliwie.
– Czy mógłby pan jakoś rozwinąć swoją odpowiedź?
– Oczywiście panno Granger, dla pani wszystko – zakpił. –
Oznacza to, że musi pani kontrolować swój sen podczas spania.
– To jest niewykonalne. – Wstała i zaczęła przechadzać się
po jego przedziale, który był dwa albo i trzy razy większy od ich własnego.
– Nie nazwałby tak tego, aczkolwiek jest to trudne zadanie i
trzeba mieć silną wolę... Dobrze, jeżeli już sobie to wyjaśniliśmy to teraz
powiesz mi co widzisz podczas snów – odparł dziwnie spokojnie. Zbyt spokojnie
jak dla niej, no ale nie miała wyboru, chcąc nie chcąc musiała mu powiedzieć.
Westchnęła cicho mając zamiar przejść do wyjaśnień, ale jeszcze zabrał głos. –
No i powiedz mi czemu na różdżkę Merlina rzuciłaś się na mnie po śnie –
powiedział to takim głosem, że mimowolnie przeszedł ją dreszcz po plecach i
oblał rumieniec. Opuściła głowę, skinęła i zajęła dawne miejsce na krześle.
Po wytłumaczeniu Snape patrzył na nią jak na wariatkę, przez
co rozmyślała jak najszybciej może uciec do własnego przedziału.
– Czy na pewno nie uciekłaś ze świętego Munga? – Wywróciła
tylko oczami na odpowiedź. Po kilku minutach zabrała głos.
– Nie wiem czy dam tam radę. – Opuściła jeszcze niżej głowę,
a Snape tylko uniósł brew.
– Tam?
– Większość czasu w wakacje spędzam u państwa Weasley, a to
oni w większości są w tych snach – wyszeptała i zakryła ręką oczy.
– Zawsze możesz pójść do Dumbledore'a i spytać się czy nie
pozwoli ci spać w Hogwarcie, chociaż moim skromnym zdaniem będzie tam o wiele
gorzej, bo im więcej ludzi wokół ciebie tym lepiej. Jednakże sądzę, że twój sen
ulegnie zmianie po wprowadzeniu do nich, ale nie mam pojęcia jaki będzie tego
skutek. – Zamyślił się i dopiero po chwili dotarło do niego, że przed nim
znajduje się Granger, a on zachowuje się tak jakby rozmawiał jednym ze swoich
Ślizgoni. – A teraz lepiej abyś wracała do swojego przedziału, bo pewnie ci
kretyni myślą sobie nie wiadomo co.
Obydwoje wstali i ruszyli ku drzwi. Hermiona wyciągnęła rękę
w stronę klamki, ale Mistrz Eliksirów ją ubiegł i wcześniej to zrobił. Ich ręce
dotknęły się przelotnie, a ona znowu poczuła dreszcz, teraz już nie tylko na
plecach, ale na całym ciele. Nie był to dreszcz obrzydzenia ani niczego
podobnego, wręcz przeciwnie podobało jej się to. Miał zimne dłonie i pomimo, że
ich dotyk trwał zaledwie sekundę mogła poczuć ich miękkość, lecz za razem
szorstkość, która dziwnie jej się spodobała i wydała się przyjemna. Spojrzała w
stronę profesora i ujrzała jego oczy, lecz nie mogła powiedzieć czym był
wypełnione, uczucia mieszały się nie dając się rozczytać. Ich spojrzenia
skrzyżowały się na zaledwie kilka sekund i poczuła coś w brzuchu. Nie, nie były
to odruchy wymiotne, ale takie dziwnie przyjemne uczucie, którego nie umiała
określić. Mistrz Eliksirów zerwał kontakt wzrokowy i otworzył jej drzwi, przez
które udała się do siebie. Czuła na sobie jego wzrok gdy wracała i tylko
ostatkami samokontroli powstrzymała się przed spojrzeniem w jego kierunku.
Hej :) Tło świetne :) Kiedy nowy rozdzialik ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nimfadora1
Mam nadzieję, że szybko będę go miała. Od jakiś 3 tyg przebywa u Bety, no ale ona zapracowana ;/ Dzisiaj do niej pisałam, więc niecierpliwie czekam c; Wkrótce się na pewno pojawi w ostateczności wrzucę go niezbetowanego :3
UsuńSeverus wreszcie zachowuje się prawie jak człowiek, może jeszcze by popracował nad tym "prawie". Uczucie między dwójką głównych bohaterów już się zaczyna rodzić, teraz tylko trochę podgrzać, zamieszczać sześć razy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara i... I nie mam pojęcia, więc idę dukać dalej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i to ostatnie spojrzenie.... takie klimatyczne....
OdpowiedzUsuń