P.S.
Rozdział taki jakiś, wydaje mi się, że go schrzaniłam, lecz kiedy mi się wydaje, że tego nie zrobiłam? xD (nie wyszła mi się ta rozmowa z Voldziem :x)
Zbetowany przez Eveleine! c:
Dni wydawały mu się spokojne. Zbyt spokojne. Mógł być pewien, że nie długo
coś się wydarzy. Jego instynkt się nie mylił, gdyż zapiekło go całe przedramię.
Oznaczało to wezwanie do Czarnego Pana. Całe szczęście zdążył skończyć swoje
ostatnie lekcje i w komnatach ważył Veritaserum na zlecenie Dumbledore’a.
Severus Snape szybko udał się do punktu aportacyjnego. Wiedział, że lepiej
nie narażać się na złość Voldemorta, zdążył już bowiem doświadczyć jego
uprzejmości pod postacią Cruciatusów, którymi witał spóźnionych popleczników.
Skrzywił się w duchu. Nienawidził tego, co robił. Szpiegowanie nieraz wydawało
mu się po prostu bezsensowne. Raz był marionetką w rękach Dumbledore’a, a raz
Śmierciożercą na usługach Ciemnej Strony. Wiedział, że mimo wszystko musi to
robić. Był to winien Zakonowi i Dumbledore’owi. Zachciało mu się bawić w złego
Śmierciożercę, mógł ignorować bandę Pottera i Blacka za czasów Hogwartu. On
chciał pokazać im, na co go stać, że nie powinni z nim zadzierać. Pokręcił ze
złością głową. Wszystko mogło by być inne, lepsze. Nawet dla takiego człowieka
jak on.
Dla Severusa Snape’a…
Powstrzymał kolejne piętrzące się myśli i wziął trzy głębokie wdechy,
przybierając maskę obojętności, pod którą skrywał wszystkie swoje uczucia i
emocje. W końcu aportował się do posiadłości Lorda Voldemorta, w której
zazwyczaj mieli swoje zebrania.
Snape otworzył masywne, dębowe drzwi całkowicie pokryte pajęczynami. Hol
był całkowicie zaniedbany. Ktoś postronny mógłby stwierdzić, że dom jest
opuszczony i nikt w nim nie mieszka. Severus przechodząc do Mroczarni mijał
portrety bardziej zasłużonych Śmierciożerców, którzy komentowali między sobą
każdego, kto akurat tamtędy przechodził.
Mroczarnia była ogromnym i bardzo zaciemnionym pomieszczeniem. W nim
właśnie zasiadał w swoim tronie Voldemort, a po jego prawej ręce zazwyczaj
syczała Nagini.
Kiedy dotarł na miejsce stanął oko w oko z Lordem.
– Wzywałeś mnie, Panie – odparł spokojnie, wciąż klęcząc na jednym kolanie
przed nim.
– Owszem... Powstań i usiądź Severusie, mam dla ciebie bardzo ważne
zadanie... – Mistrz Eliksirów w jednej chwili spełnił jego żądanie.
– Panie... Na czym ma polegać moja misja?
– Cóż… Zaczynają się wakacje, wiesz co to oznacza? – Severus kiwnął głową. –
Poza Hogwartem NIKT nie jest tak bezpieczny… Musisz przejąć choć jednego
ucznia, najlepiej byłoby, gdyby jego rodzice należeli do Zakonu Feniksa...
Musimy pokazać, że NIKT nie jest bezpieczny, ten stary wrak musi w końcu sobie
uświadomić, że nie ma ze mną szans. Musimy powoli odkryć przed nim karty…
Oczywiście, najlepsze skrywam pod rękawem, ale może choć trochę spojrzy na oczy
i podda się bez walki. – Prychnął pogardliwie, jednak Severus wiedział, że
Dumbledore nie przegra walkowerem. – Wracając do mojego wezwania, początkowo
chciałem zaatakować pociąg wyruszający z Hogwartu i porwać któregoś z uczniów,
jednakowoż stwierdziłem, że nie mam odpowiedniej ilości osób, więc odrzuciłem
ten pomysł. To twoje zadanie. Nie obchodzi mnie to , jak sprowadzisz tu tą
osobę, możesz użyć przeróżnych eliksirów, Imperiusa albo innych zaklęć. Ma być
żywa. – Ostatnie słowa prawie z siebie wypluł.
– Co z nią będzie dalej?
– Niech cię to nie interesuje, Severusie. – Wypowiedział takim głosem, że
normalna osoba stająca przed nim bardziej by się zabiła niż wypowiedziała
jeszcze jakieś słowo, lecz jego to nie zraziło.
– Bez różnicy jaką, tak?
– Tak… Chociaż, najlepiej by było, aby ten uczeń był z Gryffindoru. –
Zaśmiał się szyderczo.
– Rozumiem, Panie.
– Jest jeszcze jedna rzecz. Dosyć oczywista, ale nie jestem pewien, czy
przez przebywanie z tą bandą bezmózgich nauczycieli na czele z Dumbledore’em
nie obniżył ci się intelekt.
– Jak myślę, chodzi o krew. Zgadza się, mój Panie?
– Tak. Twoje oddanie wobec mnie okaże się wysokie, kiedy przyprowadzisz tu
jakąś szlamę, aczkolwiek osobą półkrwi nie pogardzę. Nie ukrywam, że chciałbym
wtedy zobaczyć twarz tego oddanego dyrektora, gdyby zobaczył brak jakieś
szlamowatej osoby – wysyczał pogardliwie, wbijając twardy wzrok w Severusa. –
Rozumiemy się?
– Oczywiście, Panie…
– Masz dla mnie jakieś nowe informacje?
– Na razie nic, co mogłoby być w jakikolwiek sposób potrzebne. Zebrania
odbywają się bardzo rzadko i nie omawiają na nich nic szczególnego.
– Dobrze… Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę co będzie, jeśli nie
wykonasz zadania, prawda? Czy może mam ci przypomnieć? – Uśmiechnął się
sarkastycznie, w ręku bawiąc się swoją różdżką.
– Podziękuję za propozycję. Nie zawiodę cię, Panie.
– Możesz odejść, Snape – rzucił w jego stronę.
Snape uklęknął przed Voldemortem i jak najszybciej udał się do miejsca, z
którego się aportował. Coś tu nie grało, Czarny Pan niezbyt często się tak
zachowywał. Żadnych Cruciatusów oraz innych klątw. To mogło oznaczać tylko
jedno – miał plan i to zapewne dosyć dobry. Severus westchnął cicho, musiał jak
najszybciej powiadomić o zadaniu Albusa. Nie miał bladego pojęcia kogo może
„uprowadzić” i to w przeciągu wakacji. Jeszcze, gdyby ta osoba zgłosiła się na
ochotnika to prawdopodobnie by ją wykorzystał, ale kto przy zdrowych zmysłach
dobrowolnie pakuje się do paszczy węża? Był ogromnie sfrustrowany, Voldemort
mógł zrobić napad na Express Hogwart, a nie on, nauczyciel i Mistrz Eliksirów
musi porwać jednego z ucznia i to w dodatku żałosnego Gryfona… Wiedział, że nie
będzie dobrze, kiedy dyrektor nie wyrazi zgody, z pewnością oberwie wieloma
paskudnymi klątwami. Sam jednak nie wiedział, czy być za, czy przeciw. Z
drugiej strony już chyba wolał leżeć w lochach i nie zatruwać nikomu życia, niż
stawić kogoś przed takim koszmarem.
Severus udał się do swoich komnat – przed tą rozmową musiał najpierw wypić
kilka kieliszków Ognistej Whisky, aby choć trochę się rozluźnić. Zdjął szatę i
rozpiął kilka guzików w swojej czarnej koszuli, po czym upił spory łyk z
kieliszka. Pokręcił głową ze złości i zrezygnowania. Wiedział, co tam będzie
się działo i to zbyt dobrze. Voldemort jest piekielnie dobry w tym, co robi i
wie, gdzie leży granica pomiędzy śmiercią, a życiem. Będzie torturował kilka
godzin, gdy w końcu osoba zamiast krzyczeć z bólu i prosić o życie będzie
krzyczeć o śmierć i dopiero wtedy się wycofa. Prawie pewne było tylko jedno –
ta osoba nie wyszłaby z tego żywa. A nawet, jeśli żywa, to co po niej? Będzie
wrakiem, który nigdy nie będzie odczuwał szczęścia. Zawsze będzie pamiętać
tortury, podczas których Czarny Pan był bezlitosny. Owszem, znał przypadki, gdy
ludzie zostali uwolnieni, jednak postanawiali ze sobą skończyć. Ich ból –
fizyczny i psychiczny zbyt mocno dawał im się we znaki. Woleli śmierć, niż
świadomość tego, co przeżyli. Tylko najsilniejsi potrafili z tego wyjść i żyć
dalej, jednak wciąż odczuwali niesamowity ból przeszywający ich od wewnątrz. To
było wręcz samobójstwo. Tak, samobójstwo, które „organizował”. Prychnął
pogardliwie na to stwierdzenie, dopił już czwartą szklankę whisky i skierował
swoje kroki do gabinetu Dumbledore’a.
Otworzył cicho drzwi, wślizgnął się do środka i zaczął rozmowę, bez żadnego
powitania, nie zwracając nawet uwagi, czy dyrektor go zauważył.
– Czarny Pan mnie wezwał. – Starszy czarodziej aż podskoczył na swoim
krześle.
– Coś ważnego? Jestem trochę zajęty.
– Sądzę, że na tyle ważne, abyś na chwilę przerwał wykonywanie swoich
obowiązków i mnie wysłuchał – powiedział oschle.
– W takim razie słucham Cię uważnie, Severusie – odrzekł spokojnie i
odłożył na bok pióro.
– Czarny Pan intensywnie myśli nad tym, co zrobić, aby zadać Ci ostateczny
cios, Dumbledore i przechwycić szkołę.
– Co związku z tym?
– Jego plany zaczynają nabierać kształtów.
– Możesz jaśniej?
– Jeżeli chcesz, proszę bardzo. Chciał zrobić napad na pociąg, lecz ten
plan na razie opuścił jego umysł i stwierdził, że nie miałby przewagi
liczebnej. Wymyślił więc coś innego… Mam mu przyprowadzić jednego z ucznia jako
niewolnika, czy też raczej ofiarę.
– Jakiś powód, by to realizować?
– A o co mu może chodzić? – warknął podirytowany. – Chce ci pokazać, że nie
masz z nim najmniejszych szans.
– Czyli jest to coś , co trzeba wykonać – rzekł powoli.
– Zgłupiałeś, Dumbledore?! Gdzie się podział ten twój, cholerny mózg
"największego czarodzieja świata" ?! – mówił coraz głośniej Snape.
– Mój mózg jest w odpowiednim miejscu, a to jedyne rozwiązanie, aby…
– Aby nie zepsuć sobie reputacji?! – przerwał mu jadowicie.
– Nie, mój drogi. Aby nie ukarał ciebie i by nie odkrył, że jesteś po
stronie Zakonu.
– Ha! Uważaj, bo uwierzę. By mnie nie ukarał? Od kiedy ty, do cholery
przejmujesz się tym, czy mnie ukarze, czy nie? Czy chociaż raz spytałeś się,
jak się czuję po tej cudownej herbatce? – Teraz już jego głos pobrzmiewał w
całym pokoju. Dumbledore otworzył usta by zaprotestować, lecz Severus nie
dopuścił go do słowa. – A no tak, spytałeś wtedy , gdy wezwał mnie podczas
lekcji. – Prychnął pogardliwie. – Czy kiedykolwiek interesowałeś się co się ze
mną dzieje? Jedyna odpowiedź na te pytania to nie. Nic o mnie nie wiesz,
Dumbledore, więc nie mów mi, że masz zamiar oddać jednego z uczniów w ręce
najniebezpieczniejszego i najpotężniejszego czarnoksiężnika w dziejach z mojego
powodu. Tu chodzi o samego ciebie i dobrze o tym wiesz – wysyczał ostatnie
zdanie pochylając się nad nim, tak, że ich twarze znajdowały się kilka
centymetrów dalej.
– Nie zgodzę się z tobą, Severusie. Znam cię wystarczająco dobrze i
obchodzi mnie co się z tobą dzieje.
– Nie rozśmieszaj mnie, Dumbledore! Nie mam zamiaru dalej ciągnąć tej
przeklętej dyskusji. Czarny Pan dał mi zadanie, abym pojmał i przyprowadził
jednego z uczniów do niego. Nie obchodzi go w jakim będą stanie, byleby byli
żywi. To do ciebie należy podjęcie decyzji posłania młodego czarodzieja na
śmierć. Przemyśl to dokładnie. – Gromił go najgroźniejszymi spojrzeniami, a
zdania niemal namacalnie wypluwał z pogardą. Odwrócił się i ruszył ku drzwiom,
lecz sięgając po klamkę postanowił powiedzieć o jeszcze jednym, dość istotnym
szczególe. – Byłbym zapomniał, Czarny Pan życzy sobie zobaczyć jakiegoś
Gryfona, najlepiej pochodzącego z rodziny mugolskiej, ewentualnie półkrwi. – Po
tych słowach, które zawisły w powietrzu otworzył drzwi i poszedł w stronę
swoich lochów zostawiając dyrektora nieco skołowanego słowami, które właśnie
powiedział.
~*~ *~*~
Severus obudził się z zabójczym bólem głowy nie mając nawet siły, by
podnieść powieki. Gdy w końcu to uczynił od razu pożałował wyboru, gdyż
zapalone światło – za sprawą świec, które zostawił dzień wcześniej – od razu
przyprawiło go o jeszcze większy ból. Mimo to po kilku minutach wstał z łóżka i
najszybciej udał się do swojej pracowni użyć odpowiednich specyfików, gdyż
jeden, zwykły eliksir nie zadziałałby. Nie było nawet sensu próbować sobie
przypomnieć, ile Ognistej zeszłego wieczoru wypił, gdyż czuł się, jakby ktoś
zabrał z jego głowy wszystkie wydarzenia i nic nie zostawił. Nie chodziło tylko
o picie przez zadanie zlecone mu przez Voldemorta. Jednak kiedy pił, jego ból
był lżejszy, można powiedzieć że znośny... Ludzie... Oni też byli jednym z
powodów, nad którymi rozmyślał i tym razem przypominał sobie, ile osób zabił,
ile rodzin pozbawił ojców, matek, dzieci… Wiele im zabrał – marzenia, plany na
przyszłość, miłość, szczęście, czy nawet przyjaźń. Przez zachciankę odebrał
tylu ludziom życie, a przed tym jeszcze poddawał ich przeróżnym torturom, które
napawały go satysfakcją i zadowoleniem ze swoich osiągnięć. Jakiż on był naiwny
i głupi. Chciał być ponad nimi wszystkimi, a okazało się, że upadł jeszcze
niżej niż oni sami. Zawsze żałował tego, co robił i powiedział o tym
Dumbledore’owi, który wysłuchał go uważnie, jednak nie mógł całkowicie zmienić
stron, co oznaczało, że musiał szpiegować. Tylko to mu zostało. Teoretycznie
oczywiście mógł jeszcze całkowicie przejść na stronę Voldemorta, ale miał jako
takie sumienie przez które czuł wagę swoich czynów, po drugie musiałby walczyć
przeciwko Minerwie, pomimo tego, że czasami miał dość. Jako jedyna mu pomagała
i dodawała słowa otuchy w chwilach, gdy ich potrzebował, chociaż nawet nic nie
wspominał na ten temat, a po trzecie... Znów znalazłby się niżej od nich
wszystkich... Porównywany do karalucha, nie żeby teraz oczywiście miał
niedostatek takich słów rzucanych w jego stronę. Z drugiej jednak strony
wiedział, że musi odpokutować swoje przewinienia, musiał szpiegować. Żył i
przeżywał kolejne tortury, wstawał na nogi i wszystko od początku powtarzał,
niczym błędne koło po to, aby zdobyć choć odrobinę szacunku i cieplejszych
emocji skierowanych w jego stronę od członków Zakonu, wystarczyło tylko o
stosowne zachowanie i język.
~* ~*~*~
Mężczyzna znajdował się w swoim przedziale. Nie rozmyślał jednak o tym, co
dzień wcześniej się wydarzyło. Nie miał ochoty iść do Dumbledore’a i zapytać
się go o dalsze kroki, które powinien podjąć – był przekonany, że to uczynił,
bo ten stary pryk zawsze starał się rozwiązywać wszystko w jak najkrótszym
czasie, pomimo tego, że rzadko co powiedział było według niego najsłuszniejsze.
Severus po raz kolejny zajął się kieliszkiem Ognistej Whisky i nie
zwracając uwagi na to , że jeszcze do końca nie przeszedł mu poranny kac,
pociągnął ze szklanki spory łyk. Między innymi z rzeczy, które były dla niego w
tym momencie nieistotne było to , że w każdej chwili któryś z uczniów mógł
wtargnąć do jego przedziału. Oczywiście, zastosował jakieś zaklęcia, ale nie
miał ochoty się z tym bardziej użerać i w wyniku tego nawet piąto–, a może i
czwartoklasista bez większego wysiłku mógłby wkraść się do jego przedziału.
Snape powoli obracał w ręku szklankę patrząc bez ustanku w drzwi znajdujące się
przed nim. Myślał o wszystkim i czekał, aby ktoś w końcu zaszczycił go
obecnością, aby mógł się na nim wyżyć i nawrzeszczeć, po czym w najlepsze
wlepić mu szlaban i odjąć ogromną liczbę punktów, pomimo tego tak się nie
stało. Jego drzwi się otworzyły i to nawet z hukiem, a on podskoczył wyciągając
przed siebie różdżkę, ale to nie był żaden z uczniów ani nawet Śmierciożerca,
przecież by chronić uczniów przed nimi znalazł się właśnie tutaj. To nie była
żadna z tych osób, tylko…
– Co ty tu, u licha robisz? – wysyczał.
– Przyszłam odbyć z tobą pogawędkę, Severusie… Skoro trzymasz akurat w ręku
różdżkę, mógłbyś być tak uprzejmy i nalać mi herbaty. I może sobie też, alkohol
widocznie nie służy ci najlepiej – odrzekła krzywiąc się lekko przy ostatnich
słowach.
– Jasne, jasne, bo nie mam co robić. Wynoś się stąd.
– Widać, jaki jesteś kulturalny. To nic, sama sobie naleję. Pozwól też, że
zajmę sobie miejsce. Dziękuję. – Poszła w stronę przedziałowej kanapy nie
czekając na odpowiedź.
– Czyżbyś ogłuchła, czy może jesteś tak samo tępa jak ci twoi podopieczni?
– Pudło. Ani to, ani to. Musimy jednak porozmawiać.
– Nie mam na to ochoty.
– Hmm… No to ciekawe, że przez kilka godzin bezustannie wpatrywałeś się w
te drzwi, jakbyś chciał, aby się roztopiły.
– Może po prostu testowałem zaklęcie? – skłamał, w głębi duszy sam sobie
zadawał pytanie, ,,Czemu ona o tym wiedziała?”.
– Którego nie ma? – odparła gładko uśmiechając się złośliwie.
– Czego chcesz, Minerwo? – Zmienił temat, doprawdy nie miał ochoty dalej
prowadzić tej dyskusji. W tym momencie z powrotem chciał się zalać w trupa i
czekać tylko, aż dojadą do Londynu, a on w spokoju wróci do Hogwartu i swoich
lochów.
– Widać, że nie jesteś w tej chwili w odpowiednim stanie, aby poważnie
rozmawiać…
– Kobieto, zdecyduj się w końcu! – przerwał jej.
– Więc przełożymy to na kiedy indziej, a w teraz mam do ciebie prośbę –
odparła nie zwracając swojej uwagi na to, że jej przeszkodził.
– A konkretniej?
– Chodzi o pannę Granger.
– Znowu ona? ––spytał zrezygnowany, lecz widząc pytającą minę McGonagall
pokręcił tylko głową. – Nic ważnego, nie pytaj… O co chodzi?
– Przed chwilą wrzeszczała jak opętana na cały pociąg. Myśleliśmy, że
Śmierciożercy zaatakowali, ale okazało się, że to były jej koszmary. Potter i
Weasley z trudem ją wybudzili, a ona udawała, że wszystko w porządku, jednak
trudno mi w to uwierzyć.
– Do rzeczy – odparł chłodno.
– Porozmawiaj z nią. Dobrze wiem, że ty również budzisz się zlany zimnym
potem, na pewno w gorszym stopniu, ale sam mi kiedyś powiedziałeś, że nie
należy żadnego snu ignorować, bo może to prowadzić do czegoś znacznie
poważniejszego.
– Ale to nie znaczy, że mam z nią to omawiać!
– Tak, to właśnie to oznacza. – Spojrzała na niego ostro spode łba. – Nawet
nie waż mi się sprzeciwiać w tej kwestii. To moja podopieczna.
– Właśnie. TWOJA!
– Severusie, proszę cię, skończmy tę dziecinadę, nic ci się nie stanie,
jeżeli chociaż raz z nia porozmawiasz. Przyprowadziłabym ją sama, ale nie mam
takiego bagażu doświadczeń, a jeżeli od czasu do czasu jakieś koszmary przyjdą
się ze mną przywitać w środku nocy, to nie są takie drastyczne.
– Dobrze – odparł po chwili i przetarł dłonią twarz. – Jedna rozmowa.
– Dziękuję ci, Severusie.
– Idź już lepiej kobieto, zanim się rozmyślę.
– Jest w swoim przedziale – odarła na pożegnanie i wyszła.
Jakby mu jeszcze było mało, ma teraz ponownie na głowię tą Pannę Wiem–To–Wszystko.
Westchnął i zażył Eliksir Wzmacniający, aby nie było widać skutków kaca i
niedawno pitego alkoholu. Przybrał maskę obojętności i złośliwości, które
znalazły się nad pozostałymi, tworząc kamienny wyraz na jego twarzy i ruszył w
stronę przedziału, w którym znajdowała się Gryfonka.
Rozmowa odbyła się bez większych problemów, chociaż jej zachłanność i chęć
wiedzenia wszystkiego co możliwe doprowadzała go do złości. Miał zamiar
wyrzucić ją za drzwi, kiedy tylko zobaczył jak wkracza do jego pokoju, ale
opanował się przypominając sobie to, co powiedział Minerwie.
Skończyli dosyć szybko i był wdzięczny losowi, że tym razem Gryfonka
bardziej powściągnęła swoje emocje. Wspomniał jej, a raczej skłamał tylko o
dyrektorze, mówiąc, że on jest zaniepokojony jej zachowaniem. Nie miał pojęcia
czemu, ale na uczniów zawsze lepiej działał fakt, że dyrektor przejmuje się ich
stanem, zdziwił się więc stwierdzając, że w jej przypadku zadziałało to
odwrotnie, a dziewczyna jeszcze bardziej się zdenerwowała.
Odprowadził ją do drzwi i z przyzwyczajenia sięgnął ręką po klamkę. Może i
był czasem bezduszny, jednak nikt nie mógł mu zarzucić, że był źle wychowany i
nie miał w sobie odrobiny przyzwoitości w stosunku do kobiet. Ich ręce spotkały
się w drodze i dotknęły zaledwie sekundę, poczuł, jak przez jej ciało
przechodzi dreszcz. Skrzywił się w duchu, może i był obrzydliwy i obleśny,
jednakże mogła chociaż postarać się trzymać emocje na wodzy, a nie to okazywać
je na każdym kroku. Po chwili zauważył na sobie jej wzrok i spojrzał jej w
oczy, to wszystko trwało zaledwie kilka sekund, ale kiedy miał przed sobą obraz
jej oczu, to zupełnie nie mógł odczytać ich wyrazu. Zerwał szybko kontakt
wzrokowy i otworzył jej drzwi. Weszła szybko do swojego przedziału nie
obdarzając go ani jednym spojrzeniem. Jego wzrok powędrował za nią, a jego
umysł próbował zanalizować co próbowała mu przekazać swoimi oczami. W głębi
duszy był zdziwiony, że nie zauważył z nich bijącego wręcz na kilka kilometrów
obrzydzenia, którym był przez laty traktowany prawie przez wszystkich znanych
mu osób. Co to, do jasnej cholery mogło być, jakaś odmiana
znienawidzenia lub coś z tych rzeczy?
Severus stwierdził, że nie ma zbytniej ochoty zastanawiać się nad
przemądrzałą Gryfonką, a kiedy uświadomił sobie, że stoi nadal przed drzwiami
odwrócił się zdenerwowany, trzasnął drzwiami przedziału i ponownie napełnił
swoją szklankę krystalicznym napojem. Jego myśli ponownie powędrowały do tego o
czym myślał przed rozmową z McGonagall – zadaniu, które musi wykonać.
Pół godziny później był pewien, że wcześniej czy później się dowie o
decyzji dyrektora, więc chcąc nie chcąc udał się w stronę zajmowanego przez
niego przedziału.
Pierwszy raz komentuje, więc się trochę rozpiszę :> Opowiadanie samo w sobie bardzo mi się podoba. Masz pomysł i tym samym moją aprobatę, bo już mi się niedobrze robiło od czytania praktycznie takich samych opowiadań. Bardzo podoba mi się ta "wybuchowa" Hermiona. Więcej wkurzonej Granger, a mniej tej płaczącej :) Pisz dalej. Czekam na nowy rozdział i życzę weny :>
OdpowiedzUsuńAndromeda22
Rozdział bardzo fajny :)Zauważyłam kilka błędów takich jak :
OdpowiedzUsuń1)"Czarny Pan życzy sobie zobaczyć jakiegoś Gryfona, najlepiej mugola, ewentualnie półkrwi" - chyba miało być "najlepiej szlamę"
2)"od razu pożałował wyboru, gdyż zapalone światło," - zapalone światło w Hogwarcie? Trochę dziwnie to brzmi.
Było też raz czy dwa wspomniana pogawędka ze śmierciożercami chociaż w opisach była ciągle mowa o Voldemorcie przez co miało się wrażenie, że Voldemort jest śmierciożercą, a przykład "po cholernie przyjemnych pogawędkach ze Śmierciożercą." - bardziej by pasowało "Z Voldemortem czy Z Czarnym Panem"
To taki mały szczególik, było chyba coś jeszcze, ale sobie nie zapisałam. Muszę przyznać, że rozmowa Severusa z Voldemortem troszeczkę dziwna. Miałam wrażenie jakby Voldemort był totalnym idiota :) I jeszcze trochę dziwne było to że Severus wymawia imię Voldemorta...
Tak poza tym rozdział mi się podobał :) Mam nadzieje, że nie bierzesz moich uwag obraźliwie :) I że przydadzą się przy pisaniu kolejnych rozdziałów :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Serdecznie pozdrawiam i życzę Weny!
Nimfadora1
Witaj ponownie, Nimfadora1! :>
UsuńBardzo się cieszę, że poddałaś mój tekst głębszej analizie ;D Akurat trafiłaś tak, że 2 godzinki później zyskałam zbetowany tekst, więc je zamieniłam, a niektóre wyrazy się nie ukazują ;)
No, ale jeśli mogę - bo nie mam pojęcia czy tak, no ale i tak to zrobię - to odpowiem Ci na te błędy... :DD
1. To "najlepiej mugola" sądzę, że napisałam tak ze względu na to, że wcześniej Severus miał rozmowę z Hermioną, no i mówił jej, że nie liczy się czystość krwi tylko serca. Bla, bla, bla. I myślałam, że tak będzie lepiej, tym bardziej, że prowadził rozmowę z dyrektorem.
2. Co do tego światła... xD nie no chodziło mi o światło świec :x więc już biorę się, aby troszeczkę to uszczegółowić ^^
3. A co do tych "pogawędkach ze Śmierciożercą" to masz rację xD w zbetowanym już tego nie ma, ale punkt dla ciebie ;>
4. Że Severus powiedział imię Voldemorta to raczej, aby Dumbledore bardziej zwrócił na niego uwagę, lecz to raczej nie wypał. I kolejny punkt dla ciebie - powinien być Czarny Pan c;
5. I tak, wiem ta rozmowa w ogóle była nierealistyczna i ("troszeczkę"?! xD) dziwna. Przyznaję się bez bicia, że okropnie mi wyszła :xx
Tak więc dziękuję Ci za opinię i obiecuję poprawę xp Rozdział już niedługo się pojawi :3
Ściskam cieplutko,
Liz ;>
Hej :) Znowu Ja, przeczytałam już ten rozdział chyba 3 raz. Błędów, które były poprzednim razem już nie zauważyłam i czyta się o wiele lepiej :)
UsuńTak w ogóle czy Twój Voldemort nie był po kilku butelkach ognistej w tym rozdziale? xD
Pozdrawiam serdecznie!
Nimfadora1
To niewykluczone xD Tyle tam gadał, że całkiem możliwe, że trochę się napił ;D No wiesz pewnie był niezadowolony, że nie wyszedł mu ten napad na pociąg i musiał się odstresować ^^ (przez co pewnie nawet nie rzucił Crucio ;p - Co by było gdyby powiedzieli, że maleją mu siły? xD )
UsuńW każdym razie jestem bardzo zadowolona, że czyta się lepiej :>
Ściskam mocno,
Liz c;
Hej przeczytałam całość. Pomysł podoba mi się twoja Hermiona też ale trochę trudno mi się to czyta. Twój styl jest dość specyficzny i niestety niejednokrotnie stosowałaś złe odmiany wyrazów "którym był przez laty traktowany prawie przez wszystkich znanych mu osób" na przykład tu powinno być albo "przez wszystkich." albo "przez wszystkie znane mu osoby." Ok może nie jestem betą ale na prawdę tego typu błędów jest sporo. Czasem też tam gdzie trzeba by było użyć potocznego języka ty używasz takiego literackiego i na odwrót np jak Ginny opowiadała co zrobił jej Harry. Na błędy ortograficzne nie zwracałam uwagi. To chyba tyle. Postaram się na bieżąco czytać i komentować twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam rapsodia89
Hej ;) Dziękuje Ci bardzo za komentarz. Sama jak patrzę na moją odmianę to się nadziwić nie mogę, że coś takiego powstało xD Teraz postaram się zwracać na to większą uwagę ;> ... Niestet ja chyba już tak mam w genach, że wszystko co możliwe sobie utrudniam ^^ No i szczerze mówiąc nie dziwię się, że trudno się nie raz czyta, ale postaram się poprawić c:
UsuńTrzymaj się ciepło! :))
Jak dotychczas jest to mój ulubiony rozdział. Bardzo głęboki, mówiąc najogólniej. Pokazazłaś dlaczego Severus jest uważany za postać fascynującą i co za tym idzie nie do końca zrozumianą. Jego cierpienie, te za młodu i aktualnie... W sumie jego całe życie to jeden wielki kłębek negatywnych przeżyć i emocji, jedna decyzja spowodowana latami prześladowań ze strony Huncwotów i nieszczęśliwego dzieciństwa, nie liczę już nawet Lily, która była powodem przejścia na "dobrą stronę". Mimowolnie porównuje go do współczesnego człowieka, każdy z nas ma jakieś ambicje: dom, mieszkanie, szczęśliwe małżeństwo, pies, dzieci, wymarzona praca, dobra pensja itp. A on? ...stosowne zachowanie i język... To mną wstrząsnęło, za każdym razem, gdy czytam coś podobnego, kiedy ktoś opisuje rutynę jego nieszczęśliwego życia, a następnie te aspiracje, nędze aspiracje prawdę mówiąc. Nie rozumiem tego i prawdopodobnie nikt nie rozumie, bo mało kto przeżył coś podobnego co on.
OdpowiedzUsuńKontakt wzrokowy... czasem jedno spojrzenie mówi więcej niż słowa...
OdpowiedzUsuńNimfadora1 zapytała, czy Voldemort nie był przypadkiem po kilku butelkach Ognistej w tym rozdziale, a ja się pytam czy to przypadkiem Dumbledore nie był nawalony?
"- Czarny Pan mnie wezwał. - Starszy czarodziej aż podskoczył na swoim krześle.
- Coś ważnego? Jestem trochę zajęty."
a to nie miało być "dziecko członków zakonu?
OdpowiedzUsuń